wtorek, 28 marca 2017

26. Dzięcielina pała, gdzie przykazań brak dziesięciu, czyli przecinkom śmierć

Witajcie! W ten piękny, wiosenny dzień zapraszamy Was do amerykańskiej szkoły. Poznacie jej program nauczania i relacje między nauczycielami a uczniami, a ponadto przekonacie się, jak prosta i tania jest organizacja wycieczki ze Stanów do Europy. Dowiecie się też zaskakujących rzeczy o sytuacji geopolitycznej Polski. Uprzedzamy jednak, że lektura tego znakomitego dzieła wymaga sporego nakładu czasu i energii, albowiem nowatorskie podejście auuutorki do interpunkcji powoduje, że nad sensem każdego zdania trzeba się głęboko zastanowić. Miłej lektury!

Wykorzystam trochę moje istnienie tutaj i zaproszę was wszystkich do polajkowania strony na Facebooku, którą założyłam wraz z towarzyszkami niedoli ze studiów. Projekt jest na zaliczenie przedmiotu - więc wiecie - jeżeli spodoba wam się koncept - bardzo mi pomożecie. Shydera to prześmiewczy przegląd prasy, więc serdecznie zapraszam! :) 

Analizują:  J, baba-potwór oraz Deni i Vespera Verril, które serdecznie witamy na pokładzie.

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/55289469-nauczyciel-polskiego

Rozdział 1
Razem z rodzicami i starszym bratem Hectorem przeprowadzamy się z Kanady do Newyorku
Gdzie jest Newyork? W Amerika? 
To ewidentnie gdzieś koło Białstoku (nie mylić z Białymstokiem)
Pierwsze zdanie opka, a my już mamy do czynienia z alternatywną geografią.

starsi dostali tam prace i to dlatego muszę zostawić znajomych i dziadków nowi ludzie, nowa Uczelnia gdy pomyślę o tych długich wykładach to ,aż robi mi się niedobrze.
-Dojechaliśmy. Mówi z podekscytowaniem mama.
-Ta super i o co tyle szumu. Mówię z niechęcią z auta wysiadam jako ostatnia wcale nie chce tu być ale to zrobię nic.
Czyżby fanka tej piosenki?
Serio, to chyba jedyna nastolatka, która nie chce mieszkać w Ameryce (jeżeli faktycznie chodzi o Nowy Jork). 
Kiedy patrzy się na taką profanację mowy pisanej, to ma się ochotę wyjść, zamieszkać w jakiejś jaskini i nigdy nie wracać do cywilizacji. No, ale ktoś na tym świecie musi uświadamiać szarą masę o problemie.
W ogóle ałtorka musiała uznać "starszych" za dobry kompromis w sytuacji: „moja bohaterka nie cierpi swoich rodziców, no ale <moja stara> nie napiszę, bo to zbyt wulgarne”.

Wchodzę do domu jest ładny i duży staruszkowie nie skąpi w chatę włożyli trochę pieniędzy. Co ja tu widzę salon połączony z kuchnią oddzielony wyspą podoba mi się to.
Mi się podoba ten zapis dialogów i brak przecinków.
Taka wariacja na temat „Ulissesa”.
Bohaterka jojczy, że nie chce się przeprowadzać, a jak zamieszkują w niemal luksusowym domu, to wszelkie smęty się kończą. Jakie to typowe.

-Idę obadać swój pokój. Zwracam się do brata.
-Zrobię to samo. Idziemy razem po schodach. Z Hectorem mam dobre kontakty nie kłócimy się ,aż tak często. Otwieram drzwi swojego nowego pokoju jest on duży ,nie aż tak bardzo ściany są koloru kawy, ale nie aż takiej kawy, takie jakie chciałam zawsze mieć. Pokój połączony jest z przestronną łazienką ,jest też duża szafa , miękki puchaty biały dywan , wielkie łóżko z fioletową pościelą i mnóstwem poduszek także puchatym jak dywan koloru fioletu ale najdą się tak ,że białe nad moim łóżkiem jest pusta ściana pewnie powieszę tam mnóstwo zdjęć moich przyjaciół i mnie rzecz jasna.
Pomijając to, że nic nie zrozumiałam od dywanowego momentu, to bardzo mnie bawi to „i mnie rzecz jasna”, bo przecież każdy musi mieć swoją twarz nad łóżkiem.
Ktoś, kto tak pisze, bez własnego konterfektu przed oczami może nie skojarzyć tej facjaty w lustrze... 
Bohaterka ma na łóżku puchatego mnóstwa. Ciekawe, co to jest.
A mnie dziwi, że ona ogląda pokój i jego wyposażenie, jakby widziała je pierwszy raz w życiu. Nie wybierała sobie mebli (choćby z katalogu)? W takim razie powinna biec do rodziców i dziękować im, że wzięli pod uwagę jej gust przy urządzaniu tego pokoju. Sama pamiętam jak moja babcia i mama postanowiły przemalować mi pokój na różowo w czasie mojej nieobecności (miałam 15 lat i byłam na koloniach)... 

Obracam się pod ścianą jest biurko połączone z toaletką na różne perfumy puderniczki tusze do rzęs i inne pierdoły całkiem ładnie a najlepsze jest to ,że mam regał z moimi ukochanymi książkami.
Ale to, że rodzice się postarali, nie jest warte odrobiny wdzięczności z jej strony. 
Zwykle bohaterka opka jest alter ego auutorki. W takim razie auutorka też ma w domu regał z ukochanymi książkami, ale chyba żadnej nigdy nie przeczytała - przynajmniej tak sądzę patrząc na to dzieło.

Po rozpakowaniu wszystkich swoich rzeczy przebieram się w piżamkę i zapadam sen to był męczący dzień.
Budzę się mój budzik wskazuję 7:02 trzeba wstać pierwszy dzień w szkole słabo o nikogo tam jeszcze nie znam.
No to szkoła czy na uczelnia, bo wcześniej było coś o długich wykładach? 
Młode dziewczyny o ambicjach pisarskich mają tendencję do brania szkoły i uczelni na jedną miarę. No bo co? Tu i tu trzeba się uczyć, więc pewnie system jest ten sam, co nie??

Zakładam czarne rurki czerwoną koszule w kratę lekko mnie opina lubię takie ubrania ,jeszcze tylko ciemno fioletowe Vansy i już.
Te nastolatki to zawsze tak samo się ubierają w tych opkach. 
Za moich czasów Merysujki schodziły na śniadanie i robiły letki makijaż. Przeraża mnie, jak szybko te zwyczaje ustąpiły zakładaniu crop topów.
Czasy się zmieniają, Merysójki też.
Ewolucja nie oszczędza nikogo.

Moje dość długie brązowe włosy rozczesuję i pozostawiam rozpuszczone ale na wszelki wypadek wezmę gumkę do włosów gdy będzie mi gorąco , zabieram torbę i schodzę na dół.
-Odwieść cię do szkoły? Pyta Hec.
Po drodze zahacz o jakąś księgarnię — może będą mieć słowniki ortograficzne.

-Mogę jechać. A gdzie są... Nie zdążam dokończyć bo mi przerywa.
-Rodzice?. Pojechali wcześniej do pracy kartkę zostawili nam na lodówce.
Eilin, Hec razem z tatą wrócimy po 24:00 nie czekajcie na nas obiad macie w lodówce .
Kochamy was !<3
Typowi rodzice - pierwszego dnia zostawiają dzieci w nowym mieszkaniu, bo przypadkowo znikają od godziny siódmej do dwunastej w nocy. 
Do tego w jakiej branży pracuje się siedemnaście godzin na dzień? Osiem to standard, zdarza się też dwanaście, ale mało kto wyrabia ponad pół doby bez uszczerbku na kondycji fizycznej i psychicznej.
Niech się cieszą, że żyją — w opkach bynajmniej nie jest to oczywiste.

-Super. Mówię do siebie.
-Jedziemy chyba nie chcesz się spóźnić pierwszego dnia co?
Ale tak bez śniadania? Nawet symbolicznego jabłuszka na bycie fit?
Bez zejścia na śniadanie?!
Tak, też jestem zawiedziona, liczyłam na płatki albo naleśniki.

-Nie chyba nie. Wychodzimy zamykam drzwi na klucz i chowam go do torby nie dam bratu bo pewnie go gdzieś zgubi to jest nie odpowiedzialne śmieję się w duchu. Przez całą drogę na uczelnie nie odzywamy się słowem Hec jednak ją przerywa dziękuję mu za to.
-No to co siostra za tydzień urodzinki 18 się szykuję, no to co będziesz robić hmm?
-Sama nie wiem nie znam tu nikogo. Smucę się.
W opkach przeprowadzka zawsze z automatu kończy się utratą znajomych z dawnego otoczenia. Jakim, kurde, cudem? Główna bohaterka wychodzi z bańki, poza którą wszystkie jej postępy towarzyskie znikają? W realnym świecie nie byłoby chyba problemem zgadanie się i zorganizowanie osiemnastki ze starymi ziomkami lub chociaż złożenie życzeń na Facebooku.
Przecież musi być dramatycznie. 

-Może gdzieś wyjdziemy z Natalii? Co myślisz?
Natalii to jest jego dziewczyna uczęszcza na studia tutaj z moim bratem mieszka u cioci co można zrobić dla miłości żeby być tylko razem ja to nie wieże. Ja to mosty.
Właśnie dowiedzieliśmy się, że Eilin w imię miłości nie zrobiłaby wież. Intrygujące.
Mieszkanie z ciotką jest takim poświęceniem? Czemu nie poszła do akademika? 

Jest ona całkiem ładna blond włosy sięgają jej po za ramiona. Jest dość wysoka i szczupła tak jak i ja. 
-Hmm zobaczy się.
-Przecież nie będziesz cały czas przesiadywać w domu. Krzywi się.
-Dojechaliśmy przyjadę po ciebie po zajęciach.
-Dobra dzięki będę czekać przed wejściem.
Wchodzę do szkoły jest większa niż się spodziewałam patrzę na mój wykaz dzisiejszych zajęć co za pierwsza lekcja hm.. Polski
Bo w każdej amerykańskiej szkole uczą polskiego! Niedługo polski będzie międzynarodowym językiem. 
Co by tu powiedzieć? Jeszcze Polska nie zginęła!
Co tam Polska od morza do morza. Polska od Atlantyku do Pacyfiku!
Może w tej alternatywnej geografii Newyork to po prostu kolejne miasto wojewódzkie?

czytam dalej listę i wpadam na kogoś (lista ucieka jej sprzed oczu i trzeba ją gonić? Bo inaczej nie ma szans, żeby podczas tej lektury wpadła na kogoś, najwyżej ktoś na nią) tym kimś jest dość wysoki muskularny mężczyzna, nie co ja mówię ma on z 22 lata może 23. Nie wygląda na ucznia. Jest przystojny ma na sobie białą koszule z krawatem i ciemno granatową marynarkę i czarne spodnie.
-Przepraszam Cię . Spoglądam na niego.
-Nic nie szkodzi. Uśmiecha się lekko.
-Nie wiesz może gdzie ma sale wykładowca o nazwisku Lawrec, Lawernde. Język mi się plącze gdy tak na mnie intensywnie patrzy.
Wykładowca? W szkole?
Pff, co za różnica. Nauczyciel, wykładowca, jeden diabeł - z reguły truje dupy Merysujkom.

-Lewrenci?
-Tak to on.
-Piętro wyżej sala 131.
-Dziękuję ci bardzo słyszałam ,że jest bardzo wymagający wolę się nie spóźnić jeszcze raz przepraszam i chyba do zobaczenia. 
-Ni ma za co.

Pov Kayden:

Świetna dziewczyna ,wydaje się być miła i bardzo słodka. Bardzo zgrabna, chyba nie zdaje sobie sprawy ,że to ja jestem jej nauczycielem od Polskiego. Chyba się bardzo zdziwi jak mnie zobaczy w roli wykładowcy.
Też bym się zdziwiła, gdyby polskiego uczył mnie ktoś tak nieporadnie formułujący wypowiedzi w tym języku.

Co ja robię nie mogę o niej myśleć to moja uczennica.
- Ale musisz - wtrącił się imperatyw narracyjny. 
Oho, to TEN typ opka.

Pov Eilin:

Dobra już 5 minut po dzwonku a ja dalej nie sali trzymam rękę na klamce wejść czy nie waham się ,kiedyś muszę tam w końcu iść nie ma czego się bać naciskam klamkę i uchylam drzwi.
-Przepraszam za spóźnienie nie mogłam znaleźć sali jestem tu nowa. Mówię a jednym tchu nie spoglądając na wykładowcę , podaję kartkę i do podpisu ,że byłam na tej jakże zacnej lekcji.
Jam jest Maryś, z buta wjeżdżam i kultury za grosz nie mam!

Nauczyciel mi ją podpisuję i skazuje ręką (wyrok podpisuje?) żebym zajęła któreś z miejsc tak ,też i robię.
-Panno Relian -zwraca się do mnie po nazwisku- omawiamy teraz Szekspira ,może pochwal się wiedzą na jego temat hmm..?
Hmm, może to, że Shakespeare nie ma nic wspólnego z językiem polskim? I tak, wiem, że na lekcjach w Polsce omawia się jego dzieła, ale w Ameryce - nawet jeżeli byłaby gdzieś szkoła, gdzie uczyliby naszego języka - wątpię, żeby mówili właśnie o nim, a nie np. o Mickiewiczu lub Słowackim.
W Stanach lekcje jakiegokolwiek języka służą nauce języka, a od katowania dzieci wieszczami są lekcje literatury. Przyczyn i sensu praktykowanego w polskiej szkole wciskania Mickiewicza, Prusa, a już zwłaszcza Szekspira z Molierem w naukę polskiego nie rozumiem do tej pory (a niedługo będzie 30 lat jak zdałam maturę).
To tylko potwierdza moją tezę, że w tej rzeczywistości Polska jest globalnym imperium i już dawno zaanektowała USA.

Podnoszę głowę spoglądają na niego i mnie zatyka właśnie przypomniałam sobie jak powiedziałam mu ,że jest wymagający poliki mi płoną.
-No to jak pochwalisz się wiedzą z nami ?
Proszę bardzo. Niech inni zaczną się chwalić, a ja dołączę.

Uśmiecha się do mnie.
-Tak oczywiście a więc Szekspir hmm.. był starym oschłym mężczyzną bez uczuć.
Ha. Ha. Ha. Zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu. 

Szepty i śmiechy w jednej chwili ucichły gdy wypowiedziałam to zdanie ,aż tak bardzo czują do niego respekt.
-Czemu tak uważasz napisał wiele pięknych powieści między innymi "Romeo i Julia" ta powieść jest bardzo romantyczna i wzruszająca chyba nie jest tak oschły i nie uczuciowy nie sądzisz ? Minę ma bardzo zaciekawioną.
Ja też mam zaciekawioną minę, bo pierwsze słyszę, że Szekspir pisał powieści.
Za to ja zastanawiam się, czy wyrażenie „zaciekawiona mina” jest w ogóle poprawne. Obiło mi się kiedyś o uszy, jednak brzmi to tak, jakby mina była osobnym bytem mającym własne emocje.

-Tak ale jak by wierzył w miłość do końca po co do cholery napisał ,że zasnęli w wieczny sen.
Trochę mnie przeraża ten tok myślenia. 
I czego się czepia? Miłość była do końca, mniejsza że szybko ten koniec nastał.

"Jak cudowna jest miłość skoro cień miłości tyle bogactwa niesie i tyle radości ". William Szekspir.
„Ignorancja bogactw świata jest głupotą, lecz szastanie bogactwem bez wiedzy o jego wartości jest głupotą znacznie gorszą” ~ Deni le Moore
Mówiąc prościej: super, że ałtorka używa mądrych cytatów, ale ten powyższy zaprzecza tej całej gadance.

-Ale po ich śmierci byli już na zawsze razem nie sądzisz?
-Nie, nie wierze w to umarli miłość się skończyła koniec kropka.
-Hmm ciekawa wypowiedź dziękuję 6 siadaj. Mierzy mnie wzrokiem .
-Serio? Zadziwiłam się i to bardzo inny nauczyciel dał by mi 1 i 2 godziny w kozie a on wow.
Ten dał 6, inny dałby 1, obaj — tak samo jak auuutorka — nie mają pojęcia o amerykańskim systemie edukacji, w którym oceny mają postać LITER.
Ten jest wyjątkowy, bo ocenia w wowach.

-Tak jak najbardziej. Klaso w końcu ktoś pomyślał głową a nie recytował żywcem z książki lub zeszytu. Zwraca się do uczniów.
Pomyślał? Serio? Nie dość, że nie uargumentowała swojego zdania tak naprawdę niczym innym niż „nie bo nie”, to na dodatek w Ameryce uczniowie są akurat bardzo zachęcani do dzielenia się swoimi opiniami i zazwyczaj to robią. 
To jest Merysujka. Ona zawsze robi wszystko lepiej niż wszyscy inni, gdziekolwiek się nie pojawi.

Rozdział 2

Przez resztę lekcji ukradkiem wpatrywałam się w niego on zresztą robił to samo (dyskretnie zerkał w kieszonkowe lusterko).  Dzwonek upragniony dźwięk wychodzę z sali uprzednio zabierając swoje rzeczy, kieruje się na stołówkę otwieram drzwi i widzę tylko jeden wolny stolik więc idę do niego, siadam przy nim nienawidzę stołówkowego jedzenia smakuję zawsze jak pasza dla koni wyciągam z torby jogurt pitny i telefon.
Pff, dam głowę, że kubek paszy dla koni dałby jej więcej wartości odżywczych niż kubek jogurciku.
To jej pierwszy dzień w nowej szkole, więc skąd wie jak smakuje tutejsze jedzenie? 

 Jedna wiadomość od Luiziany mojej przyjaciółki ,a druga od Mamy. Czytam pierwsza od Lui.
Luiziana : Hej i jak tam w nowej budzie jacyś przystojniacy?
Ja: Ty zawsze tylko o jednym co ? Odpowiedź dostaje w piorunującym tempie.
Luiziana: A i owszem :* Kochana:* <3
Ja: Jakieś są :D A co tam u was hmm ?
Luiziana: A dobrze , nudno jak ciebie nie ma :'(
Ja: Nie martw się przyjadę w odwiedziny niedługo :*
Luiziana: To dobrze ,wiesz co ja muszę kończyć bo zaraz mam kurs potem się odezwę pa Wyrywaj tam facetów kocham. :D
Ja: Oki potem się zdzwonimy ,tak tak jeżeli jakieś ciacha będą hehehe :D :*
Dobra teraz od mamy
Mama : Hej córciu dzwonił do mnie twój  nauczyciel polskiego i powiedział mi ,że w poniedziałek  macie wycieczkę do Paryża  pomyślałam ,że może chcesz jechać. To źle  myślałaś pomyślałam sobie.
Eee? Ona nie chce jechać do Paryża?!
To jeszcze dziwniejsze niż informowanie rodziców o planowanej podróży ich dzieci przez Atlantyk ze środy na piątek.
Wycieczka instant - następca przeprowadzki instant.

Ja: Muszę jechać ?
Mama: Tak musisz i tak już zapłaciłam za ciebie :*. Co zapłaciła już a  w ogóle pytała się mnie o zdanie nie aaaa.
Skoro mowa o płaceniu, to sam lot z Nowego Jorku do Paryża i z powrotem kosztuje od około 400 dolarów w górę (przy czym trzeba mieć kupę szczęścia, żeby trafić na tak tani bilet, raczej trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 600 dolców albo większym. Cały czas mowa, rzecz jasna, o tanich lotach. Rejs zwykłymi liniami kosztuje 2-3 razy więcej). Doliczmy do tego zakwaterowanie, posiłki, bilety do muzeów, jakieś ubezpieczenie, kieszonkowe i wychodzi kwota czterocyfrowa. Chętnie bym się dowiedziała, kim są rodzice uczniów tej szkoły, skoro stać ich (jeśli nie wszystkich, to przynajmniej dużą część, bo inaczej wycieczka zwyczajnie nie miałaby sensu) na wyjęcie z kieszeni jednym ruchem kwoty, która wielu Amerykanom musi wystarczyć na przeżycie miesiąca (nawet rodzice tej całej Eilin, którzy dopiero co kupili nowy dom, nie mają z tym problemu).
Jakby w prawdziwym życiu było to tak proste, jak w Opkolandii, pojechałabym se do Paryża, kiedy bym tylko chciała. :(

Ja: Pytałaś czy chce? Zezłościłam się.
Mama: Oj przestań tylko cztery dni będziesz się dobrze bawić a i nie będziesz sama obchodzić urodzin tylko z przyjaciółmi.
Ja: Mamo ja tu nie znam nikogo.
Mama:To poznasz jedziesz i koniec.
Ja: Dobra niech będzie.
W sumie, gdybym miała taką córkę jak Eilin, też bym chętnie wysłała ją gdzieś daleko przy pierwszej lepszej okazji, by mieć święty spokój choć na kilka dni.
I teraz wyjaśnia się, dlaczego rodzice wracają do domu o północy, kiedy ich kochana córeczka już śpi.

Odłożyłam telefon na blat stołu upiłam łyk jogurtu do stolika podeszła  jakaś dziewczyna.
-Hej mogę tu siąść ? Zapytała mnie.
-Jasne siadaj. Uśmiechnęłam się do niej.
-Dzięki ,jestem Suzan ,ale mówią mi Suz.
-Cześć a ja Eilin po prostu Eilin.
A.k.a. Merysójka.

-Jesteś tu nowa?
-Tak.
-No pewnie jesteś tematem numer jeden teraz.
-Hahah ciekawe nie ma co o mnie gadać ,nie chce być nie miła (samo mi wychodzi) ale po co do mnie przyszłaś?
Bardzo sympatyczna ta bohaterka.

-Wydajesz się miła jeżeli nie chcesz to pójdę, Dziewczyna zbiera swoje rzeczy.
-Nie zostań. Może zacznijmy od nowa przepraszam.
-Wybaczam, jedziesz na wycieczkę do Paryża z panem Kaydenem ?
-Jadę  ,a kto to jest Kayden?
-Ty nie wiesz masz z nim Polski ten najprzystojniejszy z wykładowców na uczelni.
Teraz to nie szkoła, a uczelnia. Serio, ałtorka stosuje te słowa naprzemiennie. -_-
Ta laska to jasnowidzka? Wie, jakie zajęcia i z kim ma ktoś, kogo przed chwilą zobaczyła pierwszy raz w życiu.

-A wiem który.
-Ładny co nie ?
-No może być. On jest nieziemsko przystojny myślę sobie.
-O wilku mowa. Wykładowca wszedł do stołówki stał na środku i coś mówił.

Pov Kayden:

-Proszę wszystkich o uwagę dwie klasy 2c i 2d w poniedziałek jedzie ze mną na wycieczkę proszę was nie spóźnić się na samolot wyruszamy o godzinie 9:30 zresztą obdzwoniłem waszych rodziców wszystko wiedzą dziękuję.
Faktycznie stołówka jest odpowiednim miejscem, by ogłaszać takie sprawy.
Siedmiolatki jadą w podróż na drugą półkulę? Bo właśnie w tym wieku w USA chodzi się do drugiej klasy. 

Widzę ją jest bardzo ładna i świetnie wygląda w tych spodniach nogi ma tak wyeksponowane.
Niepokojącym wydaje mi się fakt, że dorosły facet, ledwo poznawszy nieletnią uczennicę, myśli tylko o tym, że jest ładna. Rozumiem, że nie wyraża zainteresowania głośno, ale wypadałoby choć raz pomyśleć jak nauczyciel, a nie potencjalny trólower.
Zwłaszcza w Stanach, gdzie zachwyty nad urodą ucznia płci dowolnej mogą się szybko skończyć na ławie oskarżonych.

Eilin

Wychodzę ze szkoły wyjątkowo późno po 17:00
Wyjątkowo późno, naprawdę. Noc!
Zależy, o jakiej porze roku.
Nawet jeżeli jest ciemno, nadal nie jest to późna godzina. Szczególnie, że mówimy o Nowym Jorku, a nie polskiej pipidówie, gdzie strach wyjść o osiemnastej, bo nikogo nie ma na ulicach. 

rozglądam się po parkingu szkoły widzę mojego brata obściskuję się z Natalii.
-Hej już jestem sorry ,że tak długo.
-Nie czekaliśmy długo.
-To dobrze.
Do domu dojechaliśmy nawet szybko otwieram drzwi od mieszkania.Zjadam obiad i przebieram się w czarny crop top i obcisłe szare leginsy mój tyłek świetnie w niech wygląda ,szybko jeszcze odrabiam prace z matmy wychodzę z pokoju wszystko zajęło mi około 1,5 godziny. Zakładam żółto neonowe air maxy .
-Hec wychodzę pobiegać trochę po parku będę za niedługo.
Po to ubrała te leginsy podkreślające tyłek.
Niektórzy uprawiają sport właśnie po to, żeby sobie podkreślić.
Potem się ludzie dziwią, że istnieją zwolennicy teorii o prowokacji gwałtu przez ofiary.

Krzyczę przy drzwiach.
-Nie za późno trochę?
-Nie nie jest późno nie będę tracić całego dnia przed telewizorem jak ty.
-No dobra idź ale uważaj w tym parku mała, wróć szybko.
I już możemy się przygotować psychicznie na jakiś strrraszny dramat, który rozegra się w parku.
Ojej, młoda dziewczyna w leginsach podkreślających tyłek idzie wieczorem pobiegać w nieznanej okolicy, jak to się może skończyć, no jak?

-Oki, oki idę.Jak mieszkałam w  Kanadzie to całymi wieczorami potrafiłam biegać kocham to ,odpręża mnie bardzo jak nic innego. Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i pobiegłam w stronę parku przebiegałam obok chłopaków którzy grali w kosza jeden z nich zagwizdał.
-Hej mała może chcesz ze mną trosze pobiegać ,a może udzielić ci prywatnej lekcji ćwiczeń u mnie w sypialni co ty na to. Spojrzałam na niego z pogardą i pokazałam środkowy palec.
-Ta dzięki obejdzie się ,sorry nie w tym życiu koleś ,a i poćwicz trochę wsad bo z tej pozycji to nawet mały chłopiec by trafił ,ale tobie  to i tak nawet nie wychodzi.Uśmiech wkradł mi się na buzie. Jego koledzy zaczęli się z niego nabijać chłopak widać ,że się zdenerwował. Złapał za piłkęod kosza i mocnym zamachem rzucił ją w moją stronę na jego nieszczęście jestem bardzo dobra w sporcie i dobrze ją złapałam z  szerokim uśmiechem zrobiłam wsad do kosza.
A potem jeszcze dwa rzuty za trzy punkty, w tym jeden tyłem do kosza.
I to wszystko z zamkniętymi oczami.
Oczywiście. 

-Tak to się robi powinieneś się trochę poduczyć. Zaśmiałam się i mocno odrzuciłam piłkę złapał ją ale upadł zaśmiałam się na ten widok. Jego koledzy podeszli do mnie i podali mi piątki.
Bardzo prawdopodobne. 
Może, ale w sumie fajnie by było dostać nieco kasy (bo czym innym jest podawanie piątek?) za rzucenie kilku gimbusiarskich ripost.

-To nie jest zabawne! Krzyczał podszedł do nas złapał mnie za nadgarstek bardzo mocno z resztą co  mnie zabolało skrzywiłam się.
-Zostaw mnie widać ,że nie masz jaj jak bijesz dziewczyny zresztą nawet widać tam nic nie ma.
-Chcesz się przekonać ? Uśmiech wkradł mu się na ten obleśny ryj.
-Nie! Zostaw mnie w spokoju ,bo zacznę krzyczeć.
-Krzycz tu i tak cię nikt nie usłyszy maleńka, a moi koledzy mi pomogą . No chłopcy kto następny po mnie. Zwrócił się do nich  a oni zaczęli się śmiać.
Przed chwilą klepali jej piątki. Szybko im się sympatie zmieniają.
Randomowy tłum ślepo podążający za Merysujką lub jej wrogiem, w zależności od tego, kto kogo w danym momencie zaorał - check.

-Przestań , zostaw proszę.
-Ooo teraz to proszę już ci nie do śmiechu. Odwrócił mnie tak ,że plecami byłam oparta o niego ,złapał mnie za gardło i za włosy żeby pokazać mnie kolegą gładził mój brzuch nie podobało mi się to szarpałam się ale to nic nie dało,
A podobno bardzo dobra w sporcie jest... No, chyba że ten sport to łyżwiarstwo figurowe.

jeszcze bardziej pogarszało sprawę bo mocniej mnie trzymał wbijał swoje paznokcie w moją skórę.
Trochę bym się zdziwiła, gdyby wbijał odwrotnie.

-Pomocy! Pomocy ! Nikogo tu do cholery nie ma.
Tak się, drogie dziewczynki, kończy szlajanie wieczorem po parku i zgrywanie kozaka przed bandą jełopów z osiedla.
O ile zakład, że akurat w tym samym momencie zjawi się gdzieś w pobliżu trólower i uratuje bohaterkę z opresji?
Tak się zastanawiam, czy zakład o rzecz oczywistą mi się opłaci...
Nie wchodzę, mi nikt nie daje piątek ot, tak sobie.

Rozdział 3

Pov Kayden:  

Zaczynam od biegu ,ale coś mi przerywa ,a raczej ktoś słyszę krzyki. Kieruję się w stronę gdzie kobiecy głos się niesie i kraśnym rumieńcem dzięcielina pała i gdzie przykazań brak dziesięciu. W pewnej chwili widzę ją przestraszoną Eilin i kilku młodych chłopaków osiemnaście może dziewiętnaście lat jeden z tych gnojków ją szarpie i ma z tego ubaw zaraz mnie popamięta, nikt nie będzie mojej  uczennicy dotykał ,a już na pewno nie taki obleśny gość jak on.
Wow, przewidziałam przyszłość! Co wygrałam? *granie świerszczy*

-Ej koleś zostaw ją! Bo zaraz stracisz zęby. W pewnej chwili rozpoznaję tych dupków są uczniami w szkole w której uczę
-Co?! Bo nie usłyszałem spadaj stąd bo moi koledzy obiją ci tą buźkę. A może chcesz się z nami zabawić naszą nową koleżanką? Śmieje się szyderczo.
-Coś ty powiedział? Słuchaj mnie uważnie jeśli zaraz jej nie zostawisz będziesz zbierał się z tej oto ziemi przy pomocy kolegów, zastanów się dobrze. Mój głos poważnieje.
-Ej stary zostaw ją  nie warto. Widzisz tego gościa on przecież jest wykładowcą z naszej budy będziemy mieli kłopoty u Dyra. Mówi jeden z jego kolegów.
Z tego, co pamiętam z czasów gimnazjum, nauczyciel nie miał mocy ukarania ucznia za to, na czym nakrył go w sferze pozaszkolnej. 
Ale już na policję mógłby zadzwonić i wtedy mieliby większe problemy.
I to jest prawidłowa reakcja w tej sytuacji. Umoralniająca pogadanka u dyrektora szkoły będzie mieć najwyżej taki skutek, że na drugi raz młodociane zbiry będą ostrożniejsze.

-Wymiękasz?! Krzyczy chłopak szarpie Eilin i szepcze jej coś do ucha ,ale na tyle głośno żebym i ja mógł usłyszeć -Spotkamy się jeszcze maleńka nie odpuszczę sobie twojego ciałka. Dodaje. Nie wytrzymuje i uderzam go z dużą siłą w nos gówniarz pokłada się  bólu na ziemi ,a jego koledzy pomagają mu wstać.
I tak oto szkolne Sebixy będą miały pretekst to pozwania nauczyciela o przejaw agresji w ich stronę. Dziękuję, dobranoc.
Ten cały Kayden to świetny materiał na nauczyciela: nie dość, że ślini się na widok ładnej uczennicy, to jeszcze do tego urządza swoim uczniom małe mordobicie. Może jeszcze jak kogoś lubi, to na przerwach jara z nim szlugi za garażami? Normalnie ideał.

-To tylko niewinna zabawa nic bym tej suce nie robił. Krzyczy ,zaraz co on powiedział? Już miałem wymierzyć mu kolejny cios ,ale ktoś mnie zatrzymuję Eilin.
-Czy  ja mogę? Zwraca się do mnie a jej ciepły oddech ogrzewa mi szyję nakazuję ręką i lekko się odsuwam ,by móc zobaczyć co dziewczyna chce zrobić. Eilin podchodzi blisko chłopaka kieruję swoją ręką po jego torsie a drugą zarzuca na szyję ,jemu się to podoba ,ale chyba nie zna niecnych planów tej mądrej i słodkiej osóbki. Tak ja się spodziewałem dziewczyna szybkim ruchem zmyla go (yyy... co robi?) (zmyła, jak Fairy tłuszcz z talerzy) podnosi kolano i z dużą siłą uderza go w krocze musi bardzo boleć ,bo nic z niego nie wychodzi oprócz głośnych jęków.
A gdyby wyszedł z niego puchaty jednorożec, to oznaczałoby, że nie boli wcale?
Ach, ta mądra i słodka osóbka, jaka ona cwana! Nic nie pokona Merysójki. 
Nawet jeśli ktoś wcześniej musi w jej imieniu przyłożyć napastnikowi w nos, bo jedyna reakcja, na którą nieustraszona i niepokonana potrafi się zdobyć w obliczu zagrożenia, to pisk. 

-Coś mi się wydaję ,że to ciałko o którym mówisz nie jest twoją własnością. Dodaję Eilin mądra dziewczyna.
Jeszcze powtórzmy to tak z trzy razy. Bo faktycznie w czynach tej mądrości nie widać, to i czytelnik może się pogubić. 
Pewien mądry człowiek stwierdził kiedyś, że jeśli dzieło nie broni się samo, twoje pisarstwo jest do bani. Podobnie jest w reklamie. 

Odchodzimy oprawcy już się zmyli , konsekwencje wyciągnę jutro przy obecności Dyrektora teraz to nie ważne ,w tym momencie ona jest ważna. Spoglądam na nią rozmasowuje sobie bolące nadgarstki.
-Wszystko w porządku? Pytam troską.
Nie prościej by było zapytać ustami?

-T..ak tak chyba tak. Dziękuję. ? Słodkie jąkanie w jej wykonaniu. Czy to przy mnie się tak spina?
No, ba, nie ma bata, żeby cokolwiek zrobiła nie z twojego powodu i nie w związku z tobą.
Gdyby wszyscy nauczyciele myśleliby w ten sposób o uczennicach, bałabym się - jako rodzic - puścić swoje dziecko do szkoły.
Jeszcze się, kurde, dziwi, że laska jest spięta, jak dopiero co przeżyła napaść z próbą gwałtu. Myślenia pedagogicznego za grosz.
Pedagogicznego i w ogóle jakiegokolwiek... 

-Nie ma sprawy ,wracaj już do domu. Nalegam.
Trólowerowa troska nie jest aż tak duża, żeby ofiarę napaści odprowadzić do chaty. A zakminienie, że stłuczony przed chwilą na kwaśne jabłko bandyta może się czaić gdzieś w pobliżu w celu odegrania się, leży poza granicami trólowerowej inteligencji.
Bo on tu jest tylko od myślenia o kształtnym tyłku Marysi i ratowania jej z tarapatów.
I żadnej Policji nie wezwie, bo tylko on ma prawo do ratowania swojej wybranki.

-Dobrze proszę pana jeszcze raz dziękuję za pomoc. Do widzenia. Uśmiecha się.

Pov Eilin:

Wracam do domu wydarzenia ,które miały miejsce w parku idą w zapomnienie 
Co tam - prawie mnie zgwałcili. 
Gdyby jej crop top podarli, to by dopiero było nieszczęście.

nie chce nawet myśleć co mogłoby się wydarzyć gdyby nie Kayden wróć pan Kayden mój wybawca bardzo przystojny wybawca.
Chwalić mzimu, że przystojny, bo gdyby był brzydki, to ratunek byłby nieważny.

Muszę jutro jeszcze raz podziękować. Jestem już pod domem po chwili znajduję się na werandzie , otwieram drzwi.  Nie mam ochoty gadać z Hectorem więc rzucam krótkie.
-Już jestem! Udaję się do kuchni wyciągam z lodówki sok i idę na piętro do swojego pokoju.
Gdy już jestem w swoim  królestwie gdzie nikt nie może wejść bez pozwolenia ,z małymi wyjątkami. Kopnięciem zamykam drzwi sok kładę na szafce przy moim łóżku. Prysznic mi dobrze zrobi tak to dobra myśl.                                                                                                                                                
W łazience rozbieram się puszczam wodę wchodzę do kabiny ciepły odprężający strumień pada na mnie każdy skrawek mojego nagiego ciała jest teraz wniebowzięty. Po godzinnej cudownej kąpieli (przez godzinę stała pod prysznicem? Chętnie zobaczyłabym rachunki tej rodziny za wodę) wychodzę z łazienki i idę do pokoju owinięta ręcznikiem, zakładam wcześniej przygotowane koronkowe figi i za dużą czarną  koszulkę brata nie wie ,że ją mam i lepiej żeby nie wiedział bo mi zabierze.  Kładę się w miękkiej pościeli sięgam jeszcze po sok upijam łyk odstawiam go z powrotem na szafkę nocną gaszę lampkę, układam się wygodnie myślę jeszcze o tych pięknych czekoladowych oczach mojego wykładowcy Polskiego pana Kaydena. Zasypiam.
Gdyby autoreczki postanowiły tak szczegółowo opisywać uczucia bohaterów, zamiast codziennych outfitów, może nie trafiłyby na tę stronę.
Gdyby potrafiły, to nie byłyby autoreczkami, tylko co najmniej średniej klasy pisarkami. 

Budzi mnie okropny dźwięk budzika to znaczy ,że 7:00 wybiła. Z wielkim trudem wygrzebuję się z łóżka udaję się do łazienki sprawy toaletowe załatwione, jeszcze tylko mały make-up tuszuję rzęsy ,pomadka ,czeszę moje długie włosy końcówki lekko podkręcam lokówką to wszystko wychodzę. Teraz czas na ubranie staję przed moją ogromną szafą otwieram dębowe drzwiczki ukazuję się masę ubrań ,ale jak każda kobieta nigdy nie wiem co mam założyć, czas na długi namysł.
Zaraz kolejny opis ubrania! Łuhu!
Gdzie tam opis. Zdjęcie lepsze! 
A nie lepiej byłoby najpierw się ubrać, a potem umalować? Nie boi się, że końcówki się jej rozprostują, a make-up rozmaże?                            

W pewnej chwili mój wzrok przykuły śnice (to jakiś gatunek alg?) na nadgarstkach po wczorajszym incydencie ten pacan pożałował tego. No to mamy rozwiązanie sprawy co na siebie założyć  luźny sweter , jasne spodnie i wygodne jasno-brązowe buty. Czemu akurat to? Ponieważ uniknę pytań mamy typu Kochani co się stało , co masz na rekach skąd, jak co ?   Nie mam na to najmniejszej ochoty.
Owszem, brązowe buty do jasnych spodni skutecznie odwrócą uwagę od całej reszty.

Zabieram mój telefon ,słuchawki i torbę wychodzę z pokoju na schodach słyszę jak ktoś krząta się po kuchni po cudownym zapachu które się niesie po całym domu wnioskuję ,że mama jednak nie poszła do pracy tylko  robi mi i mojemu bratu przepyszne śniadanie. Gdy wchodzę do kuchni witam się z mamą ciepłym całusem w policzek siadam przy wyspie kuchennej piję sok ,który jak mniemam świeżo wycisnęła nasza rodzicielka.
A jeszcze wczoraj jej nienawidziła.
Podstawione pod nos śniadanie potrafi wiele zmienić w uczuciach.

-Smacznego kochani. Mama podaje nam  naleśniki jak zawsze (Naleśniki na śniadanie - check) Hector musi pierwszy wziąć Syrop Klonowy ,pewnie wyleje pół butelki żarłok. W końcu odstawił buteleczkę  z syropem na moje nieszczęście musiał ją postawić koło swojego talerza co wiąże się z tym ,że muszę sięgnąć (poproszenie brata o podanie butelki nie wchodzi w grę, bo...?) obciągam sweter ,żeby nikt nie widział tego co mam na rękach ,brat gdy to widzi posyła mi podejrzliwe spojrzenie ,ale szybko odwracam wzrok.
Już widzę starsze rodzeństwo, które nie mówi rodzicom o siniakach na rękach siostry/brata. Ja wiem, że autoreczki dziwnie podchodzą do kwestii rodzinnych, ale naprawdę to jest niemożliwe, szczególnie kiedy ze wcześniejszych opisów wychodzi, że lubią swoje towarzystwo. I można by pomarudzić, że najpierw pogadaliby ze sobą, ale no nie... Nie wierzę w to zupełnie.
Gdyby byli kochającą się rodziną, nie widzę problemu w tym, aby Eilin porozmawiała z nimi o incydencie. Już lepiej, żeby wiedzieli to, niż podejrzewali u niej samookaleczenie. Bo z czym innym kojarzy się chowanie rąk pod wielkim swetrem?

Po skończonym pysznym śniadaniu wychodzę z domu chyba się przejdę na autobus bo Hec dziś mnie nie zawiezie. Z torby wyciągam wcześniej schowane słuchawki wkładam je i włączam moją ulubioną nutę  Apashe-Good Bye.
Chwała ałtorce, że nie walnęła tu linka do filmiku na YouTube.

7:40 

Jestem już w szkole o dziwo się nie spóźniłam to dobrze. Mój telefon zaczyna dzwonić któż to?
-Halo? Nieznany mi numer.
-Hej gdzie jesteś? To Suz poznaje jej pogodny głos.
-Właśnie weszłam do szkoły.
-Aha to świetnie ,czekam na ciebie pod klasą Pana Kaydena mam dziś dwie godziny Polskiego z tym ciachem mmyhh. Śmiejemy się
-Uspokój się zostaw coś na lekcję.
Czytam to zdanie raz, drugi i dziesiąty, i ciągle nie rozumiem, o co w nim chodzi.
Pan od polskiego jest takim ciachem, że aż chciałoby się go schrupać, ale dieta - dietą i nie można tak wszystkiego od razu! (Jest może etat na tłumacza opkowego?) 
Ja zrozumiałam, że Suzan ma ogarnąć, żeby coś z tej chcicy zostało na lekcje. (wtf is wrong with me?)
Ta opcja też jest prawdopodobna. 

-Tak ,tak chodź już do mnie bo się nudzę. Przez krótką chwilę zastanawiam się skąd ma mój numer , no przecież jak się wczoraj żegnałyśmy  podałam jej go.
Nie ma to jak pamięć rybki akwariowej. 

-Zaraz będę na górze do zobaczenia.
-Czekam z utęsknieniem tylko szybko. Wariatka. Kończę  rozmowę  chowam telefon do tylnej  kieszeni  spodni. Wyciągam z torby mój pogięty plan co za lekcje mam dziś?

1.Polki 
Uczą się tańczyć polkę?!
To pewnie luksusowa szkoła, w której oprócz zwykłych zajęć są lekcje tańca.

2.Polski
3.Matematyka
4.Fizyka                          
5.GWD
Generator wniosków o dofinansowanie?

Rozdział 4

W dość szybkim tempie dotarłam na górę widzę Suz stoi z jakimś kolegą pewnie z naszej klasy słodki ,ale nie mój typ. Niepewnie podchodzę do nich.

-Cześć. Mówię.
-Hej ,ty pewnie jesteś Eilin.
-Tak , to ja ,a ty?
-Yy ..y ja ma..am  mam na imię Max. Denerwuję się i jąka? Czy tak dobrze gra?
A dlaczego miałby grać?

Nic nowego jąkać się  też tak mam ,wtedy nawet proste słowa mi się plączą. Witam się całusem w policzek z Suz.
-Idziemy dziś na imprezę zbieram paczkę ,pytałem już chłopaków czy by chcieli was wziąć zgodzili się. Może chcecie iść? A po co ja pytam odmowa nie wchodzi w grę. Uśmiecha się zwycięsko.
-Jasne ,czemu nie w końcu Piątek weekendu początek. Odpowiada za nas Suz.
-Hmm.. No nie wiem ,mamy wycieczkę w poniedziałek walizki same się nie spakują. Grymas na mojej twarzy pojawia się ,che (Guevara) ich zniechęcić.
I ona marudzi, że nikogo nie zna. Mogłaby przecież iść na imprezę, nie pić (tak, da się bawić nie pijąc) i wrócić wcześniej, a przy okazji poznać mnóstwo nowych osób.
Wtedy straciłaby powód do narzekania i przestałaby być Merysójką.

-Oj nie daj się prosić zdążymy się spakować. Przy tym mają minę szczeniaczka (dobrze, że nie kota ze Shreka) zabawnie wyglądają.
-Och niech będzie mała impreza nikomu nie zaszkodzi. Zgadzam się w ich oczach pojawiają się iskierki szczęścia ,spokojnie.
-Dobrze gadasz młoda. Śmieje się.
-Nie ,aż taka młoda w poniedziałek są moje Osiemnaste urodziny.
Oto przykład, w jaki sposób przecinek postawiony w niewłaściwym miejscu może spowodować, że wypowiedź będzie znaczyć coś wręcz przeciwnego, niż autor zamierzał.

Następny będą mieć powód żeby się napić. Yoda mistrz rzecze.
Tyle, że w Stanach Zjednoczonych alkohol jest od dwudziestu jeden lat i przestrzegają tego do tego stopnia, że pytają o dowód każdego.
Częściej o prawo jazdy, bo dowody osobiste w Stanach nie istnieją. Ale zakaz sprzedaży alkoholu nieletnim jest tak poważnie traktowany, że w niektórych stanach prawa jazdy dla nieletnich są drukowane w układzie pionowym, żeby sprzedawcy od jednego kopa wiedzieli, z kim mają do czynienia.
Przecież to wciąż opkowa Olbrzymia Polska, nie dziwcie się, że auutorka ujednoliciła prawo.

-To będziemy świętować dziś a tak ,że w poniedziałek. Krzyczy Suz i przybija piątkę Maxowi.
-No ,no  Osiemnaście. Świetnie widzimy się o 21:00 w clubie "Lardo". Mówi Max.
-Dzięki za zaproszenie. Uśmiecham się.
-Nie ma sprawy ,taka ślicznotka jak ty musi się ostro zabawić , oczywiście od czasu do czasu. Czy tylko mi się wydaję ,że to zabrzmiało dwuznacznie? Jednak nie Suzi (więc kto, jak nie Suzi?) posyła mi zabawne spojrzenie i zadziera  brwi znacząco przy tym nimi ruszając.
Nie wiem, czy jestem dziwna, ale po takim tekście odechciałoby mi się iść na tę imprezę.
Nie jesteś sama. Choć to pewnie zależy, kto ma jakie priorytety w życiu.
Po lekturze tego oka wnioskuję, że priorytetami Eilin są ubrania, imprezy i mężczyźni (z naciskiem na ubrania). 

Pov Kayden:

Czekam już ponad pięć minut, aż moi uczniowie zmobilizują się i wejdą do tej klasy słyszę jak Max szkolny podrywacz rozmawia z Eilin zaprasza ją na Dyskotekę ,akurat dziś moi kumple zaprosili mnie do tego samego clubu spotkamy się ,niech trzyma łapy z dala od dziewczyny.
Cóż za zbieg okoliczności.
Cóż za ortografia i interpunkcja, godne nauczyciela polskiego.

-Wolton , pan się zabawi zaraz przy odpowiedzi. Mówię do nierozgarniętego chłopaka.
-Ja tylko chce w miłym gronie powitać naszą nową koleżankę ,będziemy świętować jej Osiemnaście.
Krzywi się dobrze wiem ,że spodobała się mu Eilin.
A przecież to ty masz monopol na robienie do niej maślanych oczu.

-Powitać to ja mogę twoje usprawiedliwienie z mojej  wczorajszej lekcji. Czemuż i tym razem  nie zaszczyciłeś nas swoją obecnością?
-Wie pan. Chłopak ma myślącą minę ,a to nowość.
-Już nie myśl tak bo ci się przegrzeje mózg. Jeżeli tam coś w ogóle jest a nie sądzę śmieję się w duchu.
Tą odzywką pan od polskiego bardzo zwiększył swoje szanse na zwolnienie dyscyplinarne.

-Przegrzeje mi się co innego. Przy tym patrzy na Eilin mam ochotę go uderzyć następny napaleniec.
Eilin to istna seksbomba! Działa na każdego faceta. 
Koleś okazuje zazdrość wobec uczennicy i świerzbi go ręka, ilekroć stwierdzi nieprzyzwoite zamiary jakiegokolwiek chłopaka wobec Eilin. To jest już chore.
Zachowuje się jak zazdrosny pies obronny.

-Do klasy. Warknąłem. Gestem ręki zapraszam uczniów.
Zgaduję, że ten gest to było pogrożenie pięścią.

Eilin wchodzi jako ostatnia kładę moją dłoń na jej plecach taki mały gest każdy tak robi gdy chce kogoś pospieszyć prawda?
I kiedy chce stracić robotę w amerykańskiej szkole, w której nauczycielom NIE WOLNO dotykać uczniów.

Wiem nie powinienem. Podchodzę do biurka opieram się o nie kładę obok siebie teczkę z papierami dotyczącymi naszej wycieczki ,ale za nim zacznę cokolwiek omawiać zapiszemy temat. Odpinam guziki u rękawów mojej białej  koszuli i podwijam je.
-Dzień dobry klaso ,zapiszmy temat nie będę sprawdzać obecności bo widzę ,że jest was marna liczba osób no tak w końcu piątek.
Co mnie to tam obchodzi - olewajcie szkołę i moje lekcje.
Byle tróloffa przyszła. 

Pov Eilin:

Jaki on jest przystojny pewnie każda panna z tej klasy, co ja mówię szkoły na niego leci. Z zamyśleń wyrywa mnie głos Suzi.
-Jak się ubierzesz na imprezę? Pyta cichutko.
-Sama nie wiem ,a ty masz jakiś pomysł? Jeszce nawet o tym nie myślałam.
-Też brak pomysłów. Max i jego koledzy to niezłe ciacha więc może sukienki?
Gdyby byli gorszymi ciachami, spokojnie wystarczyłyby stare dżinsy i wyciągnięty podkoszulek. 

-Nie wiem jeszcze ,ale sukienka to dobra myśl. 
Polecam miniówkę i szpilki piętnastki, bo to dobry strój dla siedemnastolatki do klubu.
Do tego bluzka z dużym dekolDem. 

Podwijam rękawy mojego swetra ukazuje przy tym moje sińce zapomniałam o nich. Już miałam je zakryć ,ale Suzi mi to utrudniła.
-Co to jest? Pyta zaniepokojona.
-Nic takiego po prostu wczoraj w parku zaistniał mały incydent z takim chłopakiem długa historia.
Zaistniał incydent... Auuutorka czerpie inspirację z policyjnych raportów?

Błagam nie drążmy tego tematu.
-Jak chcesz ,ale na pewno nic ci nie jest. Nie utraciłaś cnoty? Mówi głośniej  świetnie teraz cała klasa łącznie z wykładowcą wie ,że Eilin Relian jest dziewicą tak właśnie tego chciałam żeby wszyscy to wiedzieli super. Taa..
A ona jest dziewicą! Jaki przypał!!! (Trochę się boję o to, jakie autorka ma poglądy na świat).
Ta cała Suzi jest dziwnie dobrze poinformowana jak na kogoś, kto zna bohaterkę od 24 godzin.

-Ciszej na Boga cicho. Śmiejemy się. Tak nic mi nie jest cnota zachowana. Wywracam oczami to słodkie ,że ktoś tak się o mnie martwi ,ale właśnie tego chciałam uniknąć.
-Eilin mogę cię prosić?
-Tak ,zamyśliłam się może pan powtórzyć? Ale palnęłam głupotę. Rumieńce zalały mi buzie nauczyciel to zauważą trudno nie widzieć jakich dostałam kolorków uśmiecha się zadziornie.
-Raczej zagadałaś się z koleżanką obok. Mówiłem czy mogłabyś zapisać temat. Ponieważ ja nie umiem pisać. Oznajmia.
Tak się robi, jak sądzę, tylko w podstawówce. Jeśli w ogóle.

-Ta..ek tak , oczywiście ,już. Boże dziewczyno robisz z siebie idiotkę (dużo się nie musisz napracować, więc spoko), nie jąkaj się krzyczę w sobie!! Wstaję z krzesełka podchodzę pod tablice biorę w dłoń kredę.
Ona ma rozdwojenie jaźni, czy ki diabeł? Normalnie pozuje na twardą dziewczynę, a przy tróloffie robi się z niej zawstydzona mameja.

-Jaki temat zapisać , proszę pana. Pytam przy tym podkreślam dwa ostatnie słowa.

Pov Kayden:

-Poezja czyni cię lepszym.
Zwłaszcza ta.

-Nie martwcie się nie zrobię dziś tej lekcji  dam już spokój , tylko zapiszcie temat a potem wysilcie się jeszcze trochę i wysłuchajcie mnie ,muszę  wam przekazać plan naszej wycieczki.
Niech pan już ich tak nie męczy! 
Bo przepukliny na mózgach biedne dzieci dostaną od tego wysiłku umysłowego.

Szczerze pierwszy raz spodobało mi się jak do mnie powiedziała słodko i niewinnie podkreśliła ten zwrot ,ale to tylko w szkole po za nią chce żeby mówiła mi po imieniu.
Akurat w Stanach Zjednoczonych mówienie po imieniu do nauczyciela jest częste, ponieważ to kraj o małym dystansie władzy. Oznacza to, że wszyscy traktowani są tam równo i społeczeństwo nie jest tak uhierarchizowane jak np. nasze - polskie. 

Spoglądam na Eilin dziewczyna jest lewo ręczna ma piękne pismo. Mierzę ją wzrokiem długie piękne nogi, śliczne włosy, piękna buzia ,oczy i mały nosek zatrzymuję wzrok na biuście śliczny tak jak cała ona. 
Ten fragment brzmi bardzo pedofilsko i nie wiem, czy taki był zamiar.
Chwila, moment — ona, zdaje się, ma na sobie spodnie, więc skąd ten cały Kayden wie, jakie ma nogi?
Przypomina sobie jej obcisłe leginsy.

Mój wzrok przyciąga mały szczególik śnice na jej rękach ,no tak wczoraj ten dupek jej je zrobił. Już mnie popamiętał przez miesiąc będzie sprzątał klasy i łazienki z woźną a tak ,że wyręczy kucharki w zmywaniu naczyń taki bonus dorzuciłem.
Dorzucić to sobie możesz, kochany, śmieci do kosza albo drewna do kominka. W USA na prace społeczne może skazać sąd. Któremu jednakowoż nie dałeś na to szans, bo zamiotłeś sprawę pod dywan zamiast zawiadomić policję o usiłowaniu gwałtu.

Miał też nie jechać na wycieczkę do Paryża ,ale Dyrektor jednak uległ będę musiał mieć na niego oko.
Na dyrektora? Rzeczywiście, nieciekawy typ, skoro pospolitego zbira nagradza luksusową wycieczką.

Dziewczyna zaciąga rękaw sweterka żebym nie widział ran i wraca na miejsce.
Łooo, skąd nagle rany, jak tylko siniaki były? Pocięła się kredą?
Biła się z myślami.

-Dziękuję panno Eilin. Robię to samo co ona (czyli też zaciąga rękawy sweterka?) i mogę  przysiąc ,że się uśmiechnęła
- Dobrze to na samym początku nie roznieście Hotelu, trzymamy się w grupie. Jeżeli będzie czas wolny a na pewno będzie to ja wam go wyznaczę  w Hotelu jest Dyskoteka więc jeżeli będziecie chcieli się na nią wybrać wieczorem nie ma sprawy. W kwestii... Oczywiście nie kto inny mi przerwie jak Max i jego jeszcze głupszy kolega Rayan.
-Co wam tak do śmiechu chłopcy? Może pośmiejemy się w obecności Marszala naszego kochanego Dyrektora hmm? Ucichli. 
Imiona, biedne imiona, za jakie grzechy jesteście tak kalane?

-Tak myślałem. Wolton podnosi rękę zastanawiam się czy udawać ,że tego nie widzę.
-No co znów Max szybko mów bo nie mam ochoty ani nastroju na twoje żarty!
-Psorze spokojnie mam tylko jedno pytanie. Czy mogę spać z naszymi dziewczynkami one to są zawsze chętne. Śmieje się razem z kolegą.
Za takie teksty w Ameryce pan Max trafiłby do dyrektora, a tam zostałby albo zawieszony w prawach ucznia, albo nawet wydalony. 
Albo przynajmniej obrzucony krzesłami przez koleżanki. Oh, wait, to jest Opkolandia, tu granica tolerancji leży w zupełnie innym punkcie. 

-To właśnie mówi o twoim braku szacunku do kobiet, jak dla mnie to ty i nawet możesz spać w jednym łóżku z Rayanem. Nie wszystkie dziewczyny są na jedną noc kolego może kiedyś poznasz taką śliczną, ułożoną, niewinną.. 
Faktycznie, bo jeżeli nie jest śliczna, ułożona i niewinna, to nie należy jej się szacunek.
Pan Kayden raczej nie dba o los kobiet niebędących Eilin.
A jego dbałość o Eilin też jest w najlepszym razie dyskusyjna.

Nie dokańczam oczywiście.
-A po co mi taka? Wole te co chcą szybki numerek w łazience.
- Ty i tak jesteś już zepsuty więc po co ci osoba ,która będzie cię kochać no tak. Posyłam mu zgryźliwe spojrzenie.
Nie ma to jak motywujący nauczyciel. 

-Dobrze moi mili dziękuję za naszą lekcję spotykamy się w poniedziałek na lotnisku miłego weekendu życzę wchodzić.
Moja nie rozumieć, zwłaszcza ta ostatnia wyraza w kontekście cała reszta zdanie.

Równo z dzwonkiem moi uczniowie opuszczają klasę zostaję tylko Eilin podchodzi do mnie.
-Jeszcze raz dziękuję za wczoraj.
-Nie ma sprawy. Sięgam po jej rękę zawijam rękaw i oglądam obolałe miejsce lekko jeżdżę po nim palcami dziewczyna na ten gest się spina.
No, ciekawe, dlaczego??

-Widzimy się w poniedziałek ,błagam cię tylko uważaj na Maxa i jego kolegów.
W ten sposób obowiązek zapewnienia uczniom bezpieczeństwa mamy odfajkowany.

-Czy pan się o mnie martwi? Uśmiecha się.
-Można tak powiedzieć. Z tym, że nie będzie się to zgadzać z twoim postępowaniem. Do widzenia panno Eilin.
-Do zobaczenia.

Pov Eilin:

Wszystkie lekcję mijają mi bardzo szybko przed szkołą żegnam się z Suz.
-Zadzwonię do ciebie jak będę gotowa dobrze?
-Dobrze ,może zapytam brata czy by nas nie podwiózł do tego Clubu?
"Club" to nazwa clubu?

Pytam tak będzie szybciej.
-Tak to świetny pomysł.
-O właśnie podjechał. Żegnamy się całusem idę do samochodu mojego brata cała droga mija nam w grobowej ciszy pewnie pokłócił się z Natalii nie mam ochoty pytać bo wiem co uzyskam w odpowiedzi Nie twoja sprawa młoda.

**

Po 15 minutach jesteśmy już pod domem wysiadam z samochodu Hector zamyka samochód i podąża za mną.
-Hec mógłbyś mnie i moją koleżankę  podwieźć dziś na dyskotekę? Pytam.
-Nie ma sprawy ,a o której chcesz jechać ?
-O 20:00 przyjdzie Suz ,więc tak o 20:30 wyjedziemy.
-Podwiozę was tylko uważaj mi tam dobrze? Troszczy się o mnie za to go kocham.
Kolejny, który z troski o Eilin gotów jest choćby co minuta powtarzać jej, żeby uważała. Poświęcenie zatykające dech w piersiach.
W razie co nie może poskarżyć się rodzicom, że jej nie ostrzegał. 

-Wiem, wiem. Już dziś to słyszałam myślę.
A ponieważ nie masz w tym wprawy, to pewnie długo ci zejdzie, więc chwilowo kończymy.
Na szczęście! 

sobota, 11 marca 2017

25. Sensei bez sensu, czyli spacja się zacina

Witajcie! Z poślizgiem, ale za to w sam raz, żebyście się rozerwali w weekend, przynosimy Wam nową analizę. Dowiecie się z niej, czego się uczą w szkole młodzi adepci magii, jak się ubierają i jak należy się obchodzić z alicornami. Odkryjecie również, w jaki sposób dorabiają na boku niedopłacani dyrektorzy szkół i jakie nieoczekiwane skutki ma akcja 500+. Przywiązujących wagę do ortografii prosimy o zaopatrzenie się w dużą porcję naparu z melisy. Miłej lektury!

Analizują: J i baba-potwór, dorzuca się Az.

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/81097675-akademia-%C5%BCywio%C5%82owa

Wprowadzenie.
Sześć lat temu byłam z tatą na spacerze. Nagle zaczoł krzyczeć żebym uciekała jak najszybciej do domu i zamknęła się w nim i nie wychodziła, dopóki nie nauczę się poprawnie pisać. Teraz mam 15 lat i po wakacjach idę do 3 gimnazjum. Dzisiejszego ranka zeszłam jak zawsze na śniadanie ale oprócz niego był też list.
To dopiero cztery pierwsze zdania, a mamy już: błąd ortograficzny, brak interpunkcji, informacje, które są zupełnie niepotrzebne i - co najważniejsze! - schodzenia na śniadanie. 

-Co to jest?-Spytałam mamę.
-Sama tego nie wiem skarbie.- Zjadłam szybko śniadanie i wzięłam list do pokoju. W jego treści było napisane że jestem uzdolniona i że jestem zaproszona do Akademii Wszystkich Żywiołów (AWŻ). Szybko zeszłam do mamy i opowiedziałam jej o tym. Ona powiedziała że to moja decyzja. To było trudne ponieważ miałam do wyboru kończyć gimnazjum z przyjaciółmi albo iść do magicznej szkoły. Po dłuższym zastanowieniu się wybrałam AWŻ.
Gdybym dostała list, że mogę iść do magicznej szkoły, nawet bym się nie zastanawiała. Normalne gimnazjum < magiczna szkoła. 

Niesamowite.
Minoł już miesiąc. Wakacje się skończyły, a ja idę do AWŻ. Wstałam dziś wcześnie. Zjadłam śniadanie założyłam piękną miętową, tiulową sukienkę do kolan (idealny strój na podróż) i zaczęłam się szykować. Gdy skończyłam wzięłam walizkę i razem z mamą udałyśmy się w wyznaczone miejsce. Przyjechała po mnie taksówka. Pożegnałam się z mamą i wsiadłam do niej.
Pożegnała się z mamą i wsiadła do mamy. Cóż, od kogoś, kto nie ogarnia podstaw ortografii, trudno oczekiwać poprawnego stosowania zaimków.
Myślicie, że matka zapłaciła jakiejś firmie, żeby zabrało jej dziecko, bo miała go dość?
„Tylko tysiąc złotych kosztuje święty spokój, a my wmówimy twojemu dziecku, że jedzie do magicznej szkoły! Jeżeli zadzwonisz teraz, w gratisie dostaniesz drinka i wycieczkę do Paryża dla dwóch osób!” 


Do pojazdu ,,przeteleportowała'' się dyrektorka i wyjaśniła mi wszystko.
Dyrektorka musiała mieć stanowczo za dużo czasu. 

 Kiedy byłam na trenie szkoły taksówka zmieniła się w karocę z pegazami. Szkoła sama w sobie była imponująca. Wysiadłam z taksówki (przed chwilą była karocą) (to chyba taki unowocześniony Kopciuszek — tam karoca zmieniała się w dynię, w dzisiejszych czasach przepoczwarza się w taksówkę) i zobaczyłam moją przyjaciółkę.
-Daria?-Spytałam niepewnie.
-Emma?- Spytała równie niepewnie. Podbiegłyśmy do siebie i przytuliłyśmy się.
-To niesamowite że też tu jesteś.- Powiedziałyśmy prawie równo. Nagle pojawiła się dyrektorka.
-Zostawcie bagaże i chodzicie za mną do głównej sali.-Powiedziała stanowczo i zaprowadziła nas. Sala wyglądała jak z bajki. Było w niej 8 stołów, a jeden pomieściłby ze sto osób.
Pierwsza firma, w której pracowałam, zatrudniała sporo ponad 2000 osób, a stołówki zdolnej pomieścić mebel tych rozmiarów w niej nie było.

Piękne beżowe ściany cudownie pasowały do sosnowych paneli na podłodze. I oczywiście niesamowite wielkie kryształowe żyrandole rozświetlały pomieszczenie.
Okien nie było, żeby dzieci nie uciekały.
Kryształowe żyrandole też cudownie pasują do sosnowych paneli.

-Witajcie. Ja nazywam się Ashira Griss i jestem dyrektorką tej placówki.- zaczęła przemowę.-Niektórzy z was pewnie myślą że ta szkoła jest jak Hogwart. Jednak nic bardziej mylnego. Tutaj każdy z was jest uzdolniony. W Hogwarcie tylko część umiała korzystać z magii, a reszta po prostu patrzyła z zazdrością. Bo tam Merysójki nie było. Merysójka wszystko ma lepsze, gimbazę też. Co znaczy że każdy ma inne moce. Są magowie: ognia, wody, powietrza, ziemi, lodu, światła i... ciemności. Są również elemenci którzy władają wszystkimi żywiołami. Teraz niech każdy z was wyciągnie rękę do przodu.-Zrobiliśmy jak kazała a w naszej dłoni był klucz. Mój numer to 323. Bardzo się cieszę bo Daria ma ten sam.-Teraz gdy każdy dostał klucz możecie usiąść i zjeść.-Ja i Daria usiadłyśmy obok siebie i zaczełyśmy jeść.
Bohaterka jest chyba stoikiem. 

Smutne wspomnienia
Po oczcie (czymkolwiek jest oczta) poszłyśmy razem szukać pokoju był na trzecim piętrze. Szukamy i widzimy 305, 314, 317, 320 i w końcu 323. Wchodzimy a naszym oczą (dostałam ocząpląsu) ukazuje się studio z dwoma pokojami i łazienką. A drugimi lokatorami są... chłopcy.
Efekt 500+ - już nawet w szkołach dbają o przyrost naturalny. 

Bardzo to nas zaskoczyło, a oni w ogóle nie zdziwieni przywitali nas ciepłym i uprzejmym uśmiechem. Odwzajemniłyśmy go i zaczęliśmy się przedstawiać. Chłopak o włosach koloru nocy to Ciel (czyt. Sziel) (w jakim języku? W języku anime.), a ten trochę wyższy blądyn z miasta Lądyn to Alois.
A, nie, skoro Alois, to prędzej z Monahjóm.
Że oni (ach, te czasy oglądania anime)?
Kuroshitsuji

Razem w czwórkę znaleźliśmy wspólny język.
Leżał pod szafą.

-Dobrze... każdy już powiedział o swojej przeszłości (kiedy? Bo chyba coś przeoczyłam) teraz ty.-Powiedzieli prawie równo chłopcy.
-Dobrze... to zaczynam. Moje dzieciństwo było wesołe, kolorowe i pełne miłości. Do czasu...- Zawachałam się. Nie wiedziałam czy im powiedzieć czy nie. Ale zdecydowałam się-Teraz wiem że najprawdopodobniej zaatakowali nas z bronią a tata chroniąc mnie zginoł. Po tym zamknełam się w sobie.- Skończyłam czując jak moje oczy są szklane od łez.
Harry Potter Puppet Pals
Przepraszamy. Nie chcieliśmy ci przypominać złych wspomnień.-Powiedzieli równo (na trzy-cztery) chłopcy sposzczając głowy.
-Nic się nie stało.-Powiediałam przecierając oczy. Wszyscy przyszli i mnie przytululi. Reszta rozmów minęła nam przyjemnie i wesoło. W ten sposób zleciały nam 3 godziny. Kiedy na łóżkach pojawiły się kartki z planem lekcji.
To zdanie nie powinno się kończyć znakiem zapytania?

-EJ!- Krzyknęła Daria.
-Co się stało?
-Jest już 1:30. A jutro idziemy na 7:45.- Niby sporo czasu ale ja wstaje o 6:00 by się uszykować i rozpakować. Szybko wzięłam piżamę i wzięłam krótki prysznic. Później położyłam się w głównym pokoju w którym mieszkałyśmy z Darią. I zasnełam na łóżku po prawej stronie.

Ogromna moc.
Obudziłam się z krzykiem. Obudził mnie ten sam sen. Sen w którym widzę jak zabijają tatę. Na szczęście nikogo nie obudziłam.
Nawet koleżanki, która śpi w tym samym pokoju? To był niemy krzyk?
Albo „Krzyk” Muncha.

Wziełam szybki prysznic i ubrałam się w czarne spodnie, trampki, niebieską bluzkę na ramiączka i czerwoną koszulę w kratkę z podwiniętym rękawem do połowy.
Jak już jest ten opis outfitu, to pokuszę się o napisanie, że czerwony z niebieskim bardzo się gryzie. 

Chwilę później obudziła się Daria a tuż za nią chłopcy. Gdy wszyscy skończyli się szkować zeszliśmy na śniadanie. Cała nasza czwórka zaczeła jeść wygłupiając się przy tym.
Rzucaliśmy się jedzeniem! A Ciel wsadził sobie kukurydziane chrupki do ust i udawał wampira! Wszyscy śmiali się i dokazywali. 

Po zjedzeniu posiłku poszliśmy na pierwszą lekcję. Magiczne zioła.
-Witaj klaso. Ja jestem pan Hashiro. Będę was uczył wszystkiego powiązanego z fałną i florą. Dziś będziecie robić mikstury z ziół.- Gdy skończył mówić zaczęliśmy tworzyć eliksiry. Mój to eliksir przyjaźni. Kto go wypije z przyjacielem, już nigdy się z nim nie pokłuci. Daria stworzyła eliksir miłości. Alois miksturę hipnotyzującą. A Ciel miksturę szczęścia.
Piłam już takie mikstury. Na wszystkich były jakieś liczby i znak %.
A czasem nic się nie pamiętało następnego dnia. 

Następna lekcja to opieka nad magicznymi stworzeniami.
-Hejka. Ja jestem Aliz i będę was uczyła opieki nad zwierzątkami. Dziś będziemy opiekować się Alicornem.-Wyglądał przepięknie. Biały, wielki jednorożec z dwu metrowymi skrzydłami wyglądał niesamowicie w pojedyńczych promieniach przedzierających się przez liście drzew. -Dobrze. Kto z was umie jeździć konno?-Odziwo bardzo mało osób się zgłosiło.
Odziwa rozłożyła bezradnie ręce.

-Hmm. Ty! Jak się nazywasz?
-Emma Yukio.
-Choć do mnie.-Zrobiłam tak jak kazała.-Z Alicornami obchodzony się jak z koniami.
A nie jak z koziołami? Albo piesami.

Teraz idź i poczęstuj ją.- Powiedziała dając mi parę kostek cukru. Po tym kazała mi pokazać całej klasie jak osiodłać konia. Potem każdy próbował. I w ten sposób minęła cała lekcja, a ja poznałam nowe osoby. Patrycja- ruda ładna dziewczyna z piegami jej charakter nie jest zbyt przyjazny. Zuzia- brynetka z zachowania jest ona typem szarej myszki którą każdy może skrzywdzić. Poznałam też i inne osoby ale ich charaktery są jak normalne.
Czyli? Nudne na tyle, że nie warto ich opisywać?
Z mojego doświadczenia wynika, że użytkownikom tego słowa nie mieści się w głowie, że ktoś może nie wiedzieć, co ono oznacza.

Teraz mieliśmy iść na kolejną lekcje ale momentalnie był głośny pisk i wszystko do okoła było czarne.
Aaa!!! Mało zawału nie dostałam od tego wstrząsającego opisu.

Gdy się obudziłam byłam w lesie. Rozejrzałam się ale nic nie rozpoznałam. Nagle zza krzaków usłyszałam dziwny dźwięk. Szybko odwróciłam się w stronę tych krzaków i zabaczyłam... Coś. Po prostu coś nie wiem co to było. Ale to nie miało nóg i to pełzało w moją stronę wydając odrażający dziwięk. W jednej chwili rzuciło się na mnie a ja zasłaniając się ręką w celu obronnym zauważyłam coś dziwnego. Z mojej ręki wyleciał błękitny płomień który zmienił potwora w popiół. Gdy wstałam z ziemi chciałam podejść do niego ale wszystko zniknęło i znowu byłam przed szkołom.
-Eeeemmaaaaa!- Usłyszałam krzyk Darii która po chwili skoczyła na mnie.- Nie uwierzysz jakie mamy szczęście. Ja Ciel i Alois jesteśmy elementami. A ty?
-Ja... też!
A skąd ona to wie? Płomień to mi się z ogniem kojarzy, więc nie powinna być magiem ognia?
Na wszelki wypadek woli się nie różnić od otoczenia. Albo po prostu nie zna pojęcia „mag ognia”.

- Powiedziałam udając entuzjazm bo tak na prawdę nie wiem co ja mam za moc. Po tym ,,teście'' mieliśmy już wolny dzień więc ja to wykorystałam i poszłam do Ashiry (dyrektorki jakby ktoś zapomniał). By ta wyjaśniła mi co i jak.

Medalion.
Zmieszałam się z tłumem pierwszo rocznych przez co udało mi się zgubić przyjaciół.
A co, śmialiby się, że poszła do dyrektorki?
Mogliby dojść do wniosku, że kabluje.

Delikatnie zapukałam do gabinetu i usłyszałam ,,Wejść''.
-Dzień dobry.-Przywitałam się.
-Witaj. Czy coś się stało?
-Umm... Chodzi o to że, na tym teście sprawdzającym żywioł, stało się coś dziwnego. Jak próbowałam się obronić w mojej ręce pojawił się błękitny płomień.-Powiedziałam prawie na jednym wdechu. Dyrektorka przez chwilę zamyśliła się jakby nie wiedziała co powiedzieć.
-Widzę że mamy małe zakłopotanie. Słuchaj nie będę owijać w bawełnę, twoja moc jest wyjątkowa i bardzo niebezpieczna. Żecz w tym że jesteś ponad uzdolnioną (ale raczej nie do ortografii) co znaczy że sama mocy nie opanujesz. Przyjdź do mnie o 15:00, a następnym razam po lekcjach. A i jeszcze jedno to jest naszyjnik z kamieniem Dònglì bùzú który będzie blokował twoje moce. Zanim opanujesz je nawet nie myśl o tym żeby go zdjąć.
-Dobrze, dziękuje, mam jeszcze dwa pytania.
-Tak jesteś elementem. Nie, nie możesz NIKOMU powiedzieć.
O tym, że jest elementem? Za późno. 

-To jeszcze raz dziękuje i dowidzenia.
-Żegnaj.-Wyszłam z pokoju Ashiry uważając by nikt mnie nie widział. Udało mi się. Otwożyłam drzwi i...
-Gdzie ty byłaś?! Martwiliśmy się o ciebie!-Wykrzykneła Daria.
-Ja? E... Mnie zaczepił Bartek. Nie jest z naszej grupy.(Grupy to takie jakby klasy w tej akademi).
-A to co?-Spytała mnie przyjaciólka pokazując na medalion.
-Ja to dostałam od... tego Bartka.
-Od Bartka!?-Oburzył się Ciel. - Od tego Bartka, o którym nie było nic wspomniane?! 
-T-Tak. A coś się stało? Wyglądasz na złego.
-N-Nic się nie stało. P-Po prostu...-Próbował dać jakomś wymówkę ale mu to nie wychodziło.
-Jesteś zazdrosny!-Krzyknęli Alois i Daria razem. A Ciela oblał rumieniec.
-O co miałby być zazdrosny?
-O ciebie.-Odpowiedział Alois z uśmiechem.
-O-Oczym wy m-mówicie?-Powiedziałam czując że jestem czerwona.
Imperator narracyjny im kazał. Ale w sumie - to piętnastolatki. 

-Prz-Przestańcie. To n-nie prawda. Po p-prostu się o nią martwię. Bo ona jest dla mnie jak s-siostra. Bo znamy się dwa dni. -Powiedział lekko zawstydzony i delikatnie zdenerwowany a jego ostatnie zdanie powiedział jak by był smutny. Po tym gdy Daria i Alois się upokoili zaczęliśmy grać w planszówkę.

Trening.
Minęły już trzy godziny od kąd zaczęliśmy grać i rozmawiać. Ta dwójka uspokoiła się i właśnie skończyliśmy grę. Do treningu z Ashirą zostało mi tylko 57 minut. Muszę jeszcze tylko wymyślić jak wyjść z pokoju aby nie wypytywali mnie o to gdzie idę.
A w sumie to dlaczego ona nie może o tym powiedzieć?
Żeby była kolejna komplikacja. Mniejsza z tym, czy sensowna.

-To co teraz robimy?
-Hmm... Wiem! Zagrajmy w butelkę.-Powiedziała Daria z ,,szatańskim'' uśmiechem.
-Dobrze.-Powiedzieliśmy razem w trójkę. Usiedliśmy w kole a Alois zaczynał. Padło na mnie.
-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Serio? Hmm... Mam! Daj buziaka Ciel'owi.
-Okej.-Siedziałam obok niego więc nie musiałam wstawać. Pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam go w policzek. On cały zrobił się czerwony. Więc cicho się zaśmiałam. Graliśmy dalej. I była już 14:50. Wstałam i poszłam w kierunku drzwi, ale i tak nie obeszło się bez pytań.
Oni tak siedzą sobie i siedzą, nagle główna bohaterka wstaje i rusza do drzwi. Naprawdę myślała, że będzie niezauważona?
Może liczyła na to, że jak już wszyscy wszystkim zaczną rozdawać buziaki, to po prostu przestaną zwracać na nią uwagę.

-Ja idę do... Zuzi. Tak do Zuzi.
-Ale po co?
-Emm... No bo chciała żebym pomogła jej w...pewności siebie.
-No dobra to idź.-Wyszłam z pokoju i sprawdziłam czy nie idą za mną. Na szczęście nikogo nie było więc spokojnie poszłam do gabinetu. Zapukałam i usłyszałam tradycyjne ,,Wejść''.
-Dzień dobry. To znowu ja.
-Witaj. Dobrze. Na potrzebę treningu możesz zdjąć naszyjnik.-Zrobiłam jak kazała i zaczeła mówić.
-Teraz wyciągnij rękę i spróbuj zniszczyć ten wazon.-Zrobiłam to o co poprosiła, ale nic się nie działo.
-Spróbuj tak. Pomyśl że zrobił coś strasznego tobie.-Zrobiłam tak. Udało się!
-Okey... Teraz spróbuj zniszczyć bez tego. Po prostu zniszcz go.-Wyciągnełam rękę i wystrzeliłam w nią płomieniem. Bardzo mnie to zmęczyło.
-Teraz spróbuj nie zniszczyć go.
Czyli po prostu nie wyciągać ręki i skupić się na czymś innym?
Gdyby bohaterowie opek robili rzeczy oczywiste i przyjmowali najprostsze rozwiązania, opka nie byłyby opkami.

-Wyciągnełam rękę i wbrew mojej woli płomyk zniszczył wazon a ja byłam bardziej zmęczona. Reszta treningu była taka sama. Po treningu założyłam medalion. Gdy wróciłam do pokoju chłopcy mnie złapali bo ja opadłam już z sił. Było koło 18:30. Więc położyli mnie na moim łóżku. Poszli do drugiego pokoju studia bym mogła się przebrać. Daria pomogła mi w tym. Ja poszłam spać a reszta ustawiła się w kolejce do łazięki.
Do ich łazienki to trudniej się dostać niż do damskiej toalety w klubie.
Może dlatego, że to nie łazienka, tylko łazięka — rzadko spotykany twór.

Ja jednak umyje się rano. Zasnełam. Po dłuższym czasie usłyszałam że drzwi od pokoiku chłopców się otwierają. Nie przejełam się tym bo łazięka z ubikacją jest u nas. Jednak kroki zbliżały się do mnie.
-Emmo, jeśli ten cały Bartek cię tak wykończył obiecuje, że nie daruje mu tego.-Powiedział głos chyba Ciel'a.
-Tak naprawdę to nie było żadnego Bartka po prostu nie mogłam powiedzieć wam prawdy.-Powiedziałam tak, że nie powinien mnie słyszeć.

Ta zniewaga krwi wymaga.
Ciel POV

Czy ona naprawdę to powiedziała? Nie... Przecież śpi. No i też w czwórkę jesteśmy jak rodzina, więc powiedziała by nam o co chodzi.
Halo? Znacie się kilka dni.
Bo wszyscy magowie to jedna rodzina...

Nie zwlekając dłużej poszedłem do naszego ,,pokoiku'' spać.

Emma POV. 

Dziś obudziłam się później ponieważ jest sobota. Wstałam i umyłam się bo po wczorajszym treningu nie miałam siły. Dziś wyjątkowo założyłam na siebie tiulową od połowy turkusową sukienkę do kolan z ciemno różową wstążką w pasie.
1. Od połowy tiulową czy od połowy turkusową?
2. Bohaterka stosuje coraz bardziej hardkorowe zestawy kolorystyczne. Następnym razem będzie przypominać obraz Warhola.
3. Turkusowe tiule to niewątpliwie bardzo stosowny strój na sobotę rano.

Wszyscy ,,domownicy'' jeszcze spali więc postanowiłam poczekać na nich i razem zjeść śniadanie. W tym czasie poszłam do biblioteki. Siedziałam w niej około półtorej godziny.
-No. Chyba pora już wracać.-Powiedziałam sama do siebie. Szlam powolnym krokiem przez korytarze. Gdy byłam już pod drzwiami chwyciłam za klamkę i nagle... Wiadro zimnej wody wylało się namnie a chłopcy zaczęli się śmiać. Spojrzałam na przyjaciółkę, a ta jest przyklejona grubą warstwą taśmy klejącej do łóżka. Gdyby nie medalion to bym już dawno ich potraktowała tym moim płomieniem. Spojrzałam porozumiewawczo na przyjaciółkę a ta dała mi znak. Szykujcie się chłopcy bo zemsta będzie ,,krwawa''.

Zemsta.
Wzięłam szybko suche ubranie i poszła do łazienki się wysuszyć i przebrać. Gdy skończyłam poszłam szybko do przyjaciółki i odkleiłam ją. Wzięła jak najszybciej do łazienki z  ubraniami i przebrała się w nie. Chłopcy byli już w swojej części studia dlatego bez pytań chłopców wzięłam torbę z przedmiotami. Zanim wyszłyśmy krzyknęłyśmy że idziemy do biblioteki. Chłopcy powiedzieli że też zaraz wychodzą. Na korytarzu nie było nikogo. Więc sprzyja to naszej zemście. Pomyślałyśmy że ktoś może być w bibliotece. Zamiast tam skierowałyśmy się do wspólnej łazienki ponieważ nikt tam nie wchodzi mogłyśmy opracować plan. Wyjęłam z  torby przedmioty potrzebne do zemsty.
-Wszystko jasne?-spytałam się przyjaciółki, ta przytaknęła na tak.
To znaczy, że nie była Bułgarką, bo gdyby była, to by przytaknęła na nie.
Kiedy zdążyła jej wszystko opowiedzieć? Bo z opisu wychodzi, że weszły do łazienki omówić plan, po czym główna bohaterka wyciągnęła z torby jakieś rzeczy i zapytała się, czy wszystko jest jasne. 

Teraz zajęłyśmy się realizacją. Daria rozcięła w niektórych miejscach sukienkę i ubrudziła się piachem.
Mniejsza z tym, skąd w łazience wziął się piach.
To ty nie masz piaskownicy w łazience?!
Cholera, wydało się...

Ja w tym czasie zajęłam się upodobnieniem głowy do mojej.
Skąd miały głowę - nie wiadomo. Zaraz będą to kryminalne zagadki magicznej szkoły. 

Gdy wszystko było gotowe zobaczyłam czy na korytarzu ktoś jest. Nikogo nie było więc Daria wysłała chłopaka sms'a.
Chłopak mail stwierdził, że nie jest na posyłki.

''Gdzie jesteście?''
''Wróciliśmy właśnie do pokoju.''
''Aha. My już wracamy.''
''To czekany na was''
-I... Gdzie są?
-Są już w pokoju.
-To zaczynamy.-Powiedziałam i zaczęło się przedstawienie. Daria jak oparzona wbiegła do pokoju. Zaraz się zacznie.
W ogóle, czy tylko dla mnie głupia jest „zemsta” tuż po dowcipie chłopaków? Ja bym się spodziewała, że dziewczyny będą się chciały odegrać. 

~Daria POV~

Dobra. Zaczynam. Wbiegłam jak najszybciej do pokoju i udałam że barykaduje drzwi ze ,,strachem'' w oczach.
-Co się dzieje?!-Spytali i mnie chłopcy według planu.
-T-To coś! To nas z-zaatakowało!
-Ale co?
-N-Nie wiem. To wyglądało jak wilk tyle że większy i obdarty ze skóry.
-A c-co z E-Emmą?-Spytał pełen strachu Ciel (czyt. Sziel dop.Hiro*)
„Dop.” to skrót od „dopełniacz”? Coraz bardziej egzotyczne to narzecze, skoro Ciel to w dopełniaczu Hiro.

-No wiecie. Ja biegam wolniej od niej i powiedziała żebym biegła a ona to zatrzyma.- W tym momencie delikatnie puknęłam w drzwi dając Emmie znak. Ta zaczęła się dobijać do nich i ja udając że jest to z ogromną siłą, upadłam na ziemie.

~Emma POV~

To był znak zaczęłam walić w drzwi gdy usłyszałam że Daria upadła. Uderzyłam ręką klamkę tak aby wyglądało że zwierzę to zrobiło.
Drzwi się uchyliły a ja wrzuciłam tam ,,moją'' głowę. Z pokoju dochodziły krzyki, piski i płacz. Ja nie mogąc już wytrzymać weszłam do pokoju cała we łzach spowodowanych śmiechem. Chłopcy popatrzył i na mnie jak na ducha i wtedy nawet Daria nie dała rady i zaczęłyśmy się śmiać w niebo głosy.
Zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu!

-Z-zemsta s-się ud-ała.-Powiedziała moja przyjaciółka dławiąc się śmiechem.
-Następnym razem pomyślcie zanim zrobicie nam kawał.-Powiedziałam ocierając łzę z mojego oka. W tym czasie przybiegli do mnie i przytulili mnie.
-Myśleliśmy że nie żyjesz. Przepraszam was!- Powiedzieli zapłakani współlokatorzy.
Jedność dusz współlokatorów osiągnęła taki poziom, że mówią o sobie w liczbie pojedynczej.

Resztę dnia graliśmy w planszówki. I tak minęła nam sobota.

Prawda.
Emma POV

Mijały dni, a ja już prawie opanowałam moc. Ta lekcja jest już ostatnia na piątek. Niestety jest to W-F. Dlaczego niestety? Ponieważ dziś będziemy walczyć z Beast.* No ale oczywiście jak mamy walczyć? Używając mocy! Po prostu lepiej być nie mogło. Może umiem już wybrać jaką moc chcę użyć ale nie zawsze mi to wychodzi.
Ja też umiem śpiewać, ale nie zawsze mi wychodzi. Wtedy sąsiedzi dzwonią do moich drzwi z pytaniem, co się stało i czy potrzebuję pomocy.

Na szczęście w nieszczęściu jest tylko połowa grupy**. Czyli tylko nasz pokój będzie walczyć z nim.
Z kim, bo już się gubię?

Widzę że każdy popełnia błędy. Nie chodzi mi o to że pod jakimś złym kątem jest ręka, ale chodzi o to że Beast jest potworem typu mrocznego więc najlepszym sposobem jest atakować światłem. Teraz jest moja kolej zdiełam naszyjnik i podarowałam go Darii pod pretekstem że będzie mi przeszkadzał. Dobra. Dasz radę. Nie po to męczyłaś się przez te dwa tygodnie by teraz nie dać rady. Przede mną pojawił się potwór. Zaczynam.
3, 2, 1, start! 

***Ciel POV

Zaczęła walczyć. Beast rzucił się na nią, a ona zgrabnie go ominęła. I zaczęła walczyć... w ręcz. Nauczyciel szybko ją upomniał, a ona odskoczyła od stwora na parę metrów. Wyciągnęła rękę do przodu i... coś podobnego do ognia tyle że było błękitne.
Wyciągnęła do przodu coś podobnego do ognia? Co tu się dzieje? 

-Nie.Nie.Nie. Przecież miałam użyć światła.-Usłyszałem jej cichy głos. Emma szybko wyrwała naszyjnik przyjaciółce i wybiegła z sali. Ja bez chwili namysłu pobiegłem za nią. Zobaczyłem że wbiegła do biblioteki. Więc poszedłem w jej ślady. Znalazłem ją za regałami książek. Płakała. Ukucnołem przy niej i położyłem rękę na jej ramieniu.

Emma POV

Popatrzyłam na niego. Miałam całe oczy mokre od łez.
-Emmo. Co się stało? Czemu wybiegłaś z sali?-Wypytywał mnie chyba o wszystko, a mi przypomniała się jeden z treningów.
Która to trening była kobietą, jak Kopernik.

Wspomnienie

-Bardzo dobrze ci idzie Yukio.
-Dziękuje. ... Dlaczego?
-Słucham?
-Dlaczego nie mogę o tym powiedzieć przyjaciołą?
Bo znacznie wygodniej mówi się ustami.

-... Słuchaj kiedyś do tej szkoły uczęszczał chłopak o takiej mocy jak ty. Bardzo szczęśliwy z tego że jest silny, pomimo zakazów dyrektorapowiedział swoim "przyjaciołom" o swej mocy. Ci przyjaciele wystraszyli się go i zaczęli nazywać potworem. Wtedy w szkole zapanował chaos. Niektórzy go omijali, inni się bali, a parę osób chciało przechwycić jegomoc, aby ten jegomoc, stał się maszyną do walki z normalnymi ludźmi. On (ten jegomoc) zobaw przed tą "organizacją" uciekł do normalnych i tam zamieszkał. Ztego co mi wiadomo ta organizacja nazywa się ****Yūgure i dalej działaczekając na inne osoby. Zrozum nie chce cię na nich narażać.
Działa czekając? To bardzo aktywna jest.

- Po co temu Yūgure moja moc?!-Czułam że aż we mnie kipi. Założyłamszybko naszyjnik aby nic nie zniszczyć.
-... Dawno temu zwykli ludzie wypowiedzieli nam wojnę. Wydaje mi się że Yūgure chce takie moce jak twoje wykorzystać przeciwko ludzią.
Może spróbujecie bronić się słownikiem ortograficznym?

-A-Ale moja ma-ma jest człowiekiem.
-Dlatego nie możesz nikomu powiedzieć.
Zgrzewka piwa za wyjaśnienie mi związku logicznego między dwiema powyższymi wypowiedziami.
Bohaterka się boi, że gdyby zły gość posiadł jej moce, to ludzie by zginęli, a jej mama jest człowiekiem. Ale równie dobrze, mogłaby się obawiać tego, że jej mama się dowie o jej mocy, stwierdzi, że nie chciała takiego towaru i odeśle ją na gwarancji. Gdzie mogę odebrać zapłatę?
Wysyłam mailem.

Rzeczywistość.

-Dlatego że jestem ponad uzdolnioną.
Uzdolniona mieszka dwa piętra niżej.

- Już zaczełam. Teraz trzeba skończyć. Opowiedziała mu wszystko. Co to oznacza że jestem ponad. Czemu im nie mówiłam. Oraz co to jest Yūgure.
-Teraz mnie pewnie uważasz za potwora.-Powiedziałam a w moim sercu coś pękło. Ciel nic nie powiedział tylko wstał. Podniósł mnie i... przytulił? C-co? Przecież z tego co mówiła Ashira... Już sama nic nie wiem.
Może pani Ashira, chciała cię od siebie uzależnić i wykorzystać do niecnych celów? Albo żebyś dołączyła do sekty. 

-Spokojnie niepowiem nikomu.-Pogłaskał mnie po głowie jak pieska. - Tylko mamie i tacie, babci, siotrze, córce sąsiada, koledze z ławki, nauczycielce, temu kolesiowi, co go spotykam w stołówce, kotu, nieznajomemu panu z tramwaju i kilku innym osobom. Ale się nie martw! 
-Czasami jesteś naprawdę głupiutka. Ty na prawdę myślałaś że cię tak po traktujemy?- Po tym co powiedział ulżyło mi.-Ale... Musimy reszcie pokoiku powiedzieć.
Dlaczego?

- Pokiwałam głową na znak że się zgadzam.
-Muszę jeszcze powiedzieć Ashirze o tym że wy wiecie.-Po tym zdaniu chłopak wyjoł chusteczkę i wytarł mi policzki i oczy z łez. Wyszliśmy z biblioteki i poszliśmy do pokoju. Powiedzieć reszcie.

Time Skip.

-Ha. Widzisz Ciel nie miałeś się o co martwić. Żadnego Bartka nie było więc jest wolna.-Ja i chłopak oblaliśmy się rumieńcem. Dyrektorka dałam mi dzisiaj wolnę więc przez resztę dnia żartowałam z prawdziwymi przyjaciółmi.
Z przyjaciółmi fałszywymi pożartuję kiedy indziej.
I w inny sposób. 

INFO OD AUTORKI.

*Beast- z ang. bestia bohaterzy walczyli z nim na teście żywiołu
**Grupy to w tej akademii klasy składające się z ok. 10 osób.
***Ciel (czyt. Sziel)- z fran. niebo jest to imię chłopaka.
Tyle że po francusku „ciel” nie czyta się „sziel”.

****Yūgure- z jap. zmierzch. Jest to organizacja która odbiera moce silniejszym magom takim jak np. Emma.
Coś marna ta ich siła, skoro można im moc odebrać.

Układ.
Emma POV

Żartowaliśmy tak przez parę godzin. Wybiła 15 więc zgodnie z umową poszłam do Ashiry zdać jej raport z lekcji w-f'u.
Raportu z lekcji polskiego wolałam nie zdawać, bo widać, że nie ma się czym chwalić.

Szłam spokojnym krokiem i zapukałam. Wejść. Usłyszałam więc tak zrobiłam.
-Dzień dobry. Przyszłam zdać raport z lekcji według rozkazu.
-Co? ... A no tak. Mów.
-No więc... Zaplanowałam wszystko na ostatni guzik. Ale pojawił się jeden mały problem. Zamiast użyć światła uaktywnił się mój płomień. Tak jak zawsze w chwili zagrożenia.
-Ktoś cię widział?!
-Niestety. Zawiodłam. Na szczęście nauczyciel pomyślał że to zwykły ogień. Ale... Mój pokój zauważył że to nie to. Szybko uciekłam ponieważ byłam bezradna. Jednak znaleźli mnie i zostałam zmuszona do przekazania informacji.
No, ba, straszliwie ją torturowali i grozili śmiercią.
„Proszę pani, oni... oni zagrozili, że zniszczą moje tiulowe sukienki! Musiałam im powiedzieć!” 

 Lecz obiecali że nie powiedzą!
-A skąd ta pewność?! Możesz mi powiedzieć?!-Powiedziała coraz bardziej zła.
O, ktoś tu myśli.

-Ja im ufam.-Odpowiedziałam zniżając swój ton głosu.
Argument nie do odparcia.

-Zawrzyjmy układ. Jeśli nie powiedzą nikomu... mogą zachować pamięć. Ale jeśli nie... To wymaże im wszystkie wspomnienia ze szkoły które są powiązane z tobą.
Z tym, że jeżeli komuś powiedzą, to temu komuś też trzeba będzie wymazać pamięć, a przedtem ustalić, kto to w ogóle jest. Jak dobrze pójdzie, to połowa ludzkości może dostać amnezji.
Jakbyście niedługo dostali amnezji, to wiecie na kogo zwalić winę. 

-Dobrze. Dziękuje.-Powiedziałam zginając się w pół*.
-Musimy jeszcze polepszyć twoją walkę wręcz. Więc treningi będą trwały godzinę dłużej. I to wszystko. Możesz iść.
-Tak!** Do widzenia Sensei.***- Wyszłam z gabinetu i odetchnęłam. Myślałam że będzie gorzej, a tu proszę, jest jednak dobrze.

Ashira POV

Muszę teraz uważać. Nie dość że Yūgure prawie dowiedziało się żeponad uzdolniona jest w akademii, to jeszcze te dzieciaki siędowiedziały. I wszystko teraz będzie jeszcze gorsze. Chyba będę musiałajeszcze tą trójkę wyszkolić. Na szczęście są oni elementami. Więc będziełatwiej.-Pomyślałam. Po czym zajęłam się dokumentami.
Sugeruję raczej zajęcie się klawiszem spacji, który najwyraźniej nie działa.

Daria POV

-W końcu wróciłaś! No. To opowiadaj co dzisiaj robiłaś u dyrektorki?
-Nic nadzwyczajnego. Złożyłam tylko raport o 'tej' lekcji.-Nic nadzwyczajnego? Przecież ona dostaje rozkazy i zadania od dyrektorki! Też bym tak chciała.
-I co?-Odezwał się pierwszy raz Ciel od paru godzin.
-Ona wie że wy no znacie prawdę. Zawarłyśmy układ. Jeśli nikomu nie powiecie zostawi wam wspomnienia ze mną w tej akademii, ale jeśli powiecie to wszystkie wspomnienia ze mną z tego roku zostaną wymazane.-Wow. No to chyba teraz mamy niezłą motywacje żeby jeszcze bardziej trzymać język za zębami.
-Pokój 323 proszony jest do gabinetu dyrektora.-O nie. Jesteśmy już martwi przecież po tym jak Emi na zwykłych treningach wyglądała to my nie mamy szans. No cóż idziemy w trójkę za Emmą bo tylko ona z nas czworga znała drogę do gabinetu.
Lokalizacja gabinetu dyrektorki szkoły jest tajna?
Musisz mieć do tego specjalną mapę, na dodatek po drodze jest mnóstwo pułapek i logicznych zagadek. 

Zapukała i usłyszeliśmy ,,Wejść''. Posłusznie to zrobiliśmy.
Dzień dobry Sensei.-Powiedziała Emma a my po niej się przywitaliśmy.
-Witajcie. Kazałam wam tu przyjść bo tylko wy znacie sekret Emmy. Ty już moja droga wiesz ale oni nie. A więc ta organizacja prawie wpadła na trop że wasza przyjaciółka jest tutaj.
-Ale co to ma z nami wspólnego?-Zapytał Alois.
-Daj mi dokończyć.-Powiedziała według mnie mrożącym krew w żyłach tonem.-Ponieważ wy wiecie jesteście narażeni na niebezpieczeństwo. A musicie wiedzieć że na żywiole nie możecie zawsze polegać, gdyż przy zbyt częstym używaniu go robocie się co raz bardziej wyczerpani.
Czyli mają moce, które mogą się kiedyś wyczerpać, jak naboje w pistolecie?
Powinni zostać zaopatrzeni w ładowarki.

Dlatego od jutra dołączacie do treningu walki wręcz z Emmą. Będziecie się jeszcze tam uczyć władać bronią. To wszystko. Możecie iść.
-Tak! Do widzenia.
-Do widzenia.-Powtórzyliśmy za Emmą. W końcu wyszliśmy. A ja myślałam że ona nie jest taka straszna. Wróciliśmy do pokoju i położyliśmy się spać.

INFO OD AUTORKI.

*Może wiecie ale ja interesuje się Azją i anime, a  ten gest jest stosowany przy podziękowaniach i przeprosinach. Stosuje się go by pokazać osobie że ją szanujemy. Mnie osobiście ten gest bardzo się spodobał.
Dziecko nigdy dotąd nie słyszało o ukłonie...

**Krzyknęła ,,tak'' ponieważ zdanie Ashiry było takim jakby rozkazem więc ona to powiedziała aby pokazać że przyjęła rozkaz.
Booorze, nigdy bym się nie domyśliła. 

***Sensei z jap. nauczyciel, mistrz. Ponieważ Ashira trenowała Emmę, ona mogła ją nazywać nauczycielką. Oczywiście mogłam napisać nauczycielko ale wydaje mi się że tak lepiej brzmi.
Nie brzmi. Nie wiem, jestem bardzo przeciwna dziwnym, nieprzemyślanym wciskaniem wszędzie wyrazów z obcego języka. Szczególnie japońskich.
Przydałoby się mniej sensei, a więcej sensu.

Nowa drużyna.
Emma POV

"-Sensei?
-Hm.. O co chodzi?
-A... Co by się stało gdyby Yūgure mnie złapało i nie zgodziła bym się im pomóc? Co by zrobili?
-Na siłę odebraliby ci moc.
-To w ogóle jest możliwe?
-Niestety. Jest to stara i zakazana technika którą tworzy się ze wszystkich żywiołów. Osobie której odbierano moc, odczuwała ogromny ból.
Ja natomiast odczuwam ogromny ból, kiedy czytam tak zbudowane zdania.

Zazwyczaj nie wytrzymywała tego bólu i umierała.
-Rozumiem... Więc żeby im się to nie udało trzeba będzie ich unicestwić.
-Dokładnie. Dlatego cię szkole."-Skończyłam właśnie opowiadać im jedną z lekcji, tłumacząc też dlaczego się szkolimy.
-Aha... To dlatego będziemy się z tobą szkolić.-Powiedział Alois.
-Dokładnie.
-Oho...Musimy już iść.-Powiedziała jak zwykle radosnym głosem Daria.
-Yhm. Lepiej będzie jak pójdziemy skrótem. Chodźcie za mną.-I poszliśmy razem skrótem. Na miejscu byliśmy już po minucie.
Teleport? 

Zapukałam do drzwi. ,,Wejść." Usłyszeliśmy i weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry Sensei.- Powiedzieliśmy razem. Chyba im się podoba to że będą trenować. Niestety niewiedzą co zaraz będzie.
-Witaj...cie. Dobrze więc. Skoro wszyscy są to możemy iść na arenę.-I przeniosła nas na salę do ćwiczeń.-Yukio ty wytłumaczysz im co i jak z bronią a zajmę się przygotowaniami.
Nie za wcześnie, żeby szkoliła innych? Sama ledwie zaczęła treningi.
Oj tam, oj tam. Od czegoś trzeba zacząć. 

-Dobrze. Chodźcie powiem wam co z bronią. A więc. Wszyscy elemenci potrafią przywołać swoją broń. Moją jest katana.
-Ale jak tą broń przywołać?
-A no tak. Wystarczy że skumulujecie dominujący żywioł w ręce i pomyślicie o broni. Oczywiście nie o broni palnej.-Skończyłam a oni zaczęli próbować. trochę to potrwało ale udało im się. Daria ma miecz, przyznam że ładny. Ale czy efektowny?
Jak różowy i plastikowy to niekoniecznie. 

[tutaj kilka zdjęć broni]
-Dobra. żeby zniknęły trzeba je trzymać i powiedzieć ,,powrót".-I zaczęli znikać swoje bronie.
Ostatnie zdanie jest tak piękne, że chyba je wydrukuję i nad biurkiem powieszę.

-Emmo. Już zaczynamy trening.-Pokiwałam głową na znak że rozumiem.
-Uwaga naszykujcie broń! Zaraz przed wami pojawią się sobowtóry Ashiry! Będziemy z nimi walczyć!-Wszyscy jakby zależało od tego ich życie wykonali moje polecenie. Mi walka poszła szybko. Gorzej z nimi.
No, ba, przecież nie są Merysójkami.
To tylko marni bohaterzy drugoplanowi... 

Dyrektorka co chwile ich poprawiała. Aż w końcu udało się wszystkim.
-Chodźcie wszyscy do mnie!- Zawołała dyrektorka.
-Tak Sensei!
-Dobrze wam wszystkim poszło. Od teraz jesteście drużyną która będzie walczyć przeciwko Yūgure!
Wszystko w tym kosmosie dzieje się szybko, łatwo i przyjemnie — uczennica po kilku treningach zostaje trenerką, po kolejnym treningu grupa dzieciaków, które przed chwilą dowiedziały się, że mają się uczyć jakiejś szczególnej sztuki walki, zostaje mianowana drużyną. Nie za dynamiczna ta akcja?

 Gratuluje. Teraz wszyscy możecie oficjalnie przychodzić z Emmą na treningi.
-Huraaa! Udało się!- Krzyknęliśmy całą czwórką.
-Teraz możecie wracać do pokoju.-Tak jak powiedziała, tak zrobiliśmy. Reszta dnia minęła nam szybko i przyjemnie.

[tutaj rozdział zawierający zdjęcia bohaterów]

Rana.
~Proszę o włączenie muzyki gdy powiem.~
[tak, do tekstu był dołączony jakiś klip z Youtube'a]
Jak zawsze po lekcjach poszliśmy całą czwórką na trening do Ashiry. Przez całą drogę wygłupiałam się z Darią, a chłopcy zaczęli się z nas śmiać. Za to oczywiście ich później wystraszymy. Po krótkim czasie byliśmy już przed drzwiami. A jako iż się spóźniliśmy chłopcy zrobili tak zwane "wejście smoka". Czyli otworzyli z hukiem drzwi poczym wbiegli i zaczęli przepraszać za spóźnienie.
Dojrzałość kwalifikująca do walki z niebezpieczną organizacją.

A ja i moja przyjaciółka zamknęłyśmy drzwi poczym jak ich zobaczyłyśmy zaczełyśmy płakać ze śmiechu. Komicznie wtedy wyglądali.
-Witaj Ashiro.-Przywitaliśmy się gdy chłopcy skończyli przepraszać.
-Witajcie. Chodźcie teraz na arenę.-Poszliśmy jak zawsze posłusznie. I... Znowu to samo. Ćwiczymy walkę wręcz i z bronią, a chłopcy podzas przerwy się kłucą komu lepiej wychodzi.
-Cielaku ale ja ci mówię że moja kosa jest o milion razy lepsza!- Powiedział Alois nazywając Ciela ,,Cielaku". Zawsze tak przesładzają swoje imiona by drugi się zdenerwował.
Kto się czubi, ten się lubi. ;) 

-Co ty pleciesz drogi Aloisku. Ty w walce wręcz to mi nawet do pięt mię dorastasz. A jeśli chodzi o broń to może twoja jest z wyglądu imponująca ale za to moja jest dobra do walk na długi i krótki dystans.-Powiedział jak zawsze opanowany ciemno włosy.
-Ha! A wy jak zawsze się kłucicie. Wszyscy dobrze wiemy że z nas najlepsza jest Emma.- Powiedziała Daria z satysfakcją że to dziewczyna jest lepsza.
No, ba — spróbowałby ktoś być lepszy od Merysójki.

-Koniec przerwy!- Oznajmiła nam Ashira.- Tym razem każdy miał po 5 klonów do "zabicia". Ta walka mijała mi bardzo dobrze i nie powiem ale po "zabiciu" dwóch klonów zaczęło mi się nudzić. Na szczęście obok mnie był Ciel i Daria więc zaczęłam z nimi rozmawiać.
-Hej, a wy nauczyliście się do jutrzejszego sprawdzianu z ateruin?
-Co!? Ten sprawdzian jest jutro! Myślałem że za tydzień!-Krzyknął zszokowany Ciel.
Zaraz, zaraz — przerwali walkę i zaczęli gadać o klasówce? Moce to może oni mają, ale oleju w głowach za grosz. Podobnie jak nauczycielka, która jednym słowem nie reaguje na to skandaliczne zachowanie.

-No tak. Jest on jutro. Jak coś to ci pomogę. Wiesz że jestem z tego dobra.
A z czegoś nie jesteś? 

-Powiedziałam po czym się szczerze uśmiechnełam. Nie zwlekając dłużej zabiłam kolejne dwa. Po chwili usłyszałam krzyk przez co się rozproszyłam i... Zapadła ciemność.

~Włączcie muzykę z mediów.I podkreślony tekst czytajcie wolniej.~
Już wyjaśniam! Po prostu ten fragment wydał mi się tak abstrakcyjny i zabawny, że nie miałam serca go wyciąć, tym bardziej, że dalej będzie więcej takich momentów. Nie zabijcie mnie za to :')

-Emma! ... Emma!- Ktoś mnie woła lecz słabo słyszę. Zrozumiałam tylkoswoje imię... Ale pomimo że chciałam zareagować... Nie mogłam nic zrobić. ... Dlaczego tak bardzo brzuch mnie boli? ... Co się właściwiestało?
Klawisz spacji przestał działać.

-Ej, Emi słyszysz mnie! Nie zostawiaj nas! Błagam cię!-Ja znam ten głos... Daria? Chciałam jej powiedzieć że wszystko będzie dobrze. ... Ale nawettego nie mogłam zrobić.
-Chłopcy szybko! Weźcie ją i zanieście do mojego gabinetu! Daria tyzatamuj krew! Ja biegnie po mikstury lecznicze!-Krew? ... Miksturylecznicze? ... Co się stało? Mam tyle pytań ale na żadne nie maodpowiedzi.
Jakie to metaforyczne... 

 Ktoś coś przyciska mi pod lewe żebra... A ktoś inny mnieteraz bierze na ręce. Z tego że się kołysze wnioskuje że ten ktoś idzie zemną na rękach.
-Alois! Zróbże coś! Ta rana ciągle krwawi!-Osoba która to mówiłapłakała. I to bardzo. Z reszty rozmów zrozumiałym że mam ranę. Ktoś miją właśnie opatruje. Ssss... To strasznie boli! Potwornie boli! Gdyby ciałonie odmawiałoby mi posłuszeństwa zaczełyby mi płynąć łzy. Te męczarnię trwały długo. Bardzo długo.
-Zrobiłam wszystko co mogłam. Ale nie wiem czy przeżyje... Jej stan jestkrytyczny. Niestety mój klon trafił bardzo blisko serca.
Trudno mu mieć za złe, że wykorzystał bezmyślność smarkatej uważającej się za wojowniczkę i radośnie gęgającej o duperelach zamiast walczyć.
W ogóle, czy to trochę głupie wystawiać dzieciaki na walkę z klonami, które faktycznie mogą cię zranić?
Nie trochę...

-Emi...-Usłyszałam, a po chwili ktoś położył głowę koło mnie i zaczął płakać. Był to chłopak.
-Ciel... Proszę... Płacz nic nie zmieni.-Przyjaciółka zranionej zaczęła próbę uspokojenia go.
-Ale ty nie rozumiesz! Ona jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółkom!-Chłopak zaczął jeszcze bardziej płakać. Siedział przy dziewczynie dni i noce. Ale nie dawała oznak życia. A jeszcze nie tak dawno rozmawiał z nią i się wygłupiał.
Nawet nie będę próbowała zgadnąć, kto jest narratorem w powyższym akapicie.

INFO OD AUTORKI:

Przekrzywiona linia~ słabo słyszane przez bohaterkę dialogi.
Podkreślony tekst~myśli Emmy.
Zwykły tekst~ Narracja pierwszoplanowa.
Wyobraźcie sobie czytać całą książkę z taką legendą. 

...
Ciel POV

Minęły już dwa tygodnie, a ona dalej się nie obudziła. Wszyscy oprócz mnie Darii i Aloisa stracili nadzieje że się obudzi. Nawet Ashira w to nie wierzy! Jednak nasza trójka się nie poddaje. Wciąż wierzymy że się obudzi. Ja przychodzę do niej zawsze po lekcjach, a tamta dwójka w weekend'y.
Id'ą po schod'ach cz'y wjeżdżaj'ą wind'ą? 

Na szczęście pani lekarka pozwoliła mi siedzieć na piętrze medycznym cały dzień. Teraz siedzę przy niej i czekam... nawet nie wiem na co. Mijały godziny a ja ciągle wierze że lada chwila się obudzi.

Emma POV

"Codziennie próbuje otworzyć te oczy...ale nic. Dzisiaj znów odwiedził mnie Ciel. Skąd wiem że to on? ... Bardzo często mówi do mnie. Dzięki niemu nie zwariowałam z samotności. ... Dowiedziałam się też co do mnie czuje. ... A ja nie wiem czemu ale jestem szczęśliwa z tego powodu. Czy to możliwe że odwzajemniam jego uczucie? ... Nie ważne... Dziś znów spróbuje. Czuje że moje powieki są za ciężkie żeby je otworzyć. Jednak ja jestem po ojcu bardzo zdeterminowana, dlatego próbuje dalej. ... Udało się! Uchyliłam powieki!teraz wystarczy je szerzej otworzyć ... auuuu. Ale jasno. No cóż... Trochę mnie oślepiło..."
Otworzyłam oczy i zobaczyłam biel. Spojrzałam w lewo a tam mały stolik z kwiatami i tabletkami.
Pielęgniarka zostawiła je tam, licząc na to, że nieprzytomna pacjentka będzie się budzić trzy razy dziennie i łyknie sobie tyle, ile trzeba.
Może to dla pielęgniarki, bo nie wytrzymywała stażu w opku. 

Spojrzałam w prawo, a tam siedzi Ciel i patrzy na mnie jak na ducha.
-C-coś s-ię sta-ało?- Zapytałam zachrypniętym głosem. A chłopak rzucił się na mnie i przytulił.    -Obudziłaś się!!!- Powiedział miażdżąc moje biedne żebra. "Ashira bardzo dobrze operuje bo już nie czuje rany przy żebrach." -Pomyślałam.
W szkole mało płacą, więc dyrektorka musi dorabiać jako chirurg.
Przy okazji wycięła jej nerkę i sprzedała na czarnym rynku. To dochodowy interes. 

"Matko zaraz mnie udusi! Muszę mu to  powiedzieć."  
-C-Cie-el. D-usi-sz.- Ledwo co wyjąkałam. On jak oparzony mnie puścił na co ja wzięłam oddech.
-Przepraszam. Po prostu się ciesze. Niektórzy myśleli że się nie obudzisz! Nawet Ashira zwątpiła.- "Hmmm... Już mam genialny plan! Skoro nie wierzyli we mnie to ich wystraszę."
Zwykła pierwsza myśl człowieka po wybudzeniu ze śpiączki.
A to ci, chamy jedne, nie wierzyli w nią! 

-Mam pomysł. Co ty na to żeby wystraszyć niedowiarków? Tylko troszkę...
A nie wezwiemy najpierw jakiegoś lekarza? Może go zainteresować wiadomość, że nieprzytomna od dwóch tygodni pacjentka wróciła do rzeczywistości.

-Myślę że to genialny pomysł! To co robimy?- "Na razie nie będę mu mówiła że wszystko słyszałam i że CHYBA czuje to samo." Zaczęłam mu objaśniać plan."Mam nadzieje że jest dobry."
Nawet po obudzeniu się ze zwykłego, codziennego snu przez dłuższy czas nie jestem w stanie snuć skomplikowanych intryg. Chyba w kompleksy wpadnę. 
Ja to jestem w stanie myśleć tylko o tym, czy nauka jest ważniejsza od snu. 

-Rozumiem... Ale czy nie przeginasz troszkę? W końcu Alois i Daria nie zwątpili...
-No ale pomyśl. To by była twoja zemsta na Darii, a z Alois'em chyba dalej dokuczacie sobie.
Ta lojalność wobec przyjaciółki wyciska łzy z oczu.
Hehe, wystraszymy przyjaciół.

-Przekonałaś mnie.-Powiedział po czym poszedł po współlokatorów i po Dyrektorkę. Ja w tym czasie starałam się uspokoić żeby nie zacząć się śmiać. Gdy to zrobiłam położyłam się jak w czasie śpiączki. długo nie czekałam a oni przyszli.                                                        
-Ciel'u po co mieliśmy tu przyjść? Mam bardzo dużo do roboty. No i wiesz że czuje się winna...
-Tak. Tak. Wiem. Ale zdawało mi się że się poruszyła! Naprawdę! Jej ręka się przesunęła! A jak nie wierzycie to sami sprawdźcie.- Usłyszałam że ktoś podchodzi do łóżka. Słyszę ich oddechy czyli się pochylili nade mną. Jeszcze troszkę... Dobra zaczynam!      
-AAAAAAAAA!!!!!- Krzyknęłam i gwałtownie wstałam, a wszyscy oprócz ciemnowłosego zaczęli krzyczeć ze mną. Ich miny są komiczne! Nawet dyrektorka się wystraszyła! Już nie wytrzymam.
Serio? Ona tak po śpiączce?
  
-Ha ha ha ha!- Zaczęłam się ze Ciel'em śmiać jak opętana. Po chwili się uspokoiłam.- Mamy was! I co? Obudziłam się. A wy nie wierzyliście.-Powiedziałam udając obrażoną.            
-Emma!- Krzyknęli wszyscy budząc się z szoku. No i znowu... duszenie, a nie przepraszam "przytulanie".
-Ale jak to możliwe że wstałaś przecież z takom raną nie powinnaś móc wstawać! Chyba że... Chłopcy wyjdźcie na chwilę.-Zrobili jak kazała.-Podnieś swoją bluzkę na wysokość rany.-Wykonałam jej rozkaz.- A teraz odwiń bandaż. Niesamowite.-Byłam ciekawa o co jej chodzi spojrzałam więc na ranę... ale jej nie ma. Nawet blizny albo najmniejszej kreski nie było.- A więc jest tak samo jak w przypadku tego chłopaka. Emmo wiesz czemu nie masz rany?-Pokiwałam głową na znak że nie wiem.
Bułgarka.

- A więc dlatego że wy ponad macie umiejętność regeneracyjne.
-Wow. A... kiedy będę mogła wyjść?    
-Możesz wyjść...
Te emocje! 

Wigilia.
-Możesz wyjść... już teraz. My już wchodzimy, a ty możesz się szykować.
-Dobrze. Dziękuje.- I wyszły a ja zaczełam się przebierać z piżamy.
Najpierw mówią, że wchodzą, potem wyszły... Konsekwencja iście opkowa.

Gdy już się uczesałam i spakowałam wyszłam z pokoju, a potem ze skrzydła szpitalnego. Skierowałam się do naszego pokoju.
-No wreszcie przyszłaś! Ashira dała nam kartkę żeby ci przekazać.-Powiedziała Daria podając mi kartkę.
Usiadłam na łóżku i zaczełam czytać.
"Witaj Emmo.
Ponieważ byłaś przez te parę tygodni
w skrzydle szpitalnym, wyjaśniłam
twoim nauczycielom powód twojej
nieobecności. Dlatego też nie musisz
się martwić o braki.
Z poważaniem Dr. Ashira Griss."
Ta cała Ashira rozmawiała z nią kilka minut temu. Nie mogła wtedy jej tego powiedzieć? Nie wspominam o tym, że Emma może i nie musi się martwić o braki, ale pani derechtórka o swoje powinna — nazwy stopni naukowych piszemy małą literą, a po skrócie dr w mianowniku nie stawiamy kropki. To są podstawy polskiej ortografii.
Poza tym - przynajmniej dla mnie - to logiczne, że nauczyciele będą traktować ją ulgowo po takim wypadku, ale nie oznacza to, że o braki nie musi się martwić - to zawsze braki, które mogą przeszkodzić w chociażby zrozumieniu kolejnych tematów. 

To przynajmniej jedno mam z głowy.
W ogóle po cholerę mi ta szkoła? 

-To nic takiego. Wie ktoś który dzisiaj jest?
-No właśnie Emi miałaś takie szczęście, bo dziś jest 23 grudnia!-Powiedział z uśmiechem Alois. Czekaj! 23 grudnia?-Czyli miałaś wielkie szczęście, bo bus święta ominęła.
Zaparkowane niechlujnie święta zajmowały połowę pasa drogowego. Tylko dlaczego bus jest rodzaju żeńskiego?

-23 grudnia...-powiedziałam przetwarzając co powiedział blondyn.-To co my tu jeszcze robimy?! Trzeba się spakować!
-No bo widzisz chłopaki z 2d powiedzieli że na święta zostaje się w szkole. I spokojnie. Rodzice wiedzą o tym.
-Co? Ale jak to? Nie wyjeżdżamy?
-Czyli... Nie będziemy się widzieć z rodzicami?
-Spokojnie Emi. Przecież nie będziesz sama tylko z nami!-Uspokoiła mnie przyjaciółka. To będą najlepsze święta.
Wiem, że w innych krajach spędza się święta z przyjaciółmi, ale chyba bohaterka powinna trochę tęsknić za mamą, skoro - jak widać - minął już cały semestr. Poza tym, czy jej rodzicielka nie powinna wiedzieć o wypadku i mieć możliwość zobaczenia się z córką?
Matka niech się cieszy, że w ogóle żyje. W opkach to nie jest oczywiste.

-W sumie to fajnie będzie.
-No to ubieramy choinkę!-Powiedział Ciel pokazując nam małą, białą choinkę. I tak minęła nam reszta dnia. Gdy rano Daria mnie obudziła czyt. krzyknęła do ucha „Wstawaj! Mikołaj był!" Niechętnie wstałam z CIEPŁEGO łóżka. Okazało się że tylko ja spałam. Spojrzałam w stronę drzewka a tam ukazał się stos prezentów. Wszyscy ruszyli w tą stronę a ja za nimi. Dostałam parę sweterkó świątecznych, nowy zestaw do malowania i kopertę z pieniędzmi i listem od mamy. Bardzo mi się wszystko podobało.
Szczególnie pieniądze, które nie wiem, po co mi są, skoro nie wychodzę ze szkoły. 

Jeszcze chwile posiedziałam przy choince wpatrując się w nią. Po chwili dosiadł się do mnie ciemnowłosy. Nagle poczułam że coś uderzyło mnie w tył głowy.Gdy się odwróciłam zobaczyłam Darie obok Alois'a który trzymał patyk z przywiązaną jemiołom.
-Idioto! Mówiłam uważaj!-Kiedy zoriętowałam się o co chodzi z jemiołom oblałam się rumieńcem. No ale... tradycja to tradycja. Szybko pocałowałam Ciel'a i równie szybko się oderwałam, przez co nie miał szans na oddanie pocałunku.
Pierwszy pocałunek? Po co opisywać? 

Reszta dnia minęła na szybko i przyjemnie. W gronie najlepszych przyjaciół święta Bożonarodzeniowe są super, nawet bez towarzystwa rodziny.
Czy tylko mnie obchodzenie chrześcijańskich świąt deko się kłóci z uprawianiem magii?

Slwester.
Już jest 31 grudnia. Tak bardzo nie mogłam się tego doczekać! Dziś ma być impreza dla starszych klas, ale Ashira powiedziała że nasz pokój może iść.
Przywileje, specjalne prawa dla niektórych — pedagogika level master.

A ponieważ ja jestem leniem to wyżebrałam od tej trójki to, że mogę wstać dopiero o 16. Akurat będę miała godzinę na naszykowanie się, bo impreza jest o 17. Właśnie kładziemy się wszyscy spać.
Impreza sylwestrowa zaczynająca się o 17:00? Co oni, chcą iść spać o 22:00? 

*Time skip*

Obudziłam się tak jak było ustalone. Zaczełam szykować się. Najpierw prysznic. Potem ubrałam się w piękną sukienkę.
[zdjęcie]
Potem Daria uczesała mnie.
[zdjęcie]
A na koniec pozostał makijaż który wykonałam już sama.
[zdjęcie]
Wyszystko wyglądało w miarę dobrze. Gdy w końcu wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegarek w telefonie. 16:54. Ok. Chłopaki też powinni być już gotowi. O! O wilkach mowa...

Ciel POV

-Gotowy?-Spytałem już poirytowany jego kaprysą.
Kaprysa zazwyczaj jest strasznie denerwująca.

 Niby chłopak, a chyba trzydziesty raz zmienia strój.
Jak chłopak, to już nie może? 

-No ja już. A ty?
-O co ci chodzi?
-No wiesz... To jest impreza. A ty masz garnitur...
Elegancki mężczyzna na imprezę idzie w kąpielówkach.

-Ano... No bo widzisz...
Janatejimpreziechciałemwyznaćjejcoczuje.
Teżchciałabymkomuśwyznaćcoczujekiedyczytamcałezdaniabezjednejspacji.

- Łoł... No to się nie dziwie. Jak coś to pomoge ci. No wiesz... Do pilnuje aby nikt wam nie przeszkadzał.
-Ok. Chodźmy już bo dziewczyny się denerwóją.
Zaraz, mam tu coś na óspokojenie...

 Dzięki.-Alois czasami jest denerwujący, ale dobry z niego kumpel. Wyszliśmy z naszego pokoiku, a ja właśnie zobaczyłem anioła bez skrzydeł. Tak... Mowie o mojej ukochanej. O mojej Emmie. Wyglądała cudnie! Serce zabiło mi szybciej niż zazwyczaj. Dopiero gdy Alois mnie ścisnoł za rękę, zoriętowałem się że Daria powiedziała abyśmy szli.

Emma POV

Widzę że chłopakom spodobał się mój wygląd. Ale najbardziej cieszę się że ciemnowłosemu spodobał się ten wizerunek.
Opinie rudych są dużo mniej miarodajne.

Tak bardzo się boje. A co jeśli to mi się tylko przyśniło? Co jeśli to nieprawda?
Mniejsza z tym, co konkretnie.

 Takie myśli przechodziły mi przez głowę, dopóki Daria się nie odezwała.
-Nie martw się tak.-Powiedziała obdarowując mnie ciepłym i szczerym uśmiechem.
A zapakowała go ładnie? 

Daria POV

-...No mowie ci. Daria też wygląda przepięknie.
-Dla mnie to Emi jest śliczna.
-Dla ciebie zawsze taka będzie bo żeś się w niej zakochał.-Usłyszałam kawałek rozmowy chłopaków. Czyżby blondynowi podobał się mój wygląd? Cóż... Nieważne. Jak Ciel'owi i Emi wyjdzie to umowie ich na randkę.
Sami nie potrafią? Czy jest obowiązek korzystania ze swatki, jak u ortodoksyjnych Żydów?

O! Już jesteśmy.

Emma POV (znowu)

Weszliśmy do sali. Akurat zaczeła się impreza. Na początku siedzieliśmy i gadaliśmy razem całą czwórką. Żadne z nas nie chciało oddalać się od reszty, no bo przecież jesteśmy jedynymi pierwszakami i nikogo nie znamy. I tak nam przyjemnie mijał czas. Aż nagle jakiś chłopak zaprosił mnie do tańca. Przyjżałam mu się.
Miał fryzórę na jerza.

Miał azjatyzką urodę.
Nie wiem, co to znaczy„azjatyzka”, ale na miejscu chłopaka na wszelki wypadek obraziłabym się.

Był przystojny, ale i tak moje serce należy do Ciel'a. Z tego tańca (jak na złość zaczeła grać wolna muzyka) dowiedziałam się że ma na imię Yato (czyt. Jato) (nie domyśliłabym się...) i że jest o rok starszy.
Ten chłopak jest pszczołą robotnicą? One przekazują innym członkom roju informacje za pomocą specyficznego tańca.

*Tima skip*

Gdy muzyka się skończyła opuściłam go uprzednio żegnając się z nim. Okazało się że jest 5 minut do północy.
Nagle stało się coś dziwnego Alois zaczął zagadywać Darię nie pozwalając jej podejść do mnie, a Ciel złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Ja zdezorientowana tym wszystkim poszłam za nim. Okazało się że zaprowadził mnie na dach. Gdy już na nim byliśmy zatrzymał się i mnie puścił.
Przypomniał mię stary, jeszcze peerelowski dowcip. Góral Walek zabrał swoją teściową na szczyt Kasprowego Wierchu, złapał ją za włosy, trzyma nad przepaścią i mówi: „Józek swoją teściową otruł, Stasiek swoją zasztyletował, a ja cię puszczam wolno...”.
Skacz! Skacz! Skacz! 

Odwrócił się do mnie przodem i zaczął.
-Emma... Wiesz no bo... ja... ja... jacośdociebieczujeitooddawnazawszegdyjestemprzytobiesercemiszybciejbijeija...
Ispacjamisięzacina.

I ja cię... ja cię... K-ko...cham. Emma ja cię kocham!-Zamurowano mnie.
Tak należy robić z Merysójkami. I z auuutorkami, które same nie czytają tego, co piszą.

Czyli to prawda! Ogromna fala szczęścia na mnie spłynęła. Na mojej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech. Aż zaśmiałam się lekko ze szczęścia.
-Ja... Przepraszam. Zrobiłem z siebie tylko idiotę.-Co? O nie! Źle mnie zrozumiał! Muszę coś zrobić!
-Stój!-Rozkazałam mu. - Nie skacz! Jeszcze. 
Co za czułość...

A on wykonał polecenie (spróbowałby nie) i spojrzał w moją stronę.-Ja cię wcale nie wyśmiałam! To był śmiech szczęścia. Bo widzisz... Ja... Ja też coś do ciebie czuje.-Zamurowało go. Lecz po chwili podbiegł do mnie i przytulił mnie.-Ja ciebie też kocham.-Powiedziałam odwzajemniając uścisk. Gdy przestaliśmy się przytulać. Odsunął się lekko ode mnie i spojrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się. Pocałunek był delikatny, ale pełen czułości. Jak oderwaliśmy się od siebie to obok nas wybuchła fajerwerka w krztałcie serca. A w tle grała orkiestra symfoniczna. 
Ja też zaraz wybuchnę. Ale z sercem nie będzie to miało nic wspólnego. Raczej z desperacją człowieka wychowanego w przekonaniu, że ojczystemu językowi należy się szacunek.

A tuż za nią inne. Patrzyliśmy na nie wtulając się w siebie.

Specjal Walentynkowy.
Daria POV

To uczucie gdy śpisz, a twoja najlepsza przyjaciółka na dzień dobry spycha cię z łóżka.
-Wstawaj śpiochu! Wiesz jaki jest dziś dzień?
-Sobota?-Odpowiedzialna jeszcze nie kontaktując.
To niech szybko skontaktuje — odpowiedzialność tego wymaga.

-Nie! Znaczy też... Ale nie! Dziś są walentynki!
-I? Przecież ja nie mam z kim ich spędzić.
-No właśnie!
-Emma! O co ci chodzi?-Spytałam poirytowana jej zachowaniem.
-Matko... W ten dzień szuka się chłopaka, a jeśli go masz to spędzasz z nim cały dzień. I właściwie to idziemy do *szafek. Ubiera się ładnie. Może coś w nich jest!-Dobra niech jej będzie. Ubiorę się w coś ładnego (tu daje wybór waszej wyobraźni
(nie mam pomysłu)).
Nowy trend w literaturze: nad czym nie chce się pracować autorowi, czytelnicy dopisują sami.
Zostawiłaby pustą kartkę z „narysuj tutaj strój Darii” i to załatwiłoby sprawę. 

-Ślicznie wyglądasz!-Zawołała Emi.
-To idziemy?
-Jasne!-Krzyknęła przyjaciółka po czym pociągnęła mnie za rękę. Doszłyśmy już do szafek. Emma otworzyła pierwsza szafkę, a w niej  był list i czekoladki.
-No to ja muszę już iść. Pa pa.-Pożegnała mnie po czym poszła w nieznany mi kierunek. Dobra otwierał swoją szafkę... Jest kartka! „Spójrz za siebie.😘" Odczytałam to co na niej było i zrobiłam jak napisał. Gdy się obróciłam zobaczyłam Aloisa z kwiatami w ręku.
-Ee... No bo widzisz...-Strasznie się zacinał-Bo... Pamiętasz sylwestra? Wtedy tak ładnie wyglądałaś i...
-I?
-I wtedy zrozumiałem że... J-ja c-c-cię k-k-ko...
-Ko?
Akcja przeniosła się na kurzą fermę.
Ko-ko. 

-Zrozumiałem że ja cię kocham!-Powiedział cały czerwony wyciągając w moją stronę bukiet.-Cz-czy zo-ostaniesz moją walentynkom i-i dz-dziew-czyną?
-Tak... Tak, oczywiście!-Powiedziałam cała szczęśliwa i rzuciłam się na szyję chłopaka.
Alois, dlaczego zrobiłeś się fioletowy? Dlaczego masz takie wielkie oczy? Dlaczego tak dziwnie rzęzisz? Alois! Alois!!! AAA!!!


Walentynki.
Emma POV
*13 luty*
Ale walentynki są chyba 14 lutego...
Bo to retrospekcja była! Oj ty nieuważny czytelniku. 

-Hej Emma.
-Cześć Alois. Co tam?
-Nic ciekawego... Mam do ciebie prośbę. Czy mogła byś zaprowadzić jutro Darię do szafek? B-Bo ma-am dla n-niej pre-zent.-Powiedział do mnie chłopak po czym się zarumienił.
-Zakochałeś się w niej!
-S-Skąd Ta-aki po-pomysł?
-Ma się rumienisz, dajesz jej prezent na walentynki i się jąkasz!-Powiedziała uradowana.
„Zakochana para, Daria i Alois! Na-na-na-na!” 

-Dobrze ale nie krzyczy tak.-Powiedział zasłaniając mi usta dłonią.
Pokiwałam na znak że zrozumiałam. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i poszedł do swojego pokoju studia. 'Ciekawe gdzie jest Ciel?' Pomyślałam po czym uznałam że jest już późno więc umyłam się i poszłam spać.

*Time skip*
*Walentynki*

Wstałam ZA wcześnie jak na MNIE. To co ja mam do roboty? A tak... Ubrać się, uczesać, umyć i obudzić Dari. Gdy skończyłam się szykować obudziłam (czyt. zepchnęłam) Darię.
Że też ta Daria jej jeszcze nie przywaliła...

Powiedziała jej co i jak. Gdy ta była gotowa zabrałam ją do szafek. Otworzyłam swoją i zobaczyłam kartkę. „Tam gdzie wszystko się zaczęło." Odczytałam. O co chodzi?
-Dobra to ja idę!-Krzyknęłam na odchodne. 'Gdzie to może być? ... Wiem! Pewnie chodzi o dziedziniec! Przecież tam zaczęła się nasza przygoda.' Jak najszybciej zaczęłam biec w jego stronę. Gdy tam byłam zobaczyłam lewitującą kartkę. „Tam gdzie kochasz być". 'Gdzie to jest? Wiem! To jest główna sala! Tam zawsze jemy i wystrój jest taki piękny. Dlatego kocham to miejsce.'
Nie można było od razu jej skierować do tej sali? Musiała bez sensu gnać na dziedziniec?
Może chciała spalić zbędne kalorie? 

Zaczęłam biec w jej stronę. Gdy tam weszłam było ciemno. I to bardzo. Skumulowałam światło w ręce.
Skąd je wzięła, skoro było ciemno?
Z duszy. My jej nie mamy, to nie mamy też światła. 

 Po chwili wszystkie światła się zapaliły, a na środku sali stał Ciel.
-Czy mogę prosić do tańca?-Powiedział kłaniając się. 'Dobrze że założyłam sukienkę.' Pomyślałam.
-Oczywiście.-Powiedziałam z uśmiechem. Podczas tańca ciągle patrzyłam w jego oczy. Są takie piękne. Tańczyliśmy jeszcze chwile po czym zaprosił mnie do małego stolika.
-Myślałaś że o tobie zapomniałem?
-Troszkę miałam takie wrażenie. Nie widzieliśmy się przez tydzień. Tylko chwile na lekcjach.
We wspólnym mieszkaniu starannie zamykaliśmy oczy, żeby się nie zobaczyć.

-No coś ty... Jak mógłbym zapomnieć o mojej ukochanej?-Powiedział po czym wstał i podszedł do mnie. 'Co się stało? Jest zły?' Nachylił się do mnie i mnie pocałował. Oddałam go w ramach reklamacji. Wrócił na miejsce i dokończyliśmy naszą romantyczną obiado/kolacje. I w tak przyjemnej atmosferze minęły nam walentynki.
Szkoda, że lektura nie była tak przyjemna.
Ja to mam przyjemność z tego, że to koniec!