wtorek, 26 lipca 2016

5. Zaczarowany ołówek i wyścigi na Orliku, czyli odlotowa agentka w akcji cz. 1

Witajcie!
Zgodnie z obietnicą, w tym tygodniu mamy dla Was coś specjalnego: autorskie opowiadanie wattpadowej pisarki. Poznacie historię odlotowej agentki Leny, miłośniczki motorów... i właściwie wszystkiego, co jest w stanie szybko jeździć. Oprócz tego dowiecie się o pierwszych skutkach Brexitu, kursach savoir-vivre dla gangsterów oraz - ponownie - zobaczycie Tajność nad Tajnościami, jaką jest agencja, w której pracuje nasza Mary Sue. Ostrzegamy jednak, że nie zaznacie ani odrobiny opisów wyglądu (oczywiście poza wyglądem i każdym strojem głównej bohaterki oraz jej potencjalnego truloffa), ponieważ wszystkie zostały tutaj wyparte przez zdjęcia. Na emocjonującą, wartką akcję tego opowiadania radzimy przygotować sobie dzbanek kawy.
Miłego czytania!

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/65480569-good-or-bad-girl

Analizują: baba_potwór, Nikelaine, Az, J i Shathi

[streszczenie opisu: Lena to osiemnastoletnia licealistka, tajna agentka lubiąca szybką jazdę. Pewnego dnia dostaje misję.]

1.

Hej. Mam na imię Lena, jestem brunetką z różowymi pasemkami. Mam dwa tatuaże, które ukrywam w szkole.
W sali gimnastycznej, za trzecią drabinką od drzwi po lewej.
Bo gdyby zostały zauważone, dyrektor dałby jej rozpuszczalnik i kazał zmywać.
Ciekawe, że nie może pokazać tatuaży, a pasemka tak. 


Mieszkam w Londynie, gdzie mam rodzinę i przyjaciół.
Od tygodnia pracuje w agencji jako tajniak, a wcześniej, przez dwa lata byłam szkolona na ten zawód.
Jak wygląda szkolenie na tajniaka?
Chciałabym zobaczyć w czyjejkolwiek ankiecie personalnej zawód „tajniak”.
Nie zobaczysz, bo każdy tajniak jest tak tajny, że nie może tego wpisać.

Wszystko odbywało się potajemnie. Nawet rodzicom nie powiedziałam, wie tylko mój pamiętniczek. Uczono mnie tam strzelać, bić się i to co mi się najbardziej podoba... Szybka jazda motorem i samochodem. Jestem w tym świetna i nawet lepsza, od ludzi którzy mnie uczyli. Za to z wolną jazdą sobie wcale nie radzę.
Mniejsza z tym, że dwa lata temu nie mogłam jeszcze nawet zapisać się na kurs jazdy. Jeszcze mniejsza, że z jednośladów na razie mogę prowadzić co najwyżej motorynkę, bo na pełną kategorię A w Anglii można zdawać w wieku 24 lat, który jeszcze długo mi nie grozi. Jestem tak tajnym agentem, że nikt nie ma pojęcia, ile mam lat.
Może te osiemnaście lat w legitymacji to tylko przykrywka, żeby nikt nie podejrzewał jej o bycie agentką?
No właśnie, ona jest tajniakiem. Niech no spróbują ją sprawdzić, to zaginą w tajemniczych okolicznościach!

Szef ma do mnie zaufanie i szacunek, co rzadko się zdarza.
Ma zaufanie do nastolatki, ale do innych już nie. I wiadomo, że bohaterką jest Mary Sue. 
No, ba, to normalne, że w służbach zatrudnia się ludzi, którym się nie ufa. I że pracownika z zasady się nie szanuje.
Patrząc po okolicznej policji, to chyba coś w tym jest.

W szkole jestem uważana za szarą myszkę, która się boi wszystkiego i wszystkich, ale tak nie jest. Do szkoły chodzę ubrana w jeansy i sweterki (zwłaszcza latem). W bazie agencji,
Co to właściwie za „agencja”? Chyba modelek, bo brytyjskie służby bezpieczeństwa nieletnich nie zatrudniają.
Może chcieli iść w ślady Macierewicza, ale za bardzo się zapędzili? Praca dla młodych musi być!
Khem, khem... Agencja towarzyska?

nie muszę chodzić w służbowych ciuchach... Zalety bycia tajniakiem hehehe.
Kocham, jak zamiast "zaśmiałam się", jest napisane "hahaha", "hihihi" czy tam "hehehe". Zawsze wtedy słyszę rechoczącą żabę.
Nie musi chodzić w policyjnym mundurze! Jak super! Może ubierać się w ciuchy oddające jej niepowtarzalny charakter!
Wydaje mi się, że ten „mundur” to właśnie jeansy i sweterki. 
Pod jednym z rozdziałów była notka od autorki, że opowiadanie zostało przerobione tak, by Lena od początku była tajną agentką (wcześniej była policjantką) właśnie dlatego, by nie musiała chodzić w mundurze i móc jeździć nieoznakowanymi pojazdami.

Jutro mam zjawić się u szefa policji, ponieważ ma do mnie jakąś sprawę.
Co szef policji ma do pracownika jakiejkolwiek agencji?
Jeśli to jest agencja towarzyska, to może mieć nawet sporo...

2.

Lena pov.
Już kocham to opko.  

Ze snu obudził mnie budzik. Wstałam i jak co dzień do szkoły ubrałam jeansy i sweterek.
Jeansy (dlaczego kiedyś można było pisać „dżinsy”?) ubrała w spódnisię z falbankami, a sweterkowi założyła czapeczkę.
Sama natomiast poszła do szkoły w piżamie.

Uhhh jak ja nie lubię tego stylu....
Nikt ci nie każe się tak ubierać, moja droga.
W sumie trochę się pogubiłam - myślałam, że ten sweter i jeansy to forma mundurka. Ale chyba nie, bo z poprzedniego rozdziału brzmi to tak, jakby tylko ona chodziła tak ubrana... 
Może to supertajny kamuflaż, ukrywający jej oczywistą zajebistość?

Do szkoły mam na piechote 10 minut, więc wolnym krokiem ruszyłam w jej stronę. Gdy doszłam na miejsce była 7:50, a do rozpoczęcia lekcji było jeszcze 10 minut.
Co z tego, że w Wielkiej Brytanii lekcje zaczynają się o dziewiątej. 
Może o ósmej miała kółko teatralne?
Na pewno TAJNE kółko teatralne. 

Weszłam do szkoły i skierowałam się do sali fizycznej, w której teraz miałam lekcje. Jako "kujonka klasowa" usiadłam w pierwszej ławce od biurka i się rozpakowałam. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek. Lekcje rozpoczęły się, ale ja nie mogłam się skupić, cały czas zastanawiałam się o co może chodzić szefowi... Nim się obejrzałam zadzwonił dzwonek, więc wolnym krokiem ruszyłam pod klasę anglistyczną.
Widocznie zajęcia trwają tam dziesięć minut. 
A tajni agenci chodzą do szkoły. Szpiegów i wywrotowców łapią na przerwie obiadowej.
"Proszę o usprawiedliwienie nieobecności Leny X. w dniu takim i takim z powodu wyjazdu na tajną misję, podczas której pojmała szefa mafii."

Idąc natrafiłam na Nicodema, Patricka i Nathana. Szkolnych bad boy'ów, którzy uważają, że są najlepsi i wszystko im się należy.
Przywłaszczają sobie również jakże cenne apostrofy.
Ach, klasyka! Kocham to.

-Ooo, a gdzie idzie nasz kujonek? - spytał Nicodem.
- Wal się- odpyskowałam i ruszyłam dalej, ale zostałam pociągnięta za ramie.
- Uuu, a coś ty taka agresywna?- tym razem głos zabrał Patrick.
- Puścicie mnie?
-Zadałem pytanie, na które nie odpowiedziałaś - oznajmił Nicodem.
- Wow, naprawdę, nie wiedziałam - wywróciłam oczami - swoją drogą to ja też zadałam pytanie, na które nie otrzymałam odpowiedzi- powiedziałam chłodno i się wyrwałam, po czym poszłam dalej.
Lekcje minęły szybko, pierwszy raz od początku szkoły postawiłam się Nicolasowi,
Kim przepraszam bardzo jest Nicolas i co on tu robi?

Nathanowi i Patricowi ich miny były cudowne...
Na miejscu chłopców nie pozbierałabym się po takiej odpowiedzi... 
Zapewne teraz siedzą zabarykadowani gdzieś w łazience i płaczą po kątach.
Nie rozumiem. Ona jest agentką. Powinna mieć silny charakter i stawiać im się od początku, bo... No bo niech ją wezmą złapią, porwą i zaczną torturować. Skoro tyle czasu zajęło jej postawienie się, to jestem ciekawa, jak szybko by wygadała te wszystkie tajne informacje.

Z tymi myślami udałam się do naszej tajnej bazy.
Czy nie miała iść na angielski? 

Szłam 15 minut.
Londyn jest przecież taki mały, że wszystko jest w okolicy i można tam dojść w dziesięć do piętnastu minut. 
Może tajną bazę zrobili w tym miejscu celowo, by miała do niej blisko ze szkoły?
To jest jak w tej bajce "Odlotowe agentki": ona idzie do jednego ze specjalnych przejść i wskakuje w nie, żeby natychmiast dostać się do podziemnej bazy.

Doszłam pod stary zniszczony budynek, jednak to tylko pozory, w środku jest bardzo nowoczesny.
Powaliła mnie gramatyka tego zdania. Można z niego wywnioskować, że:
a) Bohaterka weszła pod budynek, do piwnicy
b) Weszła pod budynek tylko pozornie – w rzeczywistości grzecznie podreptała na angielski

Ma kilka sal treningowych, siłownie, sale do strzelania, sale do nauki bicia się,
Młotkiem w czerep, żeby klepki wskoczyły na właściwe miejsca.

wiele pomieszczeń biurowych itp. Wreszcie doszłam pod drzwi szefa. Zapukałam, a po chwili usłyszałam "proszę", więc weszłam. Za biurkiem siedział 42- letni mężczyzna ubrany w garnitur.
Datę urodzenia miał wydziaraną na czole.
Ty nigdy nie dałaś rady określić dokładnego wieku danej osoby wyłącznie po jej wyglądzie? Phi!

- Chciał mnie pan widzieć- oznajmiłam.
Bez tego pewnie biduś nie miałby pojęcia, że chciał.

- Ohh to ty Lena, tak musimy porozmawiać. - powiedział szef.
- Czy coś nie tak?
- Nie, wezwałem cię na pogawędkę przy herbatce. Bo widzisz... - Westchnął. - Nudzi mi się to szefowanie agencją. Nie ma nic do roboty!
- Chodzi o to, że dziś odbędą się nielegalne wyścigi motocyklowe. Będzie tam gang, którego szukamy. Ty weźmiesz udział w tych zawodach, postaraj się to wygrać.
Jak wiadomo, gangi wszelkiej maści bez oporów wpuszczają na swoje spotkania każdego, kto się zgłosi.
Jak widzą kogoś nowego w swoim towarzystwie, od razu zapraszają go na kawę i ciasto.
I do znajomych na Facebooku. 

- Ymmm, no dobrze. O której godzinie i gdzie odbędzie się ten wyścig?- spytałam niepewnie. Jeszcze nigdy się nie ścigałam, zrobię z siebie pośmiewisko. Fakt tu jeżdżę najlepiej, ale tam, tam jeżdżą bez zasad, tam jeżdżą najlepsi.
Dlatego ją wysyłają - bo nigdy się nie ścigała i chcą się jej pozbyć.

-O 22.30 na obrzeżach Londynu. A tak dokładniej na starym lotnisku.
Rzeczywiście, dokładnie jak diabli.
Przecież nasza Mary... Lena znaczy się, ona ma GPS wrodzony. Ona już ma współrzędne geograficzne tego miejsca.

Dostaniesz od nas nadajnik, dzięki czemu będziemy wiedzieć gdzie jesteś.
A gang będzie wiedział, z kim ma do czynienia, jeżeli komuś przyjdzie do głowy ją przeszukać albo po prostu zobaczy nadajnik przypadkiem. Chyba rzeczywiście chcą się jej pozbyć.
Moja teoria jest taka, że wystawiają ją jako takie mięso armatnie, żeby sprawdzić, jak duże zagrożenie może stanowić ów gang.
Dziwicie im się? Co im po takiej napalonej na motory małolacie? (Z góry przepraszam wszystkie osoby w rzeczonym wieku oraz wielbiące motory.)

- Dobrze, ale...
- Motor dostaniesz od nas. Wybierz sobie - powiedział i wskazał ręką na wielką tablicę na, której znajdowały się zdjęcia różnych marek motorów.
Szef miał tablice na wszystkie okazje - porozwieszane marki motorów, samochodów, ubrań i broni. Agenci po prostu podchodzili, klikali odpowiedni guzik i przedmiot się pojawiał znikąd. Jak w bajkach. 
Dorabiał jako przedstawiciel handlowy.

Otworzyłam ze zdziwienia usta, ale szybko się opamiętałam i zaczęłam się przyglądać tablicy. Nagle w moje oczy wpadło to czego potrzebowałam.
Głęboko wpadło? Może zamiast na wyścigi, powinna się udać do chirurga? Taki motor w oczach to poważna sprawa.

- Biorę  BMW HP4 - powiedziałam zadowolone ze swojego wyboru.
W sensie że to BMW jest zadowolone?

- Dobrze, nasi mechanicy sprawdzą jego stan i ci go damy.
Trzyma maszyny, których stanu nie zna? Odpowiedzialność tak bardzo.

- Nie, wolałabym sama nad nim popracować...
Bo przecież motocykl niczym się nie różni od pilota do telewizora. Do dłubania w nim nie trzeba absolutnie żadnych kwalifikacji.
Czy Ty naprawdę myślisz, że Mary Sue, która w wieku osiemnastu lat pracuje jako tajna agentka nie ma na coś kwalifikacji?
Aaa, tak, zapomniałam, że THIS IS OPKOOO!!!

- Skoro tak... Dobrze, idź do Suzy ona da ci kombinezon, kas (Taki kas?), rękawiczki i buty motocyklowe.
- Dobrze, a za ile mogę zająć się ścigaczem?
- Myślę, że za maksymalnie 20 minut, Mike i Marc powinni go tu dostarczyć. Będzie w garażu, tam będziesz miała też wszystkie narzędzia i potrzebne ci rzeczy - wytłumaczył.
To tego motoru nie było jeszcze w tej "tajnej bazie"? I chcieli go dostarczyć w dwadzieścia minut? W Londynie?
Pewnie mieli zaczarowany ołówek i na życzenie rysowali w powietrzu zamówiony gadżet.
Z każdym akapitem mam coraz dziwniejsze wrażenie, że czytam jakąś upośledzoną wersję "Odlotowych agentek"...

- Dobrze dziękuje- powiedziałam i udałam się w kierunku Suzy, sekretarki szefa.
- Hej, podobno masz dla mnie kombinezon na wyścigi? -powiedziałam, gdy tylko podeszłam pod jej biurko.
- O hej Lena, tak mam- powiedziała i podała mi czarne, duże pudełko.
Sekretarka rozdaje motocyklowe kombinezony. Sekretarka wie, na jaką akcję udaje się agent. Tajny. Oni zdecydowanie chcą się jej pozbyć.
Może ta sekretarka to jeszcze tajniejszy agent śledzący poczynania tajnych agentów.
Tajemniczy klient, znaczy.
Albo to tak naprawdę szefowa wszystkich szefów i z tej pozycji chce mieć oko na poczynania swoich ludzi.

Wzięłam je i skierowałam się do mojego pokoju. Tak mam tutaj własny pokój. Gdy weszłam do niego, zaczęłam rozpakowywać pakunek. Wyciągnęłam z niego czarno-biały kombinezon, czarne rękawiczki i tego samego koloru buty oraz kask. Zestaw prezentował się idealnie.
Miałam nadzieję, że będzie różowy - ale jak się dowiemy w dalszej części Lena to typowa "chłopczyca", co nie może lubić rzeczy dla dziewczyn. 
Oczywiście, żadne przymiarki potrzebne nie są. Merysójka ma uniwersalne rozmiary ciała.

Jest godzina 15:18 mam jeszcze całe 7 godzin i 12 minut do wyścigu. Zeszłam na dół i skierowałam się w kierunku podziemnego garażu. Wpisując kod otworzyłam grube, żelazne drzwi. Moim oczom ukazały się szybkie samochody oraz motory, które nie były w ogóle oznakowane. Szłam i w pewnej chwili dostrzegłam Mike i Marca. Podeszłam do nich i się przywitałam, a oni zaprowadzili mnie pod mój dzisiejszy motor. Na sam jego widok na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Zaczęłam go sprawdzać, podkręciłam hamulce, dolałam paliwa, wyczyściłam go oraz wymieniłam opony.
Prawdziwy z niej mechanik! 
A paliwo to, przepraszam, skąd wzięła? Stacja benzynowa podjechała na gwizdnięcie czy w ramach skłonności samobójczych i wbrew wszelkim przepisom trzymali je w tym garażu? 
Mieli własne ropociągi i na miejscu tę ropę przetwarzali.

Po około trzech godzinach pracy, ścigacz był już gotowy. Skierowałam się do salonu, tak mamy tu też salon. Siedzieli tu moi kumple. Niestety, poza Suzy i mnie nie ma tu żadnej innej kobiety.
Nie daj boże, a jeszcze by się okazały ładniejsze i mądrzejsze.
Bo głupsze nie dałyby rady być.
To musi być z tobą naprawdę źle, kochana, skoro i tak chcą się ciebie pozbyć.

- Hej wszystkim - przywitałam się na co wszyscy odpowiedzieli mi tym samym.
- Słyszałem, że masz dziś w nocy akcje... - Odezwał się Chris.
- Tak, moja pierwsza i od razu mam się ścigać- mruknęłam niezadowolona.
Niezadowolona? A czy ty nie lubisz przypadkiem szybkiej jazdy?
Mamy do czynienia z pracownikami tajnych służb. TAJNYCH. Tajność, jak powszechnie wiadomo, polega na tym, że wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich i wszyscy radośnie dzielą się ze wszystkimi informacjami o działaniach, w których uczestniczą.
Adolf Potter potwierdza. Tajność Elessnoris również na tym polegała. Czyżby w opkach każde słowo uzyskiwało nowe znaczenie?
Tajność tajnością, może ogłosiła wszystko na swym supertajnym koncie na Facebooku? To by wyjaśniało, skąd wszyscy wiedzą.

- Nie przejmuj się, i tak wiemy że jesteś najlepsza- tym razem głos zabrał Ben.
Pytanie, czy gangsterzy wiedzą, że ona jest najlepsza i mają na jej widok położyć uszy po sobie.
Oczywiście. To przecież Mary Sue.

- Ha ha co za optymizm. Dzięki, ale oni na 100 % są ode mnie lepsi.
- To się okaże - powiedział Michael.
Posiedziałam jeszcze chwilę, a potem poszłam do mojego pokoju i zaczęłam się uczyć... No co? Musze mieć dobre oceny....
Bo inaczej szef policji obetnie mi kieszonkowe.
Za złe oceny zamiast ścigacza dostałaby rower.

Po około godzinie nauki, postanowiłam się ubrać w przygotowane ubranie na wyścig.
Obliczając wszystko powinna mieć jeszcze około trzech (albo dwóch) godzin. Ona chce siedzieć w tym kombinezonie? 
Może było zimno i nie miała ogrzewania?

Kombinezon ładnie opinał moje ciało. Włosy spięłam w ten sposób, aby nie wystawały spod kasku. Gotowa zeszłam na dół. Skierowałam się do szefa w celu dowiedzenia się szczegółów naszej akcji.
Szef powiedział mi, że jestem już zapisana na listę.
Na gangsterskie impry w Anglii łatwiej się dostać niż w Polsce do lekarza. Tu nie wszystkie przychodnie zapisują przez telefon.
Wie o akcji już od kilku godzin, a dopiero teraz idzie się dowiedzieć o szczegóły?

 Mam się zgłosić jeszcze do jakiegoś Adama, wiem jak wygląda bo dostałam jego zdjęcie. On ma czekać na mnie przy wjeździe. Założono mi nadajnik z mikrofonem , a do ucha włożono słuchawkę. Dzięki niej będę słyszeć rozkazy dowódcy.
Pełen profesjonalizm! 
A wspomnieni gangsterzy starannie nie zauważą ani mikrofonu, ani słuchawki.

O godzinie 21:52 wyjechałam z naszej skrytki i udałam się na wyścigi. Po 20 minutach drogi byłam na miejscu. Zobaczyłam Adama i chwilę z nim pogadałam oraz uzgodniłam szczegóły naszej akcji, okazało się, że on też jest tajnym agentem. Będzie mnie miał cały czas na oku.
Czyżby sugestia, że nasza droga Mary Sue nie umiała sama o siebie zadbać? Ojoj, jej duma musi strasznie cierpieć.

Wjechałam na linie startu, bo za cztery minuty miał rozpocząć się wyścig. Obok mnie stało jeszcze czterech chłopaków, którzy na przyjaznych i miłych nie wyglądali. Cały czas patrzyli na mnie z pogardą, a zarazem śmiechem w oczach.
Szczerzyli źrenice.

 Cały czas ze sobą rozmawiali i pokazywali w moją stronę, co jakiś czas wybuchali głośnym i niekontrolowany śmiechem. Ja im jeszcze pokaże na co mnie stać... Znaczy chyba....
Podziwiam profesjonalne podejście do akcji.

[Do tego momentu opko zostało sprawdzone. Tak, tamten fragment powyżej był już po korekcie. Jako że praca "bety" polegała jedynie na poprawieniu ortografów i wstawieniu uciętych ogonków w "ę", w dalszej części analizy nie będziemy komentować tych dwóch rzeczy. Nie chcemy być chamskie dla autorki i przyczepiać się do rzeczy, które poprawia, tylko dlatego, że - mówiąc wprost - nie chce nam się codziennie sprawdzać, czy któryś rozdział nie został zaktualizowany i kopiować go ponownie tylko z powodu takich drobiazgów]

3.

Lena pov.
Na środek wyszła skąpo ubrana dziewczyna, a z głośników usłyszałam głos
-Proszę wszystkich o uwagę, zaczynamy wyścig- powiedział ten głos, a ja maksymalnie się skupiłam
-3...- słychać ryk silników
- 2... -teraz licze się tylko ja i motor
- 1... - Wygram to, dam z siebie wszystko
- I ruszyli!!!- dziewczyna wyszczeliła z pistoletu, a wszyscy zawodnicy, razem ze mną ruszyli. Mieliśmy do przejechania 5 okrążeń, razem trasa dawała około 6 kilometrów.
Okrążenia? 6 kilometrów? I czy nielegalny wyścig odbywa się legalnie na torze?  
Może mają na te wyścigi jakiegoś Orlika w wersji XXL...
Głośniki, półgoła laska, jeszcze telewizji i loży prasowej brakuje na NIELEGALNYM wyścigu.

Kiedy jechałam nic się nie liczyło, przypominałam sobie wszystkie lekcje jake dawali mi w policji. Idealnie wchodziłam w zakręty, a na liczniku miałam 190km/h. Pierwsze trzy okrążenia jechałam na trzeciej pozycji, przy czwartym, wysunełam się na drugie miejsce, a przy drugim okrążeniu udało mi się obiąć prowadzenie i jechałam tak, aż do końca wyścigu.
Widzę, że tutaj też muszę przygotować dzbanek kawy. 
Pierwsze trzy okrążenia na trzecim miejscu, czwarte na drugim, a przy drugim okrążeniu objęła prowadzenie... Czas w tym opku biegnie wstecz?
Może mają tam kilka torów, które się zmienia w trakcie wyścigu i ona po prostu pojechała nie po kolei? Nie, to nadal nie ma sensu.
Ona po prostu jechała tak doskonale, że przemieściła się w czasoprzestrzeni. Pewnie o to chodziło w tym, że Lena była lepsza w wyścigach niż jej nauczyciele.

Kiedy przejechałam przez linie mety usłyszałam wiwaty skierowane w moją strone
Nielegalnym wyścigom zwykle przygląda się liczna publika.
A przed wejściem na tor stoi bramkarz i sprawdza bilety.
I czy nie wnosisz alkoholu. 

a w suchawce w moim uchu usłyszałam gratulacje ze strony szefa i kolegów z pracy.
No, ba, w czasie policyjnej akcji nic nie jest tak ważne jak gratulacje.
Nie czepiaj się, oni tylko próbują być mili.
Ukrywają rozczarowanie faktem, że jej jednak nie rozjechano w czasie wyścigu.

 Nie wierzyłam w to co się przed chwilą stało... Jak ja mogłam to wygrać? Jak mi się to udało?
No nie wiem, podobno nauczyłaś się tak dobrze jeździć, że byłaś lepsza od nauczycieli?
Może nikt jej jeszcze nie powiedział, że to ona jest Marysójką?

Moje rozmyślania przerwał głos organizatora wyścigów, który kazał mi się przedstawić.
Jak on śmiał przerywać tak ważne i trudne zajęcie? Drań, na szubienicę z nim!

Wtedy w słuchawce usłyszałam
- Powiedz, że twój pseudonim to Way- odezwał się Ben
Na dzień dobry nikt jej nie zapytał o tożsamość?
Nie, bo to NIELEGALNY wyścig i każdy może na niego przyjść. 
Sądząc z wcześniejszych opisów, mają tam listę uczestników i całą otoczkę legalnego wyścigu.

- Ymmm mówią na mnie Way- powiedziałam prowadzoncemu, a kątem oka zobatrzyłam grupkę chłopaków, którzy przyglądali mi się i gadali o czymś, cały czas pokazując na mnie. Wśród nich znajdował się chłopak z którym się ścigałam.- a teraz kasa- powiedziałam chłodno do kolesia, który wciąż stał przede mną. Ten podał mi 7000 £ a sam sobie wziął 3000 £
- Jakby był jakiś wyścig, może być też samochodowy to pisz do mnie- podałam mu karteczkę z ciągiem liczb, którą dostałam od szefa, żeby tak zrobić, dzięki temu, będziemy mieć stałe info dotyczące wyścigów- a i nie rozdawaj go nikomu, bo to jest tylko dla organizatorów wyścigów- dodałam
I dla niego nie jest to wcale podejrzane.
Dla niego nie jest podejrzane nawet to, że jakaś dziewczyna, której w życiu na oczy nie widział, wie o imprze tajnej z definicji.
Tajność to w opowiadaniach pojęcie względne.
W opkach. Nie mylmy pojęć.

Wsiadłam na motor i odjechałam z piskiem opon, bo tak kazał mi szef.
Jechałam około dwadzieścia minut. Wjechałam do garażu i odstawiłam BMW (to zawsze jest BMW), wyszłam na górę i udałam się do salonu, gdzie znajdowali się moi koledzy i szef. Gdy tylko weszłam
To w końcu weszła, czy wyszła? Jeśli wyszła, to oznacza, że ich salon znajduje się na dachu (co oczywiście jest szczytem tajności).

zostałam uniesiona w górę przez Samuela. Jest to blondyn o niebieskich oczach. Ma około 196 cm wzrostu, dzięki czemu ja z moim 164 cm wyglądam przy nim jak krasnal.
Samuel ma 18 lat tak jak ja i to jego najbardziej tutaj lubię.
Skoro ma 18 lat, to szkołę powinna już skończyć albo być w ostatniej klasie, zależnie od wybranego modelu kształcenia. Z tym, że w tym drugim przypadku jej głównym zajęciem w tej chwili powinno być rycie do egzaminów, a nie wyścigi. A już na pewno nie praca w policji.
Może specjalnie parę lat zimowała dla przykrywki?

- Gratulacje kochana- zaczął nas kręcić
- Umm tak, fajnie dziękuję, ale teraz mnie już puść, bo mnie udusisz- zaśmiałam się, a on zrobił to co mu kazałam.
Potem zaczeli podchodzić następni i składać mi gratulacje, ufff jakie to szczęście, że nie było tu wszystkich pracowników bo zamiast 196 osób, gratulacje złożyło mi tylko 64 osoby uff jakie to szczęście.
Uff, jakie to szczęście, że podkreśliła to dwa razy!
Spoko wodza, tych 64 zaraz rano poinformuje resztę. W końcu to tajna akcja z udziałem tajnego agenta. I przez resztę opka będzie można składać gratulacje.


Pogadaliśmy jeszcze trochę, a potem ja stwierdziłam, że idę do domu bo mama będzie się martwić.
No, ba, „nie martwić mamy” to naczelna zasada każdej szanującej się instytucji ochrony prawa.
Przecież mogła dać córce szlaban. I kto by się wtedy ścigał z gangsterami?

Mówiłam już jak ja kocham Samuela? Nie? To mówie teraz KOCHAM GO! nie musze iść na piechote, bo zaoferował mi, że mnie podwiezie. I chwała mu za to!  Weszliśmy do podziemnego garażu, tak nasz szef jest taki spoko, że możemy korzystać ze samochodów agencji,
Jakieś regulaminy korzystania z pojazdów służbowych, pokwitowania odbioru kluczyków i rozliczenia zużycia paliwa są dla mięczaków. A szef jest taki spoko, że wisi mu, co będzie, jeżeli któraś z tych wypasionych bryk zostanie uszkodzona przez pracownika używającego jej do celów prywatnych. Albo na przykład okaże się nagle potrzebna.
Mają zaczarowany ołówek, zapomniałaś? Jak czegoś potrzebują, to się narysuje i po kłopocie.

ruszyliśmy w kierunku białego ferrari, a po kilku sekundach już w nim siedzieliśmy. Do mojego domu jest z tąd 20 minut pieszo, a autem około 5 minut.
Ja już nie będę komentować odległości...
To była odległość z Tąd, a nie z bazy. 

- Jeszcze raz gratuluję wygranej- zagadał Sam
- Dziękuje, sama nie wiem jak udało mi się wygrać
Gadaliśmy jeszcze chwilę, aż dojechaliśmy pod mój dom, pożegnałam się z kolegą, albo nawed przyjacielem (czy przed chwilą nie przyznała się, że go kocha?) i ruszyłam w stronę domu. Było już po półnicy, więc odrazu jak weszłam do swojego pokoju ściągnełam z siebie ciuchy i zapadłam w sen.
I nawet jej przez myśl nie przeszło poinformować mamę, że wróciła do domu i czemu do jasnej Anielki urwała się z angielskiego.

Rush pov.
Co to była za dziewczyna? Jak ona ze mną wygrała? Przecież ja byłem mistrzem... Znam tylko jej pseudonim... Way. Muszę się coś o niej dowiedzieć, czy należy do jakiegoś gangu... Jak nie, może wstąpi do naszego...
Gangi zazwyczaj prowadzą rekrutację na członków.
Trzeba złożyć podanie o przyjęcie, a do tego CV i list motywacyjny. Mile widziane też pozytywne referencje od poprzedniego bossa. 

Z tymi myślami wróciłem wraz z chłopakami do naszej bazy. Byłem strasznie wkurwiony, no bo jak mogłem przegrać? I to z dziewczyną!
- Chodź Rush, napijemy się- zaproponował Filip
-No, może to mnie uspokoi
Bardzo widać, jaki on jest wkurwiony.

Po godzinie 2:30 schlany w trzy dupy poszłem spać.
Schlany, ale godzinę zarejestrowałem z dokładnością co do minuty. To się nazywa mocna głowa.

 Jutro poszukam czegoś o tej dziewczynie.

4.

Lena pov.
Obudziłam się przez dzwięk budzika, była 7:00. Wstałam i ubrałam się w szare spodnie, miętową koszulkę z szarnym misiem i miętowe converse.
Rozczesałam moje długie włosy i nałożyłam podkład. Gotowa wziełam telefon, wyszłam z mojego szaro czerwonego pokoju i zeszłam na dół do kuchni.
Obowiązkowe zejście na śniadanie - zaliczone!

Zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam do szkoły. Na polu świeciło słońce
W Londynie cockney zastąpili gwarą krakowską. To jednak prawda, że imigracja z Polski bardzo zmieniła Anglię.
*wyciąga listę* Czerwony pokój: jest, schodzenie na śniadanie: jest, dokładny opis każdego stroju: jest.

i było ciepło, w końcu jest maj... Jeszcze tylko 67 dni chodzimy do szkoły i wakacje jejjjjj!!!!
Myślałam, że odliczanie dni do wakacji kończy się gdzieś na poziomie gimnazjum.
A dla tej akurat Merysójki to nie wakacje powinny być, tylko definitywny koniec szkoły.
Pamiętaj, że żadna szanująca się autorka opek nie sprawdzi najpierw, jak wygląda... cokolwiek w kraju, w którym umieszcza swoją bohaterkę.
A skąd wiesz, czy to jej ostatnia klasa? Może oblała raz czy dwa?
Wątpię. Powtarzanie klasy jest w UK arcyrzadkie. Nie dlatego, że tamtejsi uczniowie to jeden w drugiego gieniusie, tylko taka tam obowiązuje ideologia. Teoretycznie mogła zacząć naukę z rocznym opóźnieniem, ale po pierwsze, to też raczej rzadkie, a po drugie, zwykle oznacza zdrowotne albo intelektualne problemy eliminujące kandydata do policji na wejściu.
Może oblała dla niepoznaki?

W ciągu kilkunastu minut byłam pod szkołą, do rozpoczęcia lekcji miałam jeszcze 16 minut.
Że jej się chce tak dokładnie obliczać czas...

Ruszyłam pod klasę matematyczną, ale zobatrzyłam tam Nathana, Nicolasa i Patricka uhhh.
Co zrobili z Nicodemem? Nicolas podstępnie go wykopał z paczki i zajął jego miejsce?

Postanowiłam, że nie będę zwracać na nich uwagi i po prostu pójdę do klasy. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Kiedy minełam ich i wchodziłam do klasy zostałam klepnięta w tyłek....
Ale czemu ją klepnęli w tyłek? Przecież w klasie uchodziła za "kujona", a nie za "seksowną loszkę", którą warto "podrywać". 
O gustach się nie dyskutuje.
Przecież w opkach tak jest zawsze. Szare myszki i kujonki to najseksowniejsze dziewczyny w szkole.

No nie kurwa...  Odwróciłam się i zobatrzyłam Patricka z dumnym uśmiechem... No nie, ja mu przyjebie. Wzięłam rozmach, a po chwili moja pięść spotkała się z nosem Patricka. Przyłożyłam mu prawym sierpowym, dodam że był bardzo mocny, a jemu poleciała krew.
Okay, chłopak zachował się chamsko i wulgarnie, ale jako osoba PRACUJĄCA W POLICJI (czy tam agencji), powinna wiedzieć, że przemocą nic nie zdziała i pójść z tym do nauczyciela lub dyrektora.
Z racji pracy w policji powinna też wiedzieć, że oskarżeniem o napastowanie seksualne zrobiłaby chłoptasiowi dużo większe kuku niż jednorazowym trzaśnięciem w facjatę.
W tej agencji pracuje dopiero od tygodnia. Może nie załapała jeszcze wszystkiego.
W sumie, skoro policji nie obchodzi wiek funkcjonariuszy, to szkolenie z podstawowych przepisów prawa zapewne tym bardziej olewają.
A mnie zastanawia, dlaczego ona zachowuje się jak taka ostra laska, skoro podobno jest szarą myszką?

Dumna z siebie odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do klasy. Usiadłam na swoim miejscu i zaczełam myśleć nad tym co zrobiłam... Właśnie kurwa co ja zrobiłam?!?!?!!!
Rychło w czas te rozważania. Jak kogoś zastrzeli, to też siądzie nad zwłokami i będzie się zastanawiać, co zrobiła?
Mistrz Pratchett pisał, że osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników to osoby z zaburzeniami osobowości. Poniekąd się zgadza.
Trochę to rozumiem, bo ludzie często pod wpływem emocji robią głupoty i dopiero później się nad tym zastanawiają (np. w trakcie kłótni). Może chłopcy robili takie żarty już jakiś czas i tego dnia miała dość? Ale autorka mogłaby o tym wspomnieć. Poza tym - jak już wspomniałam - bohaterka pracująca jako "tajniak" powinna potrafić zachować spokój.  

Będę mieć przejebane, nie tylko w szkole i w domu, ale też w pracy. Nam nie wolno się tak po prostu bić!!! Jak ja się wytłumacze? Moje rozmyślenia przerwała pani Malinowska wchodząca na lekcje.
Polacy zadomowili się w Wielkiej Brytanii i szybko awansują w tamtejszej hierarchii społecznej — Polka na stanowisku nauczycielki w Londynie jest tak oczywistym zjawiskiem, że nie trzeba wyjaśniać, skąd właściwie się wzięła w szkole.

Lekcja trwała już od dobrych 5 minut, kiedy do klasy weszła pani sekretarka i powiedziała, że mam się spakować i iść do dyra. No super!!
Idę korytarzem do dyrektora, a przed odpowiednimi drzwiami widzę chłopaka, któremu sprzedałam prawego sierpowego hahah oferma, no ale niby ja się umiem bić lepiej od każdego chłopaka w tej budzie...
Kolejny główny bohater, który jest bucem. 
...a mimo to daje się poniżać szkolnej grupie twardzieli.

Przeszłam obok niego, a on posłał mi nienawistne spojrzenie.
- Jeszcze tego pożałujesz! - Powiedział groźnym głosem, na co ja się cicho zaśmiałam.
- Uhy okey- powiedziałam lekceważąco i weszłam do gabinetu dyra.
Odpowiedzialna jak na tajną agentkę przystało.

- Dzień dobry- powiedziałem do około 35 letniego mężczyzny siedzącego za biurkiem.
- Dzień dobry Leno, no to pierwsze pytanie... Dlaczego pobiłaś Patricka?
- Umm no bo to było tak... Szłam do klasy, w której miałam mieć teraz lekcje, minełam już Patricka, Nathana i Nicolasa, a gdy byłam do nich tyłem i chciałam wejść do sali, ten debil - Patric klepnął mnie w tyłek...
- Po pierwsze wyrażaj się, a po drugie to nawet dobrze, że w końcu ktoś mu przyłożył- powiedział.
To się nie dzieje naprawdę. Powiedzcie mi, że to się nie dzieje naprawdę. 
Dzieje się. Get over it.
Mogło być gorzej, mogło być gorzej, mogło być gorzej...
*wali głową w biurko*

Mówiłam już, że to spoko gościu? Nie? No to mówię teraz. - Posiedzisz tu do końca lekcji i to będzie taka twoja kara.
- Okey.
- Ale nieźle mu przyłożyłaś, uczysz się jakiś sztuk walki czy coś w tym stylu?- spytał. Hahah no powiem mu tak... No wie pan, jestem tajnym agentem, ścigam się i bije. Jestem tak szkolona i wogóle....
A te szkolenia to tak trzy razy w tygodniu po dwie godziny po lekcjach. Chyba że jest klasówka, to wtedy szkolenia zawieszamy na kołku.
Za szkolenia ma podwyższoną ocenę z wychowania fizycznego.

Strzelam z broni, używam bomb, umiem też je konstruować i rozbrajać..
Byłam kierownikiem Projektu Manhattan.
Umiem strzelać z łuku, kuszy, używać broni białej, znam też techniki ninja. Jako snajper zabiłam już ponad setkę terrorystów, robię to przecież od dzieciństwa. Niestety nikt mnie nie nauczył być skromną, kulturalną osobą, nie używającą przemocy bez potrzeby.
Mam też problemy z okazywaniem szacunku starszym od siebie i wyżej postawionym w hierarchii osobom.

- Yyy to był taki impuls- Palnełam.
- Nooo dobrzee?
Siedziałam tam jeszcze kilkanaście minut, aż zadzwonił dzwonek. Wstałam i skierowałam się w kierunku drzwi.
- Do widzenia
- Do widzenia, a z Patrickiem jeszcze pogadam- odpowiedział
To wcale nie jest faworyzowanie Mary Sue. Wcale, ani troszkę.

Pozostałe lekcje minęły mi bardzo szybko, Patrick groził mi kilka razy, ale go olewałam.

[potem nasza Lena idzie do szefa, od którego dostaje piętnaście motocykli i dziesięć aut. Oczywiście przy każdej nazwie dodane jest zdjęcie. Bo - jak powszechnie wiadomo - zdjęcia zastępują opisy. Ciach!]


5.

Rush pov.
Wczoraj cały dzień poświęciłem na znalezienie informacji na temat Way, niestety z jej przezwiskiem nie znalazłem, żadnego powiązania. Musze dowiedzieć się jak ona wygląda,
Zaraz, to on ślepy, czy ona po wyścigu kasku nie zdjęła?
Chciała pozostać incognito. W końcu jest tajną agentką, nie?
Miała twarz schowaną za nadajnikami z mikrofonem.

jak ma na imie i nazwisko, czy jest w jakimś gangu, ile ma lat, czy kiedykolwiek kogoś zabiła, a jeśli tak to ile osób, czy ma rodzeństwo i tak dalej...
Myślicie, że szukał w Google? Albo na Facebooku?
Sądząc po tym, jak w tym opku rozumiana jest tajność, wystarczy iść do tej jakiejś agencji i wypytać o wszystko portiera. Aha, jakie znaczenie ma jej rodzeństwo?
Żeby w razie czego mieć kogo porwać i ją tym szantażować.
Gorzej jeśli się okaże, że rodzeństwa nie lubi i porwanie jest jej na rękę — wtedy zostaną z tym rodzeństwem jak głupi.
To by był interesujący zwrot akcji.

Postanowiłem, że zadzwonie do Matha- organizatora wyścigów, a zarazem mojego kumpla i poproszę go o zorganizowanie wyścigów, ta dziewczyna napewno się pojawi. Dowiem się o niej coś więcej.
Wykręciłem numer kolegi:
- Hej Math, jest sprawa
Ksywka godna faceta na co dzień zajmującego się organizowaniem nielegalnych wyścigów...

- No siema stary co jest
- Zorganizujesz dziś wyścigi? Musze się coś więcej dowiedzieć o tej lasce, która wygrała ze mną ostatnie wyścigi
- Yy no spoko, ale nie możesz po prostu sprawdzić w bazie danych policji?
- Szukałem, ale z pseudonimu nic nie znalazłem
Co nie wydało mu się podejrzane. 
Bo, jak powszechnie wiadomo, każdy może sobie wejść w policyjne bazy danych i wyszukać tam każdego, kogo tylko zechce wraz ze wszystkimi jego przewinieniami, od okłamania mamy po gwałty analne nożem.
W końcu policja jest od pomagania obywatelom.

- No okey, napisze ci sms z godziną i miejscem
- No narka
- Elo
Nielegalne wyścigi załatwia się w pięć minut, bo jakiś tam chłopak musi poznać miłość swojego życia. 
No mają przecież na te wyścigi własnego Orlika, nie? Telefon do kumpla i można jechać!

Jest dopiero 8:38, a wyścigi na 100 % będą w nocy więc mam jeszcze czas. Muszę się dziś lepiej przygotować i wygrać z dziewczyną. Z tymi myślami poszłem podrasować motor.
W tym opku wszyscy mają obsesję na punkcie dokładnej godziny czy jak?

Lena pov.
Wstałam rano niewyspana i poszłam się przebrać do szkoły. Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. O godzinie 7:40 byłam pod szkołą. Poszłam do odpowiedniej klasy i usiadłam w swojej ławce.
Trafiła tam, gdzie powinna — dać jej medal.

Pierwsza lekcja minęła mi szybko. Teraz jest przerwa, więc siedzię na ławce, dziś w szkole nie ma Elsy i Evelyn, dlatego siedze same. Nagle mój telefon, do celów zdobycia info na temat wyścigów zawibrował i wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na treść sms:
Dziś 23 wyścigi na starym lotnisku. Wpisowe 3000$
W Anglii płacą dolarami? Pierwsze skutki Brexitu?
Może z jego powodu Obama szykuje grunt pod przyłączenie nowego stanu?

Okey, czyli tam gdzie ostatnio, kurde musze się zerwać z lekcji bo nie zdążę przygotować motorów i uzgodnić z szefem szczegółów.
Nie zdąży się przygotować od - załóżmy - piętnastej do dwudziestej trzeciej? Miałaby osiem godzin.
Dopiero dostała piętnaście motocykli i dziesięć aut. Może na ten jeden wyścig chce oporządzić wszystkie maszyny, żeby potem móc w razie czego zmienić zdanie?

Po dzwonku podeszłam do pani z którą miałam mieć teraz lekcje i powidziałam jej, że się źle czuje i że się zwalniam. Szybko wyszłam ze szkoły i udałam sie do bazy.
Dzień wcześniej wyjście ze szkoły bez słowa jakoś nie było problemem.

Weszłam do salonu i przywitałam się ze wszystkimi obecnymi.
- A ty nie w szkole? - Spytał Ben
- Dziś mam o 23.00 wyścig i musze przygotować maszyne oraz uzgodnić szczegóły z szefem.
- No dobra, to idz robić swoje
- No okey pa pa
- Pa
Wyścig, o którym wie tylko ona. I nikt się tym nie przejmuje.
Skoro tylko ona wie, to nie ma siły, żeby nie wygrała. Taki chitry plan.
Nikt jej wcale nie powinien opieprzyć za samowolkę.

Ruszyłam w kierunku gabinetu szefa. Zapukałam, a po usłyszeniu "proszę" weszłam do środka
- Dzień dobry
- Witaj co cię do nie sprowadza?
- Dostałam sms, z informacją o wyścigu.
- Yhym rozumiem kiedy będzie?
- Dziś o 23.00, na starym lotnisku.
- Dobrze, już wczoraj wymyślałem plan więc zrobimy tak.... Jak ktoś będzie pytał się o imie i nazwisko to nazywasz się Lena Sky, masz 18 lat, nie należysz do żadnego gangu.
Bardzo fachowo opracowana legenda dla agenta. Taka szczegółowa...
A kogo obchodzą bardziej szczegółowe informacje? W końcu to tylko jakiś niebezpieczny gang, na który polują agenci/policjanci.
On WCZORAJ obmyślał plan na wyścig, o którym Lena dowiedziała się dopiero DZISIAJ? Co on, jakieś medium?
Swoją drogą, nie ma to jak dać jej za pseudonim jej prawdziwe imię. Profesjonalizm pełną gębą.

Masz napisaną kartę z tymi danymi w naszej bazie, bo często, żeby sprawdzić kogoś ludzie z gangu włamują sie do naszej bazy danych. Masz tam napisane, że zabiłaś kilka osób i jesteś jedynaczką.
Ludzie z gangu włamują się do naszej bazy danych - my o tym wiemy, ale nic z tym nie robimy. I te szczegóły! "Zabiłaś kilka osób" - wymyśl sobie jakie, kiedy i dlaczego nie siedzisz w więzieniu. 
Jedne z zajęć podczas szkolenia uczyły wymyślania informacji na swój temat na bieżąco. A wszyscy programiści zajmujący się zabezpieczeniami baz danych pojechali na wczasy do Korei Północnej.

- Dobrze, o godzinie 21:30 przyjde, aby założyć mikrofon i słuchawkę.
- dobra, a co z motorem? Gotowy do wyścigu?
- Nie, ale właśnie zamierzam iść to zrobić.
- Rozumiem. Dziś na wyścigi weźmiesz ze sobą broń.
- Dobrze, do widzenia
- Do widzenia
Ale czemu ma wziąć tę broń? Dlaczego szef nie mówi jej niczego konkretnego? Co tu się dzieje?
Może ma nadzieję, że się niechcący zastrzeli i w ten sposób wreszcie się jej pozbędzie.
Albo po prostu uznał, że lepiej poradzi sobie z misją, jeśli nie będzie znała jej szczegółów. Profesjonalizm tak bardzo.

Zeszłam do garażu i skierowałam się do mojej strefy K29 weszłam, a tam stało 16 motocyklów i 10 aut normalnie RAJ!!!!! Rozglądnełam się po motorach i stwierdziłam, że dziś pojadę Aprilia rsv 1000.
Zabrałam się za podrasowywanie go. Wymieniłam koła, bo te były stare i starte ( to nie są nowe motory, najczęściej zabrane osobom przyłapanym na nielegalnych wyścigach.) dolałam paliwa, podkręciłam hamluce, wyczyściłam motocykl, sprawdziłam silnik i tym podobne.
Każdy motor potrzebuje tego samego zestawu czynności. 
Nie wiesz, że podrasowanie każdego motoru polega na podkręceniu hamulców? 
Mnie bardziej interesuje, dlaczego policja (czy co to tam jest) konfiskuje ludziom pojazdy i oddaje je swoim pracownikom. Kumoterstwo?
To jest tak tajna agencja, że nawet rząd o niej nie wie, przez co nie dostaje kasy na sprzęt. Muszą sobie jakoś radzić!

Po kilku godzinach pracy, ścigacz był gotowy. Zadowolona z efektów, udałam się do mojego pokoju, przygotować strój na wyścig. Była już 19:28 więc wziełam prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je, aby nie przeszkadzały podczas jazdy. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy, a następnie nałożyłam podkład i wytuszowałam rzęsy .
Przygotowanie do niebezpiecznej akcji polega na umyciu się i wytuszowaniu rzęs.
Na wypadek, jakby ktoś z obecnych na wyścigu zaglądał do kasków zawodników?
Dlaczego każda godzina jest tu rejestrowana z tak dużą dokładnością? 
Też się nad tym zastanawiam.

Gotowa zeszłam na dół gdzie byli moi koledzy. Zaczeli mnie komplementować, na co zrobiłam się czerwona jak burak uhhh.
Pełna profeska ze wszystkich stron. Warto też zauważyć, że opkowa plaga schodzenia na dół zatacza coraz szersze kręgi — już nie tylko w domu, ale i w robocie ktoś co chwila schodzi na dół.

Mnie bardziej zastanawia, czemu schodzi na dół, skoro jej koledzy byli w salonie na górze. 

Po około 10 minutach rozmowy poszłam do szefa. On uzgodnił ze mną szczegóły i wręczył mi pistolet, nóż, słuchawkę i mikrofonik. Pistolet schowałam pod kombinezon, ale tak, aby w razie potrzeby, szybko móc go wyciągnąc,  nóż dałam do buta, suchawkę do ucha, a mokrofonik (wiem, to literówka. Ale brzmi słodko, aż grzech nie zwrócić uwagi.) schowałam w specjalnie przygotowanym miejscu na kasku.
Uczestnicy nielegalnych wyścigów, jak wiadomo, nie są w ogóle sprawdzani - już drugi raz Lena ma w uchu słuchawkę, mikrofon w kasku i nadajnik przy motorze - który jest totalnie niepotrzebny w tym wypadku, ponieważ policja/agencja doskonale wie, gdzie wszystko się dzieje. 
Może ją sprawdzili. W końcu w policyjnej bazie danych są fałszywe informacje o niej, a co drugi gangster w wolnych chwilach się tam włamuje. I dobrze jej z oczu patrzy, na pewno niczego nie kombinuje! 

Była już 22:00 , więc poszłam się pożegnać z chłopakami, oni zaczęli mi życzyć powodzenia.
Zeszłam na dół do garażu i zabrałam  Aprilie, wsiadłam na nią i ruszyłam w drogę, tym razem nadajnik miałam schowany w motorze, zresztą jak w każdym z moich agenckich cacuszek. Po około 25 minutach byłam na miejscu. Pojechałam zapisać się na listę i zapłaciłam 3000 £, które dał mi szef, abym przeznaczyła je właśnie na ten cel.
W ogóle byłoby zabawnie, gdyby szef dał jej te pieniądze, a ona wydała je na ciuchy albo kosmetyki, bo jest głupią nastolatką. 
Nie sądzę, by się wkurzył. Raczej dostałaby drugie tyle wraz z upomnieniem "tylko tym razem wydaj to na wyścigi, a nie na torebkę!"

Potem udałam się na linie startu, a obok mnie stanęło jeszcze trzech chłopaków, w tym ten gościu, który ostatnio był drugi i się cały czas na mnie gapił... Za chwilę rozpocznie się wyścig.

6.

Lena pov.
Na linie startu weszła ta sama dziewczyna, która rozpoczęła wyścig ostatnio, hymmm ciekawe czy zgadniecie jak była ubrana???  Taaak zgadliście... Jak dziwka
Pozwolę sobie zaspoilerować. W dalszej części (rozdział dziewiętnasty) Lena idzie na zakupy. Jedna z kreacji, które sobie wybrała, wygląda tak (autorka dodała to zdjęcie): 
Co prawda tłumaczy się, że sukienka nie jest "w jej stylu", ale kolejne kreacje wyglądają podobnie - szczególnie czerwona, skórzana, która "wpadła jej w oko". Nie chcę obrażać czyjegoś gustu, ale powiedzmy sobie szczerze - nie jest to ciuch, który można założyć na rodzinny obiad lub spacer. Zauważmy tutaj pewną nieprawidłowość w myśleniu Leny - inne dziewczyny ubierają się jak dziwki (cokolwiek to znaczy), ale ona - wciskając na siebie TAKĄ kieckę, będzie wyglądać w niej jak dama? 
Może ma przeniknąć do środowisk zdominowanych przez agentki towarzyskie tudzież ich „opiekunów” i rozpracowywać handel ludźmi. Innego zastosowania tego czegoś (ubiorem tego nie nazwę) nie widzę. 
Szef wspomina jej tylko, że będzie musiała iść do klubu i obserwować jakiś gang (jak zwykle bardzo szczegółowo), ale nie ma mowy o przeniknięciu do środowiska.
To może chce przeniknąć prywatnie.

Z głośników usłyszałam :
- Zawodników prosimy na start, za chwilę zaczynamy- minęło może dwie minuty i dało się słyszeć ten sam głos
- 3.... - Maksymalne skupienie
- 2....- ja i motocykl, tylko to się liczy
- 1.... - Ryk silników
Mam deja vu.

- I ruszyli! - dziewczyna wyszczeliła z pistoletu, a my wszyscy wystartowaliśmy, podobnie jak podczas ostatniego wyścigu na począdku byłam trzecia, potem jednak wyszłam na 2 miejsce, dziś mieliśmy do przejechania sześć kółek, idealnie wchodziłam w zakręty, a na liczniku miałam 200 km / h. Jednak cały czas byłam druga, a przedemną był ten chłopak, który się na mnie cały czas patrzył.
Skoro w czasie jazdy patrzy na nią, a nie na tor, to powinien się dziwić, że dojeżdża do mety w jednym kawałku, a nie, że przegrywa.
Jedzie przed nią, na głowie ma kask, i mimo tego na nią patrzy. Jest spokrewniony z sowami?



Ma Voldemorta z tyłu głowy, jak Quirrell. W ten sposób ją widzi.

A zamiast kasku na głowie ma akwarium, żeby Voldemort miał przez co patrzeć.


Mam do przejechania ostatnie kółko, ostatni zakręt i ostatnią prostą. Postaram się wyminąć go na zakręcie. Gdy wszyscy zwolnili, no może nie wszyscy ( ja i ten chłopak dodaliśmy gazu) spróbowałam go wyprzedzić, niestety skończyło się na próbie, nie udało się. Do mety zostało nam około 500 metrów.
Podjełam ostatnią próbę wyprzedzenia go. Zmieniłam bieg i dodałam gazu, na liczniku miałam 250 km/ h i.... udało się. Metę minełam kilka sekund wcześniej niż ten chłopak. Zaczeły się wiwaty i oklaski na moją cześć. Zeszłam z motoru i poszłam do prowadzoncego po kase.
To komu nalać kawy?
Można prosić z mlekiem?
Cukier też?
Płaską łyżeczkę proszę.
Ja też bym prosiła.
Jakby się skończyła, to też mam pełny dzbanek.

Dostałam 9000$, a 3000$ chłopak wziął sobie. Ruszyłam z powrotem do Aprili, ale przeszkodziła mi w tym czyjaś ręka. Ktoś złapał mnie za ramie i pociągnął do siebie, odwróciłam się i zobatrzyłam chłopaka w kasku, to ten sam z którym się ścigałam i który zajął drugie miejsce. Przyglądałam mu się chwilę, aż w końcu zdiął kask.
Chłopak miał około 185 cm wzrostu, co mogłam stwierdzić dopiero, gdy zdjął kask. Jego piwne oczy wpatrywały się we mnie, można się było w nich zatopić. Miał brązowe włosy ułożone w artystycznym nieładzie. Jego sylwetka była umięłśniona i wysportowana. Wyglądał na 19 lat.
- Hej, jestem Rush, świetnie jeździsz! - uśmiechnął się- mam dobrą konkurentkę, wcześniej to ja byłem mistrzem tego toru.
Jego uśmiech nagle stał się złowrogi, a w dłoni pojawił się nóż, który natychmiast zatopił się w mojej piersi.
Chłopak z gangu gratuluje przeciwnikowi, który z nim wygrał - to się nazywa kultura.
Kursy savoir-vivre to ważny element szkolenia w gangach.
Wiedzą, które sztućce są do której potrawy!

- Ummm dzięki- odparłam
- Nie przedstawisz się?
- Lena - powiedziałam i podałam mu rękę którą uściskną.
-Jesteś nowa nie widziałem cie tu wcześniej?- spytał
- Ymm no tak.- odparłam
- A czemu masz na sobie cały czas kask? Hymm?
- Ymmm
To są przedstawiciele gatunku Homo sapiens czy pitekantropy? Połowa ich komunikacji to pomruki i inne nieartykułowane dźwięki.
Przyzwyczajaj się - później jest gorzej. 

- Nie ściągniesz go?
Wtedy ze słuchawki usłyszałam
Ściągnij kask, oni chcą się o tobie dowiedzieć więcej. Wejdą na naszą baze danych i wpiszą twoje błęne dane.- wyjaśnił szef
Niedługo szef będzie musiał jej przypominać, że ma oddychać, jak w tym mało śmiesznym żarcie o blondynce i fryzjerze.
To musi uważać, żeby kabelka od słuchawki nie przerwać, bo się udusi.

- Lena? - Spytał Rush
- Tak?
- Pytałem czy ściągniesz kask
- Yhh przepraszam zamyśliłam się... i... no mogę ściągnąć- odpowiedziałam i zrobiłam tak jak powiedziałam.
- Wow- powiedział cicho chłopak, chyba miałam tego nie słyszeć. Zarumieniłam się lekko. - Umm, no może chciałabyś poznać moich kumpli?
Był pod wrażeniem tego, że mogła ściągnąć kask.

- Z chęcią - odpowiedziałam
Czy tylko ja mam wrażenie, że to wszystko to jakaś zabawa? Może bawią się w policjantów i złodziei, pamiętam, że w podstawówce było to dość popularne.
To taki gang jak podwórkowe „bandy” zakładane w czasach mojego dzieciństwa. Tylko że wtedy żaden mieszczący się w normie rozwojowej dwunastolatek już się w to nie bawił.
Jest jeszcze zabawa w mafię, ale na to też już są ciut za starzy.

Ruszyliśmy w kierunku grupki chłopaków w wieku około od 18 do 25 lat.
- Siema, to jest Lena, znana pod pseudonimem Way.- pokazał na mnie
- Hej jestem Peater- przedstawił się wysoki chłopak, wyglądał na najmłodszego z nich wszystkich.
Peat to po angielsku torf. Znaczy, gość ma na imię Torfiarz. Rodzice go chyba nie lubili.

- Johany - przedstawił się około 180 cm chłopak.
O, Węgier.
Gangsterzy też biorą udział w Erasmusie.

- Brad- tym razem głos zabrał najstarszy z grupki
- Ja jestem Dan miło mi- uśmiechnął się dobrze zbudowany chłopak, zresztą jak każdy z nich...
- Dominic- podał mi rękę blondyn
-Marcus- przedstawił się ostatni z chłopaków.
- Świetnie jeździsz- skomplementował Dan
- Dzięki- uśmiechnełam się przyjaźnie
- Z kąd jesteś? - Tym razem głos zabrał Johany
Kolejny przybysz z krainy Kąd — niewyczerpanego zagłębia opkobohaterów.
Oraz wszelkich informacji na różne tematy.
Oczywiście członkowie gangu chętnie zdradzą obcej, podejrzanej dziewczynie swoje imiona...

Z NY- odezwał się głos w słuchawce
Cała ta akcja to jakiś marny żart. 
Ten szef pełni rolę takiego suflera i wymyśla za nią informacje personalne.
A żaden z członków gangu nie widzi mikrofonu.

- Z Nowego Yorku
- Wow i aż tu przyjechałaś?- spytał Brad
I  mówisz brytyjskim angielskim, a nie amerykańskim?
Może nie wiedzą, że brytyjski angielski to nie jest jedyny język na świecie?

- No tak haha, dobra ja się zbieram pa
- Pa widzimy się na kolejnych wyścigach- powiedział Rush
- Hahah nie ma sprawy.
Ten gang też. 
Papatki! Lofki, kiski, foreverki xoxoxoxoxoxo :*
Wy też czujecie ten gangsterski klimat?

Wróciłam do bazy, było po północy, gdy tylko weszłam do salonu, od razu zaczeły się gratulacje z powodu wygranej uhh znowu?!!
Ja również mam tego dość - zrozumieliśmy już za pierwszym razem, że Lena jest super i jeździ na motorze lepiej, niż reszta.
W policji działa jakaś stała strefa kibica? Bez przerwy siedzi tam kupa narodu, którego jedyną funkcją jest gratulowanie tej całej Lenie.
Może dostają za to jakieś premie.
Albo liczą, że tak wkurzą Lenę, że odejdzie z agencji i będą mogli znów normalnie funkcjonować.


Pół godziny później Ben odwiózł mnie do domu, a ja szybko wbiegłam do swojego pokoju i położyłam się spać.
A matka znów nic nie zauważyła, nie powiedziała… Może nie ma matki? Może, ale tylko może, bohaterka ją zabiła, by mieć jakie zasługi dopisać fałszywej tożsamości? 

Rush pov.
Dostałem sms od Math'a z miejscem i godziną wyścigu. Dziś dowiem się jak ma na imie ta dziewczyna.
Nie rozumiem, jaki ma sens przedstawianie tego samego zdarzenia tylko z innej perspektywy, szczególnie, że postacie absolutnie nie różnią się narracją. Chyba autorka trzyma się zasady, że im więcej słów, tym lepszy rozdział.
Tak, w "notkach od autorki" pod każdym rozdziałem wpisuje, ile dokładnie słów dany rozdział zawiera.

Jest 21:50 więc wyjeżdżam z garażu i udaje się w strone lotniska. Mam blisko i po pięciu minutach jestem na miejscu. Jest pełno ludzi, dużo łatwych dziewczyn i wykorzystujących to chłopaków...
Publiczka na nielegalnym wyścigu - obecna. 
Spora i kompletnie niezwracająca na siebie uwagi publiczka.

Podjeżdżam do Matha daje mu kase i wpisuje się na wyścig.
Jest już 22:54 więc wjeżdzam na linie startu. Chwilę potem pojawia się ta laska i kilku kolesi, którzy myślą, że sobie poradzą i wygrają hahah.
Ty też tak myślisz, więc się głupio nie śmiej.
On się śmieje z własnych myśli? Chyba rzeczywiście jest niestabilny psychicznie, tak przecież postępują głównie czarne charaktery, psychopaci i geniusze zUaa.

Na środek wychodzi Aurelia, a chwilę potem przez głośniki słychać, żeby uczęstnicy ustawili się na lini startu. Po około 2 minutach słychać odliczanie. Widzę, że dziewczyna obok skupia się maksymalnie. Gdy słysze,, i ruszyli'', a Aurelia strzela z pistoletu ruszam, podobnie jak reszta zawodników. Do czwartego kółka jestem pierwszy. Widziałem że ta laska pare razy próbuje mnie wyprzedzić, hahah ja się nie dam.
Spróbowała wyprzedzić mnie na ostatnim zakręcie, ale jej się nie udało, teraz ostatnia prosta. Jestem najlepszy, a dwa dni temu poprostu miałem gorszy dzień i to dla tego przegrałem... Co?!?! Jednak nie jestem najlepszy! Dziewczyna wyprzedziła mnie i przejechała metę kilka sekund przedemną!!! No kurwa! Ale niezła jest. Zaczeły się wiwaty i oklaski na cześć Way, no powiem szczerze zasłużyła sobie.
Iście gangsterskie podejście do wygrywającego przeciwnika.
To Mary Sue, nikt nie może być wobec niej zawistny czy chamski. Chyba że znajdzie się jakiś Czarny Charakter. Tylko on może być dla niej niemiły, ale i tak na końcu zostanie pokonany.
Rush ze swoim ciągłym „hahah” w sumie by się nadał na Czarny Charakter. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że będzie tym złym, a nie wielką i jedyną miłością Marysójki.

Dziewczyna zeszła z motocyklu i poszła po kase do Math'a. Już chciała wracać do motoru, ale chwyciłem jej ramie. Odwróciła się i zaczeła się mi przyglądać. Zdjełem kask i zaczełem rozmawiać z dziewczyną dowiedziałem się, że nazywa się Lena , a to już dużo.. Zaproponowałem jej zdjęcie kasku, co po zastanowieniu się zrobiła.
Była ładną brunetką z różowymi pasemkami. Nie miała na sobie tony tapety jak laski tutaj i tym u mnie zapunktowła.
Wiadomo - jak laska ma mocniejszy makijaż, to jest tapeciarą i blacharą.
I bezguściem, nie zapominaj o bezguściu - to też sztandarowe określenie. Bo mocniejszy makijaż oczywiście nie ma prawa wyglądać ładnie, w szczególności ten fachowo wykonany...
Nie-letki makijarz = pusty plastik.

Potem przedstawiłem jej moich znajomych, którzy należą do tego samego gangu co ja. Widać, że nas polubiła.
Dla gangstera nie ma nic ważniejszego niż sympatia otoczenia.
To takie ładne określenie "respektu na dzielni".

Potem Lena musiała już jechać i tak też zrobiła. Sam około 20 minut później zrobiłem to samo.
Myślicie, że sprawdził dokładnie na zegarku, o której odjechała Lena, a później po dokładnie dwudziestu minutach sam to zrobił?
Może też nie chciał martwić mamy.

[tutaj dwa "rozdziały" zawierające zdjęcia poszczególnych bohaterów. Dowiadujemy się, że Lena to tak naprawdę nie Lena, tylko Vanessa, ale wszystko wskazuje na to, że nawet jej szef o tym nie wiebo i po co? To by jej dało -20 do tajniakowatości!]

7.

Lena pov.
Obudziłam się o 6:50, wstałam i wybrałam sobie ciuchy. Składały się z szarych spodni i białej koszuli z krótkim rękawkiem. Do tego założyłam białe converse. Gotowa zeszłam na dół do kuchni i zjadałam śniadanie. Wziełam telefon oraz plecak i poszłam do szkoły.O godzinie 7:40 dumnie kroczyłam już korytarzem szkolnym.
- i znowu wygrała ta laska Way. Dobra jest..- usłuszałam rozmowe dwóch chłopaków
- Dobra?? Ona jest świetna! Wygrała z Rush'iem!
Serio? Brakuje tylko, żeby Lenie wręczyli złoty medal i zrobili zdjęcie do prasy.
Zostanie gwiazdą nowego numeru "Świata Motocykli".

- No fakt, podobno to jakaś laska z naszej szkoły... - No fack, ktoś z mojej budy musiał tam być... A ja jestem uznawana za kujonkę!!! Nie! Muszę się wypisać z tej szkoły, a w nowej będę zachować się jak normalna ja...
Właściwie, po co ona udawała "kujonkę"? 
I dlaczego w ramach udawania nie przygotowuje się do egzaminów A level, które powinna zdawać już za chwileczkę, już za momencik? 

Postanowiłam, że zerwe się z lekcji i pójdę do mamy, aby przypisała mnie do innej budy. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Mam spoko mame i odrazu się zgodziła.
Mama żyje! Cud się stał. 
Dwa miesiące przed końcem szkoły przychodzi do was córka i mówi, że chce ją zmienić, bo ta jej się nie podoba i uważają ją za kujonkę. Co robicie? 
a) mówicie, że zgłupiała i ma zacząć zachowywać się jak osiemnastolatka;
b) zaczynacie się zastanawiać, czy to na pewno wasza córka i dlaczego jest taka głupia;
c) bez słowa sprzeciwu przepisujecie ją do innej szkoły
Ja bym się na miejscu matki zastanowiła, czy moja córka nie ma jakiegoś poważniejszego problemu, że tak nagle chce się przepisać, ale co ja tam wiem o życiu?
Mówimy jej: skarbie, od jakiegoś czasu jesteś pełnoletnia, co oznacza, że dotyczące cię sprawy urzędowe musisz załatwiać osobiście. Mama nie może cię wyręczyć nawet gdyby miała ochotę. W dziewięciu przypadkach na dziesięć powinno wystarczyć, żeby zniechęcić potomstwo do odstawiania maniany. Jeżeli nie wystarczy, prosimy znajomego psychiatrę o dyskretne przyjrzenie się dziecięciu.

Będe chodzić do szkoły oddalonej od mojego domu o 30 minut drogi... Będę jeździła autem albo motorem. Jutro nie ide do szkoły, żeby załatwić sprawę z nową szkołą, a pojutrze jest sobota( pewnie będzie wyścig).
Jestem w drodzę do bazy, musze powiedzieć szefowi, że się przepisuje do innej szkoły... Hymm ciekawe czy poznam kogoś fajnego...
Dotarłam do bazy agencji i odrazu skierowałam się do gabinetu szefa. Wyjaśniłam mu całą sprawe, a on powiedział, że do dojazdu do szkoły mogę używać aut i motorów które teraz "należą do mnie", bo to w końcu praca tu przyczyniła się do mojej zmiany szkoły...
Kto w ogóle stwierdził, że dobrym pomysłem będzie zatrudnianie w tajnej agencji uczniów?
A może mnie zatrudnią? Też chcę dostawać w prezencie służbowe samochody i motocykle. 
Służbowe, ale także do użytku prywatnego. Dowolnego użytku prywatnego.

Po rozmowie z szefem przywitałam się z kolegami, a potem ruszyłam do garażu podrasować motocykle i samochody.
Do samochodów dodałam nitro, dolałam paliwa, oleju i płynu hamulcowego. Wymieniłam opony, umyłam je i nałożyłam wosk. Motocyklom zmieniłam koła, dolałam paliwa, wyczyściłam je itp.
Umowy z jakimś warsztatem samochodowym policja nie podpisuje, bo...?
Bo zamontowanie całego systemu nitro tak, żeby to przy włączeniu przypadkiem nie wybuchło to pikuś dla osoby, która nie ma absolutnie żadnych kwalifikacji ani zbyt dużej wiedzy na temat samochodów (pomijając znajomość marek i modeli). Bajdełej, czemu ona tak zawzięcie zmienia te koła we wszystkich możliwych pojazdach za każdym razem, kiedy cokolwiek przy nich robi? Tak lubi palić gumę, czy co?
Czyżby Lena wychodziła z założenia, że po każdej jeździe trzeba zmieniać opony?

Prace skończyłam dopiero o 23.33 i 12 sekund ponad 12 godzin pracy. Wow a ja nie czuje zmęczenia. Poszłam do naszego salonu i pogadałam z chłopakami. O północy postanowiłam wracać do domu. Poprosiłam Samuela żeby mnie odwiózł co uczynił.
- Wiesz, że ja chodze do tego liceum co ty idziesz?
Które to liceum specjalnie dla mnie zorganizowano, bo w Anglii zasadniczo licea nie istnieją. Warto też odnotować, że lasencja w tym momencie dowiaduje się, gdzie uczy się chłopak, którego trzy czy cztery rozdziały wcześniej nazywała kolegą, przyjacielem i JAGOKOCHAAAM!!!
Była zbyt zajęta zachwycaniem się nim, by dowiedzieć się czegokolwiek na jego temat.

- Serio? To super! Może będzimy w jednej klasie :D
Znów te emotikony! Na studiach mam panią, która twierdzi, że bez uśmieszków i minek w korespondencji e-mailowej nie można przekazać emocji, chyba niektórzy autorzy również się tego trzymają. 
Bo opisy tychże emocji są przereklamowane. Trzeba iść z duchem czasu!
W mailach. Ja też w mailach prywatnych nie umiem nie używać emotek. Ale to jest (w teorii) tekst o jakiejś wartości literackiej.
Na pewno ma jakąś wartość. Przecież istnieją wartości ujemne, prawda?

- Możliwe.... Przedstawie cie moim kumplom
A ja dam ci podręcznik dobrych manier, z którego się dowiesz, że to mężczyzn przedstawia się kobiecie.
Ciiicho, to gangsterzy mają kursy savoir-vivre, nie agenci!

- Okey - uśmiechnełam się uroczo- a czym dojeżdzasz do szkoły?
- Motor albo auto.
- Yhymm
- Mam po ciebie przyjechać w poniedziałek? Oprowadziłbym cię po szkole...
- Było by miło
- To napisze ci sms w poniedziałek o której będę po ciebie.- uśmiechnął się do mnie szczerze.
- Okey- powiedziałam i cmoknełam go w policzek w ramach pożegnania, gdyż byłam już pod domem.


Weszłam do środka i przebrałam się w piżame. Położyłam się na łóżku i zasnełam.
Obudziłam się o 10:38 uhh no to pospałam... Zwlekłam się z łóżka, ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie.
O godzinie 11:50 byłam już w bazie. Całe dnie jej poświęcam. Siedzę właśnie w salonie z kolegami.
Cóż za poświęcenie dla pracy — wytrwale siedzieć z kolegami w salonie. Nawiasem mówiąc, czuję się pokrzywdzona — żaden z moich pracodawców nie zapewniał mi w robocie salonu.
Bo żadna Twoja dotychczasowa praca nie polegała na jeżdżeniu wypasionymi pojazdami i siedzeniu w salonie. Chyba czas zmienić robotę.
Może pójdę pracować w tej samej agencji, co Lena? To duże lepsze niż zakuwanie na biochemie.

Nagle poczułam wibracje telefonu
Dziś 23.00 wyścig samochodowy przy starych magazynach. Wpisowe 2500$
Odrazu powiadomiłam o tym chłopaków, a potem szefa.
Chłopaków, rzecz jasna, po to, żeby wiedzieli, że mają gratulować.
Żeby mogli przyjść i oglądać wyścig wspólnie - na wielkim ekranie. 
Oczywiście nielegalny wyścig, w którym bierze udział ze względu na swoją tajną misję.

Auta miałam już przygotowane, więc zostało mi tylko czekanie. W między czasie postanowiłam że pojadę moim ferrari.
O godzinie 20:30 poszłam do mojego pokoju i zajrzałam do szafy. Miałam tu tylko ciuchy w których czuje się dobrze: skórzane kurtki, koszule w kratkę, crop topy, T-shirty, rurki, leginsy, lity, air force, air maxy, glany, kródkie spodenki, jeansowe kurteczki, snapbacki i inne czapki, ale znajdowało się tu też kilka sukienek i spódnic. Wyciądnełam z szafy czarne spodnie, które ładnie opinały moje nogi, miętową koszulę, a na to skórzaną ramoneskę. Na nogi założyłam czarne lity z ćwiekami.
Poszłam pod prysznic umyłam sie, a potem założyłam wybrany strój.
Rozumiem, że pod prysznic poszła w tych litach z ćwiekami. 
Czy lity to najwygodniejsze buty do prowadzenia auta? 
Z dwojga złego lepsze lity od szpilek - przynajmniej podeszwa gruba.
Wyliczanka różnych rodzajów ubrań: jest.
I ani jednego sweterka!

Ubrana zeszłam do salonu, gdzie znajdowali się chłopaki, a jak to oni zaczeli mnie komplemętować...
Do tego, że Lena jest wiecznie komplementowana też trzeba się przyzwyczaić. 
Czy kogoś to jeszcze dziwi?
To jest Mary Sue, oczywiste, że trzeba jej prawić komplementy.

Potem poszłam do szefa i uzgodniliśmy szczegóły dzisiaj akcji. Przed wyjściem założyłam słuchawkę i mikrofonik, za kurtkę schowałam broń, a do buta włożyłam nóż... Tak dla bezpieczeństwa. Poszłam do garażu i wsiasłam do ferrari. Po 20 minutach drogi byłam na miejscu.
Wyścig czas zacząć...
Analizę czas skończyć… 
I dać odetchnąć biednemu, skołatanemu mózgowi.

wtorek, 19 lipca 2016

4. Przecierze są wśród nas, czyli Adolf Potter i Władca Całego Świata

Witajcie!
W tym tygodniu prezentujemy Wam trzecią część przygód Adolfa Pottera. Znajdziecie w niej Malfoya zmieniającego się w Randalla z "Potworów i Spółki", nagły atak pobożności, Moody'ego kradnącego sherry oraz kilka nowych gatunków. Oprócz tego będziecie mieli okazję przez krótką chwilę podziwiać Mary Sue, póki nie przyćmi jej wszechzajebistość Pottera. Poza tym zobaczycie też wyjątkowo brutalny i krwawy mord na kanonie, a raczej na tym, co z niego zostało.
Miłego czytania!

*ogłoszenie parafialne*
Dobra (choć raczej nie dla wszystkich) wiadomość: mamy patent na kopiowanie z Wattpada, więc już wkrótce zaczną pojawiać się pierwsze analizy opowiadań z tego serwisu, który, jak powszechnie wiadomo, jest wylęgarnią złych tekstów. Jeśli znaleźliście tam jakieś wyjątkowo paskudne opko, które wręcz prosi się o analizę, będziemy wdzięczne za link w komentarzu :)

Analizują: Az, Nikelaine, Shathi i baba_potwór

rozdział 7 *Hogwart

-mówiłem ,że się jeszcze spotkamy dyrektorze.
Naraz wszyscy ludzie znajdujący się w wielkiej sali podnieśli różdzki do góry i przygotowali się do walki.
Do walki z drużyną Power Rangersów, która na oczach praktycznie wszystkich obecnych rozgromiła małą armię. Słodko.
Chyba do walki z przecierzami, skoro te różdżki w górę wycelowali. Bo po co celować w tych, co stoją w drzwiach?
Stwierdzili, że z tymi w drzwiach i tak nie wygrają, to co się będą szarpać.

-z tego co pamiętam dyrektorze hogwart słynie z gościnności , świeci tu idea braterstwa i jedności „na tyle będziemy silni na ile będziemy zjednoczeni ” i takie tam głupoty -Dumbledor słysząc jego własne słowa przestraszył się juz nie na żarty ,nawet sam Voldemort nie mógł nigdy wzbudzić w nim lęku. 
Ale Adolf był znacznie mroczniejszy od Voldemorta i tak wiało od niego grozą, że nawet sam Dumbel się zląkł. Choć mnie bardziej niepokoi to hasło, co brzmi jak wyjęte wprost z ust jakiegoś narodowca...
Ja bym tam była dumna, że mój uczeń mnie cytuje!
Byle cytatu nie przekręcił.
Przecinki też się przeraziły, najwyraźniej.

Tym czasem ten chłopak sprawiał ,że drescz ciągle wędrował mu po plecach 
Gdyby ktoś machał mi jakimkolwiek czasem przed oczami, też czułabym się nieswojo.
A co dopiero TYM czasem... Pewnie o przeszły chodziło.
Pewnie francuski przeszły prosty - wyjątkowo wredna forma gramatyczna.

a umysł starał się przypomnieć wszystkie grzechy 
Właśnie uświadomił sobie, że ostatnio był u spowiedzi przed pierwszą komunią.
Rozumiem, że przybysze byli kimś w rodzaju księdza po kolędzie.

– a tu ?Najpierw my wam ratujemy życie i pomagamy w zwycięstwie a wy nas witacie w ten sposób?
Jak wam nie wstyd? Na kolana przed Adolfem Potterem!

-nie potrzebowaliśmy waszej pomocy ,sami dali byśmy rade.
Śmierciożercom, którzy mieli przewagę liczebną i bez oporów rzucali zaklęciami niewybaczalnymi na prawo i lewo. A z opisu bitwy wynika, że aurorzy niezbyt kwapili się do korzystania z tych czarów.
Bo na drugie mamy Zosia-Samosia.

-oh ,z pewnością Moody zapomniałem o tym ,że jesteś przecierz wybitnym aurorem 
Moody, tak jak Dumbledore, też jest animagiem zmieniającym się w przecierza?
A kto by nie chciał choć przez chwilę być przecierzem?

któremu nic nie może zagrozić ,ale pozwól że płomień nam przypomni ile razy cię zasłonił w ostatniej walce-rzekł cichym zimnym głosem który był doskonale słyszalny w całej wielkiej sali.
Cichy głos był słyszalny w całej sali. Znaczy, do mikrofonu mówił.
Obudowa mikrofonu szybko pokryła się szronem od temperatury tego głosu.

-okło pięciu – powiedział płomień (Około? Znaczy, że nie policzył? Jak tak można?!) wyszczerzając przy tym drapieżnie wydłużone zęby przypominajace igiełki.
Zęby przypominające igiełki? Co on, rekin?

Moddy widząc to cofnął sie z paniką w oczach
Już widzę, jak Moody niemalże sra ze strachu przed grupką naburmuszonych nastolatków. Taaa.
Myślisz o Moodym książkowym. Moody opkowy pewnie ucieka nawet przed świnkami morskimi.

-wy…wy…wy jesteście…
-twoimi bohaterami ? -podpowiedział mu cicho Draco.
Cóż za skromność i szacunek dla nauczyciela...

-potworami!…obrzydliwymi krwiopijcami ,których powinno sie tępic i mord…
-Nasze rasy są starsze od samej magii śmieciu więc lepiej uważaj kogo obrażasz ,bo moge zapomnieć na chwilę którą stronę wybrałem -warknął burza szczerząc wściekle kły.
Heil Potter!
A o tym, że pochodzimy z tychże ras dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno i w sumie nie spotkaliśmy żadnych ich przedstawicieli poza nami i Snapem. Ale co tam, to szczegół. I tak jesteśmy lepsi od ciebie.

-spokojnie panowie -to Snape uspokoił sytuację -myślę ,że nie chcecie wszystkiego zaprzepaścić z powodu jakiegoś starego niedołegi – i tu spojrzał na szalonookiego ,który był tak przerażony zbliżającą się konfrontacją z rozwścieczonym wampirem ,że nawet nie zareagował na obelgę.
Bo Moody jest totalną ciotą, która nie potrafi się odgryźć, a gdy go obrazisz, położy uszy po sobie i się rozpłacze.
Może to Trelawney napiła się eliksiru wielosokowego? I postanowiła przejąć rolę Moody'ego w opku...
Albo Moody podprowadził jej sherry i spożytkował.

-masz rację severusie ,przepraszam.
-przepraszam panowie ,ale wygląda na to ,że się znacie -powiedział ze złościa Dumbledor -zawiodłem się na tobie Severusie ,miałeś mi mówić o wszystkim, z kim, gdzie i za ile,ale pózniej o tym porozmawiamy.
Szykuje się poważna rozmowa. Coś mi się wydaje, że Snape będzie dzisiaj spał na kanapie.

Może byś nas w takim razie przestawił?
Dumbledore idzie w prawo, reszta w lewo.

Snape popatrzył na chłopców ,a harry pokiwał głową na zgodę.
-dobrze więc dyrektorze ,jednak najpierw pragne panu wyjaśnić z kąd ich znam.
Już wyjaśnił. Zna ich z Kąd, gdziekolwiek to Kąd leży.
Gdziekolwiek leży, musi być gęsto zaludnione. Nie jest pierwszym przybyszem z Kąd, jakiego spotykamy. 

otórz jestem księciem wampirów a zarazem mrocznym elfem, po listonoszu, i to własnie ja przekonałem swojego brata o tym żeby zaprosił cię Albusie na szkolenie do Ellesnoris.
A Dumbel był na tyle nierozgarnięty, że nie skojarzył, że Snape może mieć jakikolwiek z tym związek, mimo że od początku opka gada o tym na prawo i lewo. Takie nawijanie o tym załączyło mu się dopiero po spotkaniu Pottera i jego ferajny, czy co?
Wampir, mroczny elf i otórz? Aż trudno zdecydować, które z tych trzech jest najbardziej przerażające.
Miczurin byłby zachwycony.

-rozumiem wiec ,że twoi towarzysze są równierz byłymi mieszkańcami Elessnoris?
Równierz to jakiś przyrząd do pomiaru nierówności terenu?
Albo to jakaś rzadka odmiana przecierza.

-pozwól ,że ich przedstawię.Młodzieniec w białym stroju to Amicus Elesmer książe efów- płomień skinął głowa wciąż zachowujac kamienny wyraz twarzy .Na sali zaczeto szeptać ,poniewarz pojawienie sie członka rodziny królewskiej zaginionej krainy było jak senna mara 
Czyli Elessnoris jest tam odpowiednikiem Atlantydy. I wiedzą o nim wszyscy, zapewne znają też nazwiska wszystkich co większych rodów i mają wykutą historię z ostatnich pięciuset lat.
Ciekawe, czy mieli o tym miejscu osobny przedmiot w Hogwarcie...
Pobyt Dumbla w zaginionej krainie jakoś nie zrobił wrażenia.

-ten w zielonym to Godric Maderdine syn naczelnego szamana druidów -cierń równierz pochylił głowę -ten który już zdążył się zapoznac z Alastorem to Mordimer Velsox ,książe wampirów- burza pochylł głowę wciąż lekoo szczerząc kły i nie spuszczając wzroku z aurora 
I nikogo nie zastanawia fakt, dlaczego ci wielcy książęta są tutaj, a nie... nie wiem, przygotowują się do objęcia rządów?
Wszyscy są zbyt zaaferowani tym, że było im dane takie osobistości ujrzeć na własne oczy. Zastanawiać się będą później.

– srebrny to dobrze ci znany Draco Malfoy -Dumbledor lekko drgnął – członek rodziny królewskiej mrocznych elfów -teraz w sali podniósł sie juz regularny gwar 
Co dwie minuty i osiemnaście sekund szepty przybierały na sile.

ponieważ wszysycy słyszeli o potedze mrocznych elfów i ich powiazaniach z najsilniejszymi rodami magicznymi Anglii 
I nagle Elessnoris-Atlantyda staje się całkiem powszechnie znanym miejscem, z którego pochodzi połowa brytyjskich czarodziejów.

– i na koniec ,czarny…przywódca ,król mrocznych elfów ,prawowity władca Elessnoris ,wnuk Merlina potężnego i pan starozytnej czarnej magii…jego znasz doskonale to…

-poczekaj Sev…niech nasz dyrektor wykaże się inwencja twórczą.No Dumledor kim jestem ,przecierz wiem (przecierze są wśród nas!) ,zę coś ci świta…zastanów sie poządnie…Nie?nie dasz rady ?No cóz pomoge ci…jestem osoba która od kiedy cie poznała uważała cie za przyjaciela i sojusznika ,więcej za mentora i w pewnym sensie członka rodziny.Ale ty miałes to w głębokim poważaniu ,snułes coraz nowsze kłamstwa zamykając mnie w złotej klatce i nie pozwalając na normalne życie ,no i oczywiście twoja specjalnosc…zatajanie faktów dla mojego dobra
O, Potter nienawidzący Dumbledore'a. To chyba zbyt pospolicie w opkach nie występuje.
Akurat to jest niemalże standardowy zabieg w opkach o mhrrocznym Potterze.
Brzmi to trochę jak dziecko wściekające się na rodzica.
Nie, autorze, oryginalność nie polega na odwróceniu relacji i wymianie osobowości między bohaterami.

 W pewnym momencie Dumledor zrozumiał a jego oczy z przerażenia urosły do rozmiarów galeonów ,zaczął się cofac ,ale wpadł na krzesło i musiał stanac oczekując na nieuchronne.
Dlaczego w tym opku wszyscy bohaterowie, którzy budzili największy szacunek zostali przerobieni na przerażone dzieciaki?
Imperatyw. Albo to jakaś kolejna supermoc tych zaginionych mrocznych sokołów. Wtedy byłoby wiadomo, gdzie zaginęły.
Bo tylko wtedy na ich tle widać wszechzajebistość Pottera.
Jak śmiał nie paść na kolana przed Adolfem Pottrerm? 

Ludzie  w wielkiej sali zastanawiali się nad tożsamością zielonookiej istoty
Oczy tejże istoty strzelały zielonymi laserami lub miała ona wielkie okulary z bardzo powiększającymi szkłami. Dzięki temu wszyscy na sali widzieli wyraźnie, że ma zielone oczy.

która wywołała przed chwila takie przerażenie , kim był król mrocznych elfów ?Nagle czarny zaczął podchodzić do Albusa ,kiedy był dość blisko szybkim ruchem sciągnął z głowy kaptur. 
I już wiadomo, czemu Dumbledore nie rozpoznał Pottera! W końcu kaptur pozwala na pozostawanie incognito w każdych okolicznościach.
Ale i tak dobrze spod niego widać oczy.

Oczom zgromadzonych ukazała sie młoda przystojna twarz o szlachetnych rysach i jadowicie zielnych oczach z pionowym żrenicami.
Ta teza o okularach z bardzo powiększającymi szkłami wydaje się coraz bardziej prawdopodobna. Albo wszyscy na sali mieli lornetki.
Wrócili prosto z meczu quidditcha? Wtedy byłoby to całkiem logiczne!

-tak dyrektorze to ja…twój złoty rycerzyk bez skazy …no teraz to juz nie do końca bez skazy -szyderczy uśmiech wpełzł na jego twarz.
robak-i-robal-ruchomy-obrazek-0010

-kim on jest?…co to za gość?…znacie go?…posypały się pytania po całej sali
Manna z nieba!

W pewnym momencie z tłumu wyszedł Remus Lupin ,cały biały na twarzy.
-dobry boże ,to naprawde ty?…Harry to naprwdę ty?
- Nie, tak naprawdę jestem Zdzisiek. Ile razy mam to powtarzać?!
-widze ,że pan też mnie poznał profesorze.
-myślisz ,ze nie poznał bym syna moich najlepszych przyjaciół…mojego przyjaciela-rzekł cicho Remus podchodząc do niego.
Dumbledore nie ma takich zdolności rozpoznawania twarzy. Głosu. Czegokolwiek. On w ogóle poznaje samego siebie, gdy patrzy w lustro?
W jego wieku różnie może z tym być. Tylko że wtedy człowiek nie kwalifikuje się na stanowisko dyrektorskie. Ani na żadne inne.

Pierwszy raz tego wieczora na twarz czarnego 
To określenie z akapitu na akapit brzmi coraz bardziej rasistowsko.

wpełzł prawdziwy ciepły usmiech.
Ciągle coś tu pełza. Nie trzeba przypadkiem zrobić jakichś oprysków?

-dobrze cie widzieć przyjacielu -powiedział i wyciągnąl ręke do byłego nauczyciela.
-ciebie też Harry ,ciebie też.
-Już czas na nas ,wpadliśmy pogadaliśmy było fajnie ale niestety trzeba lecieć.Dziękujemy za okazaną gościnność i mam nadzieje ,że jeszcze sie spotkamy-rzekł z uśmiechem Harry.
Wygląda na to, że jedynym celem ich wizyty w Hogwarcie było nawtykanie Dumbeldore'owi.
Jakoś muszą wbijać levele!
Dumble musiał cholernie się komuś narazić w czasie pobytu w tej tajemnej krainie, o której wszyscy wiedzą. Nie wiedzę innego powodu uzasadniającego zachowanie smarkaczy wobec niego i brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Snape'a.

-Harry ,masz w tej chwili przestać się tak zachowywać i wrócić pod naszą opiekę -rzekł zdesperowany dyrektor. - albo będziesz miał szlaban!
Powiedziawszy to, tupnął nóżką i demonstracyjnie skrzyżował ręce na piersi.
Obniżą mu ocenę ze sprawowania.

W tym momencie oczy Harrego który odwrócił sie od drzwi zabłysły szaleńczym błyskiem szaleńca,zaczął biec w stronę dyrektora wyciągając prz tym miecz.Członkowie zakonu miotali w niego zaklęciami , ale te nie czyniły mu zadnej krzywdy.
Jego zajebistość dawała mu +200 do pancerza.

zaraz przed podium stołu nauczycielskiego Harry z zawrotną prędkością wyskoczył w powietrze trzymając miecz wysoko nad głową ,wszyscy widzieli jak miecz spada na głowę Dumbledorra i kiedy miał właśnie w nia uderzyć Harry rozpłynął się w czarnej mgle która uderzyła w dyrektora zbijajac go z nóg.
Co za akcja, co za dramatyzm sytuacji!
Bo powszechnie wiadomo, że każda mgła ma nadzwyczaj mocny sierpowy.
Znów nie zrobili w terminie przeglądu przewodów wentylacyjnych.
Wyobraziłam sobie skrzaty wyskrobujące cząsteczki Harry'ego z filtrów...

Na sali zapadła niepokojaca cisza ,wszyscy byli w szoku jak łatwo ten młody człowiek mógł zabić ich przywódcę i po chwili się rozmyślić,rozejrzeli sie po sali ale pozostałej czwórki też juz nie było.
Swoją drogą, to określenie "przywódca" brzmi tu nieco dziwnie. Jakby Dumbledore nie był dyrektorem Hogwartu, tylko naczelnym guru jakiejś sekty.

W pewnym momencie czarna mgła znów pojawiła się ,a z niej wyleciał mhroczny ptak podobny do jastrzębia ze złotym dziobem i szponami (czyżby wielki powrót mrocznych sokołów?).Upuścił kartke i tak jak sie pojawił tak zniknął. Dumbledorr (Dumbledore, Dumbledor, Dumledor, Dumbledorr... Ilu ich?) chwycił kartkę ,i wszyscy patrzyli jak po przeczytaniu jej skinął głową na snapea ,McGonnagal i Kingsleya Schacklebolta ,po czym wszyscy niemal wybiegli z sali co nakazał im imperatyw,przed drzwiami Snape tylko syknął ,że dormitoria są przygotowane na gości a spotkanie zostanie dokończone jutro.
*************************************************
W gabinecie Dumbledora
-Albusie ,co masz zamiar zrobić ?-spytała załamana nauczycielka transmutacji.
Odpowiedziało jej milczenie
.-Albusie?
wciąż nic ,dyrektor ciagle wpatrywał się w kartkę przyniesiona przez ptaka
-na boga co jest na tej kartce ?
Wykaz błędów tego opka?
Wszystkie zagubione przecinki?
W tym opku wszyscy są straszliwie religijni, co kawałek wołają Boga czy innych wszystkich świętych. Czyżby Rydzyk wybrał się na pielgrzymkę do Hogwartu i ponawracał heretyków?

-słucham? -zapytał nieprzytomnie
Zwykle ludzie nieprzytomni nie zadają pytań. Czyżby jakaś specjalna moc Dumbledore'a?

-pytałam co jest na tej kartce?
-nic ważnego Minerwo -skłamał z trudem przezwyciężając targające nim emocje
-i jak to nazwałeś „nic ważnego” odciągneło cie od żeczywistości?
W tym momencie, po dość ciężkim i absurdalnym dniu, wybuchłam histerycznym śmiechem. Serio.

-nie czas na to -przerwał szybko Kingsley -co mamy zamiar z nimi zrobić
-kpisz Kingsley ? -wykrzyknął śeverus (Kto? Załamałam się. Spodziewałam się wszystkiego, ale naprawdę – nie tego.) -co ty chcesz z tym zrobić? Ci chłopcy to nasza jedyna szansa na wygraną ,bez nich lezymy i kwiczemy,Voldemort zebrał już tylu zwolenników ,że jak by chciał mógł by z powodzeniem uderzyć na ministerstwo i je przejąć , aty chcesz coś z nimi zrobić?
Zrobić można z nimi wiele rzeczy. Przytulić, zamknąć w lochu, zabić...
Z tym, że dwie ostatnie opcje chyba nie są dobrym pomysłem, wziąwszy pod uwagę, że Voldemort ciągle stanowi zagrożenie.

-spokojnie -rzekł cicho Dumbledor -Severusie czemu mi o tym nie powiedziałeś?
-bo chłopcy tego nie chcieli ,a ja robie to o co mnie proszą ,na tym polegaja nasze zasady.
Sprzątam, piorę i gotuję. Przypakowany Snape w fartuszku?
Snape przekwalifikował się na kamerdynera?

Ufamy sobie bezgranicznie ,i wybacz Albusie…ale dgybym (wolę nawet nie domyślać się, czym jest dgybym.) miał wybierac strony w starciu do którego dążycie nie zawachał bym się nawet na chwilę.
-Tak więc stawiasz sprawe ,dobrze więc ,poczekamy na rozwój sytuacji
-ale na boga jakiej sytuacji (Dobre pytanie, jaka sytuacja?) ,oni chcą wam pomóc.To prawda ich metody są ostre ,ale do tej pory nie odnieślismy żadnego zwycięstwa na tą skalę.Oni będą budzili lęk w sercach śierciożerców
Przeczytałam „ścierożerców”.
Ja nie lepiej: "sierściożerców". Ekhm... kłaczek.

 ,pierwszy raz rolę się zamieniły -krzyczał snape
Pierwszy raz role się zamieniły, bo w tym opku żaden z aurorów nie wpadł na to, by stosować te "ostre metody" wobec armii psychopatów próbujących zabić wszystko, co się rusza. Pacyfiści się znaleźli.
Bo oni są Tymi Dobrymi i Pokojowymi! Im nie wolno!
Najwyraźniej zostali świadkami Jehowy. Co tłumaczyłoby też nagły atak powszechnej pobożności.

-dobrze jutro o tym porozmawiamy a teraz prosze abyście mnie zostawili samego. Musze pomyśleć w spokoju.
-dobrze ,dobranoc Albusie -rzekła McGonnagal i wyszła wraz z dwoma mężczyznami.
Kiedy Dumbledor został sam w gabinecie usiadł w swoim fotelu i zatopił twarz w dłoniach.
Boru... Wyobraźcie sobie twarz DOSŁOWNIE zatopioną w dłoniach...
Na nurkowanie jej się zebrało.

-robię się już na to za stary…za stary i za głupi ,Harry miał rację tyle błędów ,popełniłem tyle błedów.Teraz musze to naprawić.
Autorze, błagam, nie rób z Dumbledore'a takiej straszliwej cioty, bo tego już nie zdzierżę.
Tu ni ma co naprawiać. To je opko, pogódźta się z tym!

Po czym spojrzał po raz ostatni na kartkę na której czerwonym atramentem widniał napis „dostałeś ostatnią szansę ,nie zmarnuj jej bo kolejnej już nie będzie”
Maryśka z poprzedniego opka to nic w porównaniu z bucowatością Pottera.
Maryśka była wypoczynkiem od Adolfa Pottera. Już za nią tęsknię.
To jest nagana z wpisem do akt? Potem zostanie dyscyplinarnie zwolniony?

Rozdział 8*Brak tytułu
Co za głębia, co za pomysł! Nigdy bym nie wpadła na taki tytuł rozdziału!

Słońce wisiało wysoko na nieboskłonie ,białe cumulusy leniwie przesuwały się po błękitnym niebie…mówiąc krótko ten dzień był typowy na te porę roku.
Zza drzewa nieśmiało wyglądał nimbostratus.
Tę, czyli którą?

-ja pierdziele ale żar ,zaraz się ugotuje.Smoku rzuć na mnie aquamenti – zaproponował burza.
-chyba was sutki szczypią przygłupy (Ale mu pocisnął) ,zalejecie nam całą podłogę…idż weż zimny prysznic albo cos w tym stylu ,zamiast popłakiwać mi tutaj – rzekł ze złością Shadow ,który stał przy stole przyglądajac sie jakims planom. - Halinka, ja nie będę tego sprzątał!
Miło, że troszczy się o Snape'a.
Jakimś planom. Bo kogo obchodzi, jakim?

-zamułka…-burknął burza pod nosem.
-mówiłes coś wampirzaku!?
-ja ? skąd tak tylko sobie pod nosem nuce- rzekł z niewinną miną
-chodż tu i popatrz , zamiast błaznować -Harry wskazał na plany
Kłócą się niczym stare małżeństwo.
Wcale nie. Kłótnia starego małżeństwa byłaby ciekawsza... *ziewa*

-co to jest?
-plan Hogwartu…widzisz czerwone plamy? -Mordimer kiwnął głową -to są najsłabsze punkty ochrony Hogwartu ,będzie trzeba coś z nimi zrobić ,jakoś zabezpieczyć.
Sądząc po tym, jak wcześniej bez trudu wparowali do tego ściśle strzeżonego Hogwartu, cała mapa powinna być jedną wielką, czerwoną plamą.
Proponuję wyburzyć Hogwart. Wtedy problem będzie z głowy.
Uważaj, znając ich sposób (nie)myślenia, uznaliby to za dobry pomysł.

Potrzebujemy zgody na pobyt na terenie Hogwartu…Dumbledor sam nie ochroni uczniów.
Potrzebują zgody na pobyt w Hogwarcie, mimo że (teoretycznie) wciąż są jego uczniami. Fuck logic.
Co więcej, potrzebują zgody, mimo że wparowali na teren szkoły bez problemu przez główne drzwi.
Bo łuny kurturarne som.

-nie martw się jakoś to będzie…chodż napijemy sie zimnego piwa kremowego…to zawsze wspomaga szare komórki w taką pogodę.
To piwo już nie ma czego wspomagać...
Brzmią jak rodowici Polacy: piwo (bezalkoholowe, ale jednak) dobre na wszystko, a rozmowę rozpoczynają od narzekania.

Kiedy siedzieli przy stole w kuchni ,nagle na jej środku wybuchł płomień i pojawił sie Fawkes.
-witaj przyjecielu -rzekł Harry do ptaka -przynosisz nam jakąś wiadomość? Ciebie lubię, mimo szczerej i gorącej nienawiści do twego pana.
- Znalazłem wasze mhroczne sokoły. - Spojrzał na nich z wyrzutem. - To były ostatnie sztuki. Zdechły, bo je zgubiliście. 
I czym, do licha, jest przyjeciel?

Ptak zaśpiewał wesoło wypełniając całą kuchnię bajecznymi dżwiękami ,po czym znowu wybuchły płomienie ,ptak zniknął a na ręke Shadowa opadła wolno tląca się jeszcze kartka.Potter przeczytał po czym jednym ruchem ręki ubrał się w swoje zwyczajowe czarno złote szaty.
Zarzucił sobie kaptur na głowę, a reszta ubrań powiewała mu na grzbiecie jak peleryna.

-atak? -zapytał burza z niepokojem?
Narrator również wygląda na zaniepokojonego.

-gorzej ,drops zaprasza mnie na herbatkę.
Czyżby to znowu był Element Komiczny?

-no ładnie ,tylko pamiętaj nie zrób mu krzywdy ,jest nam potrzebny.
-postaram się zastosować ,lecę już oczekujcie mnie wieczorem bo musze jeszcze się spotkać z Hermioną i Ronem
A już się jakiś czas zastanawiałam, co się z nimi stało.
Mam teorię: Hermiona i Ron byli animagami i zmieniali się w te mroczne sokoły. To by wyjaśniało zaginięcie sokołów i pojawienie się tej dwójki.
Podkopię twoją teorię – Hermiona nie dałaby się sprzedać za 2000 galonów cholerawieczego.

-powodzenia i cierpliwości życzę
-dzięki stary – rzekł z usmiechem po czym zniknął w czarnej mgle.
**************************************************
Pojawił się w korytarzu prowadzącym do Chimery ,i ruszył do niej śmiałym krokiem ,kiedy był już blisko ta poprostu odskoczyła do boku nie czekając na hasło ,Harry dobrze ukrywając zdziwineie stanął na schodach które go zawiozły aż ,pod same drzwi.
Harry ma taki respekt na dzielni, że nawet Voldemort by mu salutował. Co się dzieje w tym opku?!
Przed Adolfem Potterem każdy ustąpi.
Imperatyw jest odpowiedzią na wszystko.
Wiele tłumaczy działalność bóstwa Bo Tak.

Kiedy przed nimi stanłą zastukał pewnie trzy razy kołatką ,usłyszał proszę i wkroczył pewnym krokiem do sali.
A myślałam, że wkroczył pewnym ślizgiem.
Stepował.

-witaj Harry -rzekł Dumbledorr zza swojego biurka  z rażnym (wyraźnym? zrażonym?przerażonym? narożnym?uśmiechem ,w sali siedzieli tez McGonnagal ,Snape i Kingsley Schacklebolt.
Zastanawia mnie, dlaczego w narracji autor wobec innych postaci stosuje samo imię, nazwisko lub zdrobnienie imienia, a Shacklebolta prawie za każdym razem zapisuje w pełnej wersji.
A nawet dorzuca mu nadprogramowe „c”.

-dzień dobry dyrektorze ,profesor McGonnagal ,panie Kingsleyu. Cześć Sev -tu się uśmiechnąl i podszedł do swojego przyjaciela z wyciągniętą reką ,ten natomiast ją uscisnął i odwzajemnił uśmiech.
Potter i Snape jako starzy kumple? Niet.
Z obu zrobiono w tym opciu takie dziwotwory, że i relacja między nimi nie może być kanoniczna.

-jak tam u reszty bandy?
-siedzą w kwaterze i świrują, wiesz dawno nic się nie działo ,chetnie pocięli by kogos na kawałki ,są jak małe dzieci widok gasnących oczu wroga po Avadzie jaest dla nich jak otwieranie prezentów w gwiazdkę.
Potterowa drużyna Power Rangers to mali psychopaci! Wprost idealny materiał na sojuszników.
Urocze.

Po tym dialogu spojrzeli na dyrektora ,którego twarz wyrażała przerażenie i zaczęli sie głośno śmiać. 
W końcu to, co powiedział, nie było nawet odrobinę niepokojące.
Kto by się bał takich słodziaków?

-przepraszam dyrektorze nie mogłem sobie odmówić ciasteczka.Ale przejdzmy do rzeczy ,po co mnie pan tu wezwał?
-Harry wezwałem cię tu dzisiaj w kilku celach ,pierwszy to przeprosiny.Chciałem cię przeprosic za wszystko czego ci nie powiedziałem ,za to że traktowałem cię jak dziecko kiedy nim juz nie byłes i w końcu za przepowiednie.
Autor tego opka ma chyba bardzo poważne wąty do Dumbledore'a. Niech no jeszcze każe mu paść na kolana i całować stopy Pottera.
Ale to wszystko, za co Dumbledore przeprasza Pottera, miało miejsce, gdy ten drugi faktycznie dzieckiem był...

-w porzadku dyrektorze ,dostał pan moją wiadomość wczoraj.Zapomnijmy o tym wszystkim.
Jak słodko, najpierw Harry chce go zabić, potem mu wygraża, a teraz co? "Zostańmy przyjaciółmi".
Niech odbiegną w stronę tęczy, trzymając się za rączki i śpiewając o magii przyjaźni.

-wspaniale -ożywił sie Dumbledor (wcześniej był martwy?) -w takim razie mam dla was propozycje.Czy chcieli byscie z twoimi przyjaciołmi zaopiekować się szkołą wraz z aurorami?
Śpiewać jej kołysanki i co rano gotować mleko.

Harry zastanowił się chwilę.
-zgodze się jeśli będziemy to tylko my.Żadnych aurorów.
Nie będziemy się z nikim dzielić pensją.
Nawet jeśli przez to będziemy mieć utrudnione życie.

-wykluczone Harry…uczniowie muszą mieć dobrą ochronę…wiesz ,że szkoła od dawna jest celem numer jeden Voldemorta.
Zabicie Harry'ego spadło na drugie miejsce? Biedny, niedoceniany Harry...
Voldi po prostu zrozumiał, że kogoś tak idealnego, mrocznego, potężnego i inne takie nie da się zabić, więc to olał.

-myśłe ,że Harry ma rację Albusie -powiedział dowódca aurorów zanim Harry zdążył się odezwać -widziałeś jak ci chłopcy są wyszkoleni… Oni są przecież Głównymi Bohaterami! W pięciu rozwalili dwie setki śmierciożerców! nawet najlepszy oddział moich ludzi nie zdoła im dorównac ,poza tym im mniej ludzi tym mniejsze zamieszanie ,uczniowie nie odczują takiego zagrożenia gdy będą pilnowani przez piątke ludzi…przecierz może zaatakować w każdej chwili! wiesz jaka panika by wybuchła gdyby zobaczyli w szkole odział uderzeniowy aurorów.
Fuck logic po raz kolejny. Gdy tylko pojawiają się żołnierze mający bronić jakieś miejsce przed wrogiem, wszyscy mieszkańcy tego miejsca wpadają w panikę. Ofkorz. Moim zdaniem większym powodem do niepokoju jest bycie chronionym przez piątkę wyrostków z końca świata niż przez grupę elitarnych, dobrze wszystkim znanych czarodziejów.
Nadal szukasz sensu w tym opciu?

Widać ,ze Dumbledorr myślał podczas tyrady Kingsleya ponieważ szybko się zgodził.
-niech będzie ,macie racje ,ale myśle ,że mozna by ich ukryć jeszcze lepiej.Ale jak?
A ja wciąż nie ogarniam, po kiego grzyba chcą ukrywać przed ludźmi to, że dają tym ludziom ochronę.
Mogliby zacząć sikać po nogach i ustawiać się w kolejkach po autografy. A wtedy z ochrony nici.
Bo ta ochrona bardziej przypomina rekieterów niż ochronę. Lekarstwo gorsze od choroby.

-jeśli mozna ja mam pewna propozycję…długo nad tym myślelismy z chlopakami
Nie róbcie tego więcej. To szkodzi nieprzyzwyczajonym.

 i mamy chyba najrozsądniejsze rozwiązanie ,nie dość ,że uczniowie będą bezpieczni to szkoła uzyska dodoatkowe przdmioty.
-co masz na mysli severusie -rzekł dyrektor z zaciekawieniem.
Rzekł, a nie zapytał. A mnie to już nawet nie dziwi...

-myslelismy żeby wprowadzić cztery mowe przedmioty dla klas od piątej wzwyz.
I zrobimy to na spontana, z dnia na dzień, zupełnie nie przejmując się kwestiami organizacyjnymi!

-jakie to miały by być przedmioty? -zapytała teraz McGonnagal
-pozwólcie państwo ,że ja wyjasnię.Cierń jest szamanem więc mógłby nauczyć dzieciaki ziołolecznictwa na wysokim poziomie…oczywiscie przekazywali bysmy tylko podstawy ponieważ reszty nie możemy , to tajemnice naszych przodków i nie wolno nam ich zdradzać ,zresztą i tak zwykli czarodzieje sa zbyt słabi magicznie żeby rzucać nsze zaklęcia…nawet pan dyrektorze.
Tym bardziej, że zielarstwo jest już nauczane w Hogwarcie. I po co w ogóle chcą ich uczyć, skoro to jest zbyt wysoki poziom dla "zwykłych" czarodziejów?
Na wysokim poziomie, ale tylko podstawy. Okej, nie pytam.

-rozumiem…więc mamy ziłolecznictwo ,które jest wspaniałym pomysłem.Co dalej?
-magia starożytna z płomieniem…
Co to jest ten płomień? Podpalanie przecierzy, czy jak?
Za moich czasów to się nazywało piromania.
To jest animagia z płomieniami z poprzedniej Adolfowej analizy.

niech nauczą sie ją rozpoznawać ,ponieważ zawiera ona także elementy historii a uczniowie napewno chetniej będą pochłaniali wiedzę pokazywaną w praktycę ,dodam że zaklęcia żucane bez różdzki wygladją naprawde imponująco
Zaklęcia niewerbalne, których tu uczycie wcale a wcale nie są tym samym.
Fakt, sama czynność żucania musi być intrygująca, tym bardziej, że nikt nie wie, na czym ona polega.
Na pewno ma coś wspólnego z żuciem. I chyba z kucaniem.

-fakt ,widzialem jak nimi miotaliscie w walce….te kule ognia na początku….wspaniałe ,poprostu wspaniałe – rzekł z rozmażeniem Kingsley.
Rozmazał mu się tusz.
Ja przeczytałam "z rozmnożeniem" i się tak zastanawiałam, co się tam u licha rozmnożyło.
Kropki, jak widać.

-zgdzam się z przedmówcą i z tobą Harry, to będą wspaniałe zajęcia -rzekla McGonnagal z uśmiechem.
-wspaniale…następne to rasoznawstwo (a ja myślałam, że nazwa "turkologia" na uniwerku brzmi głupio. Heil Potter, znów powiało nazizmem!) i walka bronią białą z burzą…nauczy ich jak sobie poradzic kiedy w walce stracą różdżke i tego ja przypodobac się danej rasie np: centurom.
Uśmiechnąć się i dygnąć. I nie rzucać sucharami o koniach ani Joli Rutowicz.
Unikać wyrażeń typu „końska szczęka”.
Fajnie, że Centur do firma świadcząca usługi informatyczne, a nie rasa...
Nie czepiaj się tak, może centaury złożyły wniosek o zmianę nazwy na bardziej "światową".

do tego nauczy ich najpopularniejszych zaklęć obronnych przed magicznymi stworzeniami ,takich jak patronus czy zakłęcie oślepienia.
Bo oczywiście zajęcia obrony przed czarną magią nie uczą takich rzeczy.
No zakłęć akurat nie uczą!

-zostaje nam więc ostatni ,jak mniemam będziesz go nauczał albo ty albo ,Draco?
-obaj dyrektorze ,i chcemy żeby to była czarna magia…
-nie zgadzam się , w murach tej szkoły nigdy nie nauczano tego typu magii i to sie nie zmieni-rzekł z zaniepokojeniem Dumbledor
Ciągle tylko zaniepokojenie... A on się nie powinien teraz solidnie wkurzyć?
Na super-hiper-ultra zajebistego Pottera? A niech tylko spróbuje!

-niech pan nie będzie niemądry dyrektorze…przecierz obaj ze smokiem wiemy jak ludzie są podatni na przechodzenie na mroczną stronę…jednak my chcemy im tylko pokazać jak ja rozpoznawać…nie chcemy  żeby budziła w nich chory lęk ,ani tez skarajną fascynację jak we mnie…
Psychopata zafascynowany czarną magią ma sprawić, żeby młodzi nie szli w jego ślady. To na pewno się uda!
Przeczytałam „skrajaną” 

chcemy zeby ją szanowali ,ale potrafili jej się zdrowo i pewnie przciwstawić…muszą być gotowi na wszystko poza murami szkoły.
-zgódż się Albusie ,Harry i Draco udowodni  juz ,że są godni zaufania -powiedziała cicho McGonnagal
Zwłaszcza publiczne urąganie dyrektorowi dowodzi ich kwalifikacji do pracy w szkole.
Oraz tego, czy są godni zaufania.

 co zdziwiło wszystkich ,gdyż była ona przeciwniczką nauczania tego typu magii
Zdziwiło absolutnie wszystkich, bo prawdziwa McGonagall prędzej dałaby się wyrzucić ze szkoły niż zgodziła się na coś takiego.

-…ehhh…niech będzie…macie moją zgodę…
No, proszę, nowe przedmioty — w tym jeden absolutnie niezgodny z podstawowymi zasadami obowiązującymi w szkole — wprowadza się do programu mniej więcej tak jak wybiera się kolor nowych tapet. Dwie minuty rozmowy i załatwione.
A jak u mnie w szkole spora grupa uczniów się ubiegała o nowy język, to guzik z tego wyszedł. Czas chyba zmienić szkołę!
Jakby w waszym imieniu przemawiał Adolf Potter, od razu dostalibyście zgodę.

zjawcie się w Hogwarcie na tydzień przed rozpoczeciem roku szkolnego żeby umeblować gabinety i sale….
-nie ma potrzeby dyrektorze…gabinetów nie będzie….stworzymy sobie prywatne dormitorium w północnej wieży natomiast sale…czy mogły by się mieścic wszystkie na trzecim pietrze??
-jesli je wysprzatacie ,nie widze przeciwskazań.
W tym momencie ktoś zapukał do sali ,i zanim ktokolwiek sie odezwał dzrzwi się otworzyły.Harry zobaczył jak wkracza przez nie zjawiskowa dziewczyna…
Wejście Mary Sue!
Coś późno...

była piekna , wspaniała….Wysoka ,szczupła o szlachetnych rysach twarzy którą okalały długie proste ciemnobrązowe włosy, i te piękne brazowe ,oczy o pionowych żrenicach….zaraz!!
Harry zerwał się na nogi i szybkim ruchem doskoczył do dziewczyny ,ta przerażona cofnęła się do tyłu gdyz rozpoznała w przybyszu króla mrocznych elfów ze spotkania w wielkiej sali.
Dobrze, że nie cofnęła się do przodu, albo, nie daj borze, w lewo!

-jakiej jesteś rasy ? -wysyczał mimowolnie.
Tak naprawdę wcale nie chciał o to zapytać? To po kij doskakiwał?

-ja ,ja -miała mieki dżwięczny, jedwabisty głos.
Była z rasy Jajów?

-jest jedną z nas -powiedział głośńo i wyrażnie Severus -i siostrzenicą Kingsleya ,jej rodzice zginęli broniąc odważnie tajemnic naszej krainy…byli szpiegami…zawsze wiernie służyli twoim przodkom.
Sierota, zjawiskowo piękna, należąca do tajemniczej rasy Jajów... Ach, dawajcie mi tutaj pokój z czerwonymi ścianami i wielkie łoże z baldachimem!
Do tego świece i najdroższe wino!

Shadow spojrzał w oczy dziewczyny i przeraził sie gdyż zobaczył w nich tylko strach i rozpacz…puścil jej reke.
Ten strach i rozpacz były na jego widok?
Nie zdziwiłabym się.

-wasza wysokość-dzieczyna szybko przykłękła.
Moja wysokość 166 centymetrów.
Ej, moja tylko 163… D:
Zawstydzę Was obie, moja 171.

Harry patrzył na nią ,i poczuł w sercu coś czego nie czuł juz od dawna.
-wstań -rzekł nadzwyczaj łagodnie ,czym zdziwił nawet samego Severusa.
-wasza wysokośc ja…. Jam jest Jaj.
-wstań prosiłem -powiedział juz mocniejszym głosem.,a dziewczyna szybko się podniosła
Przestraszyła się, że jej przywali.
Miotnie w nią kulą ognia.
Naśle przecierza.

-jesteś naprawde silną dziewczyną skoro tak doświadczona przez życie potrafisz jeszcze radzić sobie ze sobą…
Poznali się jakieś pół minuty temu, przypominam.

zasługujesz na mój szacunek ,i prosze nie kłaniaj mi sie juz nigdy wiecej -rzekł z łagodnym uśmiechem.
Traktuje ją jak weterana wojennego, choć w gruncie rzeczy nic nie zrobiła. Bo nie zrobiła, prawda?
Jeszcze się zdziwisz! Zaraz nas uraczą historyjką, w której ona uratowała życie naszemu Potterowi.

Dziewczyna dopiero teraz na niego spojrzała i jej serce znowu załopotało ,zaczerwieniła się i znowu szybko opuściła glowę.
-jak masz na imię -zapytał
Jednak znak zapytania nie zaszczycił tego zdania swą obecnością. Podobnie jak przyszła Marysójka, bał się Adolfa P.?

-Anastazja panie 
-Anastazja ,piekne imię  godne tak pięknej dziewczyny -dzieczyna znowu sie wsciekle zaczerwieniła 
Jej twarz pokrył wyjątkowo agresywny burak.
Anastazja Steele? To może zamiast świec i wina w tamtym pokoju dać skórzane pejcze i kajdanki?

a Severus teatralnie przewrócił oczami -w każdym razie ja mam na imię Harry i prosił bym ,zebys mnie więcej nie tytułowała.
-dobrze pan…
-ojjj…bo sie pogniewamy.-zaśmiał sie Shadow.dziewczyna odpowiedziała mu tym samym, miała wspaniały perlisty śmiech.
*wyobraża sobie perlisty śmiech* Widzę śmiech wydostający się kulkami z jej gardła...
Ciesz się, że nie skojarzyło Ci się z perliczkami.

-MHM…MHM -zachowuj sie lovelasie ,twoja maska podłego i okrótnego (to au!tor jest okrótny, torturując mnie widokiem tego ortografa.) przywódcy zaczyna sie zsuwać…ogarnij się popraw ją i wyjdż-powiedział telepatycznie Severus
Oni potrafią porozumiewać się telepatycznie? W takim razie dlaczego tyle gadają, przy okazji zdradzając wszystkie tajemnice, jakie tylko zdradzić można?
I dlaczego czytelnik dowiaduje się o tym tak z rzyci?
Bo jakby w opku był jeden sensowny element, to nie byłoby opko.

-kurde racja-odpowiedział  Harry po czym dodał normalnie,  -ja juz ide dyrektorze ,stawie się w umówionym terminie wraz z resztą …życze miłych wakacji.
Coś przeoczyłam czy umówionego terminu zwyczajnie nie ma?
Telepatycznie się dogadali.

Po czym ruszył w stronę dzrwi.Mijajac dziewczynę uśmiechnąl sie ,na co ta zalała sie znowu rumieńcem ze strachu.
Chlup!

i rozpłynłą sie w czarnej mgle w chwili gdy juz miał uderzyc w zamknięte wrota gabinetu.
Dlaczego on musi za każdym razem tak efektownie znikać, zamiast... nie wiem, na przykład otworzyć drzwi i wyjść?
Jak już mówiłam - levele same się nie wbiją. A i fejm rośnie przy okazji...

Momentalnie wszyscy przenieśli wzrok na Anastazję.
-ja,ja 
Już się przedstawiła! BTW, ona na serio jąka się przy każdej możliwej wypowiedzi?

-zająknęła się -ja tylko chciałam się zapytac czy mogę iśc na spacer ,nikogo nie mogłam znależć więc przyszłam do pana dyrektorze.
Od kiedy Hogwart uziemia ludzi?
Odkąd mroczne sokoły grasują i porywają niewinnych ludzi, bo ich właściciele o nich zapomnieli?

-nic się nie stało moja droga…oczywiście ,że możesz iść tylko nie wchodz do zakazanego lasu ,prawda Kingsley?
-oczywiście -odparł ten z uśmiechem.
-dziekuje i jescze raz przepraszam -rzekła po czym wyszła cicho zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie wiem, jak można coś cicho zatrzasnąć... Grałam kiedyś w pewien survival horror umiejscowiony w opuszczonym psychiatryku. Wszelkie drzwi postać zamykała z gracją hipopotama i żaden potwór tego trzaskania nie słyszał, więc chyba się da.
Inna sprawa, że w tym opku wszystko jest jakieś takie ciche. Najlepszym przykładem jest akcja w Wielkiej Sali.
Niee. Ona wyszła cicho, a drzwiami trzasnęła. Cała magia polega na tym, żeby nie tupać.

-no to chyba będziemy mieli niezły rok -rzekł z usmiechem Dumbledor -Kingsley czy jestes zainteresowany posadą nauczyciela obrony?
W Hogwarcie wprowadzili też przysposobienie obronne?
Why not? To dobry przedmiot. Też bym chciała go mieć w szkole.
Ja miałam. Wspominam średnio sympatycznie.

-z chęcią ja przejmę Albusie
-co do aurorów…Remus i Tonks mogli by się jednak przyłączyć do ochrony…są świetni i mają podejście do dzieciaków 
Zwłaszcza Remus, który bardzo lubi ludzi, szczególnie podczas pełni.
Oj tam, będzie likwidować niewygodnych świadków i przeciwników politycznych!

-powiedział Snape -i myśle ,że chłopcy zgodzą się na nich bez problemu.
-w takim razie ustalone…może wcale nie będzie tak zle jak podejrzewalismy?-rzekł dyrektor
-napewno nie bedzie Albusie…smierciożercy są przerażeni po walce w centrum handlowym na pokatnej…zastanowią sie dwa razy zanim wtargnął do miejsca w którym moga się natknąc na pięć najgorszych sennch koszmarów ,uosobionych w naszych nowych nauczycielach.
Którzy, sądząc z ogólnego umiejscowienia w czasie akcji opowiadania, wciąż są uczniami Hogwartu. Fuck logic po raz trzeci, kto da więcej?
Zastanowią się, zanim już coś zrobili? Czyżby nie tylko Snape tworzył pętlę czasową?

*************************************************
Harry pojawił się na polanie opodal domu Wesleyów.Telepatycznie porozumiał się z Draconem i ściągnąl go do siebie
Rozumiem, że ściągnął go do siebie za pomocą telekinezy? Bo telepatia niezbyt sprawdza się przy takich rzeczach.

-co jest? -zapytał szybko jego przyjaciel
-w porzadku tylko nie chce sam tam iśc
-posrało cię?Jesteś najprawdopodobniej najpotężniejszą istotą na ziemi a boisz się reakcji dwojga nastolatków?
-yyyy….NO
Bardzo twórcza wypowiedź.
Godna najpotężniejszej istoty na ziemi.

-powtarzam…posrało cię ,przestań się zachowywać jak roztrzęsiona panienka ,zbierz dupe w troki i chodż-rzekł Draco ruszając w strone domu-no co?
Żeby on jeszcze, nie wiem, do jakiejś Pameli miał zagadać, to jeszcze zrozumiem, ale do dwojga swoich przyjaciół?
Mnie bardziej zastanawia reakcja Dracona, który przecież nigdy nie znosił Rona i Hermiony, tą drugą wręcz gardził. Nie powinien, no ja nie wiem, wybijać Potterowi z głowy to całe spotkanie?
Tu wszystko powinno być zupełnie odwrotnie niż jest.
Masz rację, powinnam się przyzwyczaić.

-nic poprostu zrobiłeś dokładnie to czego sie spodziewałem po tobie prosząc o pomoc -rzekł Shadow z uśmiechem.
-dupek -powiedział z udawanym sarkazmem Draco po czym ponaglił przyjaciela.
Zamiast pukać do drzwi ,teleportowali się od razu do środka.
No bo ktoś tak zajebisty jak Potter nie musi wykazywać jakichkolwiek przejawów kultury osobistej. Prędzej to kultura osobista powinna wykazywać przejawy potteryzmu.

Wywołało to nie lada panikę.W kuchni byli chyba wszyscy Wesleyowie Hermiona i Fleur Delacour ,która w wakacje zaczęła się spotykac z Billem z tego co mu napisała Harmiona.
Przeczytałam "Harmonia". Hermiona zmieniła imię?
Zapewne Dumbledorr ją namówił.

-Kim jesteście ?-zapytał pan Wesley celując w nich rózdzką
Mam tsy latka, tsy i pół, sięgam rózdzką ponad stół!

-Jak to? -rzekł zdziwiony Harry -przecierz…zaraz byliście wczoraj na zebraniu zakonu?
-Kim jesteście i z kąd wiecie o spotkaniu zakonu
Wiedzą z Kąd. Kąd to bardzo rozległe źródło informacji. Taki magiczny Gugiel?
To cholerstwo rozprzestrzenia się równie szybko jak przecierze.

-o boże…ja ich poznaje -rzekł z rosnacym przerażeniem Charlie równierz podnosząc różdżke 
Za pomocą równierza dokładnie zmierzył różdżkę.

-to oni wymordowali wszystkich śmierciożerców na pokątnej.
Widać było po twarzach zgromadzonych ,że są przerażeni jak by zobaczyli samego Voldemorta ,ponieważ w porannym proroku ukazały się zdjęcia pobojowiska pełnego trupów.
Czyli po fotografii miejsca po bitwie da się zidentyfikować osoby, które doprowadziły do powstania takiej trupiarni? Niezły patent... FBI powinno zainteresować się tą innowacyjną metodą rozpoznawania morderców.
Paparazzi wszędzie wlezą i wszystko wypatrzą.

-czego od nas chcecie -zapytał cicho Ron.
-chce twojej krrrwi -zaczął się wygłupiać Malfoy wyciągając przed siebie ręce jak zombie i idąc w stronę rona -twojej krwi Wesley.
Elementy Komiczne w tym opku przywodzą mi na myśl kawały suchsze od bułki tartej.
Ale bułka tarta jest smaczna. Te Elementy niekoniecznie.

przerażony Bill rzucił czyms w strone Dracona (talerzem? Pewnie różdżką, bo po co rzucić ZAKLĘCIE?),ale Harry był szybszy doskoczył do zaklęcia i odparował je gołą reką.
-przestań panikować Bill , ty smoku przestań błaznowąć do jasnej cholery
-sorki nie mogłem się powstrzymać-rzekł Draco z udawana skruchą.Gdzies z tyłu usłyszeli śmiech.To Ginny się śmiała patrząc z zaciekawieniem na Dracona który puścił jej teraz oczko na co ta natychmiast umilkła i zalała się rumieńcem.
Ginny leci na Dracona... *headwall* Dobra, już mi lepiej.
Przypomniał mi się ff, w którym Ginny pocałowała Snape'a... Ale tam to miało jakiś sens.

W tym samy czasie usłyszeli jak ktos za nimi otwiera drzwi ,i po chwili w kuchni pojawił sie Remus z Tonks.
-co tu się dzieje?dlaczego wszyscy mierzycie rózdżkami do Harrego i Dracona?
-jakiego Harrego i Dracona?-zapytał z głupią miną Ron
-Do Harrego Pottera I Dracona Malfoya ,chyba ich znacie prawda?
Wygląda na to, że Dumbledore nie jest w tym opku jedyną osobą mającą poważne problemy z percepcją.
Oczywiście z Rona trzeba zrobić przygłupa...
Nie no, oni się zmienili, stali się bardziej mhroczni. Taka zmiana image na pewno całkowicie uniemożliwia rozpoznanie.
Gdyby poznali Malfoya, to raczej tym bardziej by w niego wycelowali różdżki.

-to jest Harry?-zapytała słabym głosem pani Wesley?
Narrator również zapytał?
Narrator jest tu chyba jeszcze bardziej zdezorientowany niż czytelnik. Chyba sam do końca nie wie, co tak właściwie tutaj robi.
Dziwicie mu się?

-próbowałem wam wyjaśnić-rzekł z chłodnym usmiechem Harry - Czy ja naprawdę muszę zakładać okulary, żebyście mnie rozpoznali?!
-Malfoy !! Natychmiast wyjdż z mojego domu!!
-Spokojnie Ron, Draco jest moim przyjacielem i przyszedł tu ze mną…jesli on wyjdzie to ja razem z nim.
Aż chce się przerobić ten słynny filmowy tekst...
- Wyjdź!
- Jeśli chcecie kazać mu wyjść, najpierw musicie wyprosić mnie!
I tu ktoś powinien powiedzieć: "Więc wynoście się obaj!".

-przykro mi Wesley…poza tym twoja siorka też chyba nie chce żebym wychodził -po czym znowu mrugnął do Ginny na co ta zalała się jeszce szerszym rumieńcem.
Gdzie jest moja ściana? Muszę walnąć w coś głową.
Chcesz moją? Świeżo otynkowana!

-wara od mojej siostry śmieciu
-uważaj na słowa Ron -ostrzegł go szybko Harry
-bronisz Malfoya??…w takim razie ty też jesteś śmeiciem i do tego pewnie śmierciożercą.
Wielka przyjaźń między tą dwójką wręcz zwala z nóg.

Tego było za wiele Draco szybko doskoczył do Dracona 
Draco miał klona, że doskoczył sam do siebie?
Nie rozpoznał się w lustrze.
Wow... Coś kanonicznego, Ron nie znosi Dracona! Nawet Super Hiper Zajebiaszczy Potter tego w nim nie zmienił!
Jeszcze...

ujawniając przy tym wszystkie zwierzęce cechy…jego pazury wbiły się w szyje Rona i wywindował go szybko ku górze .Po ujawnieniu wszystkich cech oprócz fioletowej skóry miał też około 2.5 m wzrostu 
Zwierzęce cechy? Nie znam żadnego fioletowego zwierzaka tej wielkości. Moje jedyne skojarzenie to Randall z "Potworów i Spółki".

więc Ron wisiał nie dotykając palcami ziemii.
-nigdy nie obrażaj moich przyjaciół bo umżesz w starsznym bólu -wysyczał z furią.
Umżesz... Chyba to ja prędzej umrę od tych ortografów.
On "umże" w tamtejszej "żeczywistości". Ja bym właśnie tego pragnęła.

-zostaw go smoku…widze ,że niepotrzebnie tu przybylismy …nie jestem mile widziany.
Ron którego Draco odrzucił na bok przerażony umknął na górę.
-nie wygłupiaj sie Harry ,wiesz ,że jesteś tu mile widziany -rzekł Bill z miłym uśmiechem -a skoro Draco jest teraz po naszej stronie to on rownierz ,prawda wszyscy?
I szlag trafił resztki kanonu.
One też „umżały”.
Jeszcze niech Voldemorta zaproszą na niedzielny obiadek. Jak się zaprzyjaźniać, to na całego.

-pewnie nie przejmujcie się naszym bratem…to dzieciuch -rzekł Charlie.
-nasi synowie mówią prawdę Harry przyjeżdzaj kiedy chcesz ,wiesz ,że traktujemy cie jak syna ,a twoich przyjacioł przyjmiemy z otwartymi ramionami
Nawet jeżeli wpierniczacie się bez pukania i grozicie naszym dzieciom śmiercią.

-dziękuje wam ,ale myślę że przełożymy to spotkanie na inny termin jak juz ochłoniemy…tym czasem będziemy lecieć….Do widzenia…-powiedział jeszcze zatrzymując się w drzwiach.
-do widzenia Harry-powiedzili starsi
Starsi... Starsi Zakonu Feniksa? Czy może jakiejś innej organizacji?
Może Potter czuł się u Weasleyów tak swojsko, że nawet na Molly i Artura mówił "starzy"?
A po jaką cholerę oni właściwie poszli do tych Weasleyów? Bo nie doczytałam się, żeby cokolwiek z nimi omówili, o czymkolwiek ich zawiadomili, cokolwiek z nimi załatwili.
Wpadli na herbatkę.

-cześc stary -odrzekli blizniacy stojący najbliżej drzwi – i odwiedz nas w sklepie kiedyś…fajnie się urządziliśmy
-z chęcia chłopaki ,narazie -po czym wyszedł z Draconem na podwórko.Już mieli się teleportować kiedy dobiegła do nich Hermiona. A potem przyłożyła mu w twarz, wrzeszcząc:
- Ogarnij się!
Chciałabyś.
Żebyś wiedziała...

-Harry przepraszam ,za Rona…przejdzie mu ,ja nie znam powodu twojej przyjażni z Mal…z Draconem-poprawiła się -ale napewno wiesz co robisz.Nie gniewaj się na nas.
-nie gniewam się Hermiono…zobaczymy się w szkole -uśmiechnął się ,cmoknął ją w policzek po czym rozpłynął się w czarnej mgle.Usłyszała jeszcze ciche- cześc Hermiono- i draco tez zniknał.
Bo Malfoy wcale nie gardził Hermioną ani osobami z jej urodzeniem.
Fuck logic po raz czwarty?
Malfoy jest tutaj takim Georgem Bergerem, peace&love i tak dalej.

W Norze
-tak berdzo się zmienili ,tak bardzo… ,myślisz ,że na lepsze Remusie?
Przypakowali, stali się mhroczni... Pewnie jeszcze jedzą koty, satanisty jedne.
Tak, to wali po oczach, że na lepsze.

-nie martw się Molly ,Harry to mądry chłopak a do tego potęzny…potężniejszy od Dumbledorra ,on i jego koledzy mogą nas uwolnic z tego koszmaru.
Remus mówi teraz o tym opku?

-a my…co mamy zrobić??-zapytała
-ufać mu i wspierać we wszystkim co robi -odrzekł cicho -reszta zalezy od niego i jego przyjaciół.

Rozdział 9*Prawda bywa przerażająca.(poprawione)
To opko też.
Zapamiętajmy, że rozdział (podobno) został poprawiony.
Boję się pomyśleć, jak wyglądał przedtem.

Wakacje tego roku były wyjątkowo gorące.Ludzie chowali się w swoich chłodnych domach oglądając telewizje i popijając lemoniade ,lub dla odmiany…walcząc na miecze ,pocąc się i męcząc przy tym niemiłosiernie.
Ciekawe, jacy ludzie? Bo przecież Harry i Banda ludźmi nie są. No wiecie: wampiry, mroczne elfy i inne takie...
I otorze. Pamiętaj o otorzach.

-No dawaj burza ,przecierz zaraz cię powali! potrafisz szybciej ,ile mam czekać na nastepny cios??-Zapytał Harry
-poczekaj do zimy ,bo teraz jest tak gorąco ,że normalnie nie moge.Mam dość słyszysz?Idz popastw się nad kimś innym.
 -siemano dziewczyny ,co robicie?-spytał Draco wchodząc do sali
Och, ale pocisk na wejście.

-….zaaaaraz ,dlaczego tak dziwnie na mnie patrzycie?
-łap sie za miecz blondasie ,będziemy walczyć-krzyknął Harry nacierając na Smoka.
-aaaaaaaaa….ty idioto ,zostawiłem miecz w pokoju ,
-to go przywołaj ,przecierz jesteś czarodziejem
-czarodziejem może i tak ,ale nie samobójcą.Nie będe z tobą walczył ,bo jestes nieokrzesany i wogule masz ADHD.
A więc do listy dziwnych przodków Malfoy'a możemy dopisać wogula. Ciekawe, cóż to za stwór?
Gdy spróbowałam wyobrazić sobie wogula, przed oczami pojawiła mi się brązowa świnia z trąbą i ogonem krewetki. Może lepiej nie będę wyobrażać sobie tych stworzeń...
Wogul to zapewne jakaś zminiaturyzowana odmiana ghula.

-tchórzofretka
-co!?jak mnie nazwałeś?-zapytał ze złością Draco
-ja!?przecierz ja nic nie mówiłem….aaa chodzi ci o….TCHÓRZOFRETKĘ??
-dobra poczochrany gamoniu masz przesrane….Crucio. Harry nawet nie drgnął kiedy zaklęcie w niego uderzyło.
Więc Malfoy dalej chowa urazę za czwarty rok i pamiętną fretkę? Swoją drogą, prawdziwy z niego przyjaciel, skoro próbuje traktować Pottera cruciatusem...

 -Twoje Crucio ma tyle samo siły co piecio letniej dziewczynki.
 -ehhh…przecierz wiesz ,że cie lubię więc moje Crucio nic ci nie zrobi.
-dobra już dobra nie wzdychaj tak-zażartował Harry -musimy sie pakować bo dzisiaj mamy być w szkole.
Przepraszam na momencik, muszę zrobić coś pilnego.
*wali głową w ścianę*
Już jestem.

-cholera jasna ,troche diwnie tam wracać jako nauczyciel ,a nie uczeń
Zwłaszcza że formalnie nadal jesteś uczniem.

-poradzimy sobie ,jesteśmy twardzi-powiedział Harry pocieszając przyjeciela. - Nie bój się, to tylko dzieci, po pokonaniu śmierciożerców chyba damy radę, prawda? Prawda…?
Po dokładnym spakowaniu i zapieczętowaniu mieszkania zaklęciami chłopcy wsiedli na swoje Gryfy i wystrzelili w powietrze zostawiając za sobą Londyn.Podróż trwała około 2 godzin.
-witam w Hogwarcie panowie ,najbardziej elitarnej szkole Magii i Czarodziejstwa na świecie…witam was w domu -powiedział Harry z ciepłym uśmiechem na ustach ,kiedy lądowali na błoniach.
Znów reakcja, której bym się spodziewała po Potterze kanonicznym. Czuję się mile zaskoczona.
To tylko dla zmyły.

-Phobos idzcie do lasu ,i uważajcie na siebie w razie problemów wezwijcie nas telepatycznie-powiedział Harry do swojego Gryfa po czym poklepał go po potężnym dziobie
A skąd się te gryfy wzięły? Coś mnie ominęło?
Były przy drugiej części Adolfa, wtedy Cię nie było. I tak dobrze, że nie zaginęły w tajemniczych okolicznościach razem z sokołami.

-idziemy panowie-tym razem powiedział do kolegów i wszyscy ruszyli do zamku.Była piękna bezchmurna noc ,a księżyc odbijał się w czarnej tafli jeziora.Kiedy doszli do drzwi czekał juz tam na nich Severus.
-witajcie chłopcy ,wszyscy na was czekają ,właśnie siadaliśmy do kolacji
-jesteśmy na czas Severusie ,wiesz ,że nigdy sie nie spóżniamy…ty nam to wpoiłeś ,kiedy za kazde spóżnienie robiliśmy 300 pompek.
 -aaaaa….taaak pamiętam-rzekł Severus z rozmażoną (rozmnożoną? rozmazaną? rozmrożoną!) miną -to były piękne dni.
 -dla kogo piekne dla tego piekne -rzekł z obrażoną miną płomień bo to on miał w zwyczaju spózniać się najczęściej Kiedy dotarli do zamkniętych wrót ,Harry słysząc szum wielu głosów zwrócił głowę w stronę Severusa.
-kto tam jest??
 -członkowie zakonu zostają tutaj do końca wakacji
-cholera przecierz mieli być tylko nauczyciele 
Wszyscy jesteśmy przecierzami!

,znowu zrobimy z siebie widowisko- rzekł ze złością w głosie Harry. -jescze nie przywykłeś bliznowaty?? -rzekł z uśmiechem Draco po czym szybkim ruchem zażucił kaptur swojej platynowej szaty na głowę.
-ja ci jeszcze kiedyś dam blizowatego ulizańcu -wyszeptał zimnym szeptem prosto z lodówki Potter po czym zrobił to samo co smok i ruchem ręki otworzył drzwi na ościerz. Na sali zapadła cisza na widok wojowników.
-no co nie widzieliście nigdy dziedziców zaginionych ras?? -zapytał żartem cierń Kilka osób się roześmiało ,natomiast kilka speszyło jeszcze bardziej ,ale szum umilkł.
Tak, róbcie z siebie jeszcze większe widowisko. Zwłaszcza, że zależy wam na pozostaniu w ukryciu.
Oni robią z siebie widowisko, ale tak potajemnie.

-witam was przyjaciele -rzekł Dumbledorr
-Albusie -Harry kiwnął głową w lekkim ukłonie a w jego ślady poszła reszta drużyny.
Co go tak nagle wzięło na okazywanie dyrektorowi szacunku?
To kanon. Broni się resztkami sił.

-prosze siadajcie w fotelach przy głownym stole -wskazał ręką na pięć foteli ustawionych w rzędzie obok Severusa.
-dziękujemy ci ,czy już przedstawiłeś naszą rolę jako nau… -Harry przerwał w pół słowa
-poczułeś to??- spytał zaniepokojony burza
-co…co się dzieje panowie?? -zaniepokojony Dumbledorr wstał ze swojego miejsca
 -to On…-po sali rozniosły się szepty -jest tu Albusie…na błoniach…On i jacyś silni czarodzieje…wewnętrzny krąg jak mniemam…jest tu Albusie…Tom tu jest.
-Voldemort -to Schacklebolt zrozumiał rozmowę mężczyzn Na sali raptem wybuchł straszny charmider…wszyscy wstawali ze swoich miejsc i coś wykrzykiwali.
 -CIIIIIIISZA!!! – to Dumbledorr interweniował -niech nikt się nie rusza…zamkniemy wrota szkoły ,tu nic nam nie grozi i…
-nie -zimny głos poniósł się po sali.Wszystkie spojrzenia spoczęły na Królu mrocznych elfów
 -ale przec…
-powiedziałem nie Albusie ,właśnie na tym polega potęga Voldemorta…ich jest może pięćdziesiątka…nas prawie dwie setki…wychodzimy przed szkołe i ustawiamy się w równym rzędzie a to – machnął ręką a stroje wszystkich zakonników zmieniły się w białe długie szaty z szerokimi kapturami i czerwonymi feniksami na piersi i plecach -pomoże nam ich wystraszyć.
Skąd w Hogwarcie zakonnicy? I jak mają niby pomóc w odstraszeniu Voldemorta?
Może Voldemort ma hagiofobię? 
Ci zakonnicy byli już w poprzedniej części analizy... Może Hogwart nawiązał współpracę z Kościołem, by wygrać z Voldemortem? To mogłoby wyjaśnić ciągłe wzywanie wszelkich bogów, o jakich świat słyszał.
Egzorcyzmy odprawią?
Na Potterze. To by się zgadzało z tym całym gadaniem, że Harry Potter popiera satanizm i inne takie.

-dobrze -powiedział w końcu Dumbledorr -wiesz co robisz Harry więc będzie po twojemu…może naprawde już czas zmienić zasady gry.
-dziękuje Albusie -Schadow z szacunkiem pochylił głowę
-teraz zabierz swoich ludzi i ustaw ich w równym rzędzie pod szkołą na wzgórzu polany.
-a wy??
-my pojawimy się w odpowiednim momencie, bo ktoś w końcu musi zrobić wejście smoka i te sprawy, sami wiecie i pamiętaj ,nie reagujcie na żadne zaklęcia ,zaufaj mi…pojawimy się. A jak przed naszym powrotem ktoś zginie, to nie szkodzi. Nadal nie reagujcie.
Pojawią się, bez obaw. I to w najmniej spodziewanym momencie.

************************************************** 
Lord Voldemort kroczył przez błonia Hogwartu w toważystwie resztek swojego wewnętrznego kręgu
 -nareszcie ten cholerny zamek będzie mój-powiedział do kroczących obok ludzi
Co takiego jest w słowie "kroczyć", że jest ono w tym opku tak namiętnie używane?
Może sam autor opka nigdy nie chodził, tylko dumnie kroczył i nie zna innego określenia na to?

-tak panie…już nikt cię nie powstrzyma -rzekł ze służalczą miną jeden ze śmierciożerców.
-nikt nie będzie kpił z Lorda Vold….
-O bogowie -dało się słyszeć zaniepokojone szepty wszystkich śmierciożerców
Nagły atak pobożności jest bardzo zaraźliwy.
W dodatku przeszli na politeizm.

-kim oni są -zapytał ktoś Lord Voldemort spojrzał w góre i zamarł.Pod wrotami Hogwartu stały dwie setki ludzi w białych szatach i maskach w kształcie żlotych łbów Feniksów (które dorzucił Dumbledoor dla lepszego efektu)
Umarłam. A raczej ómarłam. Ściana, oranżada... Nie ma dla mnie ratunku.
To może być walka psychologiczna. Jak Voldek zobaczy takie stado pajaców, to z wrażenia nie zrobi ani kroku więcej, tylko zacznie się zastanawiać, czy przez pomyłkę nie skręcił do miejscowego wariatkowa.
Moim pierwszym skojarzeniem byli Synowie Harpii, ale wydaje mi się, że porównanie ich do takiej bandy klaunów byłoby dla nich obrazą. Może i byli podli i wyżynali niewinnych ludzi, ale przynajmniej mieli jakiś sens istnienia, podobnie jak ich przebrania.

 i jeden mężczyzna w czarnej szacie również z feniksem na piersi ,w jego srebrnej brodzie i włosach odbijał się blask gwiazd.
 -Dumbledorr…-rzekł z wściekłością Voldemort
Taki był wściekły, że aż na niego zawarczał.

-Witaj Tom…nie powinieneś się tu pojawiać ,wiesz ,że Hogwart jest nie do zdobycia
-nie używaj tego imienia stary głupcze, ono nie pasuje mi do mhrocznego imidżu. -wysyczał mhroczny Lord -widze ,że zamieniłeś swoją bande nieokrzesanych idiotów w coś w stylu hmmmm….armii??- uśmiechnął się szyderczo.Śmierciożercy ryknęli śmiechem…kalkulacje Harrego nie do końca się zgadzały ponieważ było ich około setki.
-dzisiaj nasze armie się zmierzą TOM i zobaczymy kto będzie górą
-jesteś nikim ty wielbicielu mugoli…WYRŻNĄĆ WSZYSTKICH!! -ryknął Voldemort.
I cała klasa Voldiego poszła się chrzanić...
I to z wyjątkowo wielkim rozmachem. No i dał się sprowokować tym, że jakiś gówniarz nazwał go po imieniu... Nawet moja nauczycielka chemii z liceum nie była taka porywcza.

Sto Avad poknęło (potknęło? połknęło? puknęło?) w stronę zakonników ,ale o dziwo nikt nie wyłamał się z szeregu pamiętając o rozkazach Albusa.W pewnym momencie wszystkie zaklęcia poszybowały w górę i ku zdziwieniu wszystkich tam rozsypały się w nicość.
Fajerwerki! Ja też chcę!
To trochę dziwne, nie uważacie? Żaden z zakonników nie miał instynktu samozachowawczego? Nikt się nawet nie wzdrygnął?
Potter zakazał instynktu, to zakazał. Najwyraźniej jest w tym opku kimś w rodzaju towarzysza pierwszego sekretarza.
Potter może też pełnić funkcję Imperatywu. To by wyjaśniało zagubienie narratora.

Kiedy Voldemort spojrzał w stronę dyrektora zobaczył piątke ludzi w pięknych kolorowych szatach bojowych z rozpostartymi szeroko ramionami.Nie mógł uwierzyć…kto może odbić tyle Avad…a więc to są gnidy które wybiły połowę jego oddziałow na pokątnej.
-Witaj tom -rzekł ten który stał w środku -wyładniałeś od naszego ostatniego spotkania. Ludzie z zakonu trochę sie rozlużnili słysząc ,że ktoś sobie pozwala na żart względem Voldemorta.podniosło to ich morale ,kilka osób nawet się zaśmiało.Ale Harry miał jeszcze jeden cel w rozmowie…musieli odpocząć…mimo ,że nie pokazywali po sobie zmęczenia ,odbicie 100 Avad mocno nadszarpnęło ich siły.Oczywiście potrafili nie okazywać tego ,a strach w oczach smierciożerców wciąż rósł…kilku z nich zaczęło się nawet cofać.
Mimo że był nie do końca tak idealny jak by chciał, to oczywiście wszystko toczyło się po jego myśli. A już liczyłam na jakieś minimalne chociaż uczłowieczenie Pottera...
Naprawdę, po tym wszystkim, masz jeszcze nadzieję?
Ja też jeszcze mam jakieś jej resztki, ale chyba już dawno powinnam je porzucić.

 -Jak smiesz odzywać się w ten sposób do osoby która jest panem czarnej magii…do władcy całego świata!1 -Voldemort starał się syczeć ale Harry usłyszał zdenerwowanie w jego głosie.
-nie bądż niemądry Tom -w jego głosie brzmiało politowanie…-nie masz pojęcia o prawdziwej czarnej magii. W szeregach śmierciożerców zawrzało od zdenerwowania…czyżby zwątpili w swego pana??
Zwątpili w ten podwójny pytajnik. Bo weź tu teraz domyśl się - miały być trzy czy tylko jeden?
Mnie bardziej zastanawia jedynka w wypowiedzi Voldemorta.
Bo on jest władcą całego świata!!!11!!11111!!!!oneoneone111!!!!1

-propozycja jest taka Tom…nasi ludzie patrzą a my walczymy…jeden na jednego ,tylko czarna magia…chyba że jesteś tchórzem?
-milcz głupcze…walczmy więc .wyszli na środek polany a reszta zgromadziła się wokół…zaqkon za plecami Harrego
Zaqkon zaczął qkać i wołać qqryq.

 a śmierciożercy za plecami swojego pana.Reszta sojuszu postawiła zasłone na około walczących aby zabłkane zaklęcie nikogo nie zabiło.
-zaczynamy na trzy -powiedział Harry
-jak chcesz śmieciu…i tak zmiażdzę cię jak robaka
-raz -zacząl liczyć Harry -dwa…
-CRUCIO -wykrzyknął Lord Harry był na to przygotowany ,upadł i zaczął udawać ,że nie może znieść tych tortur.
Cóż za podstęp! Co za inteligencja i mistrzostwo strategii! To takie… Niespodziewane. 
Voldi nie wiedział, że Potter ma +200 do pancerza.

-mówiłem ,że ukorzysz się przed moją mocą ,przed mocą mroczn…
-hahaha- śmiech tak straszny ,że aż chłopcy opuścili tarcze rozniósł się po błoniach.
"Chłopcy opuścili tarcze" to jakaś czarodziejska pieśń bojowa, że się tak rozniosła po błoniach?
Coś w rodzaju „Gramy u siebie, Polacy, gramy u siebie”.

Lord Voldemort patrzył z przerażeniem jak z ziemi podnosi się mroczny elf po przemianie z okrutnym uśmiechem na ustach…zaklęcie…najsilniejsze crucio Lorda nie robiło na nim żadnego wrażenia.
A po czym rozpoznaje się siłę Cruciatusa? Jest jakieś stopniowanie zaklęć? Crucio, Crucier i Cruciest, czy jak?

Lord z przerażnia przerwał zaklęcie i cofnął się o kilka kroków niemal nie wywracając się o korzeń. Z trudem zapanował nad pęcherzem. 
-kim ,kim…kim ty jesteś??
-jestem królem najpotężniejszej rasy na świecie ,wnukiem samego Merlina i panem starożytnej czarnej magii Lord zadrżał słysząc ,że jego przeciwnik jest królem mrocznych elfów i potomkiem Merlina
A powiedział to Harry, ponieważ każda okazja jest dobra, by dwa razy podkreślić swoją zajebistość.
I zanudzić czytelnika na śmierć.

-jak ci na imię- śmierciożercy zaczęli się teleportować w popłochu. 
Spod kaptura błysnęły przerażające oczy
-naprawde mnie nie pamietasz Tom…nie pamiętasz swojego toważysza niedoli…tego którego imie i nazwisko widnieje obok twojego na mrocznej przepowiedni
To brzmi co najmniej tak, jakby Potter dzielił z Voldemortem wszystkie, ale to wszystkie przeżycia, łącznie z utratą nosa.

-bogowie…Potter??
-Taaak Tom.Jednak pamiętasz… ja tez pamiętam -w tym momencie żucił sztyletem który wbił się w bark mrocznego Lorda.Ten z krzykiem obrócił się ,pyknęlo i już go nie było.
Kogo? Pottera, Voldemorta czy sztyletu?
Pyknęło - słowo najadekwatniejsze do tej sytuacji.

-wróci…już zna sposób -powiedział cicho Dumledorr
-wróci ,ale nieprędko…sztylet był zatruty…i cięzko będzie go wyjąć
Znaczy, wgryzł się i przyrósł?
To nie sztylet, tylko tasiemiec uzbrojony.

-co teraz robimy -szepnął Albus
 -Świętujemy -wydarli się chłopcy -świętujemy kolejne zwycięstwo. Członkowie zakony zaczęli krzyczeć i śmiac się podążając w strone wielkiej sali.
-taaak…niech się cieszą…to im pomoże -Harry uśmiechnął się do dyrektora -jeden zero dla nas.
-masz rację Harry ,juz przyszła pora wyjść z pod jażma Toma -rzekł z uśmiechem Dumledorr -choć mam świetne 30 letnie Piccolo wino
-zaraz przyjdę Albusie…idz baw sie ze swoimi ludzmi
-czekam przy stole -ale Harry już go nie słuchał.Dyrektor westchnął i odszedł w stronę zamku Stojąc samotnie i patrząc w gwiazdy Harry wyszeptał

-ty zabrałeś mi tych których kochałem ,a ja zabiore ci życie…narazie mamy remis Tom…czekam na kolejne starcie -po czym odwrócił się i odszedł w stronę zamku.
Chwila, w którym momencie Voldi zabrał ukochanych Pottera? Bo jakoś trudno mi uwierzyć, aby mowa tu była o jego rodzicach...
Może ukradł mu mhroczne sokoły? 
A słownik ortograficzny to na pewno.
Potterowi dopiero teraz przypomniało się o rodzicach. Wcześniej był zbyt zajęty stroszeniem piór i ociekaniem zajebistością.
No i kupowaniem mrocznych sokołów.

Tak oto kończy się trzecia część naszego potterowego opka. Jest to koniec naszego spotkania z Adolfem - co prawda mamy materiał na jeszcze jedną analizę, ale nie jesteśmy w stanie brnąć w to dalej, bo stężenie głupot w tym opowiadaniu przekracza dawkę śmiertelną. Na przyszły tydzień jednak szykujemy coś bardzo ciekawego...