środa, 24 sierpnia 2016

9. Mamo, daj spokój, czyli miłość na bogato cz. 1

Witajcie! 
W tym tygodniu serwujemy kolejny twór prosto z wattpadowej otchłani. Tym razem zamiast czynów iście heroicznych i walki z gangami, mamy romantyczną historię. Wszyscy przecież wiemy, że najlepszym przepisem na opowieść jest miłość od pierwszego wejrzenia. 
Przepraszamy też za poślizg, ale chyba nam wybaczycie, prawda?

Analizują: Az, baba_potwór, Nikelaine i J 

Adres opowiadania: https://www.wattpad.com/story/57476564-milioner-i-ja-1-2-3

1. Emma
Poniedziałek. Jak ja nienawidzę poniedziałków! Nigdy nie można się wyspać. Dzisiaj budzik zadzwonił mi o równej 6:00. To dziwne. Zawsze dzwoni albo o 5:58, 5:56 albo 6:03, 6:07.
Może dlatego, że tak go ustawiasz?
Pierwszy przebłysk intelektu bohaterki: zagadka budzika.
Może gdy budzik dzwoni, zerka na inny zegarek, któremu czasem siada bateria?

Odrzuciłam kołdrę na drugą stronę łóżka i usiadłam. Przetarłam twarz rękami dla podbudzenia się trochę ale to nic nie dało. Wstałam i ruszyłam do łazienki. Jest ona niewielka ale urządzona w fantastyczny sposób. Wanna stoi w prawym rogu i jest wielka. Jest tu też umywalka, toaleta i pralka oraz duże lustro, ciągnące się od sufitu do podłogi.
Faktycznie, fantastycznie urządzona - ma wszystko, co większość standardowych łazienek (może oprócz wielkiego lustra). Ale okay - przynajmniej nie wrzuciła zdjęcia.
Wielka wanna w niewielkiej łazience... I lustro na całą ścianę. Są jakieś Noble dla architektów wnętrz? Bo temu się zdecydowanie należy.
Najpierw należy zdefiniować słowo "niewielka".

Odkręcam wodę w wannie. Przeglądnęłam się w lustrze. No tak. To ja. Urocza 23-letnia brunetka o czekoladowych oczach.
Wie, kto jest w lustrze. Czyli jest co najmniej tak inteligentna jak bonobo, które też rozpoznają swoje odbicie. 
Cieszmy się chociaż z tego poziomu, bo nie wszędzie można go uświadczyć.

Ughh! Jestem dość niska. Marne 160 cm. Nie jestem płaska jak deska. Mam kształtny biust i tyłek. W liceum miałam największy biust w klasie! Figurę mam w kształcie gruszki, z czego się cieszę.
W ogóle, czy tylko ja nie rozumiem tego wszechobecnego przedstawiania wyglądu bohaterów za pomocą "triku" z lustrem? Nie można tego zrobić w bardziej subtelny sposób, wplatając te cechy w zdania logiczniejsze dla narracji pierwszoosobowej? Np. "Wciągnęłam na siebie jeansy, które dobrze podkreślają mój całkiem niezły tyłek" lub "Lubię podkreślać moje piersi - dziewczyny w szkole zawsze mi zazdrościły." Nie brzmi lepiej? 
Do tego potrzebna jest kreatywność, oryginalność, wyobraźnia... Jednym słowem, uzdolnienia literackie. Opkosfera nie jest odpowiednim miejscem na ich poszukiwanie.
A ja się przyczepię do błędu rzeczowego: figura gruszki oznacza raczej niewielkie piersi, więc nie wiem, na ile w tym przypadku "największy biust w klasie" byłby jakimkolwiek wyróżnieniem.

Podchodzę do umywalki. Oblewam twarz zimną wodą. Już czuję się trochę lepiej. Rozbieram się z piżamy, którą wrzucam do pralki i wchodzę do wanny, do której nalało się już prawie pół wody.
A ile to cała woda? 
Woda to H2O, więc, na logikę, pół wody to atom tlenu i pół atomu wodoru.

Myję całe ciało płynem do kąpieli
Zgadza się, jest inteligentna jak bonobo.

i już całą łazienkę wypełnia zapach wanilii. Myję moje włosy.
Potem myję włosy cudze, które specjalnie w tym celu trzymam na półce nad wanną.

Nie farbuję włosów tylko regularnie je podcinam. Lubię mój naturalny kolor włosów, tak samo jest z solarium.
Naturalny kolor solarium też lubi?

Nie jestem blada jak ściana, ale też nie mam ciemnej karnacji, więc na co mi solarium?
Yyy... Zawsze mi się wydawało, że solarium jest właśnie dla tych bez ciemnej karnacji. Czyżbym żyła w błędzie?
Solarium jest tylko dla tych, co są bladzi jak ściany. Tak w ogóle po co nam te informacje? 
Żebyśmy wszyscy wiedzieli, jak naturalna jest bohaterka.

Wychodzę z wanny i owijam ciało jednym białym, puchowym ręcznikiem, z drugiego zaś tworzę na głowie turban. Wychodzę do sypialni. Jest ona przestronna. Wyciągam czystą, białą bieliznę
Jest jakaś specjalna okazja, że wyciąga czystą bieliznę? Bo chyba rzadko ją nosi, skoro specjalnie to zaznacza.

w koronkę
Koronka to deseń?

i zakładam. Ścielę łóżko i idę do łazienki rozczesać włosy. Po rozczesaniu ich (co szło mi mozolnie), myję zęby i idę do kuchni. Włączam radio i robię sobie musli.
Konia zrzędę temu, kto mi wytłumaczy sens mycia zębów PRZED posiłkiem.
A drugiego dorzucę dla tego, kto mi wytłumaczy, co jest fascynującego w tych wszystkich czynnościach.

Jest już 6:50. Pochłaniam je w ekspresowym tempie. Myję miseczkę i wyłączam radio. W sypialni zakładam jeszcze granatową sukienkę, która opina moje atuty.
Za moich czasów na atuty mówiło się „tyłek”. Starzeje się człowiek...
"Atuty" brzmią bardziej literacko. 
Kompletnie też nie rozumiem, dlaczego większość takich dzieł jest pisanych w narracji pierwszoosobowej. Myślę, że jest trochę trudniejsza, jeżeli rzeczywiście chce się napisać coś dobrego, ponieważ trzeba znać charakter swojego bohatera i uważać, by zdania brzmiały naturalnie. Rozumiem, że zdecydowanym plusem jest przedstawienie sytuacji właśnie w ten subiektywny sposób (co jest naprawdę fajne, kiedy lubi się pisać o emocjach), ale autorki zupełnie tego nie wykorzystują. Więc po co utrudniają sobie życie? Pytanie zagadka.  

Ubieram do tego czarne szpilki,
Ubieranie ubrania: jest.

biorę jeszcze torebkę, do której wrzucam telefon, portfel, klucze do auta i kosmetyczkę.
Kluczyki do samochodu wrzucam do torebki po to, żeby za chwilę je z niej wyjąć. Albowiem ponieważ zawsze działam logicznie, sensownie i racjonalnie.

Wzdycham i wychodzę z domu, zakluczając drzwi.
Rosjanka?

To będzie długi poniedziałek - pomyślałam... 
Prawdopodobnie jeszcze dłuższy niż ten szczegółowy opis każdej czynności bohaterki.

Erick 
Kurwa! Znowu ten budzik nie zadzwonił! Jest już 7:30 a ja o 8:00 mam być w wydawnictwie, bo przejmuję szefostwo.
Skoro już któryś raz nie zadzwonił, to polecam zainwestować w nowy.

Ubieram się szybko w garnitur i wychodzę.
Toaleta, choćby śladowa, to absolutnie zbędna strata czasu.

Mój szofer - Henry (ma około 50 lat)
I co w związku z tym?
Ta informacja pewnie zastępuje nam opis.

wiezie mnie do wydawnictwa moim Bentley’em. Jesteśmy pod budynkiem o 7:57. Wysiadam, biorę teczkę i wchodzę do budynku. Nie jest tak nowocześnie wyposażone jak moje, ale to się zmieni.
Co mianowicie nie jest nowocześnie wyposażone?

Sekretarki w holu pożerają mnie spojrzeniami, a ja mam je daleko w dupie.
Mniej więcej w okrężnicy. Swoją drogą, zaskakująca spostrzegawczość jak na kogoś, kto a) spieszy się, b) ma w dupie.
W poprzednim opku wszyscy bardzo dokładnie rejestrowali godziny, w tym zaś dokładnie obserwują otoczenie. Bohaterowie opek mają takie umiejętności.

Zmierzam do gabinetu dotychczasowego (jeszcze) dyrektora. Mieści się ono na 29 piętrze.
Kim/czym jest ono, które się mieści?
Nie można napisać też, że na ostatnim piętrze (gabinety dyrektorów zazwyczaj mieszczą się na samej górze, ma to podkreślać pozycję)? 

Wchodzę do windy, przyciskam guzik i po upływie 3 minut jestem już na miejscu.
Gdy podchodzę do drzwi, słyszę w środku krzyk osoby i cicha odpowiedź drugiej.  
- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w miesiącu! - krzyczy ktoś, chyba dyrektor
- Przepraszam - słysze cichy szept kobiety
Musiał być cichy jak ryk słonia, skoro było go słychać przez zamknięte drzwi.
Krzyczała szeptem.

- Ja...... - nie daję jej skończyć, bo wchodzę do gabinetu. 
Przy biurku stoi mężczyzna, ma na oko 40 lat. Zaciska nerwow ręce, aż zbielały mu kłykcie. Koło sofy stoi kobieta.
Trochę dziwny układ mebli w tym gabinecie.

Gdy ją ujrzałem, serce mi się zatrzymało.
Szwy sukienki poszły na atutach?
Jest to naturalna reakcja na widok Mary Sue.

Niska (chyba 165 cm) brunetka, o czekoladowych oczach. Stała i patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Była taka urocza i niewinna, a zarazem miała w oczach jakąś dzikość. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wreszcie ona odwróciła wzrok, na szefa, chyba coś mówił. Po chwili wyszła, a ja odprowadziłem ją głodnym wzrokiem.
Rekord liczby powtórzeń słowa „oczy”: pobity.  
Jeśli kobieta o wzroście 165 cm jest uznawana za jakąś wybitnie niską, to ja muszę też wyglądać jak skrzat.
W starych dowodach, gdzie jeszcze określano wzrost, kobiety o wzroście 165 cm miały wpisywane już "średni". Tak tylko mówię.

2. Emma 
Jechałam do pracy moim starym samochodem. Nie sądziłam, że będę miała stłuczkę i to dwie przecznice od wydawnictwa!
Dwie przecznice od wydawnictwa powinien działać immunitet od stłuczek!
Nikt nie spodziewa się stłuczki dwie przecznice od wydawnictwa!

Facet, który we mnie wjechał, obiecał pokryć wszystkie koszty, lecz samochód do niczego się nie nadawał. Zabrali go na lawecie.
W tym samochodzie wszystko musiało się na taśmę klejącą trzymać, skoro po stłuczce nadawał się tylko na lawetę. 
Tak mi się przypomniało. Może ten sam model. 

Była już 7:55. Wiedziałam, że się spóźniłam. Dzisiaj wyjątkowo miałam na 7:30.
Nie, kochana, amerykańskie biuro to nie polska szkoła, nie zaczyna pracy o wschodzie słońca.

Ruszyłam szybkim i energicznym krokiem do wydawnictwa. Gdy weszłam, wiedziałam co się szykuje. Szef stał w holu z założonymi rękami.  
- Panno Steel, za 5 minut w moim gabinecie! - warknął mój szef 
Myślę, że nazwisko to nawiązanie do innej, równie głupiutkiej bohaterki. 

W odpowiedzi kiwnęł głową i poszłam do swojego biura. Zostawiłam tam ciuchy.
Jak ją szef zobaczy gołą, to od razu przestanie się czepiać o głupie spóźnienie.
Czego to nie wymyślą, żeby wymigać się od bury...

Młoda stażystka, z którą się zakolegowałam posłała mi nieme ‘powodzenia’. Uśmiechnęłam się, zapukałam i weszłam do ganinetu. Szef siedział za biórkiem.
I rozmawiał z Jórkiem.

Wstał i od razu walną z grubej rury: 
- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w tym miesiącu! - krzyknął
Nic dziwnego, że przestał być dyrektorem, skoro zajmuje się wyliczaniem pracownikom spóźnień zamiast tym, co należy do obowiązków dyrektora, choćby opracowywaniem i realizacją strategii przedsiębiorstwa.
To samo pomyślałam, kiedy pierwszy raz to czytałam. Wielkie wydawnictwo powinno mieć chociażby ludzi od HR, którzy zajmowaliby się takimi sprawami. Jeżeli nie dział HR (bo to też nie do końca ich interes), to są menedżerowie czy kierownicy działów. 
A mnie zastanawia, po co on ją ochrzania, skoro i tak lada moment wylatuje i wszyscy mogą mieć jego słowa w głębokim poważaniu.

Kurwa! Co za facet! Dobrze, że go wywalają. 
Zapamiętajcie to. 

- Przepraszam - przybrałam zbolały ton głosu - Ja........ - już miałam dobrą wymówkę, ale ktoś musiał wejść do gabinetu i mi przerwać! 
Bo każdy szef jest bezlitosny i nie przyjmie do wiadomości prawdy, w tym przypadku o stłuczce. Koniecznie trzeba coś wymyślić!

Na widok kto wszedł, zapomniałam o mojej super wymówce. Ba! Zapomniałam jak się nazywam!   Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia!
Też bym była zdziwiona, gdyby do gabinetu wszedł widok.

Chyba usta też miałam otwarte. Zresztą on też.
Pięknie to musiało wyglądać — dwoje dorosłych ludzi gapiących się na siebie z rozdziawionymi paszczami.
I tylko czekać, aż scenę dopełni zabłąkana mucha.
Zamiast muchy mamy wkurzonego szefa, który jest świadkiem całej sytuacji, nie zapominajmy o nim.

Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi jak morze oczami. Był to wysoki mężczyzna (około 190 cm). Miał brązowe włosy w nieładzie. Jakbym teraz tak je przeczesała ręką. Ohhh. I te usta! Pewnie nie jedno widziały
Co można było wywnioskować stąd, że pośrodku każdej wargi znajdowało się małe, rozbiegane oczko.
Całujesz się z takim, a on nagle "masz szóstkę do naprawy". 

i robiły - zaśmiałam się w duchu.
Zabawne jak cholera.

Był ubrany w schludny garnitur i miał ze sobą teczkę. Od niego oderwał mnie głos szefa. Popatrzyłam na niego.
Na którego niego? Bo już się gubię w zaimkach.
Na głos.

- Panno Steel, proszę wyjść. Porozmawiamy później. - warknął 
Co za idiota! Ja tu boga zobaczyłam, a on mnie wyprosił!
Skandal! Wypraszać ludzi z własnego (jeszcze) gabinetu.
Tym bardziej ludzi będących na niższym stanowisku. 

Gdyby nie ta dobrze opłacalna praca, to bym się zwolniła, za jego poniżanie.
Dobra płaca czyniła poniżanie znacznie znośniejszym.
Przepraszam, ale w jakim momencie on ją poniżył? Kiedy zwrócił jej uwagę na kolejne spóźnienie, czy kiedy wyprosił ją ze swojego biura? 
Nie pozwolił jej gapić się na swojego gościa z otwartą paszczą. Swoją drogą, od kiedy praca w wydawnictwie jest dobrze opłacalna? Tym bardziej dla dość młodej osoby, która, z racji wieku, nie pracuje tam zbyt długo?

Wyszłam posłusznie z gabinetu. No, na chwilę mam spokój. Wróciłam do swojego biura. Usiadłam i zajęłam się robotą na dziś. Sprawdziłam dwa artykuły
A to się biedactwo narobiło.

i o 13 wyszłam na zasłużony lunch do mojej ulubionej kafejki na rogu ulicy.
Uwaga! Od ósmej (ewentualnie ósmej piętnaście) do trzynastej sprawdziła dwa artykuły! Jako dyrektor bardziej martwiłabym się jej wydajnością, niż spóźnieniami. 
Po co miał się teraz martwić, skoro i tak tracił pozycję szefa? Co z tego, że pewnie właśnie przez tak niską wydajność?

Zjadłam naleśnika z czekoladą i wypiłam kakao. Po lunchu wróciłam do pracy. W drzwiach minęłam się z moim szefem, który niósł pudełko i jakimiś papierami. Zdziwiona podeszłam do sekretarki.  
- Hej, Doroth, co się dzieje? - pytam młodą dziewczynę 
- Ktoś nas przejął i ten cham nie będzie już szefem - wskazała głową na drzwi, którymi wyszedł mój (były) szef 
Ktoś nie ma nazwiska, a przejęcie odbyło się z zaskoczenia w nocy ze środy na piątek, dlatego nawet pracownicy nie mają o nim pojęcia.
Właśnie dlatego chciałam, żebyście zapamiętali tamto zdanie. Kilka godzin temu sama przyznała, że go wywalają, a teraz nie wie, dlaczego szef się wynosi? 
Może po prostu mieć krótką pamięć.

- Ah, dzięki - chcę odejść, ale Doroth mnie zatrzymuje 
- Pan Smith każdego będzie prosił na rozmowę - szepcze uśmiechnięta 
Pan Smith nie ma co robić, skoro będzie rozmawiać ze wszystkimi. 
Chce każdego osobiście zmotywować do pracy. I tak przez ileś dni będzie sobie gawędził ze wszystkimi pracownikami, bo w końcu który szef przejmuje się takimi rzeczami jak kierowanie przedsiębiorstwem?

Kiwam głową i wracam do obowiązków i po drodze do biura robię sobie kawę. O 15 dzwoni telefon stacjonarny, firmowy.  
- Redaktor naczelna gazety New York News, słucham? - powiedziałam znaną mi regułkę
Regułek mi nieznanych nie mówię, bo ich nie znam. Podobnie jak znaczenia słów, których używam. Poza tym: 1. moi znajomi dziennikarze chętnie się zamienią z redaktorem naczelnym, którego praca polega na „sprawdzeniu dwóch artykułów” przez pięć godzin. Zwłaszcza jeżeli ma to oznaczać przeprowadzkę do Nowego Jorku. 2. To w końcu jest wydawnictwo czy redakcja gazety? 3. Skoro redakcja gazety, to co tam robi jakiś dyrektor?
I jakim cudem taki, nie ubliżając, szczyl, który teoretycznie powinien jeszcze siedzieć na uczelni lub być jej świeżo upieczonym absolwentem, zajmuje jedno z najwyższych stanowisk?
Pozwólcie, że odpowiem na wszystkie pytania trzema słowami: witajcie w opkolandii.

- Tu Erick Smith, zapraszam do gabinetu - powiedział jakiś głos w słuchawce 
- Już idę - odpowiadam i odkładę słuchawkę 
Wstaję, poprawiam sukienkę i wychodzę. Jadę windą na 29 piętro. Moje biuro jest na 25. Wsiadam do windy. Już po chwili jestem koło jego gabinetu. Z wachaniem pukam, słysząc męski głos i słowo ‘proszę’, wchodzę do pomieszczenia
Erick ma jakiś dar przewidywania przyszłości, skoro odzywa się w tej samej chwili, w której ona puka. Też bym tak chciała!

3. Emma 
Wystrój gabinetu się zmienił.
W ciągu siedmiu godzin, które upłynęły od zmiany lokatora? Można prosić o kontakt do ekipy remontowej?
Stawiam na to, że tylko poprzestawiali szafki, a biurko przysunęli bliżej okna.

Już nie było na ścianach wypchanych głów zwierząt. Nie było tych głupich i starodawnych obrazów.
Tiaaa, te głupie Rembrandty, idiotyczne Leonardy, bezsensowne Picassy... 

Ściany pozostały w kolorze szarym, a na nich wisiały tylko dwa obrazy. Na środku pokoju stoi duze biórko, przed nim dwa czarne fotele. Po lewej stronie jest duży regał z ksiażkami i różnokolorowymi segregatorami.  
Jestem w szoku, zwłaszcza że kolor ścian nie zdążył się zmienić!

- Pani Steel. Proszę siadać - powiwdział ten sam głos 
Popatrzyłam w prawo i aż odskoczyłam. Przy oknie stał on! Ten przystojniak! On został nowym szefem? Nie, nie to niemożliwe! On jest za młody!
Ty również jesteś za młoda na swoje stanowisko, kochana.

- Ja szukam eee...... Pana Smith’a - plączę się i czuję, że w mojej wypowiedzi jest zbędny apostrof moje policzki są całe czerwone 
- To ja - posyła mi uśmiech, aż nogi mi miękną - Proszę siadać - mówi i sam siada za biórkiem 
Zajęłam jeden z foteli. Pan Smith położył ręce na placie i swoimi długimi palcami wystukiwał nieznany mi rytm. Jego oczy były wpatrzone we mnie. Odchrząknęłam. 
- Chciał mnie pan widzieć - mówię 
- Oh, nie pan - uśmiecha się i wstaje, podchodzi do mnie - Jestem Erick, a ty? - podaje mi rękę 
- Emma - potrząsam lekko jego dłonia, a w momencie, gdy nasze ręce się dotknęły, poczułam dziwny przepływ energii 
- Coż, Emmo - usiadł z powrotem za biórkiem -   Twój szef polecił mi ciebie, jako asystentkę - uśmiechnął się 
Wcale nie zrobił tego złośliwie, mając w pamięci jej spóźnienia.

- Ale ja jestem redaktorem naczelnym - protestowałam  
- Jeśli chodzi o pieniadze, zarobisz dwa razy więcej - mówi i znów wybija na blacie nieznany mi rytm swoimi seksownymi palcami 
Serio? Już nie wspominam o tym, że sekretarka ma zarabiać dwa razy więcej niż redaktor naczelna, ale chyba Erick kompletnie nie nadaje się na dyrektora. Kiedyś chodziło tylko o pieniądze, ale aktualnie? Wątpię, żeby jakakolwiek redaktor naczelna chciała zmienić swoją pracą dla pracy sekretarki, nawet jeżeli zarabiałaby dwa razy więcej. Skoro ktoś doszedł do takiej pozycji, to chyba znaczy, że robi to z pasją i zaangażowaniem, a nie tylko dla forsy (której nie powinno brakować przy takim stanowisku).
On najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że ludzie mogą kierować się w pracy innymi niż pieniądze motywami. Do kierowania ludźmi pan przystojniak nadaje się jak ja do opery. Piszę to jako wykwalifikowany haerowiec.

- Ale......... - próbuję protestować, ale mi przerywa 
- Nie ma żadnego ale - uśmiecha się - Gratuluję awansu! 
Świetny awans! Zamiast zajmować się ostateczną formą czasopisma, możesz odbierać telefony i robić mi kawę!
Żeby tylko kawę... Na miejscu tej dziewczyny zrobiłabym w tył zwrot i zjeżdżała, ile fabryka dała, bo abstrahując od koszmarnej degradacji, którą przyjemniaczek chce jej sprzedać jako awans, on ją traktuje jak mebel — nie pyta, czy ma ochotę na zmianę stanowiska, tylko oznajmia, że od dziś będzie za nim nosić teczkę. Bardzo źle to pachnie. 
Przynajmniej nie będzie musiała sprawdzać aż dwóch artykułów dziennie.

- Jejku - drapię się po głowie - No dobrze. A co mam robić?  
- Twoje zadanie jest bardzo proste. Umawiasz ludzi na spotkania ze mną i cały czas mi wszędzie toważyszysz - uśmiecha się tajemniczo 
W Polsce kilka lat temu takie kuszące oferty dla paru gości skończyły się wyrokami.
Nowe obowiązki sekretarki: stalkowanie szefa i chodzenie za nim wszędzie. Dosłownie wszędzie.

- Chyba dam radę, panie...... - zaczęłam, ale widząc jego minę przypomniałam sobie. Po imieniu! - ......Ericku  
- A teraz daj się zaprosić na kolację - uśmiecha się - Prywatną
Żeby w Stanach składać pracownicy takie propozycje, trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego.
Albo być tru loffem Mary Sue.

- No nie wiem - wacham się  
- Nie daj się prosić - uśmiecha się a ja pod wpływem jego uśmiechu rozpływam się 
I trzeba mnie ścierać z podłogi papierowym ręcznikiem.

- No dobrze - wzdycham i piszę mu adres na kartce - Tylko mam zepsuty samochód, znaczy nie mam od dzisiaj samochodu i mogę się spóźnić - uciekam wzrokiem, szukając jednej z wielu zaginionych kropek na końcu zdania.
- Dobrze, mój szofer po ciebie przyjedzie - mówi spokojnie i kładzie rękę na mojej, a ja znowu czuję to przyciąganie 
- To o 19? - pytam 
- Bądź gotowa - uśmiecha się i odprwadza mnie do drzwi jego gabinetu 
Uśmiecham się i wychodzę z gabinetu. O 17:30 wychodzę z pracy i idę szybkim tempem do domu.
Nie mogła wziąć taksówki?
Albo pojechać metrem.
Toż to Mary Sue! Nie będzie się podróżować z plebsem!

Tam biorę prysznic, myję włosy, które po wysuszeniu kręcę w lekkie fale. Ubieram czerwoną sukienkę bez ramiączek i złote sandałki. Zakładam jeszcze kolczyki i jestem gotowa.
Rozumiem modę na brak makijażu, ale powiedzmy sobie szczerze - szykująca się na randkę dorosła kobieta na pewno się pomaluje. Nałoży chociaż podkład, puder i tusz do rzęs. 
Przestań, to bohaterka opka. Nawet świeżo po obudzeniu się wygląda lepiej niż Angelina Jolie na czerwonym dywanie.

Jest 18:57. Wybieram złotą torebkę i punkt 19 słyszę dzwonek do drzwi. Idę otworzyć. Przed moimi oczami widzę 50-letniego mężczyznę.  
- Pan Smith już czeka - uśmiecha się 
- Dobrze. Możemy jechać - odpowiadam i zamykam drzwi, a klucze wrzucam do torebki 
Jak na dżentelmena przystało szofer Ericka otwiera mi drzwi. Wsiadam. Jedziemy tylko jakieś 10 minut. Wreszcie podjeżdżamy pod drogą restaurację. Nawet nie zapamiętałam nazwy. Szofer otwiera mi drzwi samochodu, a drzwi do restauracji otwiera boy. Oczami szukam Ericka. Podchodzi do mnie jakiś facet. 
Czy tylko ja czułabym się dziwnie, gdyby facet, którego znam od kilku godzin, wysłał po mnie szofera i zabrał do jakiejś drogiej restauracji?

- Pan Smith już czeka - kiwam głową, a on prowadzi mnie do loży dla VIP-ów 
No nieźle! Facet jest nadziany. 
Faktycznie musi być nadziany, skoro ma lożę dla VIPów w restauracji. Może sam ją sobie dobudował. 
Może ta cała loża to coś w stylu słynnej "górki" w Małej Ziemiańskiej?
Samochód z szoferem to za mało, żeby dojść do wniosku, że facet jest dziany?
                           
4. Emma 
Weszłam do  loży, w której siedział już Erick. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę rozpiętą przy szyi. Na mój widok wstał i uśmiechnał się. 
- Witaj, Emmo. Wyglądasz nieziemsko - całuje mnie w policzek 
- Cześć. Loża dla VIP-ów? Jestem pod wrażeniem - siadamy na fotelach 
Serio? Po twoim zachowaniu kompletnie tego nie widać...

Zamawiamy jedzenie, ja biorę łososia z miodem, a Erick bierze sushi. Jemy spokojnie i czas mija nam szybko.  
Jaka to jest restauracja?
Rybna.
Albo jakaś azjatycka knajpka. Można spodziewać się więc chwytliwej nazwy w stylu "Cho no tu".

- Może zatańczymy? - zapytał Erick 
- Dobrze - odpowiadam i wstaję 
Jeszcze tańczyć tam można? Czy oni są w klubie? 
Nie, w loży dla VIPów. Mają tam jeszcze kręgielnię, basen i Biedronkę.

Erick bierze swoje białe wino, a ja swoje czerwone. Idziemy na patkiet.
Nikt słowa nie powiedział? Innym tańczącym nie przeszkadzało, że mogą zostać oblani winem?
Może główną atrakcją wieczoru miała być wielka bitwa na żarcie.

 Przez chwilę kiwamy się w rytm muzyki, gdy nagle ktoś popycha Ericka, a on leci na mnie. Ja trzymałam w ręce wtedy lampkę wina, Erick wpadł na mnie, a ja wylałam na moją jasnoczerwoną sukienkę wino. Cały przód miałam oblany. Kurwa! Nowa sukienka!
No, ba, przecież to było nie do przewidzenia.
Element Komiczny: zaliczony.

 Jakiś człowiek zaczął przepraszać Ericka, ten nie zareagował tylko powiedział, że nic się nie stało. Facet odszedł, a Erick popatrzył na moją sukienkę.  
- Muszę do toalety - mówię zdenerwowana 
- Nie. Chodź. Wywabimy tą plamę - ciągnie mnie za rękę do naszej loży 
Bierzemy z tamtąd moją torebkę i jego marynarkę. Erick cały czas trzyma mnie za rękę. Wsiadamy do jego Bentley’a. Ruszamy w nieznanym mi kierunku. 
Spryciarz z tego Ericka. Wykorzystuje sytuację z winem, żeby uciec bez zapłacenia rachunku.
Widocznie budowa loży tak go wyżyłowała, że na płacenie rachunków go nie stać. 

- Gdzie jedziemy? - pytam 
- Do mnie - spogląda na mnie Erick kątem oka
Że Emmie się jeszcze nie zapaliła czerwona lampka w głowie?

Resztę drogi się nie odzywamy. Po 30 minutach jazdy podjeżdżamy pod jakąś willę. Przy bramie Erick wstukuje hasło i otwiera się brama. Wjeżdżamy na podjazd. Zatrzymuje się pod drzwiami. Wysiadamy. Willa jest ogromma! Wchodzimy w ciszy do środka. Hol jest w kolorze kremowym. Erick wchodzi po przepięknych schodach z białego drewna i znika na górze. Ja nie mając co robić podchodzę do lustra i spoglądam w nie. Cholera! Sukienka się na nic nie nadaje! Wyciągam z torebki chusteczki i wodę. Odkręcam wodę i leję troszkę na chusteczkę, którą staram się wytrzeć zabarwienie na sukience. Nic to nie daje!
Nie tylko nie daje, ale jeszcze wcierasz wino mocniej we włókna.

- Rozbierz się - mówi ktoś 
Obracam się i na schodach stoi Erick.  
- Słucham? - pytam 
- Rozbierz się wywabimy tą plamę - mówi schodząc schodami w dół 
- Ale jak? Tak tu? - pytam 
- Tak - ale widząc moją minę dopowiada - Masz - podaje swoją koszulę - Ubierz się w to 
Nie mógł jej zaproponować, żeby poszła do łazienki? Byłoby to bardziej kulturalne i nie brzmiałby, jakby chciał ją przelecieć na korytarzu.  

Biorę od niego koszulę i gestem pokazuję, by się obrócił. Erick z wachaniem wyjonuje moją prośbę. Rozpinam sukienkę i ściągam. Ze względu na to, że nie mam stanika, obracam się do niego tyłem. Zakładam jego koszulę.  
- Już - mówię 
Erick obraca się i widząc mnie w jego koszuli, która prawie zakrywa mi tyłek, przegryza seksownie wargę. Nie, nie mogę się zakochać!
Wcale nie czuła się nieswojo, stojąc w samej koszuli i majtkach przed, bądź co bądź, obcym facetem.

Erick 
Gdy kazała mi się obrócić, z wachaniem wykonałem jej prośbę. Ale obróciłem się w stronę lustra weneckiego.
Po kij mu lustro weneckie w domu?
Może ma w planach zrobić z niego takie cudo?


W odbiciu widziałem ją. Jak rozpinała sukienkę, która opadła ukazując jej jędrny biust.
No, to albo duży, albo jędrny. Proszę się zdecydować. 
A ona oczywiście nie zauważyła tego lustra, ponieważ one działają tak, że odbicie w nich widzi tylko ich właściciel, natomiast pozostałe osoby widzą zwykłą szybę.

Chyba się zawstydziła, bo odwróciła się, ale teraz podziwiałem jej idealny tyłek. Jej figura była perfekcyja. Dużo dziewczyn, ba! kobiet! oddało by wszystko za taką figurę! A to chodzi sobie taka seksowna kobitka po ziemi i nawet o tym nie wie.
Skąd pewność, że o tym nie wie?
Sądząc z pierwszych akapitów, jest całkiem świadoma swojej urody.

Gdyby była moja........ehh.........Na ta myśl, poczułem ucisk w spodenkach.
Erick jest chyba gimnazjalistą, skoro erekcję wywołuje u niego sam fakt przebywania obok półnagiej kobiety. Ciekawe, czy chodzi na basen. 
  
- Już - oznajmiła mi  
Obróciłem się. Widok był nieziemski. Wyglądała jak bogini. Świdrowałem ją głodnym wzrokiem. Nieświadomie przegryzłem wargę, na co ona się zarumieniła. Kurwa! Nie możesz się zakochać, Erick! To kurwa nie dla ciebie!
To zdanie najlepiej obrazuje, dlaczego powinniśmy używać znaków interpunkcyjnych. 

Ogarnij się! Kurwa! Pierdole to! Zakochuję się! W tej małej, słodkiej i niewiarygodnie seksownej kobiecie!
Cóż za romantyzm...
Romantyzm XXI wieku: "kocham cię w chuj mocno."
Zakochać się po jednym dniu znajomości  polecam, Erick Smith.

5. Emma
-  Daj sukienkę - odzywa się wreszcie Erick 
Podaję mu sukienkę. On idzie z nią do łazienki. Tam wyciąga odplamiacz.  
Te emocje, te wybuchy... *ziewa*

- Ej! Co ty robisz? - wykrzykuję, gdy odkręca butelkę 
Patrzy na mnie pytającym spojrzeniem. 
- Tym - pokazuje na butelkę - Zniszczysz tkaninę. Wystarczy szampan 
Do usuwania plam? Czego to się człowiek nie dowie z opek.
"Innym sposobem na świeże plamy z czerwonego wina jest polanie ich białym winem lub szampanem. Jeśli zdecydujemy się na tę metodę, musimy precyzyjnie namoczyć plamę, tak aby nie zrobić dodatkowych plam z wina białego." (źródło: http://polki.pl/dom/porady-domowe,jak-usunac-plamy-z-wina,10389177,artykul.html ) Nie wiem na ile to prawda, ale może coś w tym sposobie jest. 
Ja jednak zostanę przy mydle żółciowym.

- Już idę po niego - mówi Erick 
Wychodzi z łazienki. Dopiero teraz rozglądam się po łazience. Jest ona duża, szara. Jest tutaj duża umywalka, pralka, toaleta, szafki i wielgaśna wanna, a raczej basen! Po chwili wraca Erick i podaje mi otwartego szampana. Biorę go i leję trochę na plamę. Gdy cała plama jest zalana, przechylam butelkę i piję łyka szampana. Po wypiciu trochę, wycieram usta. Erick patrzy na mnie z dziwnym błyskiem w oczach. W jednej sekundzie przyciska mnie do ściany i całuje. Jego usta delikatnie muskają moje wargi. Czuję się jak w niebie. Poddaję się temu cudownemu pocałunku.
A potem za karę sto razy piszę w zeszycie: KOMU? CZEMU? POCAŁUNKOWI.
Ja rozumiem, że troszkę procentów wypiła, ale chyba rozsądniej byłoby odepchnąć Ericka z wrzaskiem. Podkreślam, oni się znają jeden dzień.

Erick swoim językiem oblizuje moje wargi. Otwieram usta i już od razu nasze języki zaczynają namiętną walkę.
Lubię te sformułowania "namiętna walka języków", "walczą ze sobą o dominację", jakby w ich ustach kotłowały się wojska. 

 Erick łapie mnie za pośladki i podnosi. Ja oplatam go nogami w pasie, nie przestając go całować.  
- Erick! Emma! - jęczymy w tym samym czasie nasze imiona 
Erick jednym kopnięciem otwiera drzwi z łazienki, cały czas trzymając mnie na rękach. Wychodzimy z łazienki. Cały czas nasze języki toczą zawziętą walkę. Nagle oboje zamieramy. 
- Erick?! - za nami rozbrzmiewa kobiecy głos 
Od razu się od niego odrywam i próbuję zejść mu z rąk. 
- Kurwa! - syczy Erick cicho - Mama? - pyta 
Czemu Elementy Komiczne są takie... Nieśmieszne?

Doprowadzamy się do porządku i obracamy.  
Do porządku doprowadza się zwłaszcza Emma, która jest właściwie półnaga i nie ma, co na siebie założyć.

- Mamo, to jest....... - zaczyna ale kobieta mu przerywa 
Jest ona średniego wzrostu, około 50-letnią blondynką. Ubrana jest w dopasowany kremowy komplet, który kosztuje pewnie tyle ile moja miesięczna wypłata.
Skoro matka Ericka ma plus minus 50 lat, to ile ma jej syn? I czy nie trochę za mało, żeby zdążyć zarobić na willę i koszmarnie drogi samochód z szoferem? Owszem, mógł dostać to wszystko od rodziców, ale ludzie, których stać na takie prezenty, raczej nie są w społeczeństwie anonimowi. 
Zależy, jakiej roboty się konkretnie chwycił. Niby robi w tym wydawnictwie/redakcji, ale kto wie, czym zajmuje się po godzinach...
Nie wiemy w jakim wieku matka bohatera zaszła w ciążę. Jeżeli dwadzieścia to Erick ma około trzydzieści lat. Poza tym możliwe, że odziedziczył pieniądze po ojcu (o którym przecież nic nie wiemy) i mógł to być rodzinny interes tzn. dziadkowie Ericka również mogli być bardzo bogaci. Nie czepiałabym się tak bardzo wieku bohaterów, ponieważ można wymyślić mnóstwo dość logicznych powodów dlaczego tak, a nie inaczej. (I powiedzmy sobie szczerze w gimnazjum myśli się, że dwadzieścia pięć lat to bardzo dużo.) 
W sumie jest też możliwe, że WYGLĄDAŁA na 50 lat, a miała o 10 więcej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że stać ją na młody wygląd. OK, nie będziemy tego dłużej rozkminiać, w tym opku i bez tego jest mnóstwo rzeczy do pastwienia się nad.

6. Emma                          
Kobieta stała i patrzyła na nas zaskoczonym, a jednocześnie poirytowanym spojrzeniem.  
- Erick, kim jest ta młoda kobieta? - pyta ponownie jego matka 
-  Mamo to jest Emma, moja hmm.........dziewczyna - odpowiada 
- Dzień dobry - wyduszam z siebie 
- Witaj Emmo.
Dziwnie miłe powitanie jak na wszystko, co już zostało i jeszcze zostanie powiedziane w tej scenie.

Doprowadźccie się do porządku i muszę z tobą porozmawiać Ericku - mówi i idzie chyba do salonu.   Erick mówi, żebym poszła do kuchni. Przytaknęłam mu, ale i tak chciałam podsłuchać.  
- Ericku! Czy ona naprawdę jest twoją dziewczyną? Tylko popatrz na nią! Jest gruba, a jej figura jest jak gruszka! Nie jest piękną modelką!
Niewybaczalne przestępstwo.
Nie tak cię, synu, wychowałam... Nie będziesz mi żadnych hipopotamów do domu sprowadzał!

Pewnie leci na twoją kase!
Piękne modelki z definicji lecą tylko na przymioty umysłu i charakteru.

Zobacz tylko na nią! Tą (tę) koszulę to pewnie ze śmietnika wyciągnęła! - krzyczy jego matka
Nie wytrzymuję. Wchodzę do salonu. 
- Po pierwsze: nie jestem dziewczyną Ericka! Po drugie: wiem, że jestem gruba, ale taka moja figura jest i sama sobie się podobam! Po czwarte: nie lecę na kasę Ericka! Po piąte: ta koszula jest Ericka, nie moja! Pani może sobie to wmawiać, ale proszę nie oceniać mnie! - warczę na Ericka chyba chciał coś powowdzieć, ale znowu przerwałam. 
A gdzie "po trzecie"?
A tak poza tym, cała ta scena przyprawiła mnie o rozbijanie głowy o biurko... Przepraszam, biórko.

- Przepraszam Erick, nie powinnam w ogóle tutaj przyjechać - mówię i idę do łazienki 
W łazience ściągam koszulę Ericka i zakładam moją sukienkę, która jest jeszcze trochę mokra po praniu.
Trochę mokra po praniu? Ile oni się całowali? Trzy godziny? 

Biorę torebkę. Słyszę jeszcze, że Erick się kłóci z matką. Wychodzę głównymi drzwiami. Koło auta, którym przyjechaliśmy stoi jakiś facet w garniturze. 
- Przepraszam! - krzyczę - Pan pracuje dla pana Ericka? - pytam 
- Tak, jestem jego ochroniarzem - odpowiada mężczyzna 
- Jaka to jest ulica? - pytam 
- Weling Street - odpowiada 
- Dziękuję - mówię i wyciągam telefon 
Dzwonię po taksówkę. Przyjeżdża ona po 25 minutach. A po upływie godziny jestem już w domu. Sprawdzam telefon. 17 nieodebranych połączeń od Erick. Wzięłam telefon do ręki. Znalazłam jego kontakt. Chciałam zadzwonić. No nie! Nie będę dzwonić! Odkładam telefon. Po chwili biorę go znowu. 
‘Czy chcesz zmienić nazwę kontaku na: Idiota?’
W menu jest jeszcze Maminsynek i Oferma.
Jak dojrzale. Szczególnie, że Erick niczym nie zawinił - to jego matka zaczęła na nią naskakiwać, a Emma nie dała mu nic powiedzieć. 

Klikam potwierdź i kładę telefon na biórku. Biorę piżamę i idę pod prysznic. Po przyjemnej kąpieli włączam telewizor. Na biórku mój telefon zaczyna wibrować. Podchodzę i patrzę na wyświetlacz. 
Idiota: Emma, dlaczego nie odbierasz telefonu? 
Ja: Bo może nie mam ochoty? 
Naprawdę? Dorosła kobieta zachowująca się jak gimnazjalistka, przechodząca młodzieńczy bunt. Rozumiem, że aktualnie może być roztrzęsiona sytuacją, ale wtedy pisze się coś w stylu: "Wolałabym porozmawiać o tym jutro." 
W opkolandii wszyscy bohaterowie mają mentalnie trzynaście lat. Co zrobisz?

Biorę telefon i siadam na sofie. Po chwili znowu przychodzi wiadomość. 
Idiota: Dlaczego? Moja matka nie chciała tego mówić! 
Ja: Jakby nie chciała to by nie mówiła!
Rzadko mi się zdarza zgodzić się z opkobohaterką. To jest jedna z tych nielicznych okazji.

Wiadomość przychodzi od razu. 
Idiota: Przepraszam za nią. Daj mi jeszcze szansę! Błagam! 
Ja: Znajdź sobie kogoś kto nie ‘leci na twoją kasę’! 
Idiota: Nie chcę nikogo innego! Chcę ciebię! 
Idiota: Proszę daj mi szansę! 
Te wiadomości coś zmieniły. Coś się we mnie przełamało.
Takie wstrząsające wieści musiały wywrócić jej życie do góry nogami.
Cała ta rozmowa przypomina mi wymianę zdań spod znaku "domyśl się". Może to ja jestem jakaś dziwna, ale jaki jest sens w strzelaniu focha na faceta za słowa, które powiedział ktoś inny?
Mogła mieć pretensje o to, że nie reagował, kiedy mamuśka się nad nią wytrząsała. Powinien choćby dlatego, że akcja miała miejsce u niego w domu, gdzie jako gospodarz ma ustanawiać zasady i chronić gości przed afrontami ze strony osób trzecich. Nawet własnej matki.
Okay, ale znów przypominam - Emma nie dała dojść mu do głosu. Kiedy jego matka kończy swoje słowa, ona wchodzi do salonu i zaczyna krzyczeć. Rozumiem, że "reakcją" jest dla bohaterki są tylko wrzaski, zamiast spokojne wytłumaczenie matce, że nie powinna odzywać się tak do jego gościa (szczególnie, że potem Emma słyszy, że się kłócą). 
A ja tak z innej beczki przypomnę, że oni znają się jeden dzień, a już pada deklaracja: "Nie chcę nikogo innego!". Czy tylko ja potrzebowałam kilku lat znajomości, żeby po raz pierwszy się zakochać?
  
‘Czy chcesz zmienić nazwę kontaktu na: Erick?’
Ja: Dobrze. Do zobaczenia w pracy. 
Idiota: Dziękuję. Do zobaczenia! 
Odłożyłam telefon do torebki, wyłączyłam telefon i położyłam się spać. 
Najpierw odłożyła do torebki, a potem wyłączyła? Telepatycznie?

Erick
Po tym jak Emma wyszła strasznie się wkurwiłem. Moja matka jest nienormalna!
O, zauważyłeś? Ciekawe, jak długo ci to zajęło. Bo wątpię, żeby to był jej pierwszy wyskok tego gatunku.
Może wiedział o tym wcześniej, ale przez sytuację znowu o tym pomyślał.  

- Co zrobiłaś? - warczę 
- No co? Nie jest dla ciebie! - mówi matka 
- Sam wiem kto jest dla mnie! - ryknąłem 
- Nie, nie wiesz! Rozmawiałam z Melanie. Chce się znowu z tobą spotykać! - mówi 
- Ta dziwka!? Po moim trupie! - warczę 
- Jeszcze zmienisz zdanie - idzie do drzwi - Do zobaczenia synku - mówi matka 
- Spierdalaj - syczę pod nosem 
Wracam do salonu. Pierwsze co robię, to dzwonię do Emmy. Nie odbiera moich telefonów! Zajebiście! Kurwa, zajebiście! Idę wziąć prysznic, żeby się uspokoić.
Trzeba było ustawić matkę do pionu, kiedy traktowała twojego gościa per wycieraczka, to byś nie musiał się teraz uspokajać. Dorosłość to nie tylko prawo do uprawiania seksu.
Jednak nie mamy szansy (niestety) poznać relację między nim, a matką. Chcę go trochę w ten sposób wytłumaczyć, ponieważ możliwe, że ma bardzo autorytarną matkę (co jest wysoce prawdopodobne), co sprawia, że ich relacja jest "niezdrowa". Tzn. Erick bardzo chciałby przeciwstawić się, ale nie może, ponieważ wydarzenia z dzieciństwa (czyli wychowanie) mu nie pozwalają i się boi. Aczkolwiek autorka mogłaby ukazać to nieco bardziej spójnie.
To, że matka jest autorytarna i chorobliwie kontrolująca, to wali po oczach (do domu dorosłego syna wchodzi bez zapowiedzi i bez pukania; o tym, że próbuje decydować, z kim syn sypia, nie wspominam). Logicznie można zakładać, że wpoiła dziecku strach przed sobą. Ale dorosły człowiek powinien myśleć krytycznie, umieć skonfrontować odebrane w domu wychowanie z własnymi potrzebami i normami społecznymi (zachowanie matki Ericka jaskrawo narusza jedno i drugie), skorygować różnice in minus i sterować swoim życiem samodzielnie. To prawda, że bywa to bolesne, zwłaszcza jeżeli po drodze trzeba przepracować relacje z rodzicami i postawić im granice (bo nawet toksyczni są w końcu osobami najbliższymi), czasem wymaga pomocy terapeuty, ale — powtórzę się — dorosły problemy rozwiązuje, a nie ucieka przed nimi. I bierze odpowiedzialność za swoje postępowanie, a nie szuka łatwych wymówek („tak mnie wychowano” jest jedną z częstszych). Cała ta scena miałaby sens, gdyby była punktem wyjścia dla historii przyspieszonego dojrzewania Ericka i zasadniczej zmiany jego relacji z matką, ale jestem pesymistką co do zdolności auuutorki do poruszenia tak złożonej tematyki. Dobra, koniec tego wapniackiego wymądrzania się :).
Zgadzam się, że mógłby być to BARDZO dobry punkt wyjścia do opowieści - Erick wreszcie zaczyna rozumieć, że trzeba postawić się autorytarnej matce. Niestety wątek relacji między matką, a Erickiem w późniejszej części (z tego, co zdążyłam przeczytać) zostaje pominięty. W każdym razie próbujemy (chyba) wytłumaczyć coś, co zapewne jest źródłem przypadku - charakter matki, jak i reakcja mężczyzny są tworzone na potrzeby chwili. 

7. Emma
Rano jak nigdy nie chciało mi się iść do pracy. Nie chciałam spotkać się z Erickiem. Ale niestety musiałam. Specjalnie ogarnęłam się szybciej. Mój samochód dostanę dopiero za tydzień więc na razie muszę chodzić do pracy.
Jej samochód podobno do niczego się nie nadawał po stłuczce.
Tu się wyklepie, tam się wyklepie i będzie jak nowy!

Na moje (nie)szczęście jest ona blisko. Wyszłam z domu 30 minut szybciej niż wychodzę normalnie. Zakluczyłam drzwi. Niestety nie było w pobliżu jakiejś taksówki. Szłam i szłam, gdy nagle koło mnie zatrzymał się Bentley. W środku siedział Erick.  
- Cholera! - syknęłam sama do siebie 
Już prawie byłam na przejściu przed wydawnictwem. Ale nie zwracałam uwagi na samochód. Szłam dalej.  
- Emma! - krzyczał za mną Erick 
Obróciłam się. 
- O co chodzi? - pytam 
- Chcę pogadać - mówi 
- Nie mamy o czym. Przepraszam, śpieszę się - obracam się i idę
Skoro nie chce z nim rozmawiać, to jak sobie wyobraża dalszą pracę w — jak rozumiem — jego firmie?
W dodatku będąc jego sekretarką. Może zatrudnią jakiegoś pośrednika, który będzie przekazywał jednemu słowa drugiego?

Wchodzę na jezdnię i nagle czuję przerażający ból po prawej stronie ciała, a potem już tylko ciemność...... 
Bez wypadku samochodowego nie ma opka.

Erick
Gdy Emma wyszła na jezdnię, czas się zatrzymał. Nagle z nikąd pojawił się ten samochód. Potrącił ją! Od razu zbiegli się przechodnie. Otrząsnąłem się z szoku i podbiegłem sam do niej. Ktoś wzywał już karetkę. Była cała poobijana. A z boku i głowy ciekła krew, która brudziła jej piękną twarzyczkę.
Krew cieknąca z boku brudziła jej twarz? Do góry ciekła?

 Podszedłem do niej. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem puls. Żyła, moja Emma żyła! Po 5 minutach przyjechała karetka.
Pięć minut sprawdzał ten puls czy sprawdził go, a potem po prostu się gapił? Co przez te pięć minut działo się z Emmą? Tego niestety już się nie dowiemy.

 Zabrali ją. Ja pojechałem moim autem za nimi. Wbiegam do recepcji. 
- Przepraszam! Tutaj przed chwilą przyjechała dziewczyna Emma. Emma Steel. Co z nią?! - krzyczę 
- Czy pan jest rodziną? - pyta kobieta 
- Tak, jej narzeczonym - kłamię
I łyknęli? Prawo większości stanów za rodzinę uznaje konkubenta, ale komuś określającemu się jako „narzeczony” najprawdopodobniej kulturalnie pokazano by drzwi.
Może to jakiś tajemniczy stan, o którego istnieniu nie wie nikt i w którym wszystko rządzi się własnymi prawami? To by wiele wyjaśniało.

- Sala numer 206, ale teraz jest na bloku operacyjnym - mówi, a mi staje serce 
- Jak to blok operacyjny?! - warczę 
- Muszą zszyć rozciętą skórę - mówi
Na bloku operacyjnym? To chyba do samej kości miała tę skórę rozciętą
I po takim uderzeniu ma tylko rozciętą skórę? Ciężko uwierzyć.

- Dzięki - odpowiadam i idę w stronę tej sali 
Siedzę pod salą 206 i czekam, aż przywiozą Emmę. Strasznie się boję. W międzyczasie zadzwoniłem do Henrego, aby przewieźć Emmę do prywatnej kliniki.
 Po prawie godzinie przywożą ją. Jest cała w bandażach i opatrunkach. 
- Doktorze, co z nią? - pytam 
- A pan to...? - pyta doktor 
- Narzeczony - znowu kłamię 
- No cóż. Ma dużo uszkodzeń. Połamane 3 żebra i wstrząs mózgu. Na stole operacyjnym dostała krwotoku ale zatamowaliśmy go.
W sumie ten krwotok nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem, skoro zamiast poskładać jej te żebra, tylko zszyli jej skórę.

Jej stan jest stabilny, ale zapadła w śpiączkę - tłumaczy doktor
Od połamanych żeber i wstrząsu mózgu?
Miałam wstrząśnienie mózgu i nie zapadłam w śpiączkę... Borze, jakie miałam szczęście! 

- Czy mogę wejść do niej? - pytam 
- Tak. Tylko na chwilę - mówi

*2 tygodnie później* 
Minęły dwa tygodnie.
Umiemy czytać, niepotrzebnie nam to powtarzasz.

Paparazzi męczą mnie na każdym kroku. Nie dawno radziłem sobie z nimi.
Paparazzi za nim łażą, czyli jest powszechnie znany. Jest więc co najmniej zaskakujące, że Emma nie wiedziała, kim jest, kiedy go zobaczyła pierwszy raz. Zwłaszcza że podobno była wtedy redaktorem naczelnym gazety, czyli wykonywała zawód polegający na tym, żeby wiedzieć, być zorientowanym i przynajmniej z twarzy kojarzyć ludzi ze świecznika.

Ale teraz nie daję rady. Dzisiaj wybudzają Emmę.
Ponieważ jej śpiączka była w pełni zaplanowana i można z niej tak po prostu człowieka wybudzić.
Gdyby to była śpiączka farmakologiczna, to tak, zostałaby z niej wybudzona planowo. Ale wyżej jest napisane wyraźnie, że ona w tę śpiączkę zapadła, a nie została wprowadzona, więc historia kupy się nie trzyma.

Przeniosłem ją do prywatnej kliniki.
Bo przecież choremu w ciężkim stanie nic tak dobrze nie robi jak transport. A lekarze radośnie zgodzili się na zagrażającą życiu pacjentki fanaberię gościa z ulicy.

Jestem tu codziennie. Siedzę przy jej łóżku. Dzisiaj też. Właśnie idę korytarzem do jej sali. Powoli uchylam drzwi do sali numer 23. Kładę kwiaty do wazonu i siadam na krześle. Łapię dziewczynę za rękę. Emma sama już oddycha. Wszystkie kabelki i urządzenia odłaczyli, tylko kroplówka została.
Nieprzytomną odłączyli od urządzeń podtrzymujących życie? Nawet kardiomonitora nie zostawili? 

Nie spałem przez te wszystkie dni. Kładę głowę na naszych złączonych rękach. Zamknę oczy. Tylko na chwilę. 

Emma
Otwieram oczy. Ah, nie mogę się przyzwyczaić. Wszystko jest takie białe. Nagle przypominam sobie wszystko. Kłótnia z Erickiem i wypadek.
Przypuszczam, że wątpię. Przypominanie sobie znacznie mniej drastycznych wypadków trwa w najlepszym razie kilka tygodni.

Chcę poruszyć ręką, ale coś mi to blokuje. Patrzę w tamtą stronę. Na mojej ręce śpi Erick i pochrapuje. Chciałam zabrać rękę, ale nie miałam tyle siły więc tylko poruszyłam palcem. On natychmiast podniósł głowę. Napotkałam jego oczy swoimi i nasze spojrzenia się spotkały..
A dalsze losy spojrzeń połamanej Emmy i chrapiącego Ericka poznamy dopiero za tydzień.
Jest czas na regenerację umysłu

Co się stanie z Emmą i Erickiem? Czy miłość pokona przeciwności losu? Czy Emma wyzdrowieje? Do zobaczenia za tydzień!

9 komentarzy:

  1. Super analiza, ale mam jedną uwagę. Otóż w dzisiejszych czasach stomatolodzy zalecają dość często mycie zębów przed posiłkiem. Zresztą, to zależy od preferencji, a nie od sensu i logiki.
    A te zawirowania ze wzrostem... Mam 166 cm, 16 lat, jestem wyższa od większości kobiet i wcale nie uważam, żeby to był niski wzrost! A przecież ja i aŁtorka zapewne z jednego pokolenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Największym problemem tego opka jest nuda. To o odlotowej agentce było ciekawsze i zabawniejsze. Ale z drugiej strony mamy tu kanoniczną śpiączkę...

    165 cm to przeciętny wzrost kobiecy w Polsce, więc też nie wiem, czemu autorka uważa, że to tak bardzo mało. Chociaż cieszę się, że główna bohaterka nie jest wysoka i szczupła, ta jej kobieca figura to miłe odstępstwo od opkowych standardów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czysta dziewczyna, dwa razy dziennie włosy myje.Dlaczego one zawsze uważają opisy mycia za fascynujące? Nie wiem, co gorsze: ta miłość szybka czy naiwne opisy pracy? Matka -jako osoba z wyższych sfer,to bogata i znana rodzina,tak? -powinna jednak jakoś się zachowywać..Scena trochę,jakby mamuśka przyłapała nastolatków w jednym pokoju.
    Najlepszy był szef za biórkiem z Jórkiem.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak w ogóle nie wiem, czy to nie jest jakiś fic do Greya. Tróloff równie bezpardonowy i bezczelny.

    OdpowiedzUsuń
  5. No skąd ma Ałtorka wiedzieć, jak wygląda relacja matka - dorosły syn? Opisuje to co zna, najprawdopodobniej, czyli scenki z życia rodzinnego nastolatków.

    A dyrektor opierdzielajacy spóźnioną pracownicę zupełnie jak z serialu o amerykańskim high school. Szkoda, że jej nie kazał zostać po lekcjach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie czytałam nic tak klasycznego, dziękuję - trafiłam tutaj z linku na Przyczajonej logice i moje pragnienie dnia złej literatury zostało zaspokojone. Zapamiętuje adres i czekam na więcej.
    Muszka

    OdpowiedzUsuń
  7. Po rozczesaniu ich (co szło mi mozolnie), myję zęby i idę do kuchni. Włączam radio i robię sobie musli.
    Konia zrzędę temu, kto mi wytłumaczy sens mycia zębów PRZED posiłkiem.

    Są dwie szkoły: jedna radzi przed, druga po.

    Wzdycham i wychodzę z domu, zakluczając drzwi.
    Rosjanka?

    To (obecnie, bo kiedyś był czasownik powszechnie używany) regionalizm, nie rusycyzm. Rusycyzm byłby, gdyby chodziło o zamknięcie na klucz kogoś w jakimś pomieszczeniu, uwięzienie. sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/;1606

    Jako dyrektor bardziej martwiłabym się jej wydajnością, niż spóźnieniami.
    Zbędny przecinek.

    w nocy ze środy na piątek
    To celowe?

    Wystrój gabinetu się zmienił.
    W ciągu siedmiu godzin, które upłynęły od zmiany lokatora? Można prosić o kontakt do ekipy remontowej?

    Od kiedy do zmiany wystroju potrzebny jest remont? ;)

    Już nie było na ścianach wypchanych głów zwierząt. Nie było tych głupich i starodawnych obrazów.
    Tiaaa, te głupie Rembrandty, idiotyczne Leonardy, bezsensowne Picassy...

    Bardziej niż na Rembrandta stawiałabym na jakiegoś randomowego jelenia na rykowisku, pasowałby do tych wypchanych zwierzęcych głów.

    stalkowanie szefa i chodzenie za nim wszędzie.
    Czyli stalkowanie i... stalkowanie? (Powtarzacie się).

    VIPów
    VIP-ów.

    Albo jakaś azjatycka knajpka. Można spodziewać się więc chwytliwej nazwy w stylu "Cho no tu".
    Boki zrywać.

    Dopiero teraz rozglądam się po łazience. Jest ona duża, szara. Jest tutaj duża umywalka, pralka, toaleta, szafki i wielgaśna wanna, a raczej basen!
    Lolwut. Facet ma wielką willę, a pralkę kisi w łazience zamiast osobnym pomieszczeniu? Toż to nawet w niedużych czy średnich domkach jednorodzinnych pralki umieszcza się w pomieszczeniach technicznych (w tych większych są osobne pralnie), żeby nie robić pierdolnika w elegąsiej łazience/pokoju kąpielowym podczas prania/dalszego suszenia.

    Nie wiemy w jakim wieku matka bohatera zaszła w ciążę.
    Zabrakło przecinka.

    Jeżeli dwadzieścia to Erick ma około trzydzieści lat.
    Tutaj też.

    ponieważ można wymyślić mnóstwo dość logicznych powodów dlaczego tak, a nie inaczej.
    I tu.

    I powiedzmy sobie szczerze w gimnazjum myśli się
    Tu również.

    dużo.)
    Kropka po znaku zamknięcia nawiasu, nie przed.

    bez tego jest mnóstwo rzeczy do pastwienia się nad.
    To nad jest zbędne.

    "Wolałabym porozmawiać o tym jutro."
    Kropka po znaku zamknięcia cudzysłowu, nie przed, nawet jeśli należy do cytowanego zdania.

    Rozumiem, że "reakcją" jest dla bohaterki są tylko wrzaski
    Jest są wrzaski?

    Czy tylko ja potrzebowałam kilku lat znajomości, żeby po raz pierwszy się zakochać?
    Od razu trzeba lecieć w skrajności? Albo po jednym dniu, albo po kilku latach? Od kiedy to istnieją jakieś ramy czasowe, których powinniśmy się trzymać przy zakochiwaniu się?

    Jednak nie mamy szansy (niestety) poznać relację między nim, a matką.
    Relacji. // Bez przecinka.

    dorosły problemy rozwiązuje, a nie ucieka przed nimi.
    To, że jest dorosły, nie znaczy, że jest też dojrzały. ;)

    Niestety wątek relacji między matką, a Erickiem w późniejszej części
    Bez przecinka.

    A z boku i głowy ciekła krew, która brudziła jej piękną twarzyczkę.
    Krew cieknąca z boku brudziła jej twarz? Do góry ciekła?

    Czytasz wybiórczo? ;)

    Co przez te pięć minut działo się z Emmą? Tego niestety już się nie dowiemy.
    Leżała nieprzytomna? A co miała robić osoba potrącona przez samochód? Tańczyć kankana jego na masce/środku jezdni?

    skoro zamiast poskładać jej te żebra, tylko zszyli jej skórę.
    Lol, przecież złamane żebra bardzo rzadko wymagają chirurgicznego zespolenia same w sobie (tylko w przypadku przemieszczenia odłamów kostnych), prędzej interwencji potrzebują uszkodzone przez nie organy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej stan jest stabilny, ale zapadła w śpiączkę - tłumaczy doktor
      Od połamanych żeber i wstrząsu mózgu?

      Przecież doszło do krwotoku, czyli nastąpiły komplikacje, których wynikiem może być czasowa niemożność wyburzenia pacjenta, tym bardziej, że doszło do urazu głowy.

      Miałam wstrząśnienie mózgu i nie zapadłam w śpiączkę... Borze, jakie miałam szczęście!
      Bo absolutnie wszystkie wstrząśnienia mózgu na świecie mają taką samą siłę i absolutnie wszyscy ludzie reagują na wszystko tak samo, to elementarne. ;)

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń