niedziela, 3 lutego 2019

34. Przewrażliwiona pani Swift, czyli znaki przestankowe pilnie poszukiwane

Witajcie! Po nieco długiej przerwie (ale za to w większym składzie) wracamy z opowiadankiem o Melody Black – siedemnastolatce z Los Angeles. Dowiecie się z tego wspaniałego dzieła, jaka jest ulubiona kreskówka amerykańskich nastolatków, jak należy reagować, kiedy kolega przeszkadza wam podczas lekcji, i co się przydarzyło kantorkowi pewnego woźnego. Zarezerwujcie sobie na tę lekturę sporo czasu, bo swobodny stosunek autorki do interpunkcji nie ułatwia zrozumienia tekstu. Miłej lektury!

Analizują: Deni, baba_potwór i – debiutująca w roli analizatorki – Potworna Siostra.

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/64933857-gang-czy-normalne-%C5%BCycie

Rozdział 1

Tak jak w każdy poniedziałek, znienawidzony przez uczniów wstałam o 6:30 i poszłam do łazienki się przebrać. Ze względu na wręcz gorące lato postawiłam na czarną skórzaną spódniczkę, czarną zwiewną bluzkę z tygrysem i czarne szpilki z diamencikami. Tak wiem gorąco na dworze a ja ubieram się na czarno, nic nie poradzę, że to mój ulubiony kolor. 
To, że lubisz, nie znaczy, że jest to stosowne do sytuacji i/lub warunków pogodowych. Ja chociażby lubię krótkie spodenki, ale za Chiny nie ubiorę się w krótkie spodenki zimą, bo się wytrzymać nie da, a do tego choroba gwarantowana.
Z kolei skórzane ubrania w upalny dzień to średni pomysł.
Cóż, raz miałam na nogach w szkole czarne szpilki z diamencikami, ale to studniówka była... Może autorka się „Młodych gniewnych” naoglądała i myśli, że to normalny strój do szkoły?

Po ubraniu się przejechałam szminką po i tak krwistych ustach (ma przekrwione wargi, biedactwo) (albo popękane do krwi), po czym rozczesałam włosy zostawiając je rozpuszczone.
Hmm, letni gorąc, czarne ubrania i rozpuszczone włosy. Ona na serio jest masochistką.
W dodatku nie oddziela imiesłowu przecinkiem. Nie wiem, co gorsze.
A ja furt odnoszę wrażenie, że przejechała szminką po ubraniu.

Wyszłam z łazienki wzięłam plecak z książkami i zeszłam na dół do kuchni, po drodze gubiąc kilka bardzo potrzebnych w tym zdaniu przecinków. Szłam stawiając jedną nogę przed drugą, schodek za schodkiem. I będę w tak fascynujący sposób opisywać wszystkie moje czynności. Może zapłacą mi od wiersza? Jedynie kogo zastałam („jedyna osoba, którą zastałam” albo „zastałam jedynie”; tertium non datur) to mojego starszego brata Liama, no tak rodzice pracują i wyjeżdżają w delegacje. Rzadko kiedy ich widuję, no ale cóż takie życie z czegoś musimy żyć, mimo że i tak jesteśmy dość bogaci, delikatnie mówiąc.
„Dość bogaci” ludzie posyłają dziecko do byle jakiej szkoły publicznej? Bo w prywatnych i w dobrych publicznych w USA obowiązują mundurki albo regulaminy odzieżowe, które nie przewidują szpilek i skórzanych spódnic.
Dajmy ałtorce darmowy bon na znaki przestankowe. Wyraźnie nie lubi przecinków i kropek. Poza tym, dzieci rzadko widują rodziców, a opieka społeczna na to nic?

- Cześć braciszku - przywitałam się dając buziaka w policzek - Mógłbyś się ogolić wiesz? - powiedziałam i usiadłam na przeciw niego.
Znów nie ma przecinków, za to jest absolutnie zbędna spacja.

- Cześć siostrzyczko. Nie zgolę mojego zarostu tylko ze względu na Twoje kaprysy księżniczko, poza tym laski lecą na mój zarost - uśmiechnął się głupio.
Nie, to nieprawda, że „Ty”, „Twój” i inne zaimki w drugiej osobie obowiązkowo piszemy wielką literą.

- Ta może jeszcze mi powiesz, że lecą na twoje pewne siebie ego co? - zadrwiłam.

- Nie wymądrzaj się tak - mruknął.

- Co ty tam mówisz, przepraszam jakoś cię dobrze nie słyszę - zaśmiałam się pod nosem.

- Dobra skończ. Lepiej idź już do tej szkoły.

- Wiem, że będziesz tęsknić - posłałam mu buziaka - Dobra idę pewnie Luke już na mnie czeka. Pa!
Jakież słodkie pierniczenie o Szopenie, nic niewnoszące do akcji. Której zresztą ciągle nie ma.

- Idź i nie wracaj szatanie! - krzyknął a ja się zaśmiałam. Tak jak mówiłam Luke już czekał na mnie swoim czarnym mustangiem. Gdy doszłam do jego auta jak na przyjaciół przystało przytuliliśmy się.
Widzę, że Pogromca Przecinków chwilami zbiera aż zbyt obfite żniwo. Jak w ogóle można pisać całe zdania złożone bez choćby jednego przecinka? 
Może to manifestacja sprzeciwu wobec rzucania nimi, gdzie popadnie, chętnie uprawianego przez inne opkotfurczynie? Co nie znaczy, że tak jest bardziej poprawnie i zrozumiale.
Czekał mustangiem?! Co to znaczy? I dlaczego ona przytuliła się do auta, z którym się przyjaźni?
Może właśnie w ten sposób okazuje mu przyjaźń. Przytula się do karoserii i głaszcze po lusterkach.

- Cześć Black.

- Cześć White - przypadkowa zbieżność przeciwnych nazwisk od razu wam mówię.
Koncepcja zbieżności przeciwieństw jak najbardziej istnieje. Wprowadził ją do filozofii niejaki Mikołaj z Kuzy. To, czy auuutorka czytała prace tego średniowiecznego myśliciela, czy po prostu nie potrafi poprawnie formułować myśli, zostawiam osądowi czytelników. Ja już mam zdanie na ten temat.
Pff, co za problem? Przecież wszyscy uwielbiają zbieżności w literaturze, tej pięknej i tej mniej pięknej!

- Gotowa czy znowu czegoś zapomniałaś?

- Ha-ha nie śmieszne, wszystko mam a teraz możemy już jechać? Nie chcę się znowu przez ciebie spóźnić do szkoły - przewróciłam oczami.
To zacznij jeździć sama. W twoim wieku w Kalifornii można już mieć prawo jazdy, a skoro „jesteście dość bogaci”, to zakup samochodu nie powinien być problemem.
Co ona przewróciła oczami? Tego mustanga?

- Tak jasne - otworzył mi drzwi wsiadłam do auta, zamknął je a następnie sam zajął miejsce kierowcy, zginając obie nogi w kolanach i sadowiąc sempiternę na siedzeniu kierowcy. Znów ta dziwaczna hiperdokładność. Jechaliśmy przez kilka minut ciszy.
W czasie się przemieszczali?
Ciszę mierzy się minutami?

- Wiesz, że mają być w naszej szkole a bardziej klasie nowi uczniowie? - zapytał Luke.
O, przecinek! Z radości, że się pojawił, nie będę nawet dociekać, co znaczy „w naszej szkole, a bardziej klasie”. Może w klasie będą bardziej niż w szkole (klasa jest częściowo poza szkołą?), a może szkoła jest bardziej klasą niż czym innym. Mniejsza nawet o to, że w amerykańskich szkołach średnich nie ma klas w naszym rozumieniu – każdą lekcję można mieć z inną grupą uczniów.

- Nie nic mi o tym nie wiadomo, ale znając ciebie to już wstęp o tym osobach znasz - zaśmiałam się.
Szkoda, że tak dobrze nie znasz polskiej gramatyki, ortografii i interpunkcji.
Jak ma znać polską gramatykę, skoro akcja dzieje się w Hameryce?

- Tak znam. Ponoć zostali wywaleni z poprzedniej szkoły za pobicie i podpalenie kantorka woźnego.
Pobili kantorek? Skandal.
Może tam były przecinki i oni je ukradli?

- Serio? Ja pierdole widać, że niedorozwoje. Ehh, czyli będą to nasze nowe "bad gwiazdy" w szkole (w odróżnieniu od ciebie, dobrej star) co się równa z nowymi osobami w naszej paczce - westchnęłam.
Przyjmowanie każdego nowego ucznia do paczki jest obowiązkowe?

- Oj nie załamuj się tak może nie będzie aż tak źle, poza tym pamiętaj, że masz mnie, Emily, Justina, Spencera i Oliviera. Olivier też był kiedyś taki niby bad i co stał się twoim przyjacielem.
„Dość bogaci“ rodzice pozwalają na przyjaźnie córki z młodocianymi przestępcami? 

- Może i masz rację. Dobra a teraz wysiadamy, bo jakbyś nie zauważył jesteśmy już dawno pod szkołą.

- No przecież widzę, ślepy nie jestem - burknął.

- Kłóciłabym się, ale jakoś nie specjalnie mam do tego sił.
Jeździ samochodem ze ślepym gościem w charakterze kierowcy? Odważna laska.

Wychodząc z auta zauważyłam resztę naszych przyjaciół, przy drzwiach szkoły. Podeszłam i każdego z osobna przywitałam.

- Słyszałaś, że... - zaczęła podekscytowana Emily.

- Tak wiem nie kończ - przerwałam jej
Ale rzuć od czasu do czasu jakiś znak interpunkcyjny.

- Czyli już cała szkoła o tym wie? - spytałam.

- Na to wychodzi - powiedział Justin.
Nowi uczniowie nie są w amerykańskich szkołach żadną sensacją. Co roku ktoś przychodzi, a ktoś inny odchodzi, bo dzieci przemieszczają się razem z rodzicami, którzy w poszukiwaniu zatrudnienia przeprowadzają się średnio kilka razy w życiu. Nie sądzę, żeby taka wiadomość zainteresowała kogoś bardziej niż ostatnie notowanie listy przebojów, zwłaszcza w szkole, w której  liczba uczniów jest trzycyfrowa, a w miastach wielkości LA zazwyczaj jest.

No i jakże interesującą rozmowę przerwał nam dzwonek. Czaicie ten sarkazm? Błagam powiedzcie, że tak niech chociaż ktoś się tutaj ukaże mądry a nie tylko głupi jak mój brat.
Obawiam się, że jednak jestem głupia jak jej brat, bo sarkazmu ni czorta nie czaję. 
Sarkazm jest w tym, że ona to uważa za interesującą rozmowę. 

Czasem się zastanawiam z kim ja żyję. Wracając.
Zastanawia się, wracając, czy wracając, żyje? 
Ona żyje z bratem?! Bo tak wynika z tego tekstu.

Szliśmy korytarzem pod salę 105 na godzinę wychowawczą z panią Swift.
Godzina wychowawcza. W amerykańskiej szkole. Niecierpliwie czekamy na obowiązkową w USA w wersji opkowej lekcję polskiego.

Sprawdzając obecność weszło do klasy czterech chłopaków lekko zdyszanych. Prawdopodobnie biegli.
Nie dziwę się, że zadyszani. Jednoczesne bieganie i sprawdzanie obecności to trudna sztuka. Uczniowie sprawdzali obecność? Nowatorska ta szkoła.

-Przepraszamy za spóźnienie.... nowe miasto... i no nie wiedzieliśmy co i jak - powiedział sapiąc lokowany (na giełdzie czy w nieruchomościach?) brunet. 

-Dobrze rozumiem i usprawiedliwia  was to.  Gdyby rozumiała źle, nie byliby usprawiedliwieni. Skoro już jesteście mogę was przedstawić klasie. Klaso poznajcie Andy'ego Biersacka, Ahtona Irwina, Michaela Clifforda i Jake'a Pittsa. - Pokazała na każdego z osobna.
Klaso, poznajcie; klaso, zróbcie; klaso, to; klaso, tamto – z daleka wonieje źle przetłumaczonymi dialogami z amerykańskich seriali.

Hmmm wyglądają całkiem całkiem, ale jakoś mi nie pasuje ta głębia ich oczu jakby coś skrywały. Coś czuję że to będzie nie łatwa, nie trudna, lecz w sam raz znajomość...
„Prawe, ze złotą iskierką na dnie, prześwidrowywało każdego na wylot, lewe, czarne i puste, wąskie jak ucho igielne...” A, nie, to nie to opko.

Rozdział 2

Chłopacy (nie ma takiego słowa w języku polskim) mieli usiąść tam gdzie są wolne miejsca, (dziwne, przecież normalnie siada się na miejscach zajętych) niestety zapomniałam, że siedzę sama.. Mam nadzieje, że żaden z nich nie będzie chciał usiąść obok mnie. Nadzieja matką głupich czyż nie?

- Hey mogę się do siąść? - Naprawdę? Czemu Boże, czemu mi to robisz co ja Ci takiego zrobiłam?
Nie używasz przecinków, za to spacjami walisz na oślep. No, i piszesz koszmarnym polsko-angielskim pidginem. 
Znaczy, bóg miał koło niej usiąść? Bo już się gubię.


- Skoro już musisz -powiedziałam zrezygnowana.

- Jestem Andy a ty? - spytał podając rękę. 
Andy a ty – oryginalne imię.
A ja nie nie jestem Andy.

No kurde prawdziwy facet nie powiem.
Oczywiście, że nie, bo nie jesteś prawdziwym facetem. Powyższe dwa zdania to doskonały dowód znaczenia przecinków w języku polskim.
Wygląda na to, że aby być prawdziwym mężczyzną, wystarczy tylko umieć się przedstawić. 

- Melody  - uśmiechnęłam się sztucznie i uścisnęłam jego dłoń.

- Śliczne imię - uśmiechnął się zabójczo pokazując szereg swoich białych zębów. Zębami cudzymi tym razem się nie chwalił. Co znaczy zabójcze pokazywanie zębów? Może nimi kłapnął? Albo miał wampirze kły? A poza tym SZEREG zębów oznacza, że w górnej albo dolnej szczęce nic nie było. Biedny chłopak, w nastoletnim wieku stracić zęby.  Pff też mi coś wygląd to nie wszystko. Ale w sumie te jego czarne włosy i hipnotyzujące oczy. Co te jego czarne włosy i oczy? Brakuje co najmniej połowy tego zdania. Chwila Melody o czym ty myślisz, stop! Skarciłam się w myślach.

- Tak, tak dzięki - mruknęłam.

- Ostatnia ławka cicho tam! Chyba, że chcecie się z nami podzielić waszą rozmową- powiedziała surowo pani Swift. Jak zwykle nawet drobne szepty jej przeszkadzają. Jest po czterdziestce a słuch ma jak nietoperz.
Dziwne – w tak podeszłym wieku normą jest całkowita głuchota. 

- Nie proszę pani (o co pani nie prosisz?) przepraszamy - pani kiwnęła głową i mówiła dalej - A ty Andy zamknij tą mordę (cóż za wdzięk i kultura!) mam zamiar słuchać o tym (słuchać tego!) co mówi pani -warknęłam na niego.

- Dobra dobra wyluzuj - uniósł ręce na gest poddania - Złość piękności szkodzi kotku- wyszeptał jeszcze cisszej.

- Kurwa mać mam dość stul ten pysk w końcu, bo nie ręcze za siebie!! Daj mi w spokoju powiedzieć na lekcji!- wydarłam się a wszystkie osoby w klasie zwróciły się w naszą stronę. No super jeszcze tego mi brakowało.
Ach, gdyby tak można było zakazać używania rzeczownika „osoba”... Nie ma już ludzi, kobiet, mężczyzn, dzieci, pracowników, studentów, obecnych, nieobecnych – zostały tylko osoby.
Złość piękności szkodzi, a niepohamowana agresja inteligencji, kotku.

- Panno Black jak ty się odzywasz.  Nie dość, że przeszkadzasz na lekcji to jeszcze taka odzywka do kolegi?! Marsz do dyrektora, ale już! - świetnie. Ja tego kretyna zabije.
Dyrektora? Za co? Nawiasem mówiąc, wysyłanie niesubordynowanych uczniów do dyrektora jest w Stanach równie częste jak lekcje polskiego – inny obowiązkowy element opek, których akcja dzieje się w USA.
Może to kolejna przewrażliwiona polonistka.

Według rozkazu pani wzięłam plecak i ruszyłam ku drzwi. Dokąd?! Ku drzwi. Ta drzwia, ku tej drzwi. Przy wyjściu mruknęłam ciche "suka" (nie bała się reakcji nauczycielki, która ma słuch jak nietoperz?) i poszłam w stronę pokoju dyrektora. Gdy doszłam do pokoju zapukałam do drzwi a jak usłyszałam ciche "proszę" weszłam do środka.

- Melody? Ty tutaj? - spytał zdziwiony Derek. Jest szatynem o niebieskich oczach. A jak to się ma do akcji opowiadania? Której, nawiasem mówiąc, nadal nie ma. Ma 39 lat i na oko 180 wzrostu.
180 w jakich jednostkach? Bo jeżeli w obowiązujących w USA calach, to wujek bez drabiny wejdzie na dach przeciętnego parterowego domu. 

Otóż pewnie ciekawi was czemu zwróciłam się tak w mych myślach do dyrka po imieniu. To mój wujek od strony mamy są rodzeństwem.
To niech ci da na urodziny worek z przecinkami, do cholery.

- Cześć wujku. Ehh, no bo wiesz są nowi uczniowie w naszej klasie- kiwnął głową na znak, że rozumie i mam mówić dalej - No i jeden z nich, Andy przysiadł się do mnie i cały czas do mnie gadał (Bezczelny gówniarz, przysiadł się, przedstawił i jeszcze zagadał! Od razu widać, że patologia, tylko się na takiego wkurzać i kurwami rzucać na całą klasę) co mnie wkurzało raz pani nas upomniała a potem już nie wytrzymałam i się na niego wydarłam. Dlatego tu jestem.

- Na prawdę Melody pani kazała ci tu przyjść z takiego powodu?
Otóż to. Pani okazała skandaliczną nieudolność pedagogiczną.
Jakby w amerykańskich szkołach na serio z takich powodów odsyłało się uczniów, praca dyrektora okazałaby się taką, w której ma się najbardziej przerąbane.

- No nie do końca bo wtedy poszły przekleństwa i hmm tak jakby obraźliwe odzywki w stronę chłopaka - powiedziałam trochę speszona.

- No to jej wybuchu się już nie dziwię.
Za to ja się dziwię tej składni.

 Swoją drogą zawsze była przewrażliwiona. Oczywiście, albowiem reakcja na agresję werbalną i rynsztokowy język na lekcji to klasyczny objaw przewrażliwienia. Dobra usprawiedliwie Twoje zachowanie u pani Swift, ale następnym razem zachowuj się bardziej stosownie. 

- Dobrze wujku. Bynajmniej się postaram. - uśmiechnęłam się
Bynajmniej nie znasz znaczenia słów, których używasz. Poza tym, kropka po „postaram” jest zbędna.
Ewentualnie przydałoby się napisać „uśmiechnęłam” z dużej.

- Dziękuję.- Nie ma sprawy. Jak rodzice? Co u mojej siostry?

- Szczerze? To nie mam pojęcia nie widziałam ich od dwóch miesięcy i nie rozmawiałam od miesiąca - powiedziałam smutno.
Bardzo troskliwi rodzice. Żeby w epoce komórek, Facebooka i e-maila przez miesiąc nie mieć z kimś kontaktu, trzeba tego bardzo nie chcieć.
Mówiąc szczerze, gdybym miała w rodzinie kogoś, kogo tak łatwo da się wyprowadzić z równowagi z tak potężnymi skutkami, to nie paliłabym się do codziennego wydzwaniania do niego. Zresztą ponoć rodzice bohaterki harują i ciągle pozostają jak najdalej od tego opka.
W sumie powinni się cieszyć, że żyją – w opkach to rzadkość.

- Och rozumiem, (Naprawdę? Rozumiesz, że rodzice i nieletnie dzieci mają się nawzajem w rzyci do tego stopnia, że od miesiąca ze sobą nie rozmawiali? I ty jesteś pedagogiem?) ale jak będziesz z nimi rozmawiać w jakiś dzień to pozdrów ich ode mnie dobrze słonko? - uśmiechnęłam się na słowo słonko zawsze tak do mnie mówił gdy było mi smutno.

- Dobrze. Kocham cię wujku - podeszłam do niego i się przytuliłam.

- Ja ciebie też moja Ty siostrzenico kochana. - powiedział po czym poczochrał moje włosy, tak jak kiedyś gdy byłam mała. Zaśmiałam się na ten gest.

- Dobrze ja już pójdę.- A no tak nie warto Ci już iść na godzinę wychowaczą, więc idź już pod salę gdzie masz kolejną lekcję.

- Okej - pożegnałam się i wyszłam z pokoju.

Kierując się do sali usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam od kogo dostałam wiadomość.

Olivier:
I jak rozmowa z wujaszkiem? Upiekło ci się czy dostałaś opierdol? xD

Ugh a ten jak zawsze szczery. Z kim ja się zadaję. Z kimś, kto bluzga nie gorzej niż ty.
I kto ukradł znak zapytania?

Ja:
Ty się lepiej lekcją zajmij debilu a nie do mnie piszesz. Powiem o wszystkim później. Gdyby nie ten debil było by okej -,- Powiedz mu po prostu, żeby „kurwa zamknął mordę i się odpierdolił”. Wiemy już, że to działa na twoich kolegów.
„Gdyby nie ten debil” opanowałabyś zasady pisowni łącznej i rozdzielnej? Nauczyłabyś się interpunkcji? Zaczęłabyś pisać w taki sposób, żeby było wiadomo, kto, co, do kogo i o czym mówi? Bo na przykład ostatnie zdanie tego akapitu nie zawiera żadnej z tych istotnych informacji.
Język esemesów w opkach to kwestia godna przydzielenia jej własnej dziedziny nauki.

Wiadomość od niego przyszła natychmiast. No ludzie czy on głupi czy głupszy?

Olivier:
No mam nadzieję, że mi wszystko powiesz i reszcie też bo są ciekawi... Mimo, że wszyscy słyszeli Twój wybuch. Ale cóż nie wiedzą czemu się wydarłaś xD
Nie wierzę, że tak rozbudowana wiadomość została wysłana „od razu”. Chyba że gościu pisze z prędkością światła.

Postanowiłam mu nie odpisywać i tak za kilka minut dzwonek. Pewnie i bez twojego odpisywania wie, że za kilka minut dzwonek. Usiadłam na ławce przed klasą i przeglądałam instagrama póki nie zadzwonił dzwonek. Jedy teraz zacznie się przesłuchanie, Boże ratuj błagam..
„Mnie do tego nie mieszaj” powiedział Bóg, spoglądając krzywo na opko z góry.

Rozdział 3

Tak jak pomyślałam tak też się stało właśnie wszyscy siedzimy na ławce pod salą i słyszę miliard pytań od przyjaciół. A najbardziej kto się wypytuje? No oczywiście, że Panna Wszystko Muszę Wiedzieć Emily.

- Halo ziemia do Mel!- zaczęła się drzeć i wymachiwać rękoma jak wariatka. Ma ktoś może taśmę? Cokolwiek? Nie? Mnie nie pytaj, ja tu tylko czytam. A szkoda.- Odpowiesz mi na pytanie czy nie do jasnej cholery?!

- Nie dasz mi spokoju prawda?

- Nope - wyszczerzyła się jak mysz do sera na co przewróciłam oczami.
Co ona z tym przewracaniem oczami? Rękami przewracać łatwiej.

- No więc tak jak wiecie ten cały Andy dosiadł się do mnie i zaczął do mnie gadać co mnie irytowało. Powiedziałam mu swoje imię dla grzeczności, później zaczął komplementami sypać, że jakie to mam śliczne imię a na końcu nazwał mnie kotkiem (Cham, po prostu bezczelny cham!) no po prostu nie wytrzymałam i się wydarłam. -Widziałam jak Olivierowi się otwierała buzia więc kontynuowałam

- Odpowiadając na twe pytanie Oli nie nie dostałam zjeby od wujka.

- A szkoda - mruknął.

- I tak słyszałam głupku - pokazałam mu język na co on posłał oczy ku niebu a następnie nimi przewrócił.
Wyjął sobie oczy i posłał ku niebu? 



Po tej jakże krótkiej wymianie zdań nastąpił dzwonek i znienawidzona lekcja przeze mnie lekcja. Chemia.

Po jakże męczących lekcjach nadszedł czas iść do domu. W końcu. Wyszłam ze szkoły i kierowałam się w kierunku domu. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam piosenkę Skillet - Monster. Właśnie przechodziłam przez pasy, gdy poczułam mocne szarpnięcie i upadłam. Co to miało być? Dopiero po chwili zorientowałam się, że w słuchawkach nie leci już muzyka i mam zamknięte oczy. Po chwili zorientowała się, że ma zamknięte oczy. No co jest? Spojrzałam wokół siebie (zamkniętymi oczami) telefon rozwalony a obok mnie siedzi Andy.

- Co to miało być?- spytałam go.

- Jak to co? Prawie cię auto potrąciło - powiedział - I pewnie nie celowo, bo jechał (ten auto jechał) zbyt szybko, żeby można to było nazwać przypadkiem.
Jeżeli nie celowo, to jednak zdecydowanie można, a nawet trzeba, nazwać to przypadkiem.

- Co jak to nie przypadkiem? - Okej w tym momencie mam lekkiego stracha nie na co dzień ktoś celowo chce potrącić niewinną osobę.

- No normalnie. A teraz zbieraj reszki telefonu (orzełki możesz zostawić) i idziemy.

- Jak to my? No chyba ci się coś pomyliło - ugh i znowu zaczyna mnie irytować.

- A co chcesz żeby ci się coś stało?

- No nie - podrapałam się po karku - No dobra chodź, no i dziękuję za uratowanie mnie.

- Nie ma sprawy do usług - mrugnął do mnie a ja przewróciłam oczami.

Szliśmy już kawałek w ciszy nie była ona niezręczna tylko dość przyjemna. No, ale ktoś chyba postanowił ją przerwać. Ktoś czytaj Andy.
Uważa, że ktoś chciał ją zabić, i nawet nie zasugeruje zawiadomienia policji? Jej też nie przychodzi do głowy, że skoro ktoś jej zagraża, to może należałoby zaalarmować stosowne organa.
Przyjemna cisza po próbie brutalnego zabójstwa nastolatki.

- Dlaczego taka jesteś? - zapytał i zatrzymał się.

- Taka czyli jaka? - człowieku nie mów jak jakiś kretyn tylko prosto z mostu a nie. 

- Taka czyli niedostępna i zbywasz mnie - powiedział a w oczach było widać smutek?
Nie pytaj nas – nie mamy pojęcia, co było widać w oczach TWOJEGO rozmówcy. 
Ja jej reakcji nie nazwałabym zbywaniem, ale co ja tam wiem?

- A co ty myślałeś, że już w pierwszy dzień się z tobą zaprzyjaźnię lub będę pawać do Ciebie sympatią?
Ja tam bym nie chciała, żeby ktokolwiek czymkolwiek do mnie pawał. Na samą myśl ogarnia mnie wstręt.
Nie, absolutnie, normalną reakcją jest wydarcie paszczy i zbluzganie chłopaka, który właśnie ci się przedstawił. 

- Tego nie powiedziałem tylko no nie możemy się zapoznać? Bo jak na razie to nie za fajnie zaczęliśmy.
Przed chwilą ktoś próbował ją zamordować. Najważniejsza w takiej sytuacji jest rozkmina, dlaczego niedoszła ofiara – której strach o własne życie coś szybko minął – nie lubi kolegi ze szkoły. 
Próba zabójstwa to pikuś. Przecież to nie niedoszły morderca ją irytował na lekcji!

- Nie wiem Andy zobaczymy. Mam dość wrażeń na dziś. A teraz chodź jeszcze kawałek i będziemy. Bo do tej pory nas nie było. Doszliśmy pod mój dom pożegnałam się z czarnowłosym i weszłam do środka.

Brata nie było w domu pewnie jest w pracy. Zakluczyłam (gdybym dostawała złotówkę za każdym razem, kiedy to słowo pojawia się w jakimś opku, kupiłabym za gotówkę nowe mieszkanie) dom i wzięłam się za szykowanie obiadu. Postawiłam na naleśniki z nutellą. Tak wiem pomysłowe i proste do uszykowania, no ale cóż jestem zbyt zmęczona i leniwa.

Po zjedzeniu posiłku posprzątałam po sobie i poszłam do pokoju zrobić lekcje oraz trochę się pouczyć tak na wszelki wypadek. Nie lubię być nieprzygotowanaz, zawsze musze mieć wszystko idealnie zaplanowane
Szkoda, że wykonanie mniej perfekcyjne, czego niniejsze opko jest boleśnie bijącym po oczach dowodem.

Gdy ze wszystkim już się wyrobiłam była 21:30, więc wzięłam piżamę i świeżą bieliznę, po czym ruszyłam do łazienki się wykąpać. Wchodząc pod prysznic odkręciłam ciepłą wodę i umyłam ciało żelem brzoskwiniowym a włosy szamponem kokosowym. Lubię szampony i żele owocowe. Po prysznicu wytarłam się ręcznikiem, włosy tak samo i ubrałam się we wcześniej uszykowane ciuchy. Powiesiłam mokre ręczniki na wieszaku i wyszłam z łazienki.
Dobrze, że nam to wszystko mówisz. Inaczej bylibyśmy pewni, że wyszłaś z łazienki goła i mokra.
Doprawdy, zbędne opisy zwykłych czynności wychodzą ałtorkom lepiej niż podstawowe opisy mające na celu popchnąć fabułę do przodu.
Wyraźnie ałtorka liczy na zapłatę od liczby słów. 

Wyciągnęłam zniszczony telefon z plecaka i rozłożyłam go na części by wyciągnąć kartkę SIM.
Kartkę SIM? Na pewno?

Dobrze, że mam zapasowy telefon mianowicie Iphone 6 (jego marka to kolejna niezwykle istotna informacja). Włożyłam kartę do Iphone'a i włączyłam go a tam 5 wiadomości. Była dopiero 22:11 więc stwierdziłam, że jeszcze je poczytam.

Od Pingwinek^^:
Wiadomość wysłana o 22:00
Wiem, że nie długo (krótko też nie, tylko tak sobie, średnio) pójdziesz spać więc życzę Ci kolorowych snów księżniczko ;*
Ahh cały Luke zawsze mi tak pisze na dobranoc. Gdyby tak kiedyś ci napisał, że cytaty należy w tekście jakoś wyróżniać... Jest dla mnie jak drugi brat nie wiem co by ze mną było gdyby jemu coś się stało. Odpisałam mu krótkie "Dziękuję i wzajemnie pingwinku" i czytałam dalej wiadomości.


Od Emily😘 :
Wiadomość wysłana o 14:30
I tak Ci zazdroszczę, że Andy jest zainteresowany twoją osobą. Ja bym go brała jak Reksio szynkę.
Reksio, jak powszechnie wiadomo, jest ulubionym bajkowym bohaterem amerykańskich nastolatek. 
A ta znów swoje, no proszę czy ona nie ma żadnego życia towarzyskiego czy jest po prostu niedorobiona i dlatego tak gada. Też jestem zdania, że używanie wyrażenia „twoja osoba” to oznaka nienachalnej inteligencji. Kocham ją no, ale przegina. Postanowiłam nie odpisywać jej, nie warto bo może z tego wyjść pisanie do późna. 

Od Braciszek:
Wiadomość wysłana o 17:00
Melody dziś wrócę późno w nocy małe zaległości w pracy :/ Pamiętaj by zakluczyć dom. Kocham cię, buziaki :*
Od kiedy on się stał taki opiekuńczy? Odpisałam mu "Tak wiem. Też cię kocham" i przeszłam dalej.

Od mama:
Wiadomość wysłana o 22:15
Cześć córciu przepraszam, że nie odzywałam się z tatą przez dobry miesiąc, ale mieliśmy sporo pracy. Mam super wiadomość za 3 dni będziemy w LA. Całuski mama.
Brak kontaktu z własnymi dziećmi, w tym jednym nieletnim, przez miesiąc to duży wyczyn nawet jak na amerykańskich rodziców, znacznie mniej trzęsących się nad potomstwem niż polscy.

Mama się odezwała no nie mogę coś nowego, ale i tak się cieszę, że za 3 dni zobaczę rodziców od dwóch miesięcy. Są jej rodzicami od dwóch miesięcy? Została adoptowana? No i została ostatnia wiadomość.

Od nieznany:
Wiadomość wysłana o 22:25
Ah szkoda, że ten chłopak zepchnął Cię z tych pasów było by o jedną sukę mniej, ale spokojnie nie długo cię dorwę. Może i nie tylko ciebie... Pewnie się teraz boisz prawda? I dobrze. Twoi rodzice zapłacą za to co zrobili.

Co kurwa?! Co to ma być jak to mnie dorwie? O co chodzi? Za co zapłacą moi rodzice? Jak to może ktoś jeszcze? I on się pyta czy się boję? Oczywiście, że tak i to cholernie. Na dodatek jestem sama w domu. Gdzie jest Liam gdy go potrzebuję.
Tam, gdzie znak zapytania, który powinien kończyć to zdanie.

POV Andy:
Dobrze wiem kto był za kierownicą a mianowicie Cameron, ale czego on chce od Melody. Taa, wiem kto usiłował zabić bohaterkę, ale po co zawiadamiać o tym kogokolwiek? Ona nie zasługuje na takie piekło. Śledzę ją, znaczy się nie tyle co ją śledzę, ale jej znajomi za każdym razem gdy dzieje się coś podejrzanego (czyli co?) itp (już wiem: coś podejrzanego dzieje się, kiedy ktoś zaiwani kropkę, która powinna kończyć skrót) dzwonią do mnie. Stalking level master. Nad prawdopodobieństwem wciągnięcia do spisku dużej (Merysójki z definicji mają batalion znajomych) grupy ludzi i utrzymania go w tajemnicy nawet nie będę się zastanawiać, bo czasu szkoda. Wiem o niej praktycznie wszystko od jej rodziców i brata. To po co jeszcze wciągać w to znajomych, ryzykując dekonspirację? Tak wiem chore, ale to moje zadanie. Mam ją chronić jak i trochę rodziców, ale oni dadzą sami radę w końcu też są w gangu i to nawet szefami więc. Szefowie więc to jakaś poślednia kategoria szefów, skoro nie potrafią ochronić własnego dziecka. Szefowie gangu jeżdżą w delegacje? Kto im podbija druczki i wypłaca ryczałty? Ja należę do gangu, ale zaprzyjaźnionego z gangiem rodziców Mel. Gangsterzy są znani ze skłonności do przyjaznych uczuć, zwłaszcza w stosunku do członków innych gangów. Bo tak naprawdę zaprzyjaźnienie się ze sobą dwóch gangów jest równie łatwe, co stworzenie sojuszu w dowolnym RPG-u. Muszę ją teraz chronić lepiej niż dotychczas z jej bratem. Tak jej brat też w tym jest. Znaczy, pobili ten kantorek woźnego, żeby wylecieć ze starej szkoły, bo mają chronić bohaterkę w nowej? Co najważniejsze muszę się zbliżyć do niej z kumplami musi mi zaufać (po co, skoro wszyscy w jej otoczeniu ci na nią donoszą?) a z czasem powiemy jej całą prawdę jeśli wszystko dobrze pójdzie. Oby żeby nie przyszło Cameronowi do głowy grożenie jej bo jeśli tak to jesteśmy w dupie.
Wygląda na to, że my też, jeżeli dalszy ciąg tego wspaniałego dzieła wygląda tak jak początek (a niby dlaczego miałby wyglądać inaczej?). Ale i tak będziemy z samozaparciem ciągnąć jego analizę. Do przeczytania!

3 komentarze:

  1. A mnie wyjątkowo zaskoczyło, że Mel, poza innymi rozlicznymi talentami, potrafi też zaginać czasoprzestrzeń. Telefon odpaliła o 22.11. Miała pięć wiadomości, z czego dwie ostatnie o 22.15 i 22.25. Orientacja w akcji własnego opka - level master ;)
    Poza tym pawanie sympatią wygrało wszystko!
    A co jest takiego strasznego w zakluczaniu drzwi, to ni w ząb nie pojmuję. To tak, jakby wychodzić "na pole" zamiast "na dwór" w niektórych częściach Polski. Bardziej lokalnie niż niepoprawnie.
    Pozdrawiam i liczę, że nie poddacie się z dalszymi analizami.
    Nath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy komentarz po reaktywacji analizatorni! Witamy ciepło, usiądź i rozgość się. W regionalizmach jako takich nic złego nie ma, ale tempo, w którym szerzy się to nieszczęsne zakluczanie, i zasięg jego występowania przywodzą na myśl epidemię. To tak jak z kremówką - od kiedy pamiętam, cukiernie w mojej części świata sprzedawały napoleonki, aż nagle napoleonki diabli wzięli i zamienili na kremówki. A ja kremówek nie chcę, niech je sobie w Krakowie jedzą :P. Kolejna analiza w przygotowaniu, zaglądaj :).

      Usuń
  2. 59 year old Mechanical Systems Engineer Bevon Vowell, hailing from Earlton enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Foraging. Took a trip to Historic Centre of Mexico City and Xochimilco and drives a RX Hybrid. mozna sprobowac tutaj

    OdpowiedzUsuń