czwartek, 13 października 2016

14. Ech, ci bardzo źli rodzice, czyli LO im. Mary Sue

Witajcie! Po pierwsze przepraszamy za zwłokę - mamy małe problemy techniczne. Dlatego - jak widzicie - analiza powstała w nieco mniejszym gronie. Dzisiaj kolejna część przygód Emmy, która jako jedyna na świecie pisze smutne teksty piosenek. Dowiecie się o strajku komunikacji publicznej oraz taksówkarzy, a także dlaczego warto pamiętać to, co napisało się kilka (kilkadziesiąt?) linijek temu. Miłej zabawy! 

Ponadto mamy do was, kochani, wielką prośbę! Wiemy, że szukanie złych opowiadań w Internecie nie jest trudne, ale - może macie takie, które szczególnie polecacie do analizy? Będziemy wdzięczne za wszelkie perełki! 

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/76740469-nigdy-nie-przestan%C4%99-%C5%9Bpiewa%C4%87

Analizują: baba_potwór i J

Rozdział 5
Emma pov:

Stoję właśnie przed szafą i zastanawiam się w co sie ubrać na randkę, albo spotkanie przyjacielskie z Shawn'em.
Jest już 16, za godzinę będzie a ja jestem w proszku.
Godzina to za mało, żeby wybrać z szafy dwa ciuchy i założyć je?
W sumie trochę ją rozumiem, bo też potrzebuję czasu, żeby się zastanowić nad życiem i ciuchami, i przejść mały kobiecy kryzys, że nie ma się w co ubrać. 

Cholera... (Przepraszam, to z nerwów)
No, rzeczywiście, masz powody do roztrzęsienia.

Jezu w co ja mam się ubrać...
Szukam ubrań już z 10 minut aż w końcu decyduje sie na: [zdjęcie]
Przejrzałam sie jeszcze dwa razy w lustrze i stwierdziłam że nie jest tak źle. Umalowałam się i lekko zakreciłam włosy przy końcach.
Jest już 16.55, za chwile będzie Shawn.
Serce wali mi jak szalone, ale to przecież nie randka, prawda?
My mamy wiedzieć?

-Emma!- słysząc mojego brata szybko zbiegam na dół o mało nie zabijając sie na schodach.
-Co?
-Kto to?- Brad wskazał palcem na okno. Podeszłam do niego i zobaczyłam Shawn parkującego motor przed domem.
-To Shawn.
-Twój chłopak?!- Brad patrzył na mnie ze zdziwieniem a jednocześnie złością.
On jest jej kuratorem, że kontroluje jej znajomości? Zresztą, kurator też nie ma prawa do walenia fochów wobec podopiecznych. To raz. Dwa, zapamiętajcie tę scenę, bo jeszcze ją wyciągniemy. 
Są w mieście dopiero kilka dni (chyba, pogubiłam się dawno temu), a on uważa, że już znalazła chłopaka? 

-Nie. To kolega za szkoły.
-Ufff... trochę ulożyło, ale jakby cie skrzywdził to mów.
Krzywdzenie to w ich środowisku jakaś norma, że brat Brad z góry to zakłada? 

-Dziękuję- podeszłam do Brada i go przytuliłam.- a teraz PAA...- szybko ruszyłam w stronę drzwi i już chciałam wychodzić, ale ktoś zadzwonił do drzwi, które od razu otwarłam.
-Hej Emma... Łał, wygladasz pięknie.- Shawn lustrował mnie od stóp do głowy.
-Dzięki, ty też nie najgorzej- chłopak miał czarne spodnie, koszule w czerwono-czarną kratę i czarne trampki. Wyglądał naprawdę dobrze.
-dzięki, idziemy?-posłał mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
-Pewnie.- szliśmy w stronę motoru.
-A tak poza tym to czekałaś, tak szybko otwarłaś drzwi...
Mimo, że "otwarł" to forma poprawa, zawsze jakoś mnie razi. 

-Widziałam cie przez okno, już chciałam wychodzić ale ty zadzwoniłeś.
-A ok.- Shawn pomógł mi wsiąść na motor, odpalił go i ruszyliśmy.
Jazda była niesamowita, chyba od teraz uwielbiam jazdę na motorze.
Minęło już z 20 minut a my dalej jedziemy. Byłam już niecierpliwa, ale tuląc sie w Shawn'a czułam się bezpieczna i szczęśliwa.
Nagle zatrzymaliśmy sie przed jakimś budynkiem.
-Shawn, gdzie my jesteśmy?
-Niespodzianka, zobaczysz jak wejdziemy.- posłał mi zwycięski uśmiech.
-No dobra.
Weszliśmy do budynku, było trochę ciemno, w pewnym momencie Shawn się zatrzymał.
Skoro braciszek tak się boi, żeby siostry krzywda nie spotkała, to powinien jej wytłumaczyć, że wchodzenie do nieznanego budynku z ledwie znanym facetem to nie jest dobry pomysł, zamiast krzywić się na widok zbliżającego się do niej chłopaka i odgrażać się mu. 

-Tutaj jest trochę dużo schodów, więc może ci pomogę?
-Nie spokojnie, dam radę.
-Nalegam...
-Dam radę- szybko wbiegłam na schody.
-Ej czekaj!- Shawn był daleko z tyłu a mnie chciało sie śmiać kiedy tak biegliśmy po schodach jak małe dzieci.
Cały czas pedziłam po schodach jak głupia, nagle zobaczyłam światło, schody sie skończyły a ja byłam już na dachu.
Ten budynek to dom mieszkalny, biurowiec, kościół czy dekoracja stojąca specjalnie po to, żeby można było do niej wchodzić i wbiegać po schodach? W tym ostatnim przypadku można ewentualnie zrozumieć otwarte drzwi, brak jakiejkolwiek ochrony czy choćby portiera i, last but not least, mieszkańców/pracowników/kogokolwiek, komu pałętanie się po wnętrzu obcych ludzi z ulicy mogłoby się nie podobać.

To co zobaczyłam było najpiekniejszym widokiem na ziemi. Stałam tam i nie mogłam się ruszyć.
To było niesamowite.
Co to konkretnie było, to niesamowite, niech każdy dośpiewa sobie sam. Takie ćwiczenie dla wyobraźni.
Drodzy czytelnicy, może nam powiecie, co takiego niesamowitego zobaczyła główna bohaterka? 

-Podoba ci się?
-To jest niesamowite...- nie mogłam się wysłowić.
Nie pierwszy raz. I raczej nie ostatni, niestety.

-Cieszę się.- Shawn uśmiechnął sie do mnie a ja to odwzajemniłam.
-Choć.- chłopak pokazał mi koc i koszyk piknikowy.
Zdań w dalszym ciągu nie kończy.

Siedzieliśmy z Shawn'em już tam dobrą godzine,.chciał mi pokazać więcej ale ja nie chciałam się ruszyć.
Świetnie sie razem bawimy, śmiejemy i opowiadamy sobie nasze zabawne historie z dzieciństwa.
Tylko nie możemy się zdecydować, czy robimy to w czasie teraźniejszym, czy przeszłym.
I znowu to samo - wybieranie ciuchów jest opisane dłużej, niż randka z chłopakiem. Kochani autorzy, może ustalcie czy chcecie pisać opowiadanie czy blog o modzie? Nikogo nie obchodzi, w co ubrała się bohaterka. 

-Mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie.
-Wydawało mi sie czy nie chciałaś żebym uczył cię gry na gitarze?- chłopak zrobił się trochę smutny.
-Nie, to nie o to chodzi.- nie chce mu powiedzieć, wstydzę się tego że nie mam wsparcia w rodzicach, muszę ich okłamywać, przez co jest mi źle. Boje się. Jessice powiedziałam, bo to moja przyjaciółka i czuję, że mogę jej powiedzieć wszystko. Shawn'owi jeszcze tak nie ufam.
Ale ufam tak, żeby spędzać z nim czas sam na sam na odludziu.
A Jessice ufam, mimo że znamy się tyle samo, co z Shawnem. 

Chce go najpierw dobrze poznać, aby mu powiedzieć o paru ważnych dla mnie rzeczach, typu o moich rodzicach, tym co robiłam w Londynie, żeby móc śpiewać (dowiecie się tego w swoim czasie).
Spoiler. 

-A o co? - Shawn był trochę smutny i zdziwiony moją odpowiedzią.
-Przepraszam, ale nie chce narazie o tym mówić, to trochę ciężka sprawa.- Spuściłam głowę w dół i patrzyłam w moje buty, które teraz wydawały sie strasznie ciekawe.
-Dobrze, powiesz jak mi w 100% zaufasz i jak będziesz gotowa mi o tym powiedzieć, ale to na pewno nie moja wina?
-Oczywiście że nie.- posłałam mu uśmiech żeby potwierdzić swoje słowa.
-No to się cieszę.- także sie uśmiechnął a mi zrobiło się ciepło na sercu.
Lekko drgłam, bo na tym dachu zrobiło się trochę chłodno.
A ja jękłam, wrzasłam i się rozpłakłam.
Bo w tym opku zrobiło się trochę żenująco. 

-zimno ci?
-Tylko troszeczkę.- Shawn szybko poszedł do motoru i wyciągnął bluzę, podszedł do mnie i założył mi ją na ramiona.
Ten motor wniósł ze sobą na dach? Bo nie ma ani słowa o tym, żeby zeszli z powrotem na ulicę, czy gdziekolwiek się znajdują.

 Pachniała perfumami i nim. Była miękka i ciepła. Czułam sie wyjątkowa i szczęśliwa.
-Dziękuję.
-Mam pomysł!- Shawn wykrzyknął i wyciągnął z kieszeni telefon.
-Co ty robisz?- byłam zdziwiona jego zachowaniem.
Puścił piękną i wolną muzykę, wstał,podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
-Mogę prosić?
-Um... tylko że ja nie umiem tańczyć.- było mi trochę głupio.
-To cię nauczę a poza tym to nie takie trudne.
-No dobrze- wstałam i chwyciłam jego dłoń a drugą rękę położyłam na jego ramieniu a on na mojej talii, gdzie od razu zrobiła mi się gęsia skórka, a ja lekko drgłam na co Shawn się cicho zaśmiał.
Nie dziwię mu się — taka gramatyka musi przyprawiać o rechot.
Czy ktoś kiedykolwiek (prócz bohaterów filmów) tańczył romantycznie na dachu? 

Kołysaliśmy sie w rytm muzyki, było cudownie, Patrzelismy sobie głęboko w oczy. Były one niesamowite i piękne, strasznie hipnotyzowały, mogłabym w nich zatonać.
Zatonąć w swoich oczach — narcyzm level master.

Nigdy się tak nie czułam, romantyczny taniec pod gwiazdami z świetnym chłopakiem, wspaniałe przeżycie.
Kilka linijek wcześniej mu nie ufała, teraz nagle okazuje się, że to świetny chłopak. Tak szybko ją do siebie przekonał czy auuutorka nie pamięta, co napisała dwa akapity temu (i/lub nie rozumie tego, co pisze)? Jednia z tych wersji wydaje mi się DUŻO bardziej prawdopodobna.

Po jeszcze paru podobnych romantycznych piosenkach usiedliśmy.
Siedzieliśmy razem jeszcze z 20 minut po czym ja zrobiłam się śpiąca więc Shawn odwiózł mnie do domu.
-Dziekuje za wszystko.
-To ja dziękuję, świetnie sie bawiłem.
-To chyba do jutra.
-Pewnie.- już chciałam iść do domu, ale coś mi sie przypomniało.
-Bluza!- zaczęłam ją zdejmować.
-Nie zostaw, do twarzy ci w niej, a do tego ciągle marzniesz.- zrobiłam sie czerwona na jego słowa.
-Tylko raz.
-Mogę sie założyć że często jest ci zimno.- podszedł do mnie bliżej i zbliżył swoje usta do mojego ucha- a tak poza tym to ślicznie wygladasz jak sie rumienisz, do jutra.- odsunął sie, wsiadł na maszynę i odjechał a ja tak się zdziwiłam że nie mogłam się ruszyć.
Zdziwiła się, że odjechał? Myślała, że resztę życia spędzi pod jej płotem?

Serce waliło mi jak szalone.
Nie ja sie w nim nie zakochałam...
A kto się w nim nie zakochał, skoro nie ty?
A nawet gdyby się zakochała, to co z tego? Jest nastolatką, chłopak był dla niej bardzo miły i widocznie też mu się podoba. Przecież to nie znaczy, że weźmie z nim ślub, a potem urodzi mu dzieci... 

Nie, na pewno nie...
Ruszłam do domu, weszłam po cichu do środka, było ciemno, dziwne... wszyscy już śpią. Zaraz, która to godzina... wyciagłam z torebki telefon i sprawdziłam godzinę. O kurczę była już 24, ale sie zasiedzieliśmy. Nawet nie zauważyłam że czas tak szybko zleciał.
Rodzice i troszczący się o ciebie braciszek też nie zauważyli, że po ćmoku nie ma cię w domu. Musicie być ze sobą bardzo zżyci.

Poszłam górę, umyłam się, przebrałam w piżamie i z wielkim uśmiechem poszłam spać.

Rozdział 6

Emma pov:

Obudziłam się dzisiaj w bardzo dobrym humorze, nie wiem czy to przez wczorajszy dzień, bardzo możliwe.
Wstałam i skierowałam sie w stronę łazienki gdzie wykonałam podstawowe czynności.
Dziękujemy za oszczędzenie nam ich opisu.

Dzisiaj zdecydowałam ubrać sie w beżowy sweterek, również beżową spódniczke w kwiatki, rajstopy beżowe w czarne kropki i brązowe buty na obcasie.
Włosy uczesałam w luźnego warkocza i już mogłam wychodzić.
Zeszłam na dół i to co zobaczyłam było dla mnie najdziwniejszym zjawiskiem jakie kiedykolwiek widziałam, mianowicie moja mama stała w kuchni i smażyła naleśniki.
Nigdy wcześniej tego nie robiła, a szczególnie rano, o tej porze zawsze była już w pracy. Zrobiłam zdziwioną minę i patrzyłam sie na mamę.
-No co tak stoisz i się patrzysz, siadaj i jedź!- rodzicielka posłała mi wielki uśmiech co było także mega dziwne.
Zwykle w takiej sytuacji rzucała we mnie czymś ciężkim i próbowała przegryźć mi tętnicę szyjną.

-A ty nie w pracy?
-Dzisiaj idę na późniejszą godzinę.
Uwaga, będzie spojler. Otóż zasada zwana strzelbą Czechowa mówi, że jeżeli w pierwszym akcie dramatu na ścianie wisi strzelba, to w trzecim musi ona wystrzelić. Musi. W tłumaczeniu na ludzki oznacza to, że każdy szczegół, który autor wprowadza do tekstu, ma czemuś służyć — popchnięciu akcji do przodu, charakterystyce bohatera, opisowi relacji między postaciami, czemukolwiek. A już zwłaszcza jeżeli takim szczegółem jest nietypowe wydarzenie czy inne odstępstwo od rutyny. Tymczasem tu mamy do czynienia ze zdarzeniem dla bohaterki bezprecedensowym. I co? I nic. W dalszej części tekstu nie ma po nim śladu. Gdyby jeszcze auuutorce płacili wierszówkę, to byłabym w stanie pojąć, po co wcisnęła ten absolutnie do niczego niepotrzebny fragment. Ale nie płacą (chyba). Więc po kiego szatana?
Tak po prostu. Bo pasuje. Nie zadawaj zbędnych pytań! 

Usiadłam przy wyspie kuchennej i nałożyłam sobie jednego naleśnika na talerz, oczywiście musiał zostać posmarowany dużą ilością nutelli. Mniam... (Mam nadzieje że wam nie narobiłam smaka 😙)
A teraz do kogo się ona mówi? Bohaterka burzy czwartą ścianę? 

Po paru minutach do kuchni wszedł Brad. Spojrzał na mamę a jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek,
Które w Stanach są w powszechnym użyciu, więc każdy Amerykanin wie, że istnieją i jak wyglądają.
Podobno w Azji sprzedają wisiorki z pięciozłotówek, może w Ameryce też weszła taka moda? 

 usta miał otwarte co wyglądało komicznie, za pewne teraz wyglada jak ja 3 minuty temu.
-Następny!- mama była rozbawiona i zdziwiona tą sytuacją.
-Ale jak to?
-Twoja siostra 3 minuty temu wyglądała dokładnie tak samo.- cicho zachichotałam na tą odpowiedź.
Po zjedzonym śniadaniu, ruszyłam pieszo w stronę szkoły. Brad zaproponował że mnie podwiezie ale ja chciałam się przejść, pomyśleć a przede wszystkim posłuchać muzyki.
Szłam spokojnie w stronę szkoły, nie śpieszyło mi się. Po 10 minutach byłam ma miejscu. Zostało mi sie jeszcze sporo czasu (a już myślałam, że został ci się ino sznur), więc postanowiłam usiąść na ławce przed szkołą. Jednak nie dany był mi spokój:
-Emma!
-O, hej Jess.- byłam naprawdę ucieszona że zobaczyłam moją przyjaciółkę.
Bo czasem tylko udaję, że się cieszę na jej widok.

-Jak tam randka z Mr. Przystojnym?
- Po pierwsze to nie była randka, po drugie dlaczego go nazywasz Mr. Przystojny a po trzecie było cudownie.
Po pierwsze sama zastanawiałaś się, czy jest to randka, dlaczego więc swojej przyjaciółce mówisz, że wcale nią nie jest? 

-Po pierwsze yhy ta jasne, po drugie bo to jest twój przystojniak a po trzecie tylko tyle, dawaj wiecej szczegółów.
Opowiedziałam Jessice o wszystkim, chciałam ominąć pare rzeczy, ale ona oczywiście musiała wiedzieć każdy najmniejszy szczególik.
-To może dzisiaj wieczorek ze swoją psiapsiółką?- Jess zabawienie poruszyła brwiami, z czego sie cicho zaśmiałam.
-Pewnie.
-To co? Wypad na zakupy potem obiadek w KFC, znowu zakupy, wypad do Starbucks i jeszcze więcej zakupów.- dziewczyna była strasznie podekscytowana.
-Jasne, o której?
-O 15.30 przed twoim domem.
-OK, a teraz choć na lekcję.
Dzisiejszy dzień był spokojny.
Na lekcjach nic ciekawego się nie działo, poza lekcją matematyki:
Siedziałam sobie spokojnie w ławce, za bardzo nie słuchałam co mówił nauczyciel, w pewnym momencie odwróciłam sie w stronę Shawn'a Popatrzyłam na niego, a kiedy on sie zorientował że sie mu przyglądam uśmiechnął sie i puścił mi oczko.
Cały czas sie zastanawiam co to miało być?!
No, oczko przecież.
Osobiście uważam, że puszczanie oczka przez facetów jest bardzo urocze. Zawsze się wtedy uśmiecham albo śmieję, dlatego ponownie nie rozumiem oburzenia bohaterki. Te Mary Sue, takim to nie dogodzisz... 

Po skończonych lekcjach udałam sie do domu przygotować się na zakupy z Jess. Postanowiłam ubrać coś wygodnego, bo znając ją spędzimy tam cały dzień.
Przypominam, że znają się kilka dni. 

Zdecydowałam sie ubrać czarną spódniczke, szarą bluzkę z 3/4 rękawkiem, bordowy szalik, czarne podkolanówki i mój ulubiony bezrękawnik.
Bardzo wygodnie - szalik ciągle wisi i przeszkadza, spódniczka - cóż, powiedzmy sobie szczerze, żadna nie jest wygodna (bardziej ze względu na to, że musisz pilnować jak siedzisz) - podkolanówki, które zazwyczaj zjeżdżają z nóg i trzeba je podciągać, a na dodatek bezrękawnik, który jest dodatkową warstwą do zdejmowania, kiedy chcesz coś przymierzyć. 

Całość prezentowała się całkiem dobrze.
Po skończonych "przymiarkach" usiadłam na łóżku i przejrzałam wszystkie portale społecznościowe.
Nie było nic ciekawego, ja tylko wstawiłam zdjęcie ciuszków na snapa i poszłam na dół.
-Hey sister, gdzie idziesz?
-Na zakupy z Jess.
-Ok, Kiedy będziesz?
-Hmm... Nie wiem może za 3-4 godziny.- Brad zrobił wielkie oczy i patrzył na mnie jak na kosmitkę.
-To ile wy macie zamiar tego kupić?
Nie, nie, one nie idą kupić, tylko na zakupy. Różnica taka jak między „iść do kina”i „iść na film”.

-Nie wiem ale znając Jess, to pewnie będzie chciała wejść do każdego sklepu.- nagle usłyszałam dzwonek, to pewnie Jess
-To ja spadam, pa Braciszku.
-Ej,podwieść was?
-nie dzięki już zaoferował się brat Jess.
-Ok, miłej zabawy.
-Dzięki.- wyszłam z kuchni i szybko popędziłam w stronę drzwi. Za którymi stała Jessica.
-Hej.
-Siemka, idziemy.
-Tak pewnie.- ruszyliśmy w stronę samochodu, koło którego stał jakiś chłopak, jak sądzę to brat Jess. Muszę przyznać że jest całkiem przystojny, ma blond włosy, zielone oczy i jest dobrze zbudowany.
-Emma to mój brat Logan, Logan to moja przyjaciółka Emma.- chłopak lustrował mnie od stóp do głowy, podał rękę i uśmiechnął się.
-Miło poznać ślicznotko.- na jego komentarz lekko się zarumieniłam.
-Ymm... mi też.
A Jessica nie zareagowała, bo? Zazwyczaj, kiedy twoje rodzeństwo robi coś głupiego to albo się z nich nabijasz, albo przepraszasz znajomego, że twój siostra/brat jest głupi. 

Jessica pozwoliła mi usiąść z przodu a ona klapnęła z tyłu. Całą drogę nikt się nie odzywał. Kiedy w końcu dojechaliśmy pod centrum handlowe, Logan się odezwał.
-To miłej zabawy.
-Dzięki- Jessica już wysiadła, ja też chciałam ale ręka chłopaka mnie zatrzymała.
Kciuk krzyknął „stój”, a łokieć chwycił ją za kołnierz.

-Możesz chwilę zostać, chcę o coś zapytać.
-ok- otworzyłam okno Aby powiedzieć Jessice że zaraz ją dogonie na co ona tylko kiwnęła głową i skierowała się w stronę centrum.
-Co chciałeś?
-Chciałem zapytać czy nie umówiłabyś się ze mną?- i wtedy ręka chłopaka powędrowała na moje kolano, którą szybko zdjęłam.
Kolano zdjęła? Staw sobie wymienia?

-To chyba nie jest dobry pomysł, przepraszam ale muszę już iść.- chciałam już wychodzić ale chłopak ponownie mi nie pozwolił.
-Ej, no nie daj sie prosić.- Logan znów położył rękę na moje kolano, tym razem przesuwając dłoń coraz wyżej, aż była pod moją spódniczką, szybko sie odsunełam i dałam mu z liścia w twarz, otworzyłam drzwi i wyszłam pędem, mocno trzaskają za sobą drzwiami. Byłam wściekła, co on sobie myśli, liczy na szyki numerek z tyłu samochodu, o chyba w jego snach. Co za bezczelny typ.
Tak w ogóle bardzo nie rozumiem tej sytuacji. Jessica chyba stwierdziła, że całkowicie normalne jest zostawianie swojej przyjaciółki z bratem, którego główna bohaterka w ogóle nie zna? 

Wściekła weszłam do galerii, szukając wzrokiem Jess.
- No nareszcie. Ej co jest, wyglądasz na wkurzoną. Niech zgadnę, mój kochany braciszek cię podrywał?
-Jak dla mnie to liczył na szybki numerek z tyłu samochodu.
-Opieprze go jak wrócę, a teraz choć, zakupy czekają.
Chodząc tak już dwie godziny po sklepach zapomniałam o akcji z Loganem a do tego świetnie się bawiłam. Kupiłam sobie czarną dopasowaną sukienkę, kilka crop topów, bordową sukienkę rozkloszowaną i kilka par szortów.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę w Starbucksie pijąc kawę. Jessica zaproponowała że mnie odwiezie ale ja nie miałam ochoty na towarzystwo Logana. Postanowiłam że zadzwonię do Brada i poproszę o podwózke.
-Hej Brad, mógłbyś po mnie przyjechać, jestem pod galerią?
Sama nie wiesz, gdzie jesteś? To rzeczywiście musiałaś się świetnie bawić. Ale skoro robiłaś zakupy, to raczej jednak nie pod galerią, bo dla anglojęzycznego „gallery” to ekspozycja dzieł sztuki. Kilka innych znaczeń też ten rzeczownik ma, ale żadne z nich nie ma związku z handlem (chyba że z obrotem dziełami sztuki właśnie, bo niektóre galerie sprzedają to, co wystawiają). Ale nie wyglądasz mi na kogoś, kto kupiłby obraz albo artystyczną fotografię.

-Sie-siemmma sister.
-Ty jesteś pijany?
-Niue.
-No przecież słyszę. Dobra pa.
-CzCzekajjj...
-Co?
-Poww-ieem braat-u mojjegoo koleg żeby pooo ciebiree przyjechał.
-Dobra. Dzięki.- nie wiem czy mogę liczyć na brata ale poczekam 20 minut, jeśli nikt sie nie zjawi pójdę pieszo.
Robi się już zimno, usiadłam na ławce i czekałam na jakiegoś chłopaka.
Wszystko jedno, jakiego.
A nie mogła wrócić autobusem/metrem albo taksówką, jeżeli komunikacja publiczna jest dla biedaków? 

W pewnym momencie pod galerię podjechał motor, jak go zobaczyłam to oczy powiekszyły mi się ze zdziwienia.
Złote felgi miał?

Właśnie w moją stronę szedł.....

Rozdział 7

W pewnym momencie pod galerię podjechał motor, jak go zobaczyłam to oczy powiększyły mi sie ze zdziwienia.
Pętla czasu?

Właśnie w moją stronę szedł...
-Shawn?!- wpatrywałam się w chłopaka jakbym zobaczyła kosmite- To ty jesteś tym bratem kolegi tego dekla, którego muszę nazywać moim bratem?- chłopak na moją wypowiedź cicho sie zaśmiał.
-Najwyraźniej tak. Dzisiejszego wieczoru robię za twojego szofera.
Shawn Waller do usług- siedemnastolatek ukłonił się przede mną i posłał mi swój piękny uśmiech.
Cicho zachichotałam na ten widok.
I tu wracamy do sceny, o której zapamiętanie prosiłam Was jakiś czas temu. Brad na widok parkującego pod domem Shawna zapytał „kto to?”, walnął focha, kiedy się dowiedział, że to znajomy Emmy, i przypuszczał, że Shawn chce jego siostrę skrzywdzić. Według czasu opkowego to było wczoraj. Dzisiaj ten sam Brad prosi tego samego Shawna o przywiezienie tej samej siostry do domu. Zapomniał, że go nie zna i podejrzewa o niecne zamiary? Czy auuutorka zapomniała (po raz któryś), co napisała 15 minut wcześniej?
Po raz kolejny mówię, że to akurat pasowało do sceny, a co było wcześniej... Czy to ważne? 

-Dziękuję. A tak zmieniając temat, proszę powiedz mi jak bardzo upił się mój brat?
-Chyba tak, że jutro porządnie bedzie go bolała głowa.
-A zrobił coś głupiego?
-Raczej nie, dlaczego pytasz?- Shawn zrobił lekko zdziwiona minę, co wyglądało zabawnie.
-Na swoje 18-te urodziny tak sie schlał, że na następny dzień nie pamiętał jak śpiewał Biebera, potem tańczył z miotłą, a na sam koniec na wielki finał latał w samych bokserkach po osiedlu.- chłopak najpierw na mnie patrzył z niedowierzaniem a następnie wybuchnął głośnym śmiechem, a zaraz potem ja.
Grunt to lojalne rodzeństwo.
Coraz bardziej przestaję wierzyć, że oni w ogóle są rodzeństwem...

Shawn mocno trzymał się za brzuch i próbował sie uspokoić.
-Czekaj, czekaj. Jaką dokładnie piosenkę śpiewał?
-Baby- chłopak na mnie spojrzał po czym znów wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
-Dobra, dobra. Starczy tego, to w końcu mój brat.- starałam się zabrzmieć poważnie, ale chyba za bardzo mi to nie wyszło.
-Okej, okej. Już się uspokajam. Jedziemy?
-Pewnie.
Następnego dnia obudziłam się w całkiem dobrym humorze. Ubrałam się i umalowałam, a następnie skierowałam się w stronę kuchni.
Kiedy byłam już w pomieszczeniu zauważyłam mojego durnego braciszka.
-Chyba wczoraj za bardzo zabalowałeś- Brad dopiero teraz mnie zauważył, ponieważ cały czas szukał czegoś w szafce nad mikrofalą, jak mi się zdaje to leków na ból głowy.
-Cichoooo... siostra cichoooo... Tak mnie głowa boli że zaraz nie wyrobie. A wczoraj była bardzo wyjątkowa okazja, więc mogłem trochę wypić.
-Trochę Brad, trochę... Jak do ciebie wczoraj zadzwoniłam to ledwo kontaktowałeś.- chyba trochę za surowo to zabrzmiało ale w tamtej chwili o tym nie myślałam.
- Dzwioniłaś wczoraj do mnie?- Brad zrobił swoją zdziwiona minę, a mianowicie wielkie oczy jak pięciozłotówki, lekko uchylone, prawie otwarte usta
-Boże daj mi cierpliwość do tego człowieka.- patrzyłam przez chwilę w sufit po czym znowu zwróciłam sie do mojego tępego, teraz na kacu brata- tak Brad dzwoniłam, dobrze, że powiedziałeś jednak Shawnowi żeby po mnie przyjechał, inaczej byłabym skazana na wracanie pieszo.
Oprócz transportu szkolnego zastrajkowało również metro, kierowcy autobusów i taksówkarze.

 Mimo wszystko proszę cię Brad nie pij tyle. Pamiętaj mimo iż jesteś totalnym baranem to martwię się o ciebie.- chłopak podszedł do mnie i objął.
-Wiem siostra i dziękuję za to. Kocham cię Emma.
-Ja ciebie też deklu.
Byłam już w szkole, do której poszłam pieszo, bo kazałam Bradowi się położyć, iż wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście.
Zabawy w pytania retoryczne ciąg dalszy: to celowa archaizacja czy brak pojęcia o znaczeniu używanych wyrazów?

Miał podkrążone oczy, włosy wyglądały jak gniazdo, a do tego przed moim wyjściem zwymiotował na podłogę w korytarzu. Oczywiście ja dobra siostra posprzątałam to za niego i tym samym spóźniłam się na pierwszą lekcję.
W szkole jak w szkole. Lekcje, nauka, przerwy, znowu nauka i jeszcze więcej nauki. Jednak jedna myśl sprawia że nie mogę się skupić, jestem zestresowana i chyba zaczęłam niepotrzebnie panikować.
Powód mojego zachowania był taki, ponieważ dzisiaj mam pierwszą lekcję gry na gitarze z Shawnem.
Wiem to nic takiego, ale jednak strasznie sie stresuje.
Szłam właśnie spokojnie przez korytarz, za 30 minut miałam mieć lekcję z Shawnem ale przed ten czas chciałam trochę poćwiczyć śpiew i zagrać na fortepianie, tak dawno tego nie robiłam, bardzo mi tego brakuje.
Byłam już blisko sali, aż tu nagle jakaś postać z dużą prędkością i ogromną siłą powaliła mnie na ziemię. Mało zawału nie dostałam. Za strachu zamknęłam oczy i leżałam tak przygnieciona przez jakąś osobę. Nie wiedziałam co zrobić, czy zacząć sie szarpać, czy krzyczeć, a może jednak uderzyć tą osobę. Bałam się, naprawdę sie bałam. No ale kto by sie nie wystraszył kiedy w biały dzień jakaś nieznana wam postać wpada na was i przygniata do podłogi.
Na tym korytarzu nie było nikogo, kto mógłby zareagować? Uczniów i nauczycieli huragan ze szkoły wywiał?

Zastanawiałam się czy ten ktoś ma zamiar mnie uderzyć, a może porwać.
Przepraszam, ale moja wyobraźnia już zaczęła działać.
Powoli zaczęłam otwierać oczy...
-Ej żyjesz? Aż tak mocno na ciebie wpadłam?- i teraz właśnie rozpoznałam głos mojej głupiej przyjaciółki.
Nie, tylko trochę.

-Jess?! Czyś ty oszalała? Napadać tak na bezbronnego człowieka?!
-Oj nie przesadzaj!-Jessica śmiała się jak głupia ale mnie nie było wesoło. Zaczęłam się szybko wyślizgiwać z jej uścisku ale na marne.
-No złaź już ze mnie!
-Dobra, dobra. Nie denerwuj sie tak.- dziewczyna wstała ze mnie (bez skojarzeń proszę) i podała mi rękę, którą mimo wszystko ujełam.
A jakie mieliśmy mieć skojarzenia? 

-A tak poza tym to dlaczego na mnie tak napadłaś?
-Chciałam życzyć ci powodzenia na zajęciach z Shawnem.- no w tej chwili to szczęka mi opadła.
-A nie mogłaś tak po prostu do mnie podejść i mi to powiedzieć?
-Eeee... tak to by nie było frajdy.- dziewczyna cicho sie zaśmiała.
Czy to jest szkoła dla upośledzonych na umyśle? Bo chyba przegapiłam tę istotną informację.

Po chwili obydwie się na siebie spojrzałyśmy i zaczęliśmy śmiać się na całą szkołę z powodu tego całego zajścia.
-Dobra koniec tego. Muszę iść poćwiczyć. Pa napadniczko.
-serio em serio? Napadniczo?
-Tak! Pa!
-Pa głupku.
Ani rodzeństwo, ani koledzy nigdy nie zwracają się do mnie per „deklu”, „głupku” ani innymi czułymi słówkami, którymi obsada tego opka przerzuca się jak siatkarze piłką. Chyba nikt mnie nie kocha.
Uważam, że nie ma w tym nic złego i wszystko zależy od sytuacji oraz osoby. Mi samej zdarzało się w ramach czułości nazywać kogoś "głupolem". 

Weszłam do sali najpierw rozglądając się czy nikogo nie ma.
Powoli podeszłam do fortepianu, dotknęłam go i zamknęłam oczy. Momentalnie wróciły wszystkie wspomnienia:
Siedziałam przy fortepianie i powoli otworzyłam "pokrywe" aby zagrać. Robiłam to pierwszy raz, a fortepian nie był mój, tak jakby włanałam się w starym mieście do szkoły muzycznej by na nim zagrać. Nie pierwszy raz weszłam tam bez pozwolenia. Zwykle jednak podkradałam się do sali, gdzie pani Wolf uczyła poprawnego grania, techniki, nut i tak dalej. Jednak nie byłam bezpośrednio w pomieszczeniu. W tej sali gdzie uczono było lustro weneckie, a ja stałam po drugiej stronie, dzięki czemu ja wszystko widziałam a prawdziwi uczniowie tylko swoje odbicie.
1. Wszyscy w tej szkole byli ślepi, głusi i niedorozwinięci? Bo tylko w ten sposób potrafię sobie wytłumaczyć, że nikt nigdy nie zauważył pałętającej się po budynku obcej osoby.
2. Po co w szkole lustro weneckie? Poza tym, żeby Merysójka mogła za nim chować. Nie wspominając o tym, że rodzice najprawdopodobniej zrobiliby wzorcowe piekło, gdyby się dowiedzieli, że w czasie lekcji można podglądać ich dzieci z ukrycia. 

Cały czas byłam niezauważona, az do tego dnia. Tak bardzo chciałam zagrać na fortepianie. Włamałam sie do sali zaraz po zajęciach indywidualnych.
Na pasówkę czy na rympał?

Spokojnym ruchem podeszłam do instrumentu, otworzyłam pokrywę i usiadłam na stołku. Patrzyłam chwilę na klawisze, zastanawiając się czy dobrze robię, ale w końcu nie po to wkradłam się do sali, żeby wyjść bez niczego.
Położyłam palce na klawiszach i powoli zaczęłam grać, szło mi naprawdę dobrze, czułam jakbym robiła to od zawsze. Zamknęłam oczy, nadal grając. Wyobrażałam sobie że jestem na chmurze, nie dotyka mnie żadne zło, jestem tylko ja i fortepian. Nie czuje nic poza uderzeniami palców o klawisze. I wtedy ja i muzyka stały się jednością. Zrozumiałam że to jest moja pasja, marzenie, moje wszystko...

I nagle wszystko sie rozsypało, do sali weszła pani Wolf:
-Co ty tu robisz? To ty grałaś?- widziałam w jej oczach zdziwienie oraz jakby błysk nadzieji oraz zadowolenia.
Z pewnością była przeszczęśliwa, widząc w sali kogoś nieupoważnionego do przebywania w niej.

-Ja, ja ja... Przepraszam, nie powinnam.- zaczęłam zbierać swoje rzeczy z jak najszybszym zamiarem opuszczenia sali.
-Czekaj!- za spuszczona głowa odwróciłam sie w stronę Pani Wolf- To było niesamowite. Od dawna grasz?
-Dzisiaj pierwszy raz.- powiedziałam nieśmiało
-Co? Jak to pierwszy raz? Grasz lepiej niż uczniowie których uczę od najmłodszych lat.
Bo ja się nazywam Mary Sue, pszepani. 

-Ja nie wiem jak to sie stało. Po prostu poczułam jakąś więź między mną ifortepianiem
Zahaczyłam rękawem o klapę.

 i po prostu zaczęłam grać.
-Chodzisz na jakieś lekcje?
-Tak, znaczy nie... ymmm... ja zawsze siedzę za tym lustrem w pani sali i słucham wykładów.
Po co szkoły muzyczne wydają majątek na instrumenty? Grać można się nauczyć z wykładów.
W życiu nie słyszałam czegoś głupszego. 

-Rozumiem. Nie masz pieniędzy?
-Nie, moi rodzice nie pozwalają mi uczyć się grać ani śpiewać, chcą abym nie miała nic wspólnego z muzyką.
-Dobrze, więc zróbmy tak. Od dzisiaj chodzisz do mnie na indywidualne zajęcia, nie będę brała od ciebie pieniędzy.
O ile jestem w stanie (choć z trudem) uwierzyć w bezpłatne lekcje, to nie ma opcji, żeby nauczyciel zgodził się (ba, zaproponował!) ich udzielanie bez wiedzy i zgody rodziców. To samo w sobie jest niezgodne z prawem, a gdyby dziecku coś złego się stało podczas tych zajęć, pani nauczycielka miałaby duuuże problemy. To raz. A dwa, ile ta cała Emma miała wtedy lat? Bo normalny wiek rozpoczęcia nauki gry na fortepianie to cztery-pięć lat. Siódmy rok życia to już bardzo późno, a na pewno za późno, żeby zacząć naukę traktowaną inaczej niż jak hobby; wątpliwe, żeby jakikolwiek nauczyciel zawracał sobie głowę uczniem w tym wieku (i to jeszcze za darmo), bo to zwyczajna strata czasu. Mamy rozumieć, że bohaterką tej dramatycznej sceny jest przedszkolne dziecko? A za lustro weneckie Emma Merysójka wpełzała na czworakach?
Reaserch jest generalnie bardzo przereklamowany, nie wiedziałaś? Poza tym nie wierzę, by nauczycielka widząca potencjał w swoim uczniu nie starała się przekonać rodziców do wspierania talentu (szczególnie, że sama proponuje lekcje za darmo). 

-Ale dlaczego chcę pani mi pomóc?
-Bo widzę w tobie niesamowity potencjał. Czuje że w przyszłości będziesz wielką artystką.
Właściwie to już teraz zawołam Blechacza i Thai-sona Danga, żeby za tobą zakupy nosili.

-Dziękuję.
- To jak soboty o 14 pasują?
Dopóki rodzice nie zorganizują jej innych zajęć w tym terminie albo nie zauważą, że dziecko w sobotę wczesnym popołudniem regularnie gdzieś znika.

Dzięki pani Wolf nauczyłam się lepiej grać na fortepianie. Zawdzięczam jej wszystko. Gdyby nie ona, nie poznałabym mojej pasji.
Przed chwilą twierdziłaś, że już przed spotkaniem z nią ciągnęło cię do grania.

 Od zawsze odczuwałam jakiś niedosyt w życiu, czułam jakby mi czegoś brakowało. Po pierwszej lekcji zauważyłam że to chyba jest to, a kiedy zagrałam, już dobrze wiedziałam że tego właśnie mi brakowało, MUZYKI.

Usiadłam spokojnie na stołku. Powoli skierowałam swoje dłonie na klawisze.
A co zrobiłaś z dłoniami cudzymi?

Kiedy już ich dotknęłam znów to poczułam, poczułam więź między mną a instrumentem.
Klawiatura musi dawno niemyta, lepka się zrobiła...

Zaczęłam grać, najpierw powoli, potem coraz szybciej, aż w końcu zaczęła rozbrzmiewać po całej sali moja ulubiona piosenka. Zamknęłam oczy, uwielbiam to, ten spokój, rozkosz. Tylko ja i fortepian. Po chwili z moich ust wylatywały słowa piosenki. Wczułam się najbardziej jak tylko potrafię. Była to moja chwila.

Kiedy skończyłam czułam się niesamowicie. Nie jestem pewna ale chyba cały czas uśmiechałam sie od ucha do ucha.
-Łał... to było niesamowite- tak się wystraszyłam, że podskoczyłam na stołku i szybko odwróciłam sie do osoby, która najwyraźniej mnie słuchała.
-Shawn?! Słyszałeś?
-Tak. To było naprawdę piękne.
-Ale, ale...
-Co sie stało?- chłopak wydawał się zdziwiony moim zachowaniem, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-To dla mnie trochę dziwne... Umm... jesteś drugą osobą która słyszała jak gram.- momentalnie mój wzrok powędrował na moje buty.
Moje, moje, moje, w co drugim zdaniu coś jest moje. Jeśli jeszcze raz zobaczę jakikolwiek zaimek dzierżawczy, rzucę w nią słoikiem musztardy.

-Naprawdę? Masz talent i to wieki (na wieki?). Dlaczego nie wystepujesz? Masz wspaniały głos,a grasz tak że szczęka opada.- na jego słowa zaczęłam się rumienić.
Tak, już wiemy, że jesteś Zbigniewem Wodeckim i Barbrą Streisand w jednym. Nie musisz tego więcej powtarzać.

-Ja nie mogę...
-Dlaczego? Boisz się?- Shawn podszedł i usiadł koło mnie na stołku.
-To nie tak... chociaż stres zawsze jest, ale to przez... ummm... bo.... moi rodzice... oni... nie pozwalają mi.- naprawdę ciężko mi to było powiedzieć. Wiem, Jess dowiedziała się bez problemu,ale ona jest moją przyjaciółką i czuje że mogę jej zaufać jak nikomu innemu.
Łatwo jej przychodzi nazywanie ludzi przyjaciółmi. A może ja już niedzisiejsza jestem, skoro uważam, że przyjaźń to deko więcej niż wspólne zakupy?

-Ale jak to? Czemu?
-Oni twierdzą że to nie zapewni mi przyszłości, chcą abym była chirurgiem. Od małego musiałam się ukrywać.
A rodzice — dodajmy, rodzice najwyraźniej kontrolujący i despotyczni, skoro wybierają dziecku zawód — przez całe lata absolutnie niczego nie zauważyli. Proszę zapisać temat dzisiejszej lekcji: logika fabuły i spójna konstrukcja bohatera utworu literackiego.
Zupełnie nie kupuję historii o "bardzo złych" rodzicach, ponieważ do tej pory pokazywani są w pozytywnym świetle. Ufają jej, urządzają pokój (widocznie znając jej gust), kupują bratu xboxa, robią naleśniki na śniadanie, nie zabraniają spotkań z przyjaciółmi i odwożą na zajęcia. Jakoś nie widać tutaj napiętej atmosfery, na której oparta jest cała fabuła. Poza tym główna bohaterka jest (prawie) dorosła. Mogłaby spróbować wyjaśnić rodzicom swoją sytuację i powiedzieć, że nie chce być chirurgiem, ale o tym nie ma słowa. Czyżby jej nie zależało tak, jak próbuje wmówić nam autorka? 

 Przepraszam, nie jestem gotowa.
-Spokojnie- chłopak podniósł mój podbródek abym na niego spojrzała- jeśli będziesz gotowa powiesz mi.
-Dziękuję Shawn, jesteś najlepszy.- nie wiem dlaczego, może pod wpływem impulsu, przytuliłam się do niego.
Poczułam się tak bezpiecznie, ale nie wiem dlaczego, a kiedy odwzajemnił mój uścisk czułam jakbym miała motyle w brzuchu.
Przypomnij sobie, co dziś było na obiad w szkolnej stołówce — to może wiele wyjaśnić.

Shawn pov:
Nie wiem dlaczego, ale ta dziewczyna mnie intryguje. Jest taka niewinna, nieśmiała, ale jednocześnie czuję że jest silna. Jestem pewien że już trochę przeszła z rodzicami,
Bili ją, głodzili i zamykali w komórce na węgiel.
Ewentualnie kazali jej posprzątać pokój i odrobić lekcje. Źli rodzice!

 wiem tylko tyle że nie pozwalają jej grać ale nie wiem co musiała przez to robić aby spełnić marzenie. Mam nadzieję że kiedyś mi dostatecznie zaufa i opowie mi całą historię.

Kiedy Emma mnie przytuliła poczułem sie jak w niebie. Nadal nie wierze że taka dziewczyna jak ona przytuliła takiego palanta jak ja. Tak wiem narazie poznaliście mnie jako idealnego chłoptasia,
Też czytałeś to opko?
O co chodzi z tym burzeniem czwartej ściany? To kolejny raz! 

ale prawda jest zupełnie inna. Kiedyś zaliczyłem panienki, ale w końcu postanowiłem się zmienić.
Zaliczałem gdzieś tak od dwunastego do czternastego roku życia, a w piętnaste urodziny uroczyście sobie przyrzekłem, że się ustatkuję. Przypominam, że mowa o uczniach szkoły średniej, czyli maksimum osiemnastolatkach.

W sumie miałem tylko jedną prawdziwą dziewczynę Klarę (pozostałe były przebranymi facetami) z którą byłem 3 miesiące (kawał życia), ale nie jestem z nią już od chyba 2-3 tygodni (Klara była dla mnie tak ważna, że nawet nie pamiętam, kiedy z nią zerwałem).

-To co? Ćwiczymy?- spojrzałem na dziewczynę nadal nie przestając ją tulić.
-Jasne- dziewczyna zaczęła powoli wstawać więc niechętnie puściłem ją.
Podeszłem do jednej z gitar i chwyciłem ją a następnie usiadłem na ławce.
-Choć- dziewczyna na moje słowa powoli podeszła co wyglądało dość śmiesznie, jakby szła do mnie za karę. Zaśmiałem sie cicho pod nosem a następnie chodziłem Emme za nadgarstek (nie wiem, co jej zrobiłeś, ale chyba ma rację, że ci nie ufa) i posadziłem przed sobą aby pomagać jej w odpowiednim ułożeniu palców na strunach.

Emma pov:
I znowu to dziwne uczucie w brzuchu. Dlaczego ten chłopak musi tak na mnie działać?
Zaczął układać moje palce na strunach, po kolei mówił jaki to dźwięk. No i jak myślicie, kiedy dotknął mojej ręki znów to uczucie.

Po godzinie nauki zaczęłam zbierać swoje rzeczy do torby, a Shawn odłożył gitarę. Nie patrząc na niego, bo byłam odwrócona plecami jestem albowiem ponieważ kurturarna powiedziałam:
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma sprawy. To dla mnie przyjemność.- jego słowa mocno we mnie uderzyły, w pozytywnym znaczeniu, chciałam szybko wyjść z sali, ale kiedy w błyskawicznym tempie odwróciłam sie, zderzyłam się z klatką piersiową Shawna, która, swoim zwyczajem, pałętała się samopas po okolicy przez co prawie upadłam, lecz silne ramiona chłopaka poszły w ślady klaty i zaczęły żyć własnym życiem mnie złapały. Wyglądało to jak mojego pierwszego dnia szkoły. Patrzelismy sobie nawzajem w oczy. Wydaje mi się że na chwilę odpłynełam.
Przez całą tą akcję nie zauważyłam iż moja torba wypadła mi z rąk a razem z nią moje teksty piosenek, które sama pisze potajemnie i po hipstersku skrobię je na karteluszkach, które z niewiadomych przyczyn targam ze sobą, zamiast zapisać na jakimś pendrive'ie albo karcie pamięci.
Nie wiem jak ale twarz chłopaka zaczęła być niebezpieczne blisko mojej. Jeszcze mnie pogryzie. Ciekawe, czy był szczepiony na wściekliznę.Wiedziałam co zaraz może się stać, ale bałam się. Już kiedyś sie całowałam, ale jakoś mistrzynią nie byłam. Wstyd i hańba. Trochę głupio mi się zrobiło więc mimo iż chciałam go pocałować, musiałam to przerwać.
-Ummm...- powoli wygramoliłam sie z objęć chłopaka- dzieki...-powiedziałam to tak cicho, że nie wiem czy Shawn to usłyszał.
Schyliłam się i zaczęłam zbierać teksty piosenek.
-Poczekaj pomogę...- chłopak też chyba poczuł się trochę nieswojo.- To twoje dzieło?
-Co? Nie! Nie czytaj tego!- rzuciłam sie na chłopaka próbując wyrwać mu tekst piosenki, ale był on zbyt silny i udało mu się jedną ręką mnie oswoboczić.
Nie, no, zboczeniec, ciągle jej robi jakieś rzeczy, na które nawet nie ma polskiego słowa.

-* możesz mieć każdą ale zostałeś
dlaczego wciąż tu jesteś
Daj mi zapomnieć
Proszę odejdź a wtedy i ja odejdę
Uwierz nie chcesz mnie
Jestem inna niż myślisz
Znajdziesz lepszą
Zakochasz się, a ja wreszcie będę mogła odejść, zapomnieć, nie czuć bólu
Jesteś jedyną osobą która trzyma mnie przy życiu
Proszę przestań, odejdź

Zostaw mnie, odpuść
Już mnie nie uratujesz
Stracisz tylko czas, a ja zdania nie zmienię, nie zostanę
Nie próbuj, odpuść, odejdź
Dlaczego tu jesteś
Jest milion lepszych niż ja

Moje życie dobiegło końca
A ty tylko sprawiasz że nie jestem jeszcze tam gdzie powinnam
Czuje się jak trzymana na nici
Ty wierzysz że ściągniesz mnie z powrotem
Ale tymczasem ta nić pęka, odlatuje, to już mój koniec

Zostaw mnie, odpuść
Już mnie nie uratujesz
Stracisz tylko czas, a ja zdania nie zmienię, nie zostanę
Nie próbuj, odpuść, odejdź
Dlaczego tu jesteś
Jest milion lepszych niż ja

Nadal czuje twoją miłość
Miałeś przestać mnie kochać
Dlaczego nie odpuścisz
Cały czas przy mnie jesteś
Ale ja nie chcę sie już obudzić
Straciłam wszystko, uwierz
Nie mam po co żyć

Zostaw mnie, odpuść
Już mnie nie uratujesz
Stracisz tylko czas, a ja zdania nie zmienię, nie zostanę
Nie próbuj, odpuść, odejdź
Dlaczego tu jesteś
Jest milion lepszych niż ja

-Ta piosenka...
-Tak wiem, jest beznadziejna.
O, przebłysk autokrytycyzmu i adekwatnej samooceny.

- dziwnie się czułam kiedy Shawn czytał te bazgroły, nie jestem piosenkarką, ani tekściarką, ani nikim kto umiałby napisać dobrą piosenkę. Co mi nie przeszkadza pisać piosenki. W tym jestem podobna do autorek opek.
Nie wiem czy mam talent. Nikt tego jeszcze nie czytał.
-Nie, nie. Ona jest piękna, taka inna niż wszystkie.- pierwszy raz spojrzałam na chłopaka, bo od początku naszego spotkania usilnie zaciskałam powieki,  miał oczy pełne nadzieji i radości.
-Wiem że jest inna. Nie jest radosna...
Bo faktycznie wszystkie piosenki są radosne... 

Jest nijaka.
-Wcale nie. Owszem jest smutna, ale przede wszystkim taka uczuciowa, niesamowita. Przeżyłaś to? Pisałaś z myślą o sobie?
-Ja nie wiem... jak dla mnie to trochę jak piosenka do "zostań jeśli kochasz"**.
-Hmm... jakby sie zastanowić to trochę tak. Ale przede wszystkim to gratuluję.
-Dziękuję
-Nie wiedziałem że taka jesteś...
-Taka czyli jaka?- znów spojrzałam w jego piękne niebieskie oczy.
-Nie wiem. Inna. Potrafisz opisać ból, smutek zwykłymi słowami. Ta piosenka dotyka, daję do myślenia. Sądziłem że jesteś bardziej wesoła. A tymczasem proszę, masz dwa oblicza.
-No trochę tak. Jeszcze w Londynie, rodzice usłyszeli jak mój brat namawia mnie do śpiewu, tak się zdenerwowali, że zakazali mi wychodzić z domu.
Do szkoły też? I nie zainteresowało to szkoły, opieki społecznej ani nikogo?

Siedziałam sama w pokoju, zabrali mi telefon, laptop. Tam, tylko muzyka była moim przyjacielem,a oni mi go zabrali.
To powyżej to opis przemocy psychicznej graniczącej z bestialstwem. Nie twierdzę, że rodzice-sadyści nie istnieją, ale w tym opku wcześniej była mowa o ojcu podwożącym do szkoły, podtrzymującym na duchu i uśmiechającym się na pożegnanie tudzież matce ucieszonej, że zrobiła dzieciom niespodziankę naleśnikami na śniadanie. Kurs pisania nie tyle kreatywnego, ile kupy się trzymającego, pilnie potrzebny. 
Może się ogłośmy jako nauczyciele. 

Czułam pustkę, samotność. Wtedy ją napisałam. A najlepsze że to tylko jedna z historii i to jeszcze nie ta najgorsza...
Już mnie ogarnia przerażenie.
O borze... strach się bać. 

4 komentarze:

  1. Opko jest głupie,ale piosenka przebija wszystko!!
    Wątek rodziców tyranów jest dziwnie nie logiczny,ale chociaż żyją,nie uśmierciła ich.
    Nuuudne toto!!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. ''Choć'' zamiast ''chodż'' zaczyna mnie już mocno irytować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może aŁtorka jest jak Michalak? Niektóre elementy wychodzą jej niezależnie od fabuły (np to zamknięcie dziecka w pokoju)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna pioseneczka. A rodzice są gorsi niż ludzie od Michalak - oni są źli od początku do końca albo są ,,uroczymi bohaterkami" xD

    OdpowiedzUsuń