wtorek, 30 sierpnia 2016

10. O Boże, on ma penisa, czyli miłość na bogato cz. 2

Witajcie w drugiej i ostatniej części analizy opka o porywającym romansie Emmy i Ericka. Wbrew temu, co mówi tytuł, nie będzie tu złych seksów. Będzie za to mrożąca krew w żyłach scena napaści, plastikowa (a jakże!) była dziewczyna Ericka grożąca Emmie buziaczkami, pięciogwiazdkowy szpital z widokiem na morze oraz wiele, wiele innych.
Miłego czytania!

Analizują: Nikelaine, J, baba_potwór i Az

8.Emma 
- Erick! Emma! - powiedzieliśmy w tym samym czasie  
Erick uśmiechnął się. Złapał mnie mocnej za rękę.   
- Gdzie ja jestem? - pytam słabym głosem  
- W szpitalu. Miałaś wypadek - mówi Erick  
- O boże! - jęczę
Iście realistyczna reakcja, idealnie oddane odczucia bohaterki... A, przepraszam, to nie tu.
To brzmi bardziej tak, jakby właśnie zaczęła przypominać sobie wydarzenia jakiejś mocno zakrapianej imprezy, a nie wypadek.
  
- Spokojnie - Erick głaszcze mnie po włosach - Już wszystko dobrze   
I wtedy zadzwonił mój telefon. Erick podał mi go, a ja odebrałam.
Herod baba. Ja kilka miesięcy temu dopiero około doby po wybudzeniu się z kilkugodzinnego znieczulenia byłam w stanie wziąć telefon do ręki, a ona w chwilę po wyjściu z dwutygodniowej nieprzytomności prowadzi rozmowy. 
   
- Emma! Gdzie jesteś?! - krzyknął ktoś do słuchawki
- Mama? - pytam słabym głosem
Bo po co komu było powiadomić najbliższą rodzinę ofiary?
Gdyby ktoś nie pamiętał: od wypadku mięły dwa tygodnie. Matka bohaterki dopiero teraz zorientowała się, że jej córka nie daje znaku życia?

- Emma? Dziecko, co się dzieje!? Twój głos! - mama jak zwykle panikuje  
- Jestem w szpitalu - szeptam  
- O boże! Którym?! - krzyczy  
Patrzę na Ericka, a ten pisze mi nazwę szpitala (a raczej drogiej kliniki!) na telefonie, którą zaraz podaję mamie.
Nie wystarczyło tę nazwę powiedzieć?
Nie. Musi być tajemniczo. 

- Już jedziemy z ojcem! - krzyczy i się rozłącza  
Wzdycham. No super! Jeszcze tylko brakuje mi to moich przewrażliwionych rodziców.
Jeśli kiedykolwiek będziecie w szpitalu, pamiętajcie — nie wolno Wam się cieszyć z tego, że rodzicom zależy i chcą przy Was być! Musicie na to narzekać!
Rzeczywiście, histerycy — przejmują się wypadkiem i dwutygodniową hospitalizacją własnego dziecka.
Każdy normalny rodzic machnąłby ręką i zawołał Staśka na kolejną partyjkę warcabów. "Wyliżesz się, córuś!"

- Mam wyjść? - pyta Erick  
- Nie. Udawaj mojego chłopaka - proszę go  
- Eee... - Erick drapie się po głowie
Moja reakcja była w tej chwili identyczna.

- Ja powiedziałem pielęgniarkom, że jesteśmy narzeczeństwem, żeby do ciebie wejść - mówi  
Mimowolnie się uśmiecham, a Erick patrzy zagadkowo na mnie.  
- Rodzicom powiemy o chodzeniu razem okej? - pytam  
Erick kiwa głową i łapie mnie za rękę. Po jakiejś godzinie zasypiam.
Czy ktoś mi wyjaśni, po co ta szopka z udawaniem chłopaka przed rodzicami Emmy? Chyba nie to powinno być teraz najważniejsze?
Z klawiatury mi to wyjęłaś.

Erick 
Emma zasnęła. W tym momencie wychodzę z sali i idę po kawę. Wracając widzę idące korytarzem małżeństwo. Kobieta, chyba po 40-stce, z brązowymi włosami. Ubrana jest w ciemnoszary konplet i czarne szpilki. Mężczyzna jest wysoki, z włosami w takim samym kolorze jak Emmy. Na nosie ma okulary. Ubrany jest w szary garnitur i białą koszulę. Na nogach ma czarne buty. Małżeństwo trzyma się za rękę. Bez zgadywania wiem, ze to rodzice Emmy.
Skoro w takim tempie pojawili się w szpitalu, to znaczy, że też mieszkają w Nowym Jorku albo jego bliskich okolicach. I przez dwa tygodnie najwyraźniej nie próbowali skontaktować się z Emmą, skoro o jej wypadku dowiedzieli się dopiero przed chwilą. Bo gdyby próbowali, to milczący telefon skłoniłby ich chyba właśnie do obdzwonienia szpitali i/lub zaalarmowania policji, która też od tego by zaczęła. Sorry, ale nie kupuję tej koncepcji, nawet w wykonaniu amerykańskich rodziców, znacznie mniej opiekuńczych od polskich.

Podchodzą do recepcji. Po chwili odchodzą i idą w kierunku schodów. Ja wbiegam pierwszy. Idę, a raczej biegnę korytarzem. Zatrzymuję się u drzwi do sali Emmy. Wchodzę i siadam na krześle. Dziewczyna śpi. Łapię ją za rękę. W tym momencie otwierają się drzwi i do pomieszczenia wchodzą jej rodzice. Gdy mnie widzą jej ojciec robi zaskoczoną minę, a matka tylko patrzy na córkę.
Po kiego grzyba on do niej biegł?
Żeby lepiej udawać jej chłopaka. Gdyby nie trzymał jej za rękę, gdy wchodzili, na pewno by tego nie kupili.

- Kim pan jest? - pyta jej ojciec  
- Jestem chłopakiem Emmy - mówię  
Pan Steel uśmiecha się i podchodzi do śpiącej córki.  
- Co z nią? - pyta pani Steel  
- Jest dobrze. Wybudziła się, a teraz śpi - mówię  
Jej mama tylko kiwa głową.  
- Kto zapłacił za tą klinikę? - pyta po chwili pan Steel  
- Ja - mówię  
-  Ile kosztuje noc? - nie odpuszcza jej ojciec  
- Tysiąc dolarów - mówię
Ale jeżeli państwo do nas dołączą, to dostaniemy zniżkę za rezerwację grupową. Albowiem ponieważ szpital to taki hipsterski hotel i swoje usługi też wycenia jak hotel — za noc. Minibar płatny osobno. 
Mamy do wyboru pokoje ekskluzywne, z oknami wychodzącymi na morze, oraz pokoje standardowe, z widokiem na zakład pogrzebowy.

- Ile ona już tu jest? - pyta pani Steel  
- Dwa tygodnie - mówię  
- O boże! To przecież prawie 15 tysięcy! Val i ja zwrócimy ci wszystko - mówi pani Steel
A może byś tak jako pracodawca ubezpieczył Emmę (i przy okazji resztę ferajny w firmie) od kosztów leczenia zamiast się bawić w filantropię? Albo zapłacił im tyle, żeby sami się ubezpieczyli. Po pierwsze, taniej wyjdzie, po drugie, takie ubezpieczenie jest w Stanach od jakiegoś czasu obowiązkowe, a jego brak naraża twoją tróloffę, nad którą tak się trzęsiesz, na grzywnę, po trzecie, każda przyzwoita firma kupuje personelowi takie polisy, żeby przyciągać i zatrzymywać najlepszych pracowników. Przedsiębiorstwa, które takich świadczeń nie oferują, są uważane za arcydziadowskich pracodawców, u których zatrudniają się tylko desperaci. I to cię powinno zainteresować w pierwszej kolejności po wejściu do firmy, a nie cyc... znaczy, atuty pracownicy. Po raz kolejny stwierdzam, że z Ericka taki biznesmen jak ze mnie Maria Callas.

- Nie trzeba. Już ma zapłacony jeszcze tygodniowy pobyt tutaj.
Wykupiłem pakiet all inclusive.
Pięciogwiazdkowy szpital.

A jak trzeba będzie to przeniosę ją do lepszego szpitala - mówię
Jeszcze parę razy tak ją przerzuć ze szpitala do szpitala. Dobrze jej to zrobi na zdrowie.
  
- A kim ty jesteś, że tyle zarabiasz? - pyta jej matka
-  Erick Smith. Miło mi - mówię  
- Ten Erick Smith? - pyta pan Steel  
- Tak ten - uśmiecham się - Proszę nie kojarzyć mnie z moim majątkiem
Nie po to założyłem konto bankowe na wujka, jako kupującego nieruchomości podstawiam szwagra, a dwa prywatne odrzutowce zarejestrowałem na babcię, żeby mnie teraz z tym wszystkim kojarzyć.

- O boże! Erick Smith. Najbogatszy człowiek USA? - mówi zaskoczona pani Steel  
- Tak - mówię
Musiał być najbogatszy. Czułam to w kościach.
Skonsternowany Bill Gates z niepokojem sprawdził stan swojego konta w banku.
A skoro pani Steel go kojarzy, dlaczego Emma zupełnie nie wiedziała kim jest? 

- Anastasio, w pracy mi nie uwieżą, że go znam - śmieje się pan Steel
Kolejne nawiązanie do Pięćdziesięciu Twarzy Greya?

Rozmawiamy jeszcze chwilę, bo budzi się Emma. Wychodzę z sali by pogadała z rodzicami... 

9. *Tydzień później* 
Emma 
Dziś wychodzę z kliniki. Nareszcie! Strasznie wkurzające są te pielęgniarki! Erick siedział ze mną cały czas. Właśnie się pakuję. Do mojego pokoju wchodzi lekarz.
Ja bym na jej miejscu nie wybrzydzała, w końcu to podobno świetna klinika, a ona miała opłacony pobyt przez, jakby na to nie patrzeć, obcego faceta.
Ciiicho, ją przecież wszyscy muszą wkurzać i w ogóle jest taka biedna i poniżana...

- Dzień dobry - mówi facet  
- Dzień dobry. Kiedy dostanę wypis? - pytam  
- Właśnie go przyniosłem oraz kosztorys pobytu - mówi i podaje mi kartki
Lekarze zazwyczaj roznoszą pacjentom papiery, żeby się nie zanudzić między operacją a obchodem.

Jaki kurwa kosztorys!?
Otóż to. Kosztorys sporządza się przed rozpoczęciem świadczenia usługi, nie po zakończeniu.

Biorę kartki i zaczynam czytać.  
 ‘Cennik pobytu w klinice:
Cennik, kosztorys, faktura — co to w końcu za różnica.

- 21 tyś dolarów (3 tygodnie: nocowanie)
W zwykłym pokoju czy apartamencie?
Czy miała widok na morze, czy nie? 
Na zakład pogrzebowy "Ostatnia niedziela".

- 3,6 tyś dolarów (leki i opieka personelu) 
- 1,4 tyś dolarów (inne wydatki typu: wyżywienie)
Chciałabym zobaczyć miny urzędników NFZ-u na widok tak sporządzonego rachunku za pobyt w szpitalu.
Co ona jadła, że wyżywienie kosztuje ją 1,4 tys (nie ś!) dolarów? 
Trzeba naprawdę niezłe rarytasy wcinać, by w ciągu tygodnia pochłonąć półtora tysiąca dolarów. Nie zapominajmy, że przez dwa z trzech tygodni pobytu w szpitalu była w śpiączce.

Rachunek wystawiony i uregulowany na pana Ericka Smitha’
To dlaczego ona go dostała? Rachunek, nie Ericka Smitha.
Pokazali jej, żeby Erick mógł zaszpanować.
Erica dostała w gratisie. 

O boże! Z wrażenia usiadłam. On zapłacił za mnie 25 tyś dolarów za mój pobyt tutaj! Muszę mu to wszystko oddać! O boże! Kończę się pakować i wychodzę.
Zastanawiające. Niby wszyscy tutaj tacy pobożni i Boga ciągle wzywają, ale jego imię pisane jest notorycznie z małej litery...


Powiedziałam Erickowi, że wychodzę o 12, a naprawdę wychodzę o 11. Biorę torbę, w recepcji podpisuję wypis i wychodzę. Szpital jest chyba w najbogatszej dzielnicy.
Chyba? Kiedy Erick podał jej nazwę szpitala, od razu wiedziała, że jest drogi, czyli znała go przynajmniej ze słyszenia, a teraz zachowuje się, jakby nie tylko w tej klinice, ale i w tym mieście znalazła się pierwszy raz.
To nie pierwszy raz, kiedy bohaterka o czymś zapomina...

 Dzwonię fo mojej przyjaciółki - Sam.   
- Hej, Sam? - pytam  
- O boże! Em, co się dzieje? Twoi rodzice mówili, że miałaś wypadek! - gada jak najęta  
- Tak miałam - odpowiadam  
- Byłam w szpitalu, ale nie chcieli mnie wpuścić! - krzyczy
Powinna powiedzieć, że jest narzeczonym.

- Eee....Sam. Głupio mi cię prosić, ale mogłabyś po mnie przyjechać? Nie mam czym wrócić - mówię
- O boże! Em, oczywiście! - odpowiada  
- Dzięki - podaję jej adres  
- Będę za chwilę! - rozłącza się  
Po 15 minutach podjeżdża koło szpitala jej samochód. Macham jej i wsiadam.   
- Em! - przytula mnie na powitanie  
- Też się stęskniłam, Sam - mówię i oddaję uścisk  
- Mamy tyle do pogadania! - piszczy i rusza  
- To może jedziemy do kawiarni? - pytam  
Kiwa głową i wyjeżdża na główną drogę. Gdy stajemy na światłach, obok nas podjeżdża Bentley.   Obracam się. W środku siedzi......Erick! O cholera! Nie mam ochoty teraz z nim gadać. Wyciągam ten przeklęty cennik i piszę długopisem tam wiadomość.  
 ‘Oddam wszystko. Dzięki za pomoc’
Tak naprawdę, czy tylko ja nie rozumiem dlaczego ona nie chce z nim rozmawiać? Wiem, że mogłaby się czuć dziwnie, ale facet wydał na jej leczenie dwadzieścia pięć tysięcy, a ponadto siedział z nią przez cały ten czas i - chyba - ze sobą trochę rozmawiali. Uciekanie jest trochę dziwnym sposobem na podziękowanie. 
Może to jest foch, że on w ogóle w jakikolwiek sposób jej pomógł, gdy ona była na niego obrażona? Nie, to nadal nie ma sensu.

Wyciadam z auta.   
- Em?! - słyszę głos Sam  
Podchodzę do jego auta. Widzę jego zdziwiony wzrok. Macham mu przed maską kartką, składam ją na pół i wkładam za wycieraczkę. Odwracam się i wsiadam do auta.
A nie łatwiej było, a bo ja wiem, wysłać SMS-a?

- Emma! - krzyczy Erick, wysiadający z auta  
- Jedź - mówię do Sam, gdy widzę zielone światło  
Ona rusza i jedzie.   
- Kto to był? - pyta Sam  
- Powiem kiedy indziej, okej? Zawieziesz mnie do domu? Spotkamy się kiedy indziej - mówię  
- Dobrze. Zadzwoń - mówi i zawozi mnie pod moje mieszkanie  
Gdy jestem pod mieszkaniem, wysiadam, biorę torbę, macham Sam na pożegnanie i wchodzę do domu. Kieruję się od razu pod prysznic. Po prysznicu idę zjeść tosty i kładę się spać. Jednak szpitale męczą...
"Szpitale męczą" powiedziała bohaterka, która całą swoją kurację spędziła w drogiej klinice, gdzie zapewne pielęgniarki skaczą obok niej, żeby miała wszystko, czego potrzebuje, a jedzenie (skoro wydali na nie 1,4 tys dolarów w ciągu tygodnia, czyli 200 dolarów dziennie, czyli, na oko licząc, 700-800 zł na dzień) było lepsze od posiłków większości rodzin w Ameryce. 

[Erick widzi, jak Emma wychodzi ze szpitala. Twierdzi, że nigdy nie miała zobaczyć rachunku i jest zrozpaczony sytuacją.]

10. Emma
Po chwili obudziło mnie stukanie do drzwi. Wstałam i podeszłam do nich. Odkluczyłam i otworzyłam. Moim oczom ukazał się... Erick!  
- Co ty tu robisz? - pytam  
- Chcę pogadać. Muszę ci coś wyjaśnić - mówi Erick
- No dobrze - wpuszczam go do środka  
Erick wchodzi i się rozgląda.  
- Miłe wnętrze - zaczyna rozmowę  
- Nie tak bogate jak twoje co? - pytam z nutą sarkazmu
Powiedziała do faceta, którego prawie nie zna, a który i tak opłacił jej pobyt w drogiej klinice. Wspaniały przykład okazywania wdzięczności.
To tylko foch.

Erick się uśmiecha. Gestem wskazuję mu na kanapę i idę do kuchni, ale on wybiera krzesełko barowe stojące przy wyspie. Siada tam.  
- Kawa, herbata? - pytam  
- Kawa - odpowiada  
Biorę z szafki dwa kubki. Stawiam je przed Erickiem. Wyciągam słoiczek z kawą, zapażam wodę
Jak się zaparza wodę? Bo ja potrafię ją tylko zagotować.
Normalnie, wkładasz saszetkę ze sproszkowaną wodą do wrzątku i masz dwa razy więcej wody.

 i po 5 minutach Erick pije już kawę. Biorę swoją i opieram się o blat.  
- O czym chcesz pogadać? - pytam  
- Nie musisz mi niczego oddawać. Ja to zrobiłem dla ciebie. Możesz mi zaufać. Nie wiem dlaczego nie chcesz mnie widzieć.
Ja, prawdę mówiąc, też nie.
I ja. Więc czekam na odpowiedź. 
Kobiecy foch jest odpowiedzią na wszystkie pytania: BO TAK.

 Ja nie mogę bez ciebie żyć. Co chwilę o tobie myślę. Na niczym nie mogę się skupić. Wiesz jakie to uczucie? - mówi Erick  
- Wiem - odpowiadam szeptem  
Erick zaalarmowany podnosi głowę. Patrzy się na mnie zaskoczony.  
- To ty jesteś tym młodym, najbogatszym człowiekiem USA? - pytam go  
- Skąd wiesz? - zaskczyłam go
Po pierwsze primo, aż się prosi o korepetycje z atrybucji dialogów. Po drugie primo, zaskakujące jest raczej to, że ktoś nie słyszał o najbogatszym obywatelu swojego kraju. Zwłaszcza ktoś wykonujący zawód dziennikarza.
Ona tylko sprawdza artykuły, nie musi nawet wiedzieć, kto aktualnie jest prezydentem.

- Mama - odpowiadamy razem i wybuchamy śmiechem  
- Poza tym widziałam gazetę - mówię
Sądząc po twoim zawodzie, widziałaś wiele gazet. Wcześniej nigdy nie widziałaś jego nazwiska?

- Chciałem cię od tego uchronić, byś nie czuła się wiązana z moim majątkiem.
Ktoś to przetłumaczy na polski?
Nie chciał jej mówić, że jest najbogatszym człowiekiem w Ameryce (o czym piszą w gazetach, więc to kretyńskie), bo musiałaby się wiązać z majątkiem? Znaczy ślub brać z tymi pieniędzmi? Poddaję się. 
Ze związku z majątkiem zazwyczaj rodzi się banda małych kredycików, więc na miejscu Ericka faktycznie bym uważała.

Wiem, że dla ciebie nie chodzi o pieniądze i proszę daj mi szansę - niemal błaga mnie
Wie, że „dla niej nie chodzi o pieniądze” (tak w ogóle, auuutorka uczyła się kiedyś polskiej gramatyki?), ale do zmiany stanowiska na niższe przekonywał ją podwyżką.
  
- No ok - mówię  
- Tak po prostu ok? - pyta Erick
Tyle krzyku, tyle fochów, a chodziło tylko o to, by powiedział "daj mi szansę". Ech, kobiety... 

Kiwam głową. Erick zrywa się z krzesła i podchodzi do mnie. Przytula mnie.   
- A to za co? - pytam  
- Za szansę - uśmiecha się seksownie - A teraz masz 20 minut by się ubrać - mówi  
- Gdzie? - pytam  
- Kolacja - mówi  
- Wolę 15 minut. Lubię wyzwania - śmieję się  
Erick wybucha śmiechem i siada na kanapie i włącza TV. Wzdycham i wbiegam do sypialni. Wyciągam z szafy czarną sukienkę i czystą bieliznę. Biegnę pod prysznic. Po prysznicu zakładam ubrania, kręcę lekko włosy, maluję się, ale tylko tusz do rzęs i trochę różu na policzki i błyszczyk, ubieram czarne koturny i biorę torebkę.
Ja wiem, że da się przygotować w piętnaście minut, ale... może trochę przystopujmy? Szczególnie, że Emma wróciła dzisiaj ze szpitala...
Mój średni czas przygotowania się na koncert (oczywiście tylko w kwestii ciuchów itp., a nie prób czy grania sobie a muzom) wynosi sześć minut, więc kwadrans na coś takiego, gdy niedawno wyszło się ze szpitala, teoretycznie mógłby być możliwy.
A mnie zastanawia stężenie spójnika "i" w tym akapicie... To też tak z pośpiechu wyszło?

Wchodzę do salonu. Erick ogląda jakiś serial. Podchodzę koło niego i widzę, że to ‘Pamiętniki Wampirów‘. Uśmiecham się.  
- Ktoś tu lubi ten serial - śmieję się  
Erick obraca się i zamiera.   
- Wyglądasz pięknie - mówi - I tak. Lubię ten serial, ale ten sezon - wskazuje na napis u góry ekranu - Nie ma sensu bez Eleny  
- Ożeń się ze mną - śmieję się  
Ja też uwielbiam ten serial. Oglądam każdy premierowy odcinek.  
- Kusząca propozycja, ale muszę ją przemyśleć - szepcze  
- Chodźmy już - mówię  
Wychodzimy z domu, a ja zamykam drzwi na klucz. Schodzimy na dół i wsiadamy do Bentley’a. Podczas jazdy Erick się nie odzywa, a ja obserwuję jego skupiony wyraz twarzy. Podjeżdżamy pod drogą restaurację. Erick wysiada i otwiera mi drzwi. Wtedy podbiegają do nas paparazzi. Erick bierze mnie szybko za rękę i wchodzimy do restauracji.
Serio? Skąd tam paparazzi? Rozumiem, że Erick zrobił jakąś ustawkę, bo po jakiego grzyba mieliby wyczekiwać pod restauracją? 
Zapomniał założyć ciemnych okularów i go rozpoznali. Paparazzi czają się wszędzie!

- Em, ja przepraszam - mówi - Moi prawnicy się tym zajmą - szepta  
- Nie trzeba - mówię - Moi rodzice cię polubili i pewnie się ucieszą z tego taniego brukowca - śmieję się  
- Ciekawe jak nas opiszą - śmieje się Erick  
- No ja wyjdę na zakochaną w twojej kasie - szepczę  
- Ale tylko my wiemy jak jest na prawdę - uśmiecha się w ten sposób Erick
Dla równowagi nie wiemy, jak się pisze „naprawdę”.

[Erick się upija. Emma jedzie do niego zdenerwowana (choć chłopaczyna pije w domu i nic złego mu się nie dzieje), krzyczy na niego i ciągnie go do łóżka. Rano nie obyło się bez „romantycznego” przypatrywania się śpiącej Emmie.] 

- Czekaj - zatrzymuje mnie Erick, siada na łóżku a ja obok niego - Muszę ci coś powiedzieć
- Ale o co chodzi? - pytam
- Emmo, ja nie wiem jak to powiedzieć. Nie potrafię okazywać uczuć. W dzieciństwie nikt mi ich nie okazywał, więc nie jestem do tego przyzwyczajony. Posłuchaj mnie przez chwilę - Erick łapie mnie za ręce - Kiedy cię zobaczyłem pierwszy raz, nie wiedziałem co mam zrobić, poczułem też coś w środku, coś czego nigdy nie czułem - zaczynam płakać - Przy następnym spotkaniu chciałem ci powiedzieć, co czuję. Ale nie udało się, bo przerwała moja matka. Chciałem ci powiedzieć też przy kolacji, ale ty ciągle bezumyślnie zmieniałaś temat.
Bazę leksykalną mam bardzo bogatą, ale w tym opku ciągle natykam się na nieznane mi dotąd słowa.
Może ktoś tu próbował stworzyć nowy język?
Eee tam, to pewnie jakiś nieznany dialekt pochodzący z klingońskiego.

 To było wkurzające, ale i słodkie. Także teraz ci powiem. Nie wiem jak nazwać to uczucie, ale jest to uczucie głębokie i na stałę do ciebie.
Już wie, że „na stałe” jest zakochany w kimś, kogo zna niecały miesiąc i kto w dodatku przez połowę tego miesiąca był nieprzytomny.
No tak! Przecież miłość od pierwszego wejrzenia jest taką jedyną słuszną!

 I Emmo. To co chcę powiedzieć jest chyba najdziwniejszą rzeczą jaką powiem w moim życiu. Kocham cię. Kocham ponad wszystko. Jesteś dla mnie wszystkim. Wczoraj się przez to upiłem i chciałem zadzwonić i ci powiedzieć, ale ty przyjechałaś do mnie. Byłem wtedy taki szczęśliwy - kończy swój monolog Erick
Tak wyobrażam sobie desperata, mówiąc szczerze. 

[Emma zaczyna płakać i wyznaje, że też go kocha. Potem w miłosnym uniesieniu idą… jeść naleśniki. Zaczynają się kłócić, kiedy rozmowa zbacza na temat pracy, ponieważ Erick jest przekonany, że dziewczyna ma odpoczywać. Emma wychodzi oburzona. 
Następnego dnia okazuje się, że praca asystentki polega na sprawdzaniu artykułów i - uwaga! - wypracowań. Później umawia się z koleżanką. (Po drodze spotyka gosposię Ericka, która wręcza jej list.) Przyjaciółka pokazuje jej gazetę, w której pojawia się zdjęcie Emmy. W drodze do domu poznaje Taylora.  
Następnego dnia umawia się z mamą. Mama zapomina, Emma rozpacza, na szczęście pocieszenie znajduje w ramionach Ericka, który zabiera ją na skok ze spadochronem.]

Erick odwiózł mnie prosto pod mieszkanie. Wysiedliśmy z jego samochodu. Erick dziwnie się zachowywał. Chciałam go przytulić na pożegnanie, ale on się odsunął i odszedł w stronę auta.
Może się obraził. Emma obrażała się na niego ciągle, to i on zrobił to samo.
W końcu zasada wzajemności to najważniejsza reguła rządząca relacjami międzyludzkimi.
Szczerze mówiąc, zaskoczyło mnie, że dopiero po takiej ilości fochów się tak zachował. Ale czego ja oczekuję o opka...

Wsiadł i po prostu odjechał. Zrezygnowana otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Dziwne. Najpierw Erick funduje mi skok ze spadochronem, a potem bez słowa odchodzi. Już nie rozumiem mężczyzn.
Mogłaby zapytać...
Wtedy straciłaby powód do dusznych rozterek, które ludziom pewnego rodzaju są niezbędne do życia jak powietrze.
No i czytelnicy mogliby zacząć rzygać tęczą od tych wyznań miłości i idealnego związku.

Przebrałam się w wygodne legginsy i bluzkę. Postanowiłam coś zjeść. Poszłam do kuchni. Na blacie leżała poczta. Zaczęłam ją przeglądać. Rachunki i jakieś reklamy. I wtedy sobie coś przypomniałam......  Przecież wczoraj dostałam list! Od Ericka kucharki. Biegnę do sypialni. Biorę torebkę i wyciągam kopertę. Rozrywam ją. W środku jest pojedyńcza kartka. Wyciągam ją i rozkładam. Wylatuje jeszcze jakieś zdjęcie. Rozkładam je. Jest na nim Erick z jakąś plastikową blondynką.
Swoją drogą, zawsze trochę mnie martwi to, że w opkach kobiety/dziewczyny, które nie są samą bohaterką lub jej przyjaciółką zawsze są plastikami. 
Bohaterka opka, nawet wyglądając jak Valeria Lukyanova zawsze będzie w stu procentach naturalna, zaś wszystkie inne, choćby na wsi obornik widłami przerzucały, są plastikami. Należy to do Kodeksu Opkowego, art. 19, § 2.

Odkładam je i biorę kartkę. Kartka była zapełniona trochę niechlujnym pismem. Zaczęłam czytać.
‘Droga Emmo, Jak zaraz się zorientujesz to nie jest list od Erick’a. Jak miło, że ta poczciwa kuchareczka go podała. Jak już wiesz, Erick nie wie, że do ciebie napisałam. Nie wiem kiedy to czytasz. Zostawiłam list dzisiaj rano w holu koło wazonu z karteczką ‘Daj to Emmie, od Ericka.’ Sprytne.
Geniusz zbrodni. Ale pytanie, dlaczego ta spryciula była w domu Ericka. Kto ją wpuścił? I skąd wiedziała, że kucharka/gosposia będzie znać adres Emmy? 

Wracając do tematu. Nie będę owijać w bawełnę, jesteś dla mnie zagrożeniem. Niechcianym zagrożeniem. Patrząc na mnie i na ciebie, to z twoim wyglądem nie jesteś zagrożeniem, ale Erick lgnie do ciebie jak ćma do światła.
Streszczając, jesteś zagrożeniem, ale nie jesteś zagrożeniem, mimo to jednak jesteś zagrożeniem.

Czyli musimy coś uzgodnić. Masz się odczepić od Erick’a. Ja jestem jego wybranką.
Mianowicie sama się dla niego wybrałam.

Jego matka mnie uwielbia.
To może zwiąż się z jego matką?

Ze mną Erick ma przyszłość. A z tobą? Ja bym się wstydziła z tobą gdziekolwiek iść.
Toteż Emma nigdzie cię nie zaprasza.
I to chyba sprawa Ericka, z kim sobie wychodzi.

 Jeśli nie zostawisz Erick’a w spokoju, obiecuję, że się zemszczę. A wiem gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz i gdzie mieszka twoja przyjaciółeczka i mamusia.
PS. Popatrz tylko na zdjęcie
xoxo’
Xoxo jest w tym liście najbardziej przerażające.
W końcu każda poważna groźba jest zakończona buziaczkami.

Zajebiście. Biorę do ręki zdjęcie. Zdjęcie przedstawia Erick’a i blondynkę. Całują się. Wzdycham. Biorę telefon z komody. Wybieram dobrze znany mi numer...

[Emma dzwoni do Ericka, którzy przyjeżdża do niej w ekspresowym tempie (swoją drogą dziwię się, że nie zbankrutuje na benzynie, skoro się tak kręci w kółko). Po krótkiej rozmowie, że blondynka ze zdjęcia to - tak, będziecie bardzo zdziwieni - jego była Isabel (warto zapamiętać, że wytłumaczył jej kto to), zaprasza ja na kolację. Tak - świrnięta eksdziewczyna była także w Greyu.]

Isabel
Ta suka wychodzi z nim z jej mieszkania! Wyjmuję paczkę papierosów. Zapalam jednego. Dym wypełnia samochód. Czekałam już tak długo, więc wytrzymam jeszcze troszkę, a później Erick będzie mój! On musi być mój! Gdy wsiadają do samochodu, zapalam mój silnik.
W tej sytuacji sugeruję jednak zapalenie silnika samochodu. Na twoim silniku możesz ich nie dogonić. 

 Spoglądam jeszcze na siedzenie pasażera, na którym leży mój nowiutki zakup. Mały...
Czarny...
Bambo (przepraszam, jeśli to zabrzmiało aż tak rasistowsko, jak mi się wydaje).
Pistolet...
Dramatyzm sytuacji sięga zenitu.

[Erick i Emma jadą na kolację. Zostają parą. Kiedy Emma wraca, jej mieszkanie jest zdemolowane. Znajduje jakąś kartę, ale poza tym, że to kartka, nic nie wiadomo.] 

19. Erick
Kiedy zadzwoniła do mnie Emma od razu do niej pojechałem. Gdy zaparkowałem koło Emmy mieszkania na przeciw stał samochód. Dobrze mi znany samochód. Przed nim, oparta stała kobieta.
- Isabel - wysyczałem przez zęby
Ruszyłem w jej stronę. Ona jak na zawołanie podeszła do mnie.
- Cześć, kociaku - chciała mnie pocałować, ale ją odepchnąłem
- To twoja sprawka?! - warczę
- Ostrzegałam tą sukę. Ma się od ciebie odpierdolić, bo jak nie to pożałuje - uśmiecha się i ciągnie za mój kołnierz od koszuli
- Czy ty się kurwa słyszysz?! - krzyczę i odtrącam jej ręce
- Jeszcze parę miesięcy temu nie narzekałeś jak mnie rżnąłeś! - śmieje się Isabel
- Skończ z tym bo pożałujesz! - warczę i łapię ją za szyję
- To dopiero początek - mówi Isabel - Pilnuj jej lepiej, bo może mieć niefortunny wypadek - uśmiecha się
Puszczam ją, bo nie mogę tego już słuchać. Odchodzę i idę do mieszkania Emmy.
I cała scena ma miejsce na ulicy. No nie wiem, ale skoro Erick jest taki znany, to bym się nieco bardziej kontrolowała w miejscach publicznych z łapaniem ludzi za szyję. Jeszcze jakiś przypadkowy przechodzień zrobiłby zdjęcie i wysłał do mediów...
Prawdziwa miłość jest przecież warta zszarganej reputacji, potencjalnych miesięcy targania po sądach i konieczności publicznego wyjaśnienia sprawy! W końcu chodzi o honor niedawno poznanej miłości jego życia, prawda?

Emma 
Znalazłam tą kartkę. Teraz nie mogę przestać o niej myśleć. Co ta osoba chce ode mnie?
A czy przypadkiem już nie ustaliliście, że chodzi o tę całą Isabel? W końcu kto Ci groził? Proponuję połączyć fakty, kochana.
W liście chyba zostało dość jasno opisane, czego Isabel oczekuje. Cytuję: "Masz się odczepić od Erick’a."

Chyba ma jakąś obsesję na punkcie Erick’a. Policja sprawdza wszystko i spisuje moje zeznania. Robią jeszcze pare zdjęć i wychodzą.Wzdycham.
- No dobra. Trochę posprzątam - mówię sama do siebie
Zaczęłam od salonu. Pozbierałam wszystko z podłogi. Książki i zdjęcia włożyłam do kartonu. Telewizor postawiłam na stoliku, ale było to nie lada wyznanie, bo jest on strasznie ciężki. Zbity na nic się nie nadawał.
To po co stawiała go na stoliku? Znaczy, nie wygodniej byłoby postawić go na ziemi, skoro i tak ktoś będzie musiał go zabrać? 

Zabrałam się za zasłony. Nie były ani brudne, ani podarte, więc powiesiłam je z powrotem na okno. Najgorsza była sofa. Kupiłam ją niedawno. Z ładnego materiału. Była oblana czymś czerwonym. Dopiero potem skapnęłam się, że to krew. W śmietniku były puste pojemniki na krew. Takie jak używa się w szpitalu.
A ona (bo wiadomo, że to Isabel) dostała je ponieważ? W szpitalu mieli za dużo krwi i trochę oddali?
Poza tym krwi nie przechowuje się w pojemnikach. Krew do transfuzji jest pakowana w worki, a próbki do badań laboratoryjnych — w specjalne zamykane probówki. Nie wspominając o tym, że pozostawiając te opakowania na miejscu przestępstwa, sprawca uprzejmie ułatwił policji pracę.

Wzięłam z łazienki przetrwałe rękawiczki i odplamiacz.
Co to są „przetrwałe rękawiczki”? Ja do prac tego rodzaju używam rękawiczek gumowych, ale może źle robię.

 Nalałam go na sofę i zaczęłam myć. Krew schodziła pomału. Gdy już kończyłam z kanapą, przyszedł Erick.
- Co tu się stało?! - prawie krzyczy jak widzi towszystko
- Ktoś się włamał - mówię słabym głosem i czuję łzy, ale odgamiam je mruganiem powiek
- Nie ktoś, tylko ona. Isabel - mówi Erick
- A kim ona jest? - pytam
Bo wcale nie powiedział jej tego dzień wcześniej...
Kolejny atak sklerozy bohaterki.
Z tą sklerozą przypomina mi trochę Dory z "Gdzie jest Nemo".
Gupiki mają pamięć jednosekundową. Być może bohaterka ma z nimi coś wspólnego.

- Moją byłą - mówi Erick
- Zajebiście. Mam z domu zrobiony burdel, a jeszcze ściga mnie twoja nawiedzona była - śmieję się, ale tak naprawdę mam ochotę się rozpłakać
- Emma, uspokój się - mówi Erick i podchodzi mnie przytulić
Otula mnie swoimi rękami, a ja czuję się bazpieczniej.
- Muszę trochę ogarnąć tu - mówię - I sypialnia. Muszę gdzieś spać - wyjaśniam mu
- Nie ma mowy! Weź potrzebne rzeczy i wprowadzasz się do mnie. Nie zostawię cię tutaj - mówi Erick
Ja w tej chwili mam ochotę go uściskać, ale widząc jego wzrok, idę do sypialni wziąć jakieś rzeczy. Erick idzie za mną. Podnoszę ciuchy. Niestety, nic się nie nadaje. Wszystko jest podarte.
To ile miała czasu Isabel? Jakby ktoś wyrzucił moje ciuchy (i te z pólek, i te z wieszaków) trochę zajęłoby jej darcie/cięcie wszystkiego. 
Rębak do drewna jest i szybki, i dobry na wszystko. Choć pozostaje jeszcze kwestia wprowadzenia go do mieszkania.

- Nic nie przetrwało - mówię - Mam tylko to co na sobie. Jutro pójdę coś kupić - mówię do Erick’a
- Weź co zostało i chodźmy stąd - mówi Erick
Pakuję przetrwałe rzeczy do torby i wychodzimy z tego mieszkania. Erick bierze ode mnie torbę i idziemy do jego samochodu. Wsiadamy. Na zegarku jest już 22. Wzdycham. Co za okropny dzień -  pomyślałam.
Mam wrażenie, że Emma powinna być bardziej roztrzęsiona. Tutaj brzmi, jak ja, kiedy kot kolejny raz nasikał mi na podłogę i wiem, że nikt jej tego nie oduczy.
Albo nie przejmuje się takimi przyziemnymi rzeczami, albo te włamania i demolki nie są u niej niczym niezwykłym.
Po raz któryś reaguje od czapy.

20. Emma 
W domu Erick’a dostałam piękny pokój (widać, że robiony męską ręką).
A co właściwie znaczy, że został zrobiony męską ręką?
Pan Zenek i ściany postawił, i otynkował, i sufit podwiesił, a za robotę chciał tylko pięć flaszek. Nie to co baby.

Od razu rzuciłam się na   łóżko. I z przemęczenia zaspałam. Obudziłam się około 6. Ogarnęłam się i zeszłam na dół z zamiarem wyjścia z domu. Nie założyłam na nogi szpilki, żeby nie stukały na marmurowej posadce. Boso powoli schodzę po schodach i jestem już prawie przy drzwiach gdy:
- Gdzieś się wybierasz? - pyta Erick
Obracam się. Stoi na środku holu.
- Do pracy? - udaję obojętny ton
Emma kolejny raz potwierdza, że rzekomy awans ma się nijak do rzeczywistości. Skoro mieszka z Erickiem, to mogłaby spokojnie jechać z nim do pracy (zakładam, że zaczynają pracę o podobnych godzinach). 
Nawet powinna z nim jechać, skoro ma nie odstępować go na krok.

- W sobotę? - pyta uśmiechnięty Erick
- Dzisiaj jest piątek, a ja mam pracę - mówię
- Sobota - śmieje się Erick
Wyciągam telefon z torebki i patrzę na wyświetlacz. No sobota. Cholera!
Tutaj mam się zaśmiać?

- W takim razie idę posprzątać w swoim domu - mówię
- Zamówię ekipę   sprzątającą - proponuje Erick
- Nie dzięki. Sama dam radę - mówię
Jak taka wyrywna do sprzątania, to może do mnie zajrzy?

- Zjedz chociaż śniadanie   - proponuje Erick
- Ughh, no dobra! - krzyczę i wyrzucam ręce do góry
Erick śmieje się i idzie w stronę kuchni. Ja też za nim idę, zakładając moje szpilki.
Szpilki. W domu. 

 Po chwili już słychać ich stukot na marmurowej posadce w jego mega dużej kuchni.
Za pierwszym razem myślałam, że to literówka. Ale nie, auuutorka naprawdę nie odróżnia posadki od posadzki.

 Jego gosposia coś gotuje. Siadam do stołu, na przeciwko mnie siedzi Erick. Gosposia podaje tosty. Jemy je w ciszy. Po zjedzeniu odśpiewuję odę do holu (A nie "Odę do radości"? Staff napisał "Odę do gnoju", więc "Oda do holu" też może być.). Erick idzie za mną. Ubieram płaszczyk. Gdy skończyłam, zaczęłam rozmowę.
- Dzisiaj znajdę sobie jakieś mieszkanie tymczasowe, albo zamieszkam w hotelu - mówię - Przyjdę po swoje rzeczy około południa
- Nigdzie indziej nie będziesz mieszkać! - krzyknął Erick, aż podskoczyłam
Czemu oni tak ciągle na siebie krzyczą?
Niektórzy uważają, że w ten sposób okazują uczucia.
Czy on właśnie dał jej szlaban?

- Nie mogę mieszkać u ciebie - szepczę
- Możesz i będziesz! - Erick podchodzi do mnie i popycha mnie na ścianę
- Nie chcę nadużywać gościnności
Mając na uwadze to, że niedawno zostali parą oraz wyznali sobie miłość nocowanie/pomieszkiwanie u siebie nie powinno być niczym dziwnym. 
Ale gdyby facet zachowywał się tak, jak nasz Erick, to bym się jak najprędzej wyniosła w cholerę.

- jęczę, gdy czuję jego oddech koło mojego ucha i ręce na moim ciele
- Nie nadużywasz - szepta mi w ucho, a jego ciepły oddech pieści moją skórę
Jego ręka zwinnie wkrada się pod moją spódnicę i dotyka moich ud. Mimowolnie jęczę na ten gest. Erick całuje mnie w szyję.
- M...muszę już iść - szepczę
- Tak szybko? - pyta Erick i dotyka wewnętrznej strony moich ud
Kiwam głową, bo nie mogę wydusić słowa. Zerkam w dół. Widzę lekkie wybrzuszenie na jego spodniach. O boże!
O Boże, on jednak ma penisa! 

Odpycham go lekko i biorę torebkę. Idę do drzwi. Otwieram je, a w nich stoi jakaś kobieta. Ma pistolet! I trzyma wycelowany we mnie!
Ochrona akurat wzięła wolne? 
Ile ona tak stała, czekając na Emmę? Bo wątpię, żeby akurat teraz podniosła pistolet...
Stała tak za tymi drzwiami i czekała, aż Emma je otworzy. To się nazywa element zaskoczenia.

- Witaj Emmo - mówi kobieta i uśmiecha się

21. Emma 
- Witaj Emmo - mówi kobieta i uśmiecha się
To ona! To Isabel! Wchodzi do holum To dzieje się tak szybko! Łapie mnie za ramie i przyciąga plecami do siebie. Przykłada mi pistolet do głowy! Widzę szok malujący się ja twarzy Erick’a. Do salonu wbiega Henry i jeszcze inni ochroniarze. Wyciągają pistolety i kierują je na Isabel.
To Erick nie ma jakiejś bramy, że Isabel podeszła sobie tak ot pod drzwi? 
A co ochrona robiła, jak jakaś laska stała przed drzwiami, celując w nie z broni?
Siedzieli w krzakach i pociągali Piccolo.

- Stójcie, bo ją zabiję! - krzyczy Isabel i zaciska rękę na mojej szyi
Krzywię się w bólu.
- Czego chcesz?! - warczy Erick - Pieniędzy?! Mogę ci je dać! Tylko puść ją!
-  Mam w dupie twoją kase - śmieje się Isabel
-  To co chcesz?! - krzyczy Erick
- Ciebię. Tylko ona - kiwa głową na mnie - Nie dostanie tego, co jest moje! - krzyczy Isabel i zaciska mocniej rękę
Duszę się i krzywię z bólu. Łzy zaczynają lecieć po moich policzkach
- Zostaw ją! - warczy Erick
- Nie! Jestem gotowa by ją zabić! - krzyczy Isabel
W jednej chwili ochroniarze Erick’a rzucają się na Isabel.
Gdzie byli, kiedy wchodziła do domu?
Tyyy, oni przyszli tutaj z opka o Lenie - wcześniej siedzieli w salonie!

 Ona w panice strzela do nich. Ochroniarze łapią Isabel i zabierają mnie od niej. Unieruchomiają ją. Jestem przerażona, ale gdy dostrzegam kto został postrzelony, zamieram. Erick! Podbiegam do niego! O mój boże! Dostał w brzuch! Ruszam nim!
Brzuchem? 
Przed oczami stanęła mi krwawa scena, na podłodze trupy, na ścianach krew, a pośrodku tego bałaganu stoi Emma i wykonuje taniec brzucha.
Te emocje... 
Cała ta sytuacja szczerze mnie rozbawiła.
A teraz mam taką refleksję — oglądałam w życiu wiele różnych seriali kryminalnych i nie pamiętam żadnego odcinka, w którym ktoś rzuca się na uzbrojoną, nieprzewidywalną osobę z zakładnikiem. Zawsze są najpierw negocjacje, obiecanki cacanki i inne takie. Znacznie bezpieczniej było ze strony Ericka zapewnić Isabel, że będzie tylko z nią, jeśli puści Emmę i odłoży broń. Sądząc po jej zachowaniu, myślę, że zgodziłaby się. I wtedy, gdy napastniczka pozostaje bez zakładnika i broni, ochrona mogłaby się na nią rzucić, nie ryzykując, że ktoś zostanie postrzelony.

- Erick! Erick! Proszę, otwórz oczy! - szlocham - Erick!
- Pani Steel, nic pani nie jest? - pyta Henry
- Nie! Ratujcie jego! - krzyczę w płaczu
- Karetka już jedzie - mówi Henry
Płaczę i cały czas poruszam Erick’iem. Na rękach mam krew z jego rany! Biorę moją apaszkę i tamuję nią krew! Boże!
A sądząc po stoickim spokoju Ericka i braku chociażby wspomnienia o reszcie ochrony, wszyscy oni tylko stali i się przyglądali.
Trzymają Isabel, zamiast, nie wiem, odprowadzić ją gdzieś dalej, żeby, w razie wyrwania się im, nie zrobiła ich szefowi jeszcze większej krzywdy.

Po chwili przyjeżdża karetka. Lekarze zabierają go do kliniki.
Erick jest nieprzytomny i jego stan jest krytyczny, tyle usłyszałam.
Henry zawozi mnie od razu do kliniki. Tam w poczekalni podbiegam do recepcji.
- Przepraszam, tu przyjechał Erick Smith! Przed chwilą, z raną postrzałową! Co z nim?! - krzyczę, ale wydaję się to jęk przez płacz
- Kim pani jest? - pyta spokojnie pielęgniarka
- Jego narzeczoną, do kurwy nędzy! Gdzie on jest?! - krzyczę i uderzam ręką w jej ‘biurko’
Pielęgniarka sprawdza coś w komputerze.
Odporna kobieta. Ja na jej miejscu wezwałabym ochronę.

- Sala operacyjna, na III piętrze - mówi kobieta
Odrywam się od jej biórka i biegnę w tamtą stronę. Wjeżdżam na III piętro. Już mam wbiec na salę operacyjną przez drzwi, ale cofa mnie pielęgniarka wychodząca z sali.
- Tam nie wolno iść - mówi
- Ja muszę wiedzieć co z nim! - krzyczę i wyrywam się
- Pani tu usiądzie i poczeka na lekarza - mówi i odchodzi
- Suka! - syczę przez zęby i siadam
No faktycznie suka, mogła przecież dać Emmie fartuch lekarski, rękawice i jazda na sale operacyjną zszywać rany. 
Albo wpuścić ją taką nieodkażoną i w ogóle, żeby bakterie się dostały do rany, wywołały zakażenie i zabiły Ericka.

Kolejne godziny minęły jak przez mgłę. Pielęgniarki wychodziły i wchodziły na salę, ale żadna nic nie chciała powiedzieć. Siedzę na twardym krzesełku, gdy nagle ktoś mnie popycha. Podnoszę głowę. Matka Erick’a!
- Co ty tu robisz?! - warczy - To przez ciebie!
- Nie! - krzyczę - To nie moja wina!
- Ochrona! Ochrona! - woła matka Erick’a
Po chwili przychodzą dwaj muskularni faceci.
- To przez nią mój syn jest w szpitalu! - krzyczy do nich - Zabierzcie z tąd! Nie pozwólcie jej wchodzić!
Faceci podchodzą do mnie i biorą mnie pod ręce.
A czy oni nie powinni mieć jakiejś podstawy na wywalenie Emmy? Poza wrzaskami jej matki, rzecz jasna?
To matka Ericka :). Co nie zmienia faktu, że ktoś z personelu powinien ją co najmniej ostro opieprzyć za zakłócanie spokoju i rządzenie się jak we własnej kuchni.

- Zostawcie mnie! Ja nic nie zrobiłam! - krzyczę i wyrywam się
- Uspokój się! - warczy jeden
Wychodzimy przed szpital w oddali widzę jak stoi Henry. Idziemy do niego.
- Henry! - wołam go
- Cii uspokój się - mówi Henry
Ochrona mnie puszcza i odchodzi.
- Ja mam zakaz wstępu do szpitala! - płaczę
- Nie. To ochrona Erick’a. Wszyscy cię znają - mówi   Henry
Ktoś wytłumaczy, o co chodzi w tej scenie, a zwłaszcza w ostatnim zdaniu? Bo jak dla mnie nic tu się kupy nie trzyma.
Skoro to ochrona Ericka i wszyscy ją znają, to dlaczego ją do jasnej cholery wywalili?!
I dlaczego ochrona Ericka szarogęsi się w szpitalu?
Mają takie same zadanie jak sekretarka: stalkować go.

- Co teraz?! - krzyczę
- Pojedziesz do domu, a ja cię będę informował na bierząco - mówi Henry
Kiwam głową i wsiadam do samochodu.
- Jestem Mike - mówi ochroniarz - Teraz jestem do twojej dyspozycji
Kto o tym zadecydował? Bo jego pracodawcy byłoby raczej trudno, wziąwszy pod uwagę sytuację ogólną.

- Do domu - jęczę
Podjeżdżamy pod posesję Erick’a. Miał być mój dom!
Eee... kiedy zapadła taka decyzja?

Ehh......jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nic robić. Biorę prysznic i kładę się na jego łóżku. Poduszka pachnie jego perfumami i szamponem do włosów. Obracam się na drugi bok. Na stoliku stoi ramka z jakimś zdjęciem. Podsuwam się tam i biorę ramkę. Jest w niej nasze zdjęcie!
*** - No Emma! Chodź! - krzyczy Erick i stoi z aparatem w ręce
- Żadnych zdjęć! - piszczę gdy łapie mnie w pasie i podnosi
- Tylko jedno - prosi i uśmiecha się w ten sposób Erick
- No ok! Ok! - śmieję się
Stajemy razem przy lustrze. Erick ustawia aparat do zdjęcia.
- A teraz bym cię przeleciał! - mówi Erick
Wybuchamy śmiechem i wtedy on robi zdjęcie.***
Ha, ha, ha. 
Scena mogłaby być urocza, gdyby została lepiej napisana. I (ale to już bardziej kwestia gustu) gdyby usunięto fragment o przeleceniu.
Moim zdaniem takie przebłyski wspomnień mają prawo bytu jedynie w filmach. Coś takiego raczej nie ma szans wyglądać dobrze w prozie.

Na to wspomnienie mimowolnie się uśmiecham. Zdjęcie jest akurat w tym momencie. Stoi na jego szafce nocnej. Być może nawet, że po przebudzeniu na nie patrzy. Uśmiecham się przez łzy i dotykam jego twarzy na zdjęciu. Jest taki piękny, gdy się śmieje. Składam pocałunek na jego ustach na zdjęciu. Odkładam je z powrotem na miejsce. Wtedy słyszę dźwięk przychodzącego sms’a. Biorę telefon i odczytuję go.
Henry: Z Erick’iem wszystko dobrze. Operacja się udała. Niedługo sę wybudzi.
Parę godzin temu był w stanie krytycznym i już wiadomo, że „wszystko dobrze”? Nie za wczesny ten optymizm?
Witaj w Opkolandii, miejscu, gdzie wszystko jest możliwe!

O mój boże! Wszystko się udało! Erick będzie żył! Erick będzie żył! Na ten sms rozpłakałam się na nowo!
Ja: Boże! Jestem taka szczęśliwa! Kiedy mogę go zobaczyć?!
Henry: Na razie jest tu jego matka. Masz rację jest suką! Zadzwonię jak pójdzie.
Henry pokazuje w ten sposób profesjonalizm. 

No zajebiście! Ta suka dalej tam jest! Ughh...
Tak, to bardzo dziwne, że matka Ericka przy nim czuwa po postrzale i operacji.
Taa, na pewno robi tak tylko dla picu, żeby sobie czegoś media o niej nie pomyślały.

Ja: Dziękuję! Mam u ciebie dług!
Henry: To moja praca.
Zawsze mi się wydawało, że pracą ochroniarza jest niedopuszczenie do napaści na pracodawcę, z czego się pan Henry nie wywiązał. Ale może się myliłam.

Henry to złoty człowiek. Odkładam telefon i przykrywam się jego kołdrą. Jego poduszka jest taka miękka!
Tylko co powie Henry, kiedy zobaczy cię pod swoją kołdrą i na swojej poduszce?

 Kładę się na boki, i rzucam jeszcze jedno spojrzenie na ramkę ze zdjęciem, zanim zasnę......
Jestem taka szczęśliwa!!
Też jestem szczęśliwa, że to koniec.
Z prawdziwą ulgą wracam do pracy.
Wyjęłyście mi to z klawiatury.

Tekst to kwintesencja opkowości, ale historia jest niezmiernie nudna, dlatego też pozwoliłyśmy sobie pociąć tekst i wstawić na końcu tylko trzy, nieco ciekawsze rozdziały. Dalej wiemy tylko, że Erick wychodzi ze szpitala, a Emma wciąż ma problemy z matką mężczyzny. W tym wypadku porzucamy tę bogatą miłość i wracamy za tydzień! 

środa, 24 sierpnia 2016

9. Mamo, daj spokój, czyli miłość na bogato cz. 1

Witajcie! 
W tym tygodniu serwujemy kolejny twór prosto z wattpadowej otchłani. Tym razem zamiast czynów iście heroicznych i walki z gangami, mamy romantyczną historię. Wszyscy przecież wiemy, że najlepszym przepisem na opowieść jest miłość od pierwszego wejrzenia. 
Przepraszamy też za poślizg, ale chyba nam wybaczycie, prawda?

Analizują: Az, baba_potwór, Nikelaine i J 

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/57476564-milioner-i-ja-1-2-3

1. Emma
Poniedziałek. Jak ja nienawidzę poniedziałków! Nigdy nie można się wyspać. Dzisiaj budzik zadzwonił mi o równej 6:00. To dziwne. Zawsze dzwoni albo o 5:58, 5:56 albo 6:03, 6:07.
Może dlatego, że tak go ustawiasz?
Pierwszy przebłysk intelektu bohaterki: zagadka budzika.
Może gdy budzik dzwoni, zerka na inny zegarek, któremu czasem siada bateria?

Odrzuciłam kołdrę na drugą stronę łóżka i usiadłam. Przetarłam twarz rękami dla podbudzenia się trochę ale to nic nie dało. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Jest ona niewielka ale urządzona w fantastyczny sposób. Wanna stoi w prawym rogu i jest wielka. Jest tu też umywalka, toaleta i pralka oraz duże lustro, ciągnące się od sufitu do podłogi.
Faktycznie, fantastycznie urządzona - ma wszystko, co większość standardowych łazienek (może oprócz wielkiego lustra). Ale okay - przynajmniej nie wrzuciła zdjęcia.
Wielka wanna w niewielkiej łazience... I lustro na całą ścianę. Są jakieś Noble dla architektów wnętrz? Bo temu się zdecydowanie należy.
Najpierw należy zdefiniować słowo "niewielka".

Odkręcam wodę w wannie. Przeglądnęłam się w lustrze. No tak. To ja. Urocza 23-letnia brunetka o czekoladowych oczach.
Wie, kto jest w lustrze. Czyli jest co najmniej tak inteligentna jak bonobo, które też rozpoznają swoje odbicie. 
Cieszmy się chociaż z tego poziomu, bo nie wszędzie można go uświadczyć.

Ughh! Jestem dość niska. Marne 160 cm. Nie jestem płaska jak deska. Mam kształtny biust i tyłek. W liceum miałam największy biust w klasie! Figurę mam w kształcie gruszki, z czego się cieszę.
W ogóle, czy tylko ja nie rozumiem tego wszechobecnego przedstawiania wyglądu bohaterów za pomocą "triku" z lustrem? Nie można tego zrobić w bardziej subtelny sposób, wplatając te cechy w zdania logiczniejsze dla narracji pierwszoosobowej? Np. "Wciągnęłam na siebie jeansy, które dobrze podkreślają mój całkiem niezły tyłek" lub "Lubię podkreślać moje piersi - dziewczyny w szkole zawsze mi zazdrościły." Nie brzmi lepiej? 
Do tego potrzebna jest kreatywność, oryginalność, wyobraźnia... Jednym słowem, uzdolnienia literackie. Opkosfera nie jest odpowiednim miejscem na ich poszukiwanie.
A ja się przyczepię do błędu rzeczowego: figura gruszki oznacza raczej niewielkie piersi, więc nie wiem, na ile w tym przypadku "największy biust w klasie" byłby jakimkolwiek wyróżnieniem.

Podchodzę do umywalki. Oblewam twarz zimną wodą. Już czuję się trochę lepiej. Rozbieram się z piżamy, którą wrzucam do pralki i wchodzę do wanny, do której nalało się już prawie pół wody.
A ile to cała woda? 
Woda to H2O, więc, na logikę, pół wody to atom tlenu i pół atomu wodoru.

Myję całe ciało płynem do kąpieli
Zgadza się, jest inteligentna jak bonobo.

i już całą łazienkę wypełnia zapach wanilii. Myję moje włosy.
Potem myję włosy cudze, które specjalnie w tym celu trzymam na półce nad wanną.

Nie farbuję włosów tylko regularnie je podcinam. Lubię mój naturalny kolor włosów, tak samo jest z solarium.
Naturalny kolor solarium też lubi?

Nie jestem blada jak ściana, ale też nie mam ciemnej karnacji, więc na co mi solarium?
Yyy... Zawsze mi się wydawało, że solarium jest właśnie dla tych bez ciemnej karnacji. Czyżbym żyła w błędzie?
Solarium jest tylko dla tych, co są bladzi jak ściany. Tak w ogóle po co nam te informacje? 
Żebyśmy wszyscy wiedzieli, jak naturalna jest bohaterka.

Wychodzę z wanny i owijam ciało jednym białym, puchowym ręcznikiem, z drugiego zaś tworzę na głowie turban. Wychodzę do sypialni. Jest ona przestronna. Wyciągam czystą, białą bieliznę
Jest jakaś specjalna okazja, że wyciąga czystą bieliznę? Bo chyba rzadko ją nosi, skoro specjalnie to zaznacza.

w koronkę
Koronka to deseń?

i zakładam. Ścielę łóżko i idę do łazienki rozczesać włosy. Po rozczesaniu ich (co szło mi mozolnie), myję zęby i idę do kuchni. Włączam radio i robię sobie musli.
Konia zrzędę temu, kto mi wytłumaczy sens mycia zębów PRZED posiłkiem.
A drugiego dorzucę dla tego, kto mi wytłumaczy, co jest fascynującego w tych wszystkich czynnościach.

Jest już 6:50. Pochłaniam je w ekspresowym tempie. Myję miseczkę i wyłączam radio. W sypialni zakładam jeszcze granatową sukienkę, która opina moje atuty.
Za moich czasów na atuty mówiło się „tyłek”. Starzeje się człowiek...
"Atuty" brzmią bardziej literacko. 
Kompletnie też nie rozumiem, dlaczego większość takich dzieł jest pisanych w narracji pierwszoosobowej. Myślę, że jest trochę trudniejsza, jeżeli rzeczywiście chce się napisać coś dobrego, ponieważ trzeba znać charakter swojego bohatera i uważać, by zdania brzmiały naturalnie. Rozumiem, że zdecydowanym plusem jest przedstawienie sytuacji właśnie w ten subiektywny sposób (co jest naprawdę fajne, kiedy lubi się pisać o emocjach), ale autorki zupełnie tego nie wykorzystują. Więc po co utrudniają sobie życie? Pytanie zagadka.  

Ubieram do tego czarne szpilki,
Ubieranie ubrania: jest.

biorę jeszcze torebkę, do której wrzucam telefon, portfel, klucze do auta i kosmetyczkę.
Kluczyki do samochodu wrzucam do torebki po to, żeby za chwilę je z niej wyjąć. Albowiem ponieważ zawsze działam logicznie, sensownie i racjonalnie.

Wzdycham i wychodzę z domu, zakluczając drzwi.
Rosjanka?

To będzie długi poniedziałek - pomyślałam... 
Prawdopodobnie jeszcze dłuższy niż ten szczegółowy opis każdej czynności bohaterki.

Erick 
Kurwa! Znowu ten budzik nie zadzwonił! Jest już 7:30 a ja o 8:00 mam być w wydawnictwie, bo przejmuję szefostwo.
Skoro już któryś raz nie zadzwonił, to polecam zainwestować w nowy.

Ubieram się szybko w garnitur i wychodzę.
Toaleta, choćby śladowa, to absolutnie zbędna strata czasu.

Mój szofer - Henry (ma około 50 lat)
I co w związku z tym?
Ta informacja pewnie zastępuje nam opis.

wiezie mnie do wydawnictwa moim Bentley’em. Jesteśmy pod budynkiem o 7:57. Wysiadam, biorę teczkę i wchodzę do budynku. Nie jest tak nowocześnie wyposażone jak moje, ale to się zmieni.
Co mianowicie nie jest nowocześnie wyposażone?

Sekretarki w holu pożerają mnie spojrzeniami, a ja mam je daleko w dupie.
Mniej więcej w okrężnicy. Swoją drogą, zaskakująca spostrzegawczość jak na kogoś, kto a) spieszy się, b) ma w dupie.
W poprzednim opku wszyscy bardzo dokładnie rejestrowali godziny, w tym zaś dokładnie obserwują otoczenie. Bohaterowie opek mają takie umiejętności.

Zmierzam do gabinetu dotychczasowego (jeszcze) dyrektora. Mieści się ono na 29 piętrze.
Kim/czym jest ono, które się mieści?
Nie można napisać też, że na ostatnim piętrze (gabinety dyrektorów zazwyczaj mieszczą się na samej górze, ma to podkreślać pozycję)? 

Wchodzę do windy, przyciskam guzik i po upływie 3 minut jestem już na miejscu.
Gdy podchodzę do drzwi, słyszę w środku krzyk osoby i cicha odpowiedź drugiej.  
- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w miesiącu! - krzyczy ktoś, chyba dyrektor
- Przepraszam - słysze cichy szept kobiety
Musiał być cichy jak ryk słonia, skoro było go słychać przez zamknięte drzwi.
Krzyczała szeptem.

- Ja...... - nie daję jej skończyć, bo wchodzę do gabinetu. 
Przy biurku stoi mężczyzna, ma na oko 40 lat. Zaciska nerwow ręce, aż zbielały mu kłykcie. Koło sofy stoi kobieta.
Trochę dziwny układ mebli w tym gabinecie.

Gdy ją ujrzałem, serce mi się zatrzymało.
Szwy sukienki poszły na atutach?
Jest to naturalna reakcja na widok Mary Sue.

Niska (chyba 165 cm) brunetka, o czekoladowych oczach. Stała i patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Była taka urocza i niewinna, a zarazem miała w oczach jakąś dzikość. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wreszcie ona odwróciła wzrok, na szefa, chyba coś mówił. Po chwili wyszła, a ja odprowadziłem ją głodnym wzrokiem.
Rekord liczby powtórzeń słowa „oczy”: pobity.  
Jeśli kobieta o wzroście 165 cm jest uznawana za jakąś wybitnie niską, to ja muszę też wyglądać jak skrzat.
W starych dowodach, gdzie jeszcze określano wzrost, kobiety o wzroście 165 cm miały wpisywane już "średni". Tak tylko mówię.

2. Emma 
Jechałam do pracy moim starym samochodem. Nie sądziłam, że będę miała stłuczkę i to dwie przecznice od wydawnictwa!
Dwie przecznice od wydawnictwa powinien działać immunitet od stłuczek!
Nikt nie spodziewa się stłuczki dwie przecznice od wydawnictwa!

Facet, który we mnie wjechał, obiecał pokryć wszystkie koszty, lecz samochód do niczego się nie nadawał. Zabrali go na lawecie.
W tym samochodzie wszystko musiało się na taśmę klejącą trzymać, skoro po stłuczce nadawał się tylko na lawetę. 
Tak mi się przypomniało. Może ten sam model. 

Była już 7:55. Wiedziałam, że się spóźniłam. Dzisiaj wyjątkowo miałam na 7:30.
Nie, kochana, amerykańskie biuro to nie polska szkoła, nie zaczyna pracy o wschodzie słońca.

Ruszyłam szybkim i energicznym krokiem do wydawnictwa. Gdy weszłam, wiedziałam co się szykuje. Szef stał w holu z założonymi rękami.  
- Panno Steel, za 5 minut w moim gabinecie! - warknął mój szef 
Myślę, że nazwisko to nawiązanie do innej, równie głupiutkiej bohaterki. 

W odpowiedzi kiwnęł głową i poszłam do swojego biura. Zostawiłam tam ciuchy.
Jak ją szef zobaczy gołą, to od razu przestanie się czepiać o głupie spóźnienie.
Czego to nie wymyślą, żeby wymigać się od bury...

Młoda stażystka, z którą się zakolegowałam posłała mi nieme ‘powodzenia’. Uśmiechnęłam się, zapukałam i weszłam do ganinetu. Szef siedział za biórkiem.
I rozmawiał z Jórkiem.

Wstał i od razu walną z grubej rury: 
- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w tym miesiącu! - krzyknął
Nic dziwnego, że przestał być dyrektorem, skoro zajmuje się wyliczaniem pracownikom spóźnień zamiast tym, co należy do obowiązków dyrektora, choćby opracowywaniem i realizacją strategii przedsiębiorstwa.
To samo pomyślałam, kiedy pierwszy raz to czytałam. Wielkie wydawnictwo powinno mieć chociażby ludzi od HR, którzy zajmowaliby się takimi sprawami. Jeżeli nie dział HR (bo to też nie do końca ich interes), to są menedżerowie czy kierownicy działów. 
A mnie zastanawia, po co on ją ochrzania, skoro i tak lada moment wylatuje i wszyscy mogą mieć jego słowa w głębokim poważaniu.

Kurwa! Co za facet! Dobrze, że go wywalają. 
Zapamiętajcie to. 

- Przepraszam - przybrałam zbolały ton głosu - Ja........ - już miałam dobrą wymówkę, ale ktoś musiał wejść do gabinetu i mi przerwać! 
Bo każdy szef jest bezlitosny i nie przyjmie do wiadomości prawdy, w tym przypadku o stłuczce. Koniecznie trzeba coś wymyślić!

Na widok kto wszedł, zapomniałam o mojej super wymówce. Ba! Zapomniałam jak się nazywam!   Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia!
Też bym była zdziwiona, gdyby do gabinetu wszedł widok.

Chyba usta też miałam otwarte. Zresztą on też.
Pięknie to musiało wyglądać — dwoje dorosłych ludzi gapiących się na siebie z rozdziawionymi paszczami.
I tylko czekać, aż scenę dopełni zabłąkana mucha.
Zamiast muchy mamy wkurzonego szefa, który jest świadkiem całej sytuacji, nie zapominajmy o nim.

Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi jak morze oczami. Był to wysoki mężczyzna (około 190 cm). Miał brązowe włosy w nieładzie. Jakbym teraz tak je przeczesała ręką. Ohhh. I te usta! Pewnie nie jedno widziały
Co można było wywnioskować stąd, że pośrodku każdej wargi znajdowało się małe, rozbiegane oczko.
Całujesz się z takim, a on nagle "masz szóstkę do naprawy". 

i robiły - zaśmiałam się w duchu.
Zabawne jak cholera.

Był ubrany w schludny garnitur i miał ze sobą teczkę. Od niego oderwał mnie głos szefa. Popatrzyłam na niego.
Na którego niego? Bo już się gubię w zaimkach.
Na głos.

- Panno Steel, proszę wyjść. Porozmawiamy później. - warknął 
Co za idiota! Ja tu boga zobaczyłam, a on mnie wyprosił!
Skandal! Wypraszać ludzi z własnego (jeszcze) gabinetu.
Tym bardziej ludzi będących na niższym stanowisku. 

Gdyby nie ta dobrze opłacalna praca, to bym się zwolniła, za jego poniżanie.
Dobra płaca czyniła poniżanie znacznie znośniejszym.
Przepraszam, ale w jakim momencie on ją poniżył? Kiedy zwrócił jej uwagę na kolejne spóźnienie, czy kiedy wyprosił ją ze swojego biura? 
Nie pozwolił jej gapić się na swojego gościa z otwartą paszczą. Swoją drogą, od kiedy praca w wydawnictwie jest dobrze opłacalna? Tym bardziej dla dość młodej osoby, która, z racji wieku, nie pracuje tam zbyt długo?

Wyszłam posłusznie z gabinetu. No, na chwilę mam spokój. Wróciłam do swojego biura. Usiadłam i zajęłam się robotą na dziś. Sprawdziłam dwa artykuły
A to się biedactwo narobiło.

i o 13 wyszłam na zasłużony lunch do mojej ulubionej kafejki na rogu ulicy.
Uwaga! Od ósmej (ewentualnie ósmej piętnaście) do trzynastej sprawdziła dwa artykuły! Jako dyrektor bardziej martwiłabym się jej wydajnością, niż spóźnieniami. 
Po co miał się teraz martwić, skoro i tak tracił pozycję szefa? Co z tego, że pewnie właśnie przez tak niską wydajność?

Zjadłam naleśnika z czekoladą i wypiłam kakao. Po lunchu wróciłam do pracy. W drzwiach minęłam się z moim szefem, który niósł pudełko i jakimiś papierami. Zdziwiona podeszłam do sekretarki.  
- Hej, Doroth, co się dzieje? - pytam młodą dziewczynę 
- Ktoś nas przejął i ten cham nie będzie już szefem - wskazała głową na drzwi, którymi wyszedł mój (były) szef 
Ktoś nie ma nazwiska, a przejęcie odbyło się z zaskoczenia w nocy ze środy na piątek, dlatego nawet pracownicy nie mają o nim pojęcia.
Właśnie dlatego chciałam, żebyście zapamiętali tamto zdanie. Kilka godzin temu sama przyznała, że go wywalają, a teraz nie wie, dlaczego szef się wynosi? 
Może po prostu mieć krótką pamięć.

- Ah, dzięki - chcę odejść, ale Doroth mnie zatrzymuje 
- Pan Smith każdego będzie prosił na rozmowę - szepcze uśmiechnięta 
Pan Smith nie ma co robić, skoro będzie rozmawiać ze wszystkimi. 
Chce każdego osobiście zmotywować do pracy. I tak przez ileś dni będzie sobie gawędził ze wszystkimi pracownikami, bo w końcu który szef przejmuje się takimi rzeczami jak kierowanie przedsiębiorstwem?

Kiwam głową i wracam do obowiązków i po drodze do biura robię sobie kawę. O 15 dzwoni telefon stacjonarny, firmowy.  
- Redaktor naczelna gazety New York News, słucham? - powiedziałam znaną mi regułkę
Regułek mi nieznanych nie mówię, bo ich nie znam. Podobnie jak znaczenia słów, których używam. Poza tym: 1. moi znajomi dziennikarze chętnie się zamienią z redaktorem naczelnym, którego praca polega na „sprawdzeniu dwóch artykułów” przez pięć godzin. Zwłaszcza jeżeli ma to oznaczać przeprowadzkę do Nowego Jorku. 2. To w końcu jest wydawnictwo czy redakcja gazety? 3. Skoro redakcja gazety, to co tam robi jakiś dyrektor?
I jakim cudem taki, nie ubliżając, szczyl, który teoretycznie powinien jeszcze siedzieć na uczelni lub być jej świeżo upieczonym absolwentem, zajmuje jedno z najwyższych stanowisk?
Pozwólcie, że odpowiem na wszystkie pytania trzema słowami: witajcie w opkolandii.

- Tu Erick Smith, zapraszam do gabinetu - powiedział jakiś głos w słuchawce 
- Już idę - odpowiadam i odkładę słuchawkę 
Wstaję, poprawiam sukienkę i wychodzę. Jadę windą na 29 piętro. Moje biuro jest na 25. Wsiadam do windy. Już po chwili jestem koło jego gabinetu. Z wachaniem pukam, słysząc męski głos i słowo ‘proszę’, wchodzę do pomieszczenia
Erick ma jakiś dar przewidywania przyszłości, skoro odzywa się w tej samej chwili, w której ona puka. Też bym tak chciała!

3. Emma 
Wystrój gabinetu się zmienił.
W ciągu siedmiu godzin, które upłynęły od zmiany lokatora? Można prosić o kontakt do ekipy remontowej?
Stawiam na to, że tylko poprzestawiali szafki, a biurko przysunęli bliżej okna.

Już nie było na ścianach wypchanych głów zwierząt. Nie było tych głupich i starodawnych obrazów.
Tiaaa, te głupie Rembrandty, idiotyczne Leonardy, bezsensowne Picassy... 

Ściany pozostały w kolorze szarym, a na nich wisiały tylko dwa obrazy. Na środku pokoju stoi duze biórko, przed nim dwa czarne fotele. Po lewej stronie jest duży regał z ksiażkami i różnokolorowymi segregatorami.  
Jestem w szoku, zwłaszcza że kolor ścian nie zdążył się zmienić!

- Pani Steel. Proszę siadać - powiwdział ten sam głos 
Popatrzyłam w prawo i aż odskoczyłam. Przy oknie stał on! Ten przystojniak! On został nowym szefem? Nie, nie to niemożliwe! On jest za młody!
Ty również jesteś za młoda na swoje stanowisko, kochana.

- Ja szukam eee...... Pana Smith’a - plączę się i czuję, że w mojej wypowiedzi jest zbędny apostrof moje policzki są całe czerwone 
- To ja - posyła mi uśmiech, aż nogi mi miękną - Proszę siadać - mówi i sam siada za biórkiem 
Zajęłam jeden z foteli. Pan Smith położył ręce na placie i swoimi długimi palcami wystukiwał nieznany mi rytm. Jego oczy były wpatrzone we mnie. Odchrząknęłam. 
- Chciał mnie pan widzieć - mówię 
- Oh, nie pan - uśmiecha się i wstaje, podchodzi do mnie - Jestem Erick, a ty? - podaje mi rękę 
- Emma - potrząsam lekko jego dłonia, a w momencie, gdy nasze ręce się dotknęły, poczułam dziwny przepływ energii 
- Coż, Emmo - usiadł z powrotem za biórkiem -   Twój szef polecił mi ciebie, jako asystentkę - uśmiechnął się 
Wcale nie zrobił tego złośliwie, mając w pamięci jej spóźnienia.

- Ale ja jestem redaktorem naczelnym - protestowałam  
- Jeśli chodzi o pieniadze, zarobisz dwa razy więcej - mówi i znów wybija na blacie nieznany mi rytm swoimi seksownymi palcami 
Serio? Już nie wspominam o tym, że sekretarka ma zarabiać dwa razy więcej niż redaktor naczelna, ale chyba Erick kompletnie nie nadaje się na dyrektora. Kiedyś chodziło tylko o pieniądze, ale aktualnie? Wątpię, żeby jakakolwiek redaktor naczelna chciała zmienić swoją pracą dla pracy sekretarki, nawet jeżeli zarabiałaby dwa razy więcej. Skoro ktoś doszedł do takiej pozycji, to chyba znaczy, że robi to z pasją i zaangażowaniem, a nie tylko dla forsy (której nie powinno brakować przy takim stanowisku).
On najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że ludzie mogą kierować się w pracy innymi niż pieniądze motywami. Do kierowania ludźmi pan przystojniak nadaje się jak ja do opery. Piszę to jako wykwalifikowany haerowiec.

- Ale......... - próbuję protestować, ale mi przerywa 
- Nie ma żadnego ale - uśmiecha się - Gratuluję awansu! 
Świetny awans! Zamiast zajmować się ostateczną formą czasopisma, możesz odbierać telefony i robić mi kawę!
Żeby tylko kawę... Na miejscu tej dziewczyny zrobiłabym w tył zwrot i zjeżdżała, ile fabryka dała, bo abstrahując od koszmarnej degradacji, którą przyjemniaczek chce jej sprzedać jako awans, on ją traktuje jak mebel — nie pyta, czy ma ochotę na zmianę stanowiska, tylko oznajmia, że od dziś będzie za nim nosić teczkę. Bardzo źle to pachnie. 
Przynajmniej nie będzie musiała sprawdzać aż dwóch artykułów dziennie.

- Jejku - drapię się po głowie - No dobrze. A co mam robić?  
- Twoje zadanie jest bardzo proste. Umawiasz ludzi na spotkania ze mną i cały czas mi wszędzie toważyszysz - uśmiecha się tajemniczo 
W Polsce kilka lat temu takie kuszące oferty dla paru gości skończyły się wyrokami.
Nowe obowiązki sekretarki: stalkowanie szefa i chodzenie za nim wszędzie. Dosłownie wszędzie.

- Chyba dam radę, panie...... - zaczęłam, ale widząc jego minę przypomniałam sobie. Po imieniu! - ......Ericku  
- A teraz daj się zaprosić na kolację - uśmiecha się - Prywatną
Żeby w Stanach składać pracownicy takie propozycje, trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego.
Albo być tru loffem Mary Sue.

- No nie wiem - wacham się  
- Nie daj się prosić - uśmiecha się a ja pod wpływem jego uśmiechu rozpływam się 
I trzeba mnie ścierać z podłogi papierowym ręcznikiem.

- No dobrze - wzdycham i piszę mu adres na kartce - Tylko mam zepsuty samochód, znaczy nie mam od dzisiaj samochodu i mogę się spóźnić - uciekam wzrokiem, szukając jednej z wielu zaginionych kropek na końcu zdania.
- Dobrze, mój szofer po ciebie przyjedzie - mówi spokojnie i kładzie rękę na mojej, a ja znowu czuję to przyciąganie 
- To o 19? - pytam 
- Bądź gotowa - uśmiecha się i odprwadza mnie do drzwi jego gabinetu 
Uśmiecham się i wychodzę z gabinetu. O 17:30 wychodzę z pracy i idę szybkim tempem do domu.
Nie mogła wziąć taksówki?
Albo pojechać metrem.
Toż to Mary Sue! Nie będzie się podróżować z plebsem!

Tam biorę prysznic, myję włosy, które po wysuszeniu kręcę w lekkie fale. Ubieram czerwoną sukienkę bez ramiączek i złote sandałki. Zakładam jeszcze kolczyki i jestem gotowa.
Rozumiem modę na brak makijażu, ale powiedzmy sobie szczerze - szykująca się na randkę dorosła kobieta na pewno się pomaluje. Nałoży chociaż podkład, puder i tusz do rzęs. 
Przestań, to bohaterka opka. Nawet świeżo po obudzeniu się wygląda lepiej niż Angelina Jolie na czerwonym dywanie.

Jest 18:57. Wybieram złotą torebkę i punkt 19 słyszę dzwonek do drzwi. Idę otworzyć. Przed moimi oczami widzę 50-letniego mężczyznę.  
- Pan Smith już czeka - uśmiecha się 
- Dobrze. Możemy jechać - odpowiadam i zamykam drzwi, a klucze wrzucam do torebki 
Jak na dżentelmena przystało szofer Ericka otwiera mi drzwi. Wsiadam. Jedziemy tylko jakieś 10 minut. Wreszcie podjeżdżamy pod drogą restaurację. Nawet nie zapamiętałam nazwy. Szofer otwiera mi drzwi samochodu, a drzwi do restauracji otwiera boy. Oczami szukam Ericka. Podchodzi do mnie jakiś facet. 
Czy tylko ja czułabym się dziwnie, gdyby facet, którego znam od kilku godzin, wysłał po mnie szofera i zabrał do jakiejś drogiej restauracji?

- Pan Smith już czeka - kiwam głową, a on prowadzi mnie do loży dla VIP-ów 
No nieźle! Facet jest nadziany. 
Faktycznie musi być nadziany, skoro ma lożę dla VIPów w restauracji. Może sam ją sobie dobudował. 
Może ta cała loża to coś w stylu słynnej "górki" w Małej Ziemiańskiej?
Samochód z szoferem to za mało, żeby dojść do wniosku, że facet jest dziany?
                           
4. Emma 
Weszłam do  loży, w której siedział już Erick. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą przy szyi. Na mój widok wstał i uśmiechnał się. 
- Witaj, Emmo. Wyglądasz nieziemsko - całuje mnie w policzek 
- Cześć. Loża dla VIP-ów? Jestem pod wrażeniem - siadamy na fotelach 
Serio? Po twoim zachowaniu kompletnie tego nie widać...

Zamawiamy jedzenie, ja biorę łososia z miodem, a Erick bierze sushi. Jemy spokojnie i czas mija nam szybko.  
Jaka to jest restauracja?
Rybna.
Albo jakaś azjatycka knajpka. Można spodziewać się więc chwytliwej nazwy w stylu "Cho no tu".

- Może zatańczymy? - zapytał Erick 
- Dobrze - odpowiadam i wstaję 
Jeszcze tańczyć tam można? Czy oni są w klubie? 
Nie, w loży dla VIPów. Mają tam jeszcze kręgielnię, basen i Biedronkę.

Erick bierze swoje białe wino, a ja swoje czerwone. Idziemy na patkiet.
Nikt słowa nie powiedział? Innym tańczącym nie przeszkadzało, że mogą zostać oblani winem?
Może główną atrakcją wieczoru miała być wielka bitwa na żarcie.

 Przez chwilę kiwamy się w rytm muzyki, gdy nagle ktoś popycha Ericka, a on leci na mnie. Ja trzymałam w ręce wtedy lampkę wina, Erick wpadł na mnie, a ja wylałam na moją jasnoczerwoną sukienkę wino. Cały przód miałam oblany. Kurwa! Nowa sukienka!
No, ba, przecież to było nie do przewidzenia.
Element Komiczny: zaliczony.

 Jakiś człowiek zaczął przepraszać Ericka, ten nie zareagował tylko powiedział, że nic się nie stało. Facet odszedł, a Erick popatrzył na moją sukienkę.  
- Muszę do toalety - mówię zdenerwowana 
- Nie. Chodź. Wywabimy tą plamę - ciągnie mnie za rękę do naszej loży 
Bierzemy z tamtąd moją torebkę i jego marynarkę. Erick cały czas trzyma mnie za rękę. Wsiadamy do jego Bentley’a. Ruszamy w nieznanym mi kierunku. 
Spryciarz z tego Ericka. Wykorzystuje sytuację z winem, żeby uciec bez zapłacenia rachunku.
Widocznie budowa loży tak go wyżyłowała, że na płacenie rachunków go nie stać. 

- Gdzie jedziemy? - pytam 
- Do mnie - spogląda na mnie Erick kątem oka
Że Emmie się jeszcze nie zapaliła czerwona lampka w głowie?

Resztę drogi się nie odzywamy. Po 30 minutach jazdy podjeżdżamy pod jakąś willę. Przy bramie Erick wstukuje hasło i otwiera się brama. Wjeżdżamy na podjazd. Zatrzymuje się pod drzwiami. Wysiadamy. Willa jest ogromma! Wchodzimy w ciszy do środka. Hol jest w kolorze kremowym. Erick wchodzi po przepięknych schodach z białego drewna i znika na górze. Ja nie mając co robić podchodzę do lustra i spoglądam w nie. Cholera! Sukienka się na nic nie nadaje! Wyciągam z torebki chusteczki i wodę. Odkręcam wodę i leję troszkę na chusteczkę, którą staram się wytrzeć zabarwienie na sukience. Nic to nie daje!
Nie tylko nie daje, ale jeszcze wcierasz wino mocniej we włókna.

- Rozbierz się - mówi ktoś 
Obracam się i na schodach stoi Erick.  
- Słucham? - pytam 
- Rozbierz się wywabimy tą plamę - mówi schodząc schodami w dół 
- Ale jak? Tak tu? - pytam 
- Tak - ale widząc moją minę dopowiada - Masz - podaje swoją koszulę - Ubierz się w to 
Nie mógł jej zaproponować, żeby poszła do łazienki? Byłoby to bardziej kulturalne i nie brzmiałby, jakby chciał ją przelecieć na korytarzu.  

Biorę od niego koszulę i gestem pokazuję, by się obrócił. Erick z wachaniem wyjonuje moją prośbę. Rozpinam sukienkę i ściągam. Ze względu na to, że nie mam stanika, obracam się do niego tyłem. Zakładam jego koszulę.  
- Już - mówię 
Erick obraca się i widząc mnie w jego koszuli, która prawie zakrywa mi tyłek, przegryza seksownie wargę. Nie, nie mogę się zakochać!
Wcale nie czuła się nieswojo, stojąc w samej koszuli i majtkach przed, bądź co bądź, obcym facetem.

Erick 
Gdy kazała mi się obrócić, z wachaniem wykonałem jej prośbę. Ale obróciłem się w stronę lustra weneckiego.
Po kij mu lustro weneckie w domu?
Może ma w planach zrobić z niego takie cudo?


W odbiciu widziałem ją. Jak rozpinała sukienkę, która opadła ukazując jej jędrny biust.
No, to albo duży, albo jędrny. Proszę się zdecydować. 
A ona oczywiście nie zauważyła tego lustra, ponieważ one działają tak, że odbicie w nich widzi tylko ich właściciel, natomiast pozostałe osoby widzą zwykłą szybę.

Chyba się zawstydziła, bo odwróciła się, ale teraz podziwiałem jej idealny tyłek. Jej figura była perfekcyja. Dużo dziewczyn, ba! kobiet! oddało by wszystko za taką figurę! A to chodzi sobie taka seksowna kobitka po ziemi i nawet o tym nie wie.
Skąd pewność, że o tym nie wie?
Sądząc z pierwszych akapitów, jest całkiem świadoma swojej urody.

Gdyby była moja........ehh.........Na ta myśl, poczułem ucisk w spodenkach.
Erick jest chyba gimnazjalistą, skoro erekcję wywołuje u niego sam fakt przebywania obok półnagiej kobiety. Ciekawe, czy chodzi na basen. 
  
- Już - oznajmiła mi  
Obróciłem się. Widok był nieziemski. Wyglądała jak bogini. Świdrowałem ją głodnym wzrokiem. Nieświadomie przegryzłem wargę, na co ona się zarumieniła. Kurwa! Nie możesz się zakochać, Erick! To kurwa nie dla ciebie!
To zdanie najlepiej obrazuje, dlaczego powinniśmy używać znaków interpunkcyjnych. 

Ogarnij się! Kurwa! Pierdole to! Zakochuję się! W tej małej, słodkiej i niewiarygodnie seksownej kobiecie!
Cóż za romantyzm...
Romantyzm XXI wieku: "kocham cię w chuj mocno."
Zakochać się po jednym dniu znajomości  polecam, Erick Smith.

5. Emma
-  Daj sukienkę - odzywa się wreszcie Erick 
Podaję mu sukienkę. On idzie z nią do łazienki. Tam wyciąga odplamiacz.  
Te emocje, te wybuchy... *ziewa*

- Ej! Co ty robisz? - wykrzykuję, gdy odkręca butelkę 
Patrzy na mnie pytającym spojrzeniem. 
- Tym - pokazuje na butelkę - Zniszczysz tkaninę. Wystarczy szampan 
Do usuwania plam? Czego to się człowiek nie dowie z opek.
"Innym sposobem na świeże plamy z czerwonego wina jest polanie ich białym winem lub szampanem. Jeśli zdecydujemy się na tę metodę, musimy precyzyjnie namoczyć plamę, tak aby nie zrobić dodatkowych plam z wina białego." (źródło: http://polki.pl/dom/porady-domowe,jak-usunac-plamy-z-wina,10389177,artykul.html ) Nie wiem na ile to prawda, ale może coś w tym sposobie jest. 
Ja jednak zostanę przy mydle żółciowym.

- Już idę po niego - mówi Erick 
Wychodzi z łazienki. Dopiero teraz rozglądam się po łazience. Jest ona duża, szara. Jest tutaj duża umywalka, pralka, toaleta, szafki i wielgaśna wanna, a raczej basen! Po chwili wraca Erick i podaje mi otwartego szampana. Biorę go i leję trochę na plamę. Gdy cała plama jest zalana, przechylam butelkę i piję łyka szampana. Po wypiciu trochę, wycieram usta. Erick patrzy na mnie z dziwnym błyskiem w oczach. W jednej sekundzie przyciska mnie do ściany i całuje. Jego usta delikatnie muskają moje wargi. Czuję się jak w niebie. Poddaję się temu cudownemu pocałunku.
A potem za karę sto razy piszę w zeszycie: KOMU? CZEMU? POCAŁUNKOWI.
Ja rozumiem, że troszkę procentów wypiła, ale chyba rozsądniej byłoby odepchnąć Ericka z wrzaskiem. Podkreślam, oni się znają jeden dzień.

Erick swoim językiem oblizuje moje wargi. Otwieram usta i już od razu nasze języki zaczynają namiętną walkę.
Lubię te sformułowania "namiętna walka języków", "walczą ze sobą o dominację", jakby w ich ustach kotłowały się wojska. 

 Erick łapie mnie za pośladki i podnosi. Ja oplatam go nogami w pasie, nie przestając go całować.  
- Erick! Emma! - jęczymy w tym samym czasie nasze imiona 
Erick jednym kopnięciem otwiera drzwi z łazienki, cały czas trzymając mnie na rękach. Wychodzimy z łazienki. Cały czas nasze języki toczą zawziętą walkę. Nagle oboje zamieramy. 
- Erick?! - za nami rozbrzmiewa kobiecy głos 
Od razu się od niego odrywam i próbuję zejść mu z rąk. 
- Kurwa! - syczy Erick cicho - Mama? - pyta 
Czemu Elementy Komiczne są takie... Nieśmieszne?

Doprowadzamy się do porządku i obracamy.  
Do porządku doprowadza się zwłaszcza Emma, która jest właściwie półnaga i nie ma, co na siebie założyć.

- Mamo, to jest....... - zaczyna ale kobieta mu przerywa 
Jest ona średniego wzrostu, około 50-letnią blondynką. Ubrana jest w dopasowany kremowy komplet, który kosztuje pewnie tyle ile moja miesięczna wypłata.
Skoro matka Ericka ma plus minus 50 lat, to ile ma jej syn? I czy nie trochę za mało, żeby zdążyć zarobić na willę i koszmarnie drogi samochód z szoferem? Owszem, mógł dostać to wszystko od rodziców, ale ludzie, których stać na takie prezenty, raczej nie są w społeczeństwie anonimowi. 
Zależy, jakiej roboty się konkretnie chwycił. Niby robi w tym wydawnictwie/redakcji, ale kto wie, czym zajmuje się po godzinach...
Nie wiemy w jakim wieku matka bohatera zaszła w ciążę. Jeżeli dwadzieścia to Erick ma około trzydzieści lat. Poza tym możliwe, że odziedziczył pieniądze po ojcu (o którym przecież nic nie wiemy) i mógł to być rodzinny interes tzn. dziadkowie Ericka również mogli być bardzo bogaci. Nie czepiałabym się tak bardzo wieku bohaterów, ponieważ można wymyślić mnóstwo dość logicznych powodów dlaczego tak, a nie inaczej. (I powiedzmy sobie szczerze w gimnazjum myśli się, że dwadzieścia pięć lat to bardzo dużo.) 
W sumie jest też możliwe, że WYGLĄDAŁA na 50 lat, a miała o 10 więcej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że stać ją na młody wygląd. OK, nie będziemy tego dłużej rozkminiać, w tym opku i bez tego jest mnóstwo rzeczy do pastwienia się nad.

6. Emma                          
Kobieta stała i patrzyła na nas zaskoczonym, a jednocześnie poirytowanym spojrzeniem.  
- Erick, kim jest ta młoda kobieta? - pyta ponownie jego matka 
-  Mamo to jest Emma, moja hmm.........dziewczyna - odpowiada 
- Dzień dobry - wyduszam z siebie 
- Witaj Emmo.
Dziwnie miłe powitanie jak na wszystko, co już zostało i jeszcze zostanie powiedziane w tej scenie.

Doprowadźccie się do porządku i muszę z tobą porozmawiać Ericku - mówi i idzie chyba do salonu.   Erick mówi, żebym poszła do kuchni. Przytaknęłam mu, ale i tak chciałam podsłuchać.  
- Ericku! Czy ona naprawdę jest twoją dziewczyną? Tylko popatrz na nią! Jest gruba, a jej figura jest jak gruszka! Nie jest piękną modelką!
Niewybaczalne przestępstwo.
Nie tak cię, synu, wychowałam... Nie będziesz mi żadnych hipopotamów do domu sprowadzał!

Pewnie leci na twoją kase!
Piękne modelki z definicji lecą tylko na przymioty umysłu i charakteru.

Zobacz tylko na nią! Tą (tę) koszulę to pewnie ze śmietnika wyciągnęła! - krzyczy jego matka
Nie wytrzymuję. Wchodzę do salonu. 
- Po pierwsze: nie jestem dziewczyną Ericka! Po drugie: wiem, że jestem gruba, ale taka moja figura jest i sama sobie się podobam! Po czwarte: nie lecę na kasę Ericka! Po piąte: ta koszula jest Ericka, nie moja! Pani może sobie to wmawiać, ale proszę nie oceniać mnie! - warczę na Ericka chyba chciał coś powowdzieć, ale znowu przerwałam. 
A gdzie "po trzecie"?
A tak poza tym, cała ta scena przyprawiła mnie o rozbijanie głowy o biurko... Przepraszam, biórko.

- Przepraszam Erick, nie powinnam w ogóle tutaj przyjechać - mówię i idę do łazienki 
W łazience ściągam koszulę Ericka i zakładam moją sukienkę, która jest jeszcze trochę mokra po praniu.
Trochę mokra po praniu? Ile oni się całowali? Trzy godziny? 

Biorę torebkę. Słyszę jeszcze, że Erick się kłóci z matką. Wychodzę głównymi drzwiami. Koło auta, którym przyjechaliśmy stoi jakiś facet w garniturze. 
- Przepraszam! - krzyczę - Pan pracuje dla pana Ericka? - pytam 
- Tak, jestem jego ochroniarzem - odpowiada mężczyzna 
- Jaka to jest ulica? - pytam 
- Weling Street - odpowiada 
- Dziękuję - mówię i wyciągam telefon 
Dzwonię po taksówkę. Przyjeżdża ona po 25 minutach. A po upływie godziny jestem już w domu. Sprawdzam telefon. 17 nieodebranych połączeń od Erick. Wzięłam telefon do ręki. Znalazłam jego kontakt. Chciałam zadzwonić. No nie! Nie będę dzwonić! Odkładam telefon. Po chwili biorę go znowu. 
‘Czy chcesz zmienić nazwę kontaku na: Idiota?’
W menu jest jeszcze Maminsynek i Oferma.
Jak dojrzale. Szczególnie, że Erick niczym nie zawinił - to jego matka zaczęła na nią naskakiwać, a Emma nie dała mu nic powiedzieć. 

Klikam potwierdź i kładę telefon na biórku. Biorę piżamę i idę pod prysznic. Po przyjemnej kąpieli włączam telewizor. Na biórku mój telefon zaczyna wibrować. Podchodzę i patrzę na wyświetlacz. 
Idiota: Emma, dlaczego nie odbierasz telefonu? 
Ja: Bo może nie mam ochoty? 
Naprawdę? Dorosła kobieta zachowująca się jak gimnazjalistka, przechodząca młodzieńczy bunt. Rozumiem, że aktualnie może być roztrzęsiona sytuacją, ale wtedy pisze się coś w stylu: "Wolałabym porozmawiać o tym jutro." 
W opkolandii wszyscy bohaterowie mają mentalnie trzynaście lat. Co zrobisz?

Biorę telefon i siadam na sofie. Po chwili znowu przychodzi wiadomość. 
Idiota: Dlaczego? Moja matka nie chciała tego mówić! 
Ja: Jakby nie chciała to by nie mówiła!
Rzadko mi się zdarza zgodzić się z opkobohaterką. To jest jedna z tych nielicznych okazji.

Wiadomość przychodzi od razu. 
Idiota: Przepraszam za nią. Daj mi jeszcze szansę! Błagam! 
Ja: Znajdź sobie kogoś kto nie ‘leci na twoją kasę’! 
Idiota: Nie chcę nikogo innego! Chcę ciebię! 
Idiota: Proszę daj mi szansę! 
Te wiadomości coś zmieniły. Coś się we mnie przełamało.
Takie wstrząsające wieści musiały wywrócić jej życie do góry nogami.
Cała ta rozmowa przypomina mi wymianę zdań spod znaku "domyśl się". Może to ja jestem jakaś dziwna, ale jaki jest sens w strzelaniu focha na faceta za słowa, które powiedział ktoś inny?
Mogła mieć pretensje o to, że nie reagował, kiedy mamuśka się nad nią wytrząsała. Powinien choćby dlatego, że akcja miała miejsce u niego w domu, gdzie jako gospodarz ma ustanawiać zasady i chronić gości przed afrontami ze strony osób trzecich. Nawet własnej matki.
Okay, ale znów przypominam - Emma nie dała dojść mu do głosu. Kiedy jego matka kończy swoje słowa, ona wchodzi do salonu i zaczyna krzyczeć. Rozumiem, że "reakcją" jest dla bohaterki są tylko wrzaski, zamiast spokojne wytłumaczenie matce, że nie powinna odzywać się tak do jego gościa (szczególnie, że potem Emma słyszy, że się kłócą). 
A ja tak z innej beczki przypomnę, że oni znają się jeden dzień, a już pada deklaracja: "Nie chcę nikogo innego!". Czy tylko ja potrzebowałam kilku lat znajomości, żeby po raz pierwszy się zakochać?
  
‘Czy chcesz zmienić nazwę kontaktu na: Erick?’
Ja: Dobrze. Do zobaczenia w pracy. 
Idiota: Dziękuję. Do zobaczenia! 
Odłożyłam telefon do torebki, wyłączyłam telefon i położyłam się spać. 
Najpierw odłożyła do torebki, a potem wyłączyła? Telepatycznie?

Erick
Po tym jak Emma wyszła strasznie się wkurwiłem. Moja matka jest nienormalna!
O, zauważyłeś? Ciekawe, jak długo ci to zajęło. Bo wątpię, żeby to był jej pierwszy wyskok tego gatunku.
Może wiedział o tym wcześniej, ale przez sytuację znowu o tym pomyślał.  

- Co zrobiłaś? - warczę 
- No co? Nie jest dla ciebie! - mówi matka 
- Sam wiem kto jest dla mnie! - ryknąłem 
- Nie, nie wiesz! Rozmawiałam z Melanie. Chce się znowu z tobą spotykać! - mówi 
- Ta dziwka!? Po moim trupie! - warczę 
- Jeszcze zmienisz zdanie - idzie do drzwi - Do zobaczenia synku - mówi matka 
- Spierdalaj - syczę pod nosem 
Wracam do salonu. Pierwsze co robię, to dzwonię do Emmy. Nie odbiera moich telefonów! Zajebiście! Kurwa, zajebiście! Idę wziąć prysznic, żeby się uspokoić.
Trzeba było ustawić matkę do pionu, kiedy traktowała twojego gościa per wycieraczka, to byś nie musiał się teraz uspokajać. Dorosłość to nie tylko prawo do uprawiania seksu.
Jednak nie mamy szansy (niestety) poznać relację między nim, a matką. Chcę go trochę w ten sposób wytłumaczyć, ponieważ możliwe, że ma bardzo autorytarną matkę (co jest wysoce prawdopodobne), co sprawia, że ich relacja jest "niezdrowa". Tzn. Erick bardzo chciałby przeciwstawić się, ale nie może, ponieważ wydarzenia z dzieciństwa (czyli wychowanie) mu nie pozwalają i się boi. Aczkolwiek autorka mogłaby ukazać to nieco bardziej spójnie.
To, że matka jest autorytarna i chorobliwie kontrolująca, to wali po oczach (do domu dorosłego syna wchodzi bez zapowiedzi i bez pukania; o tym, że próbuje decydować, z kim syn sypia, nie wspominam). Logicznie można zakładać, że wpoiła dziecku strach przed sobą. Ale dorosły człowiek powinien myśleć krytycznie, umieć skonfrontować odebrane w domu wychowanie z własnymi potrzebami i normami społecznymi (zachowanie matki Ericka jaskrawo narusza jedno i drugie), skorygować różnice in minus i sterować swoim życiem samodzielnie. To prawda, że bywa to bolesne, zwłaszcza jeżeli po drodze trzeba przepracować relacje z rodzicami i postawić im granice (bo nawet toksyczni są w końcu osobami najbliższymi), czasem wymaga pomocy terapeuty, ale — powtórzę się — dorosły problemy rozwiązuje, a nie ucieka przed nimi. I bierze odpowiedzialność za swoje postępowanie, a nie szuka łatwych wymówek („tak mnie wychowano” jest jedną z częstszych). Cała ta scena miałaby sens, gdyby była punktem wyjścia dla historii przyspieszonego dojrzewania Ericka i zasadniczej zmiany jego relacji z matką, ale jestem pesymistką co do zdolności auuutorki do poruszenia tak złożonej tematyki. Dobra, koniec tego wapniackiego wymądrzania się :).
Zgadzam się, że mógłby być to BARDZO dobry punkt wyjścia do opowieści - Erick wreszcie zaczyna rozumieć, że trzeba postawić się autorytarnej matce. Niestety wątek relacji między matką, a Erickiem w późniejszej części (z tego, co zdążyłam przeczytać) zostaje pominięty. W każdym razie próbujemy (chyba) wytłumaczyć coś, co zapewne jest źródłem przypadku - charakter matki, jak i reakcja mężczyzny są tworzone na potrzeby chwili. 

7. Emma
Rano jak nigdy nie chciało mi się iść do pracy. Nie chciałam spotkać się z Erickiem. Ale niestety musiałam. Specjalnie ogarnęłam się szybciej. Mój samochód dostanę dopiero za tydzień więc na razie muszę chodzić do pracy.
Jej samochód podobno do niczego się nie nadawał po stłuczce.
Tu się wyklepie, tam się wyklepie i będzie jak nowy!

Na moje (nie)szczęście jest ona blisko. Wyszłam z domu 30 minut szybciej niż wychodzę normalnie. Zakluczyłam drzwi. Niestety nie było w pobliżu jakiejś taksówki. Szłam i szłam, gdy nagle koło mnie zatrzymał się Bentley. W środku siedział Erick.  
- Cholera! - syknęłam sama do siebie 
Już prawie byłam na przejściu przed wydawnictwem. Ale nie zwracałam uwagi na samochód. Szłam dalej.  
- Emma! - krzyczał za mną Erick 
Obróciłam się. 
- O co chodzi? - pytam 
- Chcę pogadać - mówi 
- Nie mamy o czym. Przepraszam, śpieszę się - obracam się i idę
Skoro nie chce z nim rozmawiać, to jak sobie wyobraża dalszą pracę w — jak rozumiem — jego firmie?
W dodatku będąc jego sekretarką. Może zatrudnią jakiegoś pośrednika, który będzie przekazywał jednemu słowa drugiego?

Wchodzę na jezdnię i nagle czuję przerażający ból po prawej stronie ciała, a potem już tylko ciemność...... 
Bez wypadku samochodowego nie ma opka.

Erick
Gdy Emma wyszła na jezdnię, czas się zatrzymał. Nagle z nikąd pojawił się ten samochód. Potrącił ją! Od razu zbiegli się przechodnie. Otrząsnąłem się z szoku i podbiegłem sam do niej. Ktoś wzywał już karetkę. Była cała poobijana. A z boku i głowy ciekła krew, która brudziła jej piękną twarzyczkę.
Krew cieknąca z boku brudziła jej twarz? Do góry ciekła?

 Podszedłem do niej. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem puls. Żyła, moja Emma żyła! Po 5 minutach przyjechała karetka.
Pięć minut sprawdzał ten puls czy sprawdził go, a potem po prostu się gapił? Co przez te pięć minut działo się z Emmą? Tego niestety już się nie dowiemy.

 Zabrali ją. Ja pojechałem moim autem za nimi. Wbiegam do recepcji. 
- Przepraszam! Tutaj przed chwilą przyjechała dziewczyna Emma. Emma Steel. Co z nią?! - krzyczę 
- Czy pan jest rodziną? - pyta kobieta 
- Tak, jej narzeczonym - kłamię
I łyknęli? Prawo większości stanów za rodzinę uznaje konkubenta, ale komuś określającemu się jako „narzeczony” najprawdopodobniej kulturalnie pokazano by drzwi.
Może to jakiś tajemniczy stan, o którego istnieniu nie wie nikt i w którym wszystko rządzi się własnymi prawami? To by wiele wyjaśniało.

- Sala numer 206, ale teraz jest na bloku operacyjnym - mówi, a mi staje serce 
- Jak to blok operacyjny?! - warczę 
- Muszą zszyć rozciętą skórę - mówi
Na bloku operacyjnym? To chyba do samej kości miała tę skórę rozciętą
I po takim uderzeniu ma tylko rozciętą skórę? Ciężko uwierzyć.

- Dzięki - odpowiadam i idę w stronę tej sali 
Siedzę pod salą 206 i czekam, aż przywiozą Emmę. Strasznie się boję. W międzyczasie zadzwoniłem do Henrego, aby przewieźć Emmę do prywatnej kliniki.
 Po prawie godzinie przywożą ją. Jest cała w bandażach i opatrunkach. 
- Doktorze, co z nią? - pytam 
- A pan to...? - pyta doktor 
- Narzeczony - znowu kłamię 
- No cóż. Ma dużo uszkodzeń. Połamane 3 żebra i wstrząs mózgu. Na stole operacyjnym dostała krwotoku ale zatamowaliśmy go.
W sumie ten krwotok nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem, skoro zamiast poskładać jej te żebra, tylko zszyli jej skórę.

Jej stan jest stabilny, ale zapadła w śpiączkę - tłumaczy doktor
Od połamanych żeber i wstrząsu mózgu?
Miałam wstrząśnienie mózgu i nie zapadłam w śpiączkę... Borze, jakie miałam szczęście! 

- Czy mogę wejść do niej? - pytam 
- Tak. Tylko na chwilę - mówi

*2 tygodnie później* 
Minęły dwa tygodnie.
Umiemy czytać, niepotrzebnie nam to powtarzasz.

Paparazzi męczą mnie na każdym kroku. Nie dawno radziłem sobie z nimi.
Paparazzi za nim łażą, czyli jest powszechnie znany. Jest więc co najmniej zaskakujące, że Emma nie wiedziała, kim jest, kiedy go zobaczyła pierwszy raz. Zwłaszcza że podobno była wtedy redaktorem naczelnym gazety, czyli wykonywała zawód polegający na tym, żeby wiedzieć, być zorientowanym i przynajmniej z twarzy kojarzyć ludzi ze świecznika.

Ale teraz nie daję rady. Dzisiaj wybudzają Emmę.
Ponieważ jej śpiączka była w pełni zaplanowana i można z niej tak po prostu człowieka wybudzić.
Gdyby to była śpiączka farmakologiczna, to tak, zostałaby z niej wybudzona planowo. Ale wyżej jest napisane wyraźnie, że ona w tę śpiączkę zapadła, a nie została wprowadzona, więc historia kupy się nie trzyma.

Przeniosłem ją do prywatnej kliniki.
Bo przecież choremu w ciężkim stanie nic tak dobrze nie robi jak transport. A lekarze radośnie zgodzili się na zagrażającą życiu pacjentki fanaberię gościa z ulicy.

Jestem tu codziennie. Siedzę przy jej łóżku. Dzisiaj też. Właśnie idę korytarzem do jej sali. Powoli uchylam drzwi do sali numer 23. Kładę kwiaty do wazonu i siadam na krześle. Łapię dziewczynę za rękę. Emma sama już oddycha. Wszystkie kabelki i urządzenia odłaczyli, tylko kroplówka została.
Nieprzytomną odłączyli od urządzeń podtrzymujących życie? Nawet kardiomonitora nie zostawili? 

Nie spałem przez te wszystkie dni. Kładę głowę na naszych złączonych rękach. Zamknę oczy. Tylko na chwilę. 

Emma
Otwieram oczy. Ah, nie mogę się przyzwyczaić. Wszystko jest takie białe. Nagle przypominam sobie wszystko. Kłótnia z Erickiem i wypadek.
Przypuszczam, że wątpię. Przypominanie sobie znacznie mniej drastycznych wypadków trwa w najlepszym razie kilka tygodni.

Chcę poruszyć ręką, ale coś mi to blokuje. Patrzę w tamtą stronę. Na mojej ręce śpi Erick i pochrapuje. Chciałam zabrać rękę, ale nie miałam tyle siły więc tylko poruszyłam palcem. On natychmiast podniósł głowę. Napotkałam jego oczy swoimi i nasze spojrzenia się spotkały..
A dalsze losy spojrzeń połamanej Emmy i chrapiącego Ericka poznamy dopiero za tydzień.
Jest czas na regenerację umysłu

Co się stanie z Emmą i Erickiem? Czy miłość pokona przeciwności losu? Czy Emma wyzdrowieje? Do zobaczenia za tydzień!